Istoty hybrydalne i zmieniające postać w kulturach europejskich i azjatyckich Redakcja naukowa Kazimiera Mikoś Katarzyna Kleczkowska Kraków 2015 Istoty hybrydalne i zmieniające postać w kulturach europejskich i azjatyckich Kraków 2015 ISBN: 978-83-63910-53-2 Redakcja naukowa: Kazimiera Mikoś, Katarzyna Kleczkowska Recenzent: dr hab. Henryk Hoffmann, prof. UJ Redakcja językowa: Marta Błaszkowska Redakcja tekstów obcojęzycznych: Magdalena Stonawska Skład i łamanie: Izabela Pisarek Okładka: Paweł Kalina AT Wydawnictwo ul. G. Zapolskiej 38/405 30-126 Kraków tel. 504 799 323 www.atwydawnictwo.pl Wszystkie teksty i materiały ilustracyjne (jeśli nie podano inaczej) udostępniane są w trybie otwartym z zachowaniem praw autorskich w użyciu niekomercyjnym (CC BY-NC 4.0). Publikacja finansowana ze środków Towarzystwa Doktorantów Uniwersytetu Jagiellońskiego – 3 – Spis treści Wstęp 5 Andrzej Mrozek Hybrydy z willi stabiańskich 7 Katarzyna Kleczkowska Grypomachia – walka gryfów z Arimaspami w źródłach starożytnych 19 Kazimiera Mikoś Wiarygodność najstarszych przekazów greckich o Arimaspach i „ich” gryfach. Aristeasz, Herodot i kwestia starego Prokonnezu 45 Anna Hojdeczko Demony w Dictionnaire Infernal. Ewolucja hebrajskich postaci demonicznych ze szczególnym uwzględnieniem Asmodeusza 79 Anna Łagan Smok jako symbol magii we współczesnej fantastyce 95 Kazimiera Mikoś Związki koreańskich smoków z duchami gór i władzą królewską; pierwsze królewskie małżonki i matki w państwie Silla 107 Oktawia Szymanowska Czy to pies, czy wydra? Problematyka tożsamości smoków w japońskich kronikach 133 Gabriela Matusiak Lisice, wężyce i kocice z japońskich opowieści – niesamowite istoty czy kobiety fatalne? 151 Marcin Chludziński Nue – pożeracz cesarskich snów 161 Anna Kuchta, Joanna Malita Spirit possession and emotional suffering in The Tale of Genji and its selected adaptations. A study of love triangle between Prince Genji, Lady Aoi and Lady Rokujo 177 Table of contents Introduction 5 Andrzej Mrozek The hybryds of Stabian villas 7 Katarzyna Kleczkowska Grypomachy – the struggle between griffins and Arimaspians in ancient sources 19 Kazimiera Mikoś Plausibility of the earliest Greek sources concerning Arimaspeans and “their” griffins. Aristeas, Herodotus and the question of Old Proconnesus 45 Anna Hojdeczko Demons of Dictionnaire Infernal. The evolution of Hebrew demonic creatures with a particular focus on Asmodeus 79 Anna Łagan The Dragon as a Symbol of Magic in Contemporary Speculative Fiction 95 Kazimiera Mikoś Connection between the Korean dragons, mountain spirits and kingship: the first royal wives and mothers in the kingdom of Silla 107 Oktawia Szymanowska Fish or fowl? The problem of dragons’ identity in Japanese chronicles 133 Gabriela Matusiak Vixens, serpents and cats from Japanese stories – supernatural beings or femmes fatales? 151 Marcin Chludziński Nue – devourer of Emperors’ dreams 161 Anna Kuchta, Joanna Malita Spirit possession and emotional suffering in The Tale of Genji and its selected adaptations. A study of love triangle between Prince Genji, Lady Aoi and Lady Rokujo 177 Wstęp Istoty hybrydalne i zmieniające postać cieszą się zainteresowaniem badaczy od starożytności. Opowieści o dalekich krajach, zamieszkiwanych przez tajemnicze ludy, potężnych bogów i nieznane zwierzęta, pobudzały wyobraźnię starożytnych i zachęcały do poszukania w odległych stronach świata istot nietypowych – hybrydycznych, monstrualnych, demonicznych. Kiedy wiara w ich istnienie zaczęła ustępować sceptycyzmowi, usiłowano dociekać przyczyn, dla których istoty te tak często goszczą w rodzimym i obcym folklorze. Czy były one dziełem niewykształconego, skorego do fantazji ludu, czy może wręcz przeciwnie – filozofów, którzy za ich pośrednictwem usiłowali przekazać kolejnym pokoleniom wiedzę o życiu i świecie? Pytania te nurtowały dawnych myślicieli i po dziś dzień pozostają otwarte. Zadanie, które postawiliśmy sobie, pracując nad niniejszą książką, jest jednak zupełnie innego rodzaju. Istoty hybrydalne i zmiennokształtne stanowią bowiem zagadnienie fascynujące także jako fenomen kulturowy i religijny. Obecne w dawnych mitologiach, literaturze i sztuce, dzisiaj przenoszone są również do filmów, gier komputerowych, popkultury. Cieszą się one nieustającą popularnością, nawet jeśli zmieniają się ich imiona, funkcje czy odbiór społeczny. Tak jak w przeszłości, z rozpoznaniem smoka czy gryfa nie ma dziś większego problemu, ale geneza i znaczenie tych istot zarówno w kulturach europejskich, jak i azjatyckich, często pozostają mniej znane. Istoty rodem z folkloru oraz te, które są dziełem dawnych i współczesnych autorów, stanowią także niezwykle obszerny i różnorodny materiał badawczy, umożliwiający wielorakie interpretacje i pozostawiający pole do dalszych eksploracji. Na temat zarówno postaci, które – wydawać by się mogło – są rozpoznawane powszechnie, jak i tych, które znane są jedynie pasjonatom danej kultury, wciąż dokonywane są nowe ustalenia naukowe. Część z nich znajdą Państwo w prezentowanym tomie. Źródła, które dostarczają materiału badaczom istot hybrydalnych i zmieniających postać, są – jak zostało wyżej nadmienione – różnorodne i bardzo obfite. Jak zawsze w podobnych przypadkach, niezbędne było radykalne zawężenie tematyki tekstów, które złożyły się na niniejszy tom. Europę reprezentują w nim jedynie hybrydy zadomowione w wyobraźni starożytnych Greków i Rzymian, choć niekoniecznie przez nich stworzone. Na przykład gryfy „greckie”, które pojawiają się w kilku rozdziałach, są prawdopodobnie środkowoazjatyckiej proweniencji. Natomiast znana z wierzeń Hebrajczyków wielogłowa hybryda, składająca się z części ciał trzech różnych zwierząt oraz człowieka, raczej nie była importem z dalekich stron, lecz została ukształtowana na zachodnioazjatyckim podłożu kulturowym. Wspomniana hybryda to istota mityczna, której Hebrajczycy przypisywali zdolność przybierania również innej, niehybrydalnej postaci. Do istot mitycznych, zarówno hybrydalnych, jak i zmiennokształtnych, które mają rodowody sięgające odległej przeszłości, ale wciąż żyją we współczesnej literaturze, sztuce, różnych formach kultury popularnej i które cieszą się dziś największym powodzeniem, należą smoki i demoniczne lisy. Miały one również w minionych czasach mocną pozycję w folklorze Dalekiego Wschodu, ściślej – krajów kręgu konfucjańskiego. Stąd hybrydy i istoty zmieniające postać ze wschodniego krańca Azji, zwłaszcza Japonii, pojawiają się w tym opracowaniu najczęściej. Ale nie tylko dlatego japońskie przekazy zostały tu wykorzystane w największym stopniu. Drugie kryterium, oprócz geograficznego, w oparciu o które został dokonany wybór tekstów znajdujących się w niniejszym zbiorze, to możliwie pełna pod względem typologicznym prezentacja istot hybrydalnych i zmieniających postać. A folklor i literatura japońska dostarczają szczególnie godnych uwagi przykładów opisu stworzenia mitycznego tak dziwnego, że nie sposób określić jego wyglądu, a także duszy przechodzącej z jednego ludzkiego ciała do drugiego, która w momencie przemieszczania się postrzegana jest jako czarny dym. W doborze tekstów zostały uwzględnione jeszcze inne kryteria. Autorzy wybranych prac, różniący się niekiedy znacząco doświadczeniem, stosują rozmaite podejścia badawcze i ujęcia przedmiotów: od detalicznych opisów uzupełnionych dokumentacją fotograficzną kilku przedstawień istot hybrydalnych, poprzez prace w większym lub mniejszym stopniu porównawcze i analityczne, aż po bardzo szczegółowe analizy jednego zaledwie wątku czy problemu. Problemy te pozostają niekiedy jedynie w luźnym związku z istotami hybrydalnymi i zmieniającymi postać, ale dla dalszych badań tychże istot mają niebagatelne znaczenie. Całość nie jest zatem w żadnym razie rodzajem współczesnego bestiariusza czy zbioru opowieści niesamowitych – choć w niektórych tekstach nie brak i takich ujęć przedmiotu w skali mikro. Redaktorki tomu postawiły na różnorodność w bardzo szerokim słowa tego znaczeniu i na oryginalność, dzięki czemu zarówno licealista i początkujący student, jak i dojrzały badacz (historyk sztuki, literaturoznawca, historyk greckiej i rzymskiej starożytności, bliskowschodniej demonologii, koreanista i japonista, kulturoznawca czy religioznawca) znajdą w nim coś dla siebie. Mamy nadzieję, że prezentowana publikacja spotka się z zainteresowaniem Czytelników. Zależy nam na tym, aby pozycja ta nie tylko okazała się lekturą ciekawą i wartościową, ale przede wszystkim skłoniła badaczy do kolejnych poszukiwań w zaproponowanym przez nas temacie. Podróż do krainy smoków, gryfów czy zmieniających kształty lisów jest bowiem w rzeczywistości niczym innym, jak fascynującą opowieścią o dziejach kultury i religii. Kazimiera Mikoś Katarzyna Kleczkowska Andrzej Mrozek Katedra Porównawczych Studiów Cywilizacji, Uniwersytet Jagielloński Hybrydy z willi stabiańskich Rzymskie wille z okolic Neapolu1 z przełomu er są bardzo bogate w malowidła ścienne. Rozmaitość i charakter tych malowideł były przedmiotem badań od końca XVIII wieku, kiedy to, pod auspicjami władców neapolitańskich, zaczęto prowadzić wykopaliska2. Tematyka tych malowideł jest bardzo urozmaicona. Pośród motywów podjętych przez artystów można dostrzec również hybrydy. Nie jest to oczywiście temat dominujący. Poniższa prezentacja i analizy ograniczą się do obszaru zwanego ager stabianus3, okalającego starożytne Stabiae. Samo miasto znajdowało się nieopodal dzisiejszego Castellammare di Stabia, na wzgórzu zwanym Varano4. Po interwencji wojskowej, którą dowodził Lucius Cornelius Sulla Felix w 89 p.n.e., i zniszczeniu oppidum Stabiae szybko nastąpiła jego odbudowa, a na terenie ager stabianus5 powstało wiele willi zarówno luksusowych, jak i wiejskich. 1 Por. opracowanie szersze – U. Pappalardo, Le ville romane nel Golfo di Napoli, Napoli 2000, passim. 2 Prace wykopaliskowe podjęto w 1749 z inicjatywy króla Karola, który zdecydował, aby Rocco Gioacchino d’Alcubierre przebadał z perspektywy archeologicznej okolice. Jednak dopiero dziesięć lat później podjęto intensywne prace w omawianym rejonie, bowiem wcześniej zintensyfikowano prace w Pompejach i w Herkulanum. W trakcie wykopalisk wydobyto wiele przedmiotów, a ze ścian ściągnięto wybrane freski, które następnie przeniesiono do królewskich pałaców, przede wszystkim do Portici – por. D. Camardo, A. Ferrara, Stabiae dai Borboni alle ultime scoperte, Castellammare di Stabia 2001. 3 Por. P. Miniero, Insediamenti e trasformazioni nell'ager Stabianus tra VII secolo a.C. e l secolo d.C. [w:] Ercolano 1738.1988. 250 anni di ricerca archeologica. Atti del convegno internazionale, Ravello-Ercolano-Napoli-Pompei 1988, red. L. Franchi Dell'Orto, Roma 1993, ss. 581.594. 4 Początki przedmiejskie Stabiae sięgają VII w. p.n.e. Od V wieku jest znana jako miejscowość sannicka. Więcej informacji pochodzi dopiero z III wieku, gdy staje ona po stronie Rzymu w trakcie wojen punickich. Zostaje zdobyta w 89 r. p.n.e. przez Sullę i zrównana z ziemią. Od tej pory wydaje się zależeć od Nucerii i odradza się jako miejscowość wypoczynkowa. 5 Na temat zasiedlenia – por. P. Miniero, Insediamenti e trasformazioni..., op. cit., ss. 581, 587, 594; P. Miniero, Ricerche sull'ager Stabianus [w:] Studia pompeiana et classica in Honor of W. F. Jashemski, I. Pompeiana, red. R. I. Curtis, New Rochelle 1988, ss. 231.271. A. Mrozek, Hybrydy z willi stabiańskich – 8 – Resztki z nich dotrwały do naszych czasów. Nie wszystkie jednak zostały jak dotąd dostatecznie przebadane – a co więcej: nie wszystkie nawet zostały odkopane. Trzy z nich są w dostępne, chociaż nie w pełni jeszcze odsłonięte. Są to Villa Arianna6, Villa Secondo complesso7 oraz Villa san Marco8. Wszystkie one znajdują się na wspomnianym już wzgórzu Varano. Na tym samym wzgórzu znajdują/ znajdowały się również inne wille, takie jak chociażby Villa del pastore, Villa del Fauno, Villa del filosofo. Zbudowano je w bezpośrednim sąsiedztwie urbanistycznego centrum Stabiae. Nie miały zatem charakteru wiejskiego. Wszystkie one uległy zniszczeniu i zasypaniu w trakcie trzęsienia ziemi, a później eksplozji Wezuwiusza w roku 79 n.e. Wille stabiańskie Villa san Marco9, w najstarszej swej części usytuowanej wokół atrium, pochodzi z czasów panowania cesarza Augusta. Została następnie rozbudowania w okresie panowania cesarza Klaudiusza poprzez dodanie ogrodu10 oraz basenu otoczonego trzystronnym portykiem z kolumnadą. Te zmiany spowodowały przeniesienie jej centrum i uczyniły z niej najrozleglejszą willę w okolicy – miała powierzchnię około 11000 m2. Willa ta była odkopywana w latach 1749.1754, ale po zabraniu z niej przedmiotów11 i lepiej zachowanych fresków została ponownie zasypana. Dopiero od połowy XX wieku, między rokiem 1950 a 1962, dzięki zabiegom lokalnego pasjonata Libero d’Orsi, odkopano ją po raz drugi. Nie jest wiadomo, kim byli właściciele willi, ale być może jednym z nich był Narcissus, wyzwoleniec cesarza Klaudiusza. Villa di Secondo complesso jest usytuowana ma szczycie klifu w pozycji niezwykle panoramicznej. Znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie większej od niej Villi Arianna. Początkową Villę Arianna nazywano Primo complesso (‘pierwszy kompleks zabudowań’), zaś drugą część wykopalisk określono jako Secondo complesso, i ta nazwa jest jak dotąd używana. Willa ta była początkowo odkopywana 6 W języku polskim imię heroiny, od której nazwano willę, ma formę „Ariadna”, jednak oficjalna nazwa willi oparta jest na włoskiej formie imienia. 7 Ta willa nie otrzymała w istocie własnej nazwy. Wynika to z faktu, że przylega ona do Villi Arianna i początkowo traktowano je jako całość. Używamy tutaj włoskiego określenia, chociaż w literaturze jest też używana forma angielska: Second complex. 8 Również nazwa tej willi jest bardzo umowna i nawiązuje do jej usytuowania w dzielnicy współczesnego Castellammare di Stabia. 9 Por. P. Miniero Forte et al., Premier rapport sur l'étude de la Villa S. Marco a Stabies, „Mélanges de l'École française de Rome” 1983, nr 95, ss. 929.935; A. Barbet, P. Miniero, La Villa San Marco a Stabia, Napoli, Roma, Pompei 1999, ss. 52.53. 10 Por. W. F. Jashemski, The Gardens of Pompeii, Herculaneum, and the Villas Destroyed by Vesuvius, New York 1979, passim. 11 Por. M. Pagano, R. Prisciandaro, Studio sulle provenienze degli oggetti rinvenuti negli scavi borbonici del regno di Napoli, Napoli 2006. Istoty hybrydalne i zmieniające postać... – 9 – przez Karla Webera12 w 1762 roku, a następnie przez Pietra La Vegę. Podobnie jak w przypadku Villi Arianna, również ten kompleks budowlany został ponownie zasypany. W roku 1967 zaczęto go znów odkopywać. Nieszczęśliwie jednak oecus oraz otaczające go cubicula zostały zniszczone wskutek osunięcia się ziemi. Villa Arianna jest jedną z najstarszych w ager stabianus, datowaną na połowę pierwszego wieku p.n.e. Usytuowana na krawędzi wzgórza Varano spoglądała na Zatokę Neapolitańską. Dokładny obszar willi jest trudny do określenia, ponieważ jej część zsunęła się ze zbocza. Rezultatem badań z czasów Burbonów jest plan willi z powierzchnią około 2500 m2. Jeśli jednak doliczymy do tego obszerną palestrę, to dochodzimy do blisko 11000 m2. Karl Weber odkopał willę między 1757 a 1762 rokiem. Została ona nazwana Primo complesso celem odrożnienia od sąsiadującej z nią bezpośrednio drugiej willi zwanej Secondo complesso. Po ściągnięciu z ścian willa została ponownie zakopana. Dopiero w 1950 r. na nowo podjęto prace wykopaliskowe i wtedy też nazwano ją Villą Arianna, nawiązując do malowidła na ścianie wielkiego triclinium przedstawiającego śpiącą Ariadnę. Malarstwo Pod koniec XIX wieku niemiecki badacz August Mau13 wyodrębnił w malarstwie pompejańskim, zastosowanym również w willach stabiańskich, cztery różne style, albo inaczej: modele dekoratywne. Pierwszy z nich nazwał der Incrustationsstil14, czyli inkrustacyjnym. Dzisiaj częściej używa się określenia „strukturalny”, choć jest ono mało precyzyjne15. Drugi został przez badacza nazwany der Architekturstil16, czyli stylem architektonicznym. W ramach tego stylu ściany uzyskały głębię opartą na grze perspektyw i kompozycji architektonicznych. Kompozycja ścienna jest zorganizowana wokół wielkiego obrazu w centrum, zwykle mającego charakter mitologiczny lub heroiczny. Pod koniec trwania tego stylu zostają wprowadzone latające potwory, postaci fantastyczne oraz kandelabry17. Trzeci styl nosi za Mauem nazwę ornamentalnego (der ornamentale Stil18). Ściana w tym stylu zostaje zamknięta, podzielona na wielkie panele z niewielką figurą lub miniaturą krajobrazową w centrum. Przestrzeń jest podzielona fryzami oraz ramami19. 12 Por. C. C., Parslow, Rediscovering Antiquity: Karl Weber and the Excavation of Herculaneum, Pompeii and Stabiae, Cambridge 1998, s. 72. 13 Por. A. Mau, Geschichte der decorativen Wandmalerei in Pompeji, Berlin 1882. 14 Por. ibidem, s. 11 15 Por. V. M. Strocka, Pompeiani Stili [w:] Enciclopedia dell' Arte Antica, suppl. 2, vol. 6, Milano 1996 s. 356. 16 Por. A. Mau, op. cit., ss. 124.125. 17 Por. D. Camardo, A. Ferrara, Stabiae: le ville, Castellammare di Stabia 1989, s. 92. 18 Por. A. Mau, op.cit., s. 289. 19 Por. D. Camardo, A. Ferrara, Stabiae..., op. cit., s. 92. Ostatni ze pompejańskich stylów Mau zatytułował der letzte pompejanische Stil20, dziś jest określany jako fantazyjny21. W ramach czwartego stylu ściana staje się przestrzenia finezyjnej gry ornamentów, wszystko staje się fantazyjne, oddala się od rzeczywistości. Kolorystyka staje się bogatsza poprzez użycie kolorów żółtego/ złotego, błękitnego, czerwonego i czarnego22. Pierwszy styl sięga swymi korzeniami tradycji greckiej, trudno jest określić precyzyjnie jego początki w samej Italii, ale trwa do 100.90 r. p.n.e. Styl drugi, czyli architektoniczny, jest obecny do około 15.20 r. p.n.e. Czas trwania trzeciego ze stylów jest z trudem wskazywany, ale około połowy I wieku n.e. pojawia się nowy, ostatni – fantazyjny styl pompejański. Ta chronologia nie jest absolutna, bowiem wydaje się, że poszczególne style zachodzą na siebie czasowo. W omawianych willach stabiańskich są dostrzegalne trzy ostatnie z wymienionych23. W każdym z nich jest zachowany podział powierzchni ścian na trzy części. Najniższa obejmowała mniej więcej czwartą część ściany i stanowiła rodzaj podstawy. Część środkowa odgrywała zasadniczą rolę, zajmując około połowy powierzchni. Najwyższa cześć ściany, na którą składał się między innymi fryz, stanowią pozostałą jedną czwartą całości. W większości pomieszczeń ta cześć zachowała się najsłabiej, bowiem spadła wraz z załamującym się dachem. Sposób dekorowania ścian jest nazywany enkaustyką24. Stabiańskie wizerunki hybryd W różnych – ale zasadniczo drugorzędnych – pomieszczeniach wskazanych trzech willi pojawiają się wizerunki hybryd. Są one niemal zawsze odseparowane od innych przedstawień. W poniższym zestawieniu (składającym się na całość z fotografiami), zostały ukazane te, które są dostępne i zachowane w stanie na tyle dobrym, że można stwierdzić ich charakter. Zostaną one wpisane w kontekst – czyli będzie podane ich umiejscowienie w willach – a także przypisane wraz z pomieszczeniem lub pomieszczeniami do jednego z omawianych styli. Wreszcie: ukazane będzie, w jakiej części ściany się one znajdują. Ich opis zostanie ograniczony do zasadniczych elementów. Kolejność przedstawianych hybryd jest alfabetyczna. Przy każdej hybrydzie, z wyjątkiem jednorożca, zostało wskazane nawiązanie do klasycznego dzieła Wil 20 Por. A. Mau, op. cit., s. 448. 21 Zwykło się używać określenia „fantastyczny”, ale wydaje się, że polski przymiotnik „fantazyjny” lepiej oddaje naturę tego stylu. 22 Por. D. Camardo, A. Ferrara, Stabiae..., op. cit., s. 92. 23 Tymczasem ślady pierwszego z nich można dostrzec w przebadanych jak dotąd w niewielkim zakresie pozostałościach oppidum Stabiae sprzed 89 r. p.n.e. 24 Na temat tej techniki por. C. H. Wunderlich, Enkaustische Maltechniken. Ein Versuch zur Rekonstruktion anhand von Quellen, „Restauro” 2000, nr 2, ss. 110.115. liama Smitha, Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology, opublikowanego w 1849 roku25. Centaur (fot. 1)26 W atrium Villi san Marco na dolnej, najniżej części ściany widnieje bardzo dobrze zachowany wizerunek centaura. Atrium zostało udekorowanego zgodnie z zasadami trzeciego stylu pompejańskiego. Dolna część jego ścian jest bogato udekorowana. Tło jest zasadniczo czarne, ale pojawiają się także przestrzenie czerwone. Girlandy z liści, kwiatów i owoców otaczają i przeplatają przestrzeń. Łączone razem elementy geometryczne oraz finezyjne linie dzielą przestrzeń. Centaur również jest wpisany w tę dynamikę. Jego wizerunek przerywa fryzy, a on sam, ukazany w ruchu, wyłania się ze ściany. Wzniesione kopyta i wystawiona do przodu prawa ręka podkreślają ten ruch. Tymczasem lewa ręka, uniesiona w górę, albo chwyta girlandę, albo dotyka jakiegoś przedmiotu nad głową postaci. Mógłby to być element architektoniczny, a centaurowi należałoby w tym przypadku przypisać rolę podpory, jednak kłóci się to z pozostałymi elementami figury centaura. Nie jest ona bowiem w żadnym stopniu statyczna. Składa się, jak się wydaje, z trzech części. Tułów aż do pasa jest ludzki. Niestety nie zachowała się twarz. Doskonale zostały oddane kopyta i przednie końskie nogi centaura. Zaskakujący może być brak zadu. W jego miejsce pojawia się coś, co zlewa się kolorystyczne z tłem ściany i przypomina wielki rybi ogon – można dyskutować nad tym, czy to faktycznie on, ale w każdym razie nie ma śladu po końskim zadzie. Z kolei nogi centaura, a szczególnie lewa, są jakby oderwane od reszty korpusu hybrydy, jeśli nie uznamy, że widoczny element to rybi ogon. Niemniej jednak wydaje się, że faktycznie do ludzkiego tułowia centaura, podtrzymywanego końskimi przednimi nogami, dołączono wijący się ogon morskiego potwora (mitycznego węża?). Ponadto sposób oddania ogona ponadto kontrastuje z bardzo realistycznym i dokładnym przedstawieniem tułowia oraz przednich nóg centaura. Gryf (fot. 2)27 W małym pomieszczeniu obok wielkiego triclinium28 w Villi Arianna zachował się niewielki wizerunek gryfa. Znajduje się on w części środkowej ściany, jest w kolorze czerwonym, a sam gryf ma kolor żółty. Ma on ciało lwa oraz ptasie skrzydła. Stanowi element dekoracji, który dobrze wpisuje się w styl pozostałych pomieszczeń tej części willi – ich ściany są w utrzymane w czerwono-złotej kolorysty 25 To pierwsze wydanie było jednotomowe. Dopiero w wydaniu bostońskim z 1867 roku jest ono podzielone na trzy tomy i tego wydania dotyczą przypisy. 26 Por. W. Smith, Centauri [w:] Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology, vol. 1, ed. W. Smith, Boston 1867, s. 666. 27 Por. L. Schmitz, Gryps or Gryphus [w:] Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology , red. W. Smith, vol. 2, Boston 1867, s. 315. 28 Triclinium to rodzaj jadalni w rzymskim domu, a łaciński termin pochodzi ze złożenia liczebnika „trzy” oraz greckiego określenia na łoże, czyli kline. ce, a na nich pojawiają się detale takie jak amorki, figury latające, miniaturowe krajobrazy oraz medaliony zawierające popiersia. Ta część willi jest udekorowana w czwartym stylu. Gryf (fot. 3) W zachodniej części Villi di Secondo complesso, na jednej ze ścian pomieszczenia w pobliżu Villi Arianna, udekorowanym w trzecim stylu pompejańskim, znajduje się skromny wizerunek gryfa. Ściany mają czarne tło, a wizerunek jest koloru jasnego, przyozdobiony czerwonymi ramami. Przedstawienie wygląda na niedokończone, jest bardzo ubogie artystycznie. Wyraźnie można odróżnić zad oraz skrzydła, gdy tymczasem część przednia łącznie z przednimi łapami jest mocno zniszczona. Gryf (fot. 4) Obok atrium Villi san Marco znajduje się niewielkie cubiculum ze ścianami podzielonymi tradycyjnie na trzy części. Cokół jest koloru czerwonego, porządek środkowy – żółtego, zaś część górna nie zachowała się. Dekoracja figuratywna tego pomieszczenia jest skromna. Jedynie na ścianie głównej, na wprost wejścia, znajduje się fragment bardziej złożonego malowidła, zachowanego tylko częściowo. Wydaje się, że tematem tego malowidła jest puchar, bowiem to, co pozostało, wygląda na podstawę naczynia o takim charakterze. Porządek środkowy jest podzielony na panele za pośrednictwem namalowanych ram. W tych panelach na ścianach bocznych zostały namalowane – lub też podjęto przygotowania do namalowania – różnych hybryd. Wszystkie one, jak się wydaje, mają skrzydła. Na wspomnianej już ścianie środkowej po obu stronach malowidła widoczne są resztki uskrzydlonych postaci. Obie posiadają ludzkie głowy, jedna wydaje się mieć tułów ptasi, a druga – raczej ludzki. Wszystkie te malarskie wizerunki są umieszczone na tym samym poziomie, lekko powyżej środka panelu. Na ścianie bocznej po lewej stronie zachował się wizerunek gryfa. Gryf ma tułów i ogon lwa oraz ptasie skrzydła. Ze względu na stan zachowania trudno określić, do jakiego zwierzęcia należy głowa. Zarys rysunku gryfa odróżnia go od reszty ściany. W stanie obecnym kolor wizerunku niezbyt kontrastuje z tłem. Nie jest on też jednolity, lecz składa się z wielu plam. Wraz z całym pomieszczeniem przynależy do trzeciego stylu pompejańskiego. Jednorożec (?) (fot. 5)29 W opisanym już30 małym cubiculum przy atrium Villi san Marco na ścianie po prawej stronie, bliżej wejścia znajduje się hybryda, której zidentyfikowanie jest problematyczne. Głowa, szyja oraz przód są raczej końskie, a na głowie jest lekko widoczny róg. Reszta ciała należy raczej do lwa, co widać w sposobie przedstawienia łap. Dyskretnie ukazany ogon też przypomina ten właściwy dla kotowatych. 29 William Smith w swoim klasycznym opracowaniu Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology nie umieścił jednorożca. 30 Por. opis gryfa z fot. 4. Do tego dochodzą jeszcze skrzydła. Ten wizerunek kolorystycznie niewiele odróżnia się od reszty ściany. Jedynie ciemne elementy konturów postaci pozwalają określić charakter tej hybrydy. Przedstawienie wraz z całym pomieszczeniem przynależy do trzeciego stylu. Koń morski (fot. 6)31 W zachodniej części Villi di Secondo complesso, przylegającej do Villi Arianna, znajduje się obszerne cubiculum dekorowane w trzecim stylu pompejańskim. Ściany mają czarne tło przyozdobione czerwonymi ramami. W jeden z paneli środkowych został wpisany wizerunek konia morskiego ścigającego delfina. Ten wizerunek jest zamknięty w czerwonym obramowaniu i umieszczony został na tle w kolorze czarnym, a więc takim, jak cała ściana. Postaci zarówno konia morskiego, jak i delfina odznaczają się kolorystycznie od tła, użyty do ich przedstawienia tynk jest bowiem koloru żółtego z odcieniami czerwieni. Koń morski ma korpus konia, ale wężowy zad i rybi ogon, a przy tym posiada ptasie skrzydła. Podobny wizerunek znajduje się na posadzce w fauces32 domu Centenariusza (Reg IX, Ins 8, 6) w Pompejach. Tam jednak potwór morski nie posiada skrzydeł. Tymczasem analizowana tutaj hybryda nie jest potworem tak jednoznacznie morskim – posiada cechy zwierząt z trzech różnych kręgów, czyli powietrznych, wodnych i ziemnych. Można zatem dopatrywać się w niej symbolu całości świata. Koń morski (fot. 7) W pomieszczeniu obok wielkiego triclinium w Villi Arianna, pochodzącego z połowy pierwszego wieku n.e. i dekorowanego według zasad czwartego stylu pompejańskiego, znajduje się wizerunek konia morskiego33. Jest on umieszczony na dolnej części ściany. Na żółtym tle ściany został on wpisany w specyficzne ramy. Sprawiają one, że powstaje nowa przestrzeń, w której została wymalowana scena z koniem morskim i delfinem. Oba wizerunki są umieszczone na czarnym tle. Rysunek jest nieostry, a detale – zamazane. Z chromatycznego punktu widzenia wyróżniają się grzywa (płetwa grzbietowa?) oraz włosy przy łokciach i na podbrzuszu – podobne elementy w tej samej, czerwonej kolorystyce widzimy u delfina. Tułów hybrydy wydaje się raczej koński, ale co do głowy i nóg można mieć wątpliwości. Stworzenie ma łapy zamiast kopyt, ogon zaś wężowaty i rybi, a raczej typowy dla jakiegoś stwora morskiego (węża morskiego?). Przedstawiony koń morski ściga delfina. 31 Por. W. Smith, Hippocampe, hippocampus [w:] Dictionary of Greek…, vol. 2, op. cit., s. 480. 32 Przejście lub przedsionek zwykle prowadzący do atrium. 33 Hippokampos jest stworem akwatycznym o głowie i przodzie końskim, wężowatym zadzie i rybim ogonie. Być może wywodzi się ze świata semickiego, ale był bardzo popularny w ikonografii rzymskiej. Koń morski (fot. 8) W opisanym już34 niewielkim cubiculum znajdującym się obok atrium Villi san Marco na ścianie po prawej stronie od wyjścia znajdują się dwie hybrydy. Pierwsza z nich pod pewnymi względami przypomina konia morskiego (albo, co jednak mniej prawdopodobne, koziorożca). Ta uskrzydlona hybryda ma ciało konia lub kozła, ale część zadnia oraz ogon wydają się być wężowate i rybie. Głowa świadczy raczej o tym, że mamy do czynienia z koniem. Sterczące uszy i szlachetna linia szyi sugerują, że zamiarem autora było przypisanie tej hybrydzie cechy właśnie konia. Wizerunek, podobnie jak całe pomieszczenie, wykonany jest w trzecim stylu. Koziorożec (fot. 9)35 W niewielkim cubiculum w pobliżu triclinium w Villa Arianna znajduje się wizerunek koziorożca. To wielkie triclinium oraz otaczające je cubicula są datowane na połowę pierwszego wieku n.e. Samo triclinium jest bogato udekorowane w czwartym stylu, a na szczególną uwagę zasługuje wielka mitologiczna scena. W otaczających je pomieszczeniach ściany są w kolorze żółtym lub czerwonym, ozdobione minimalistycznymi dekoracjami malarskimi w postaci amorków, latających figur, miniaturowych pejzaży lub medalionów. Cokoły są natomiast czerwone lub czarne. Koziorożec pojawia się właśnie na cokole – czyli najniżej części ściany cubiculum – który posiada niezwykłą i niespotykaną w innych willach dekorację przypominającą kafelki lub rodzaj gobelinu. W pomieszczeniu o kafelkowej dekoracji ściennej cokół jest czerwony i przyozdobiony elementami florystycznymi i girlandami. W tym kontekście koziorożec jest wyjątkowy – to jedyny taki element figuratywny na całym cokole tego pomieszczenia. Oryginał został zerwany ze ściany i przeniesiony do muzeum. Jak się wydaje na podstawie fragmentarycznych pozostałości, postać koziorożca została wpisana w specyficzne ramy, których ślady są widoczne na ścianie. Wizerunek koziorożca jest zrealizowany w czwartym, fantazyjnym stylu pompejańskim. Hybryda ma większość korpusu kozła, a tylko ogon i część zadu są rybie lub wężowate. Brakuje tylnych kozich nóg, a koziorożca dosiada amorek. Pegaz (fot. 10)36 Wizerunek pegaza pochodzi z Villi san Marco, z pomieszczenia, któremu nadano numer 23. Pomieszczenie to znajduje się w sektorze termalnym willi, a z jego dekoracji pozostały jedynie przetrwałe w raczej złym stanie resztki. Również pegaz, który tam się znajduje, jest bardzo słabo zachowany. Dekoracja tego pomieszczenia nie była zbyt bogata. Wizerunek pegaza jest skromny, można nawet rzec: prymitywny. Precyzyjne opisanie poszczególnych członków hybrydy nastręcza trudności – przedstawienie to bowiem jedynie jednokolorowa jasna plama 34 Por. opis gryfa z fot. nr 4. 35 Por. L. Schmitz, Aeigipan [w:] Dictionary of Greek…, vol. 1, Boston 1867, s. 26. 36 Por. L. Schmitz, Pegasus [w:] Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology, vol. 3, ed. W. Smith, Boston 1867, ss. 165.166. na czarnym tle mająca formę pegaza. Ściana nie posiada innych dekoracji figuratywnych, a wizerunek pegaza znajduje się w jej środkowej części. Nie ma jednak charakteru dominującego: wydaje się raczej zagubiony w czarnej przestrzeni. Przypomina pod pewnym względem hybrydy z cubiculum usytuowanego obok atrium w tej samej willi. Przypisać go należy trzeciemu stylowi pompejańskiemu. Z przedstawionych powyżej hybryd pięć pochodzi z Villi san Marco. Są to centaur (fot. 1) gryf (fot. 4) jednorożec (fot. 5), koń morski (fot. 8) i pegaz (fot. 10). Z Villi di Secondo complesso pochodzą koń morski (fot. 6) oraz gryf (fot. 3). Z Villi Arianna pochodzą koziorożec (fot. 9), gryf (fot. 2) i koń morski (fot. 8). Spośród dziesięciu wizerunków hybryd te, które pochodzą z Villi Arianna, są namalowane w czwartym, pozostałe zaś – w trzecim stylu pompejańskim. Jak wynika z powyższego zestawienia, dominują gryfy i konie morskie, których jest po trzy. Pozostałe hybrydy mają w tym zestawieniu tylko po jednym reprezentancie. Nie można z tego wyprowadzać wniosków zbyt odważnych, bowiem z poszczególnych willi zostały zachowane tylko fragmenty. Niemniej jednak istnienie obok atrium w Villi san Marco pomieszczenia jedynie z hybrydami jest godne odnotowania. Opisane powyżej hybrydy stanowią zasadniczo niezależny, odrębny, a niekiedy nawet wyizolowany element dekoracji. Centaur (fot. 1) oraz koziorożec (fot. 9) stanowią tu wyjątki. Oba te wizerunki oraz koń morski (fot. 8) znajdują się na dolnej części ściany. Pozostałe są wpisane w panele środkowe. Wizerunki hybryd na części dolnej są zarówno bogate kolorystycznie, jak i pełne dopracowanych detali. Tymczasem te na panelach są skromniejsze, nieraz stanowią jedynie prosty rysunek lub odmienną kolorystycznie plamę. Bibliografia Barbet A., Miniero P., La Villa San Marco a Stabia, Napoli, Roma e Pompei 1999. Camardo D., Ferrara A., Stabiae: le ville, Castellammare di Stabia 1989. Camardo D., Ferrara A., Stabiae dai Borboni alle ultime scoperte, Castellammare di Stabia 2001. Jashemski W. F., The Gardens of Pompeii, Herculaneum, and the Villas Destroyed by Vesuvius, New York 1979. Mau A., Geschichte der decorativen Wandmalerei in Pompeji, Berlin 1882. Miniero Forte P. et al., Premier rapport sur l’étude de la Villa S. Marco a Stabies [w:] „Mélanges de l’École française de Rome” 1983, nr 95, ss. 929.935. Miniero P., Insediamenti e trasformazioni nell’ager Stabianus tra VII secolo a.C. e I secolo d.C. [w:] Ercolano 1738.1988. 250 anni di ricerca archeologica. Atti del convegno internazionale, Ravello-Ercolano-Napoli-Pompei 1988, red. L. Franchi Dell’Orto, Roma 1993, ss. 581.594. Miniero P., Ricerche sull’ager Stabianus [w:] Studia pompeiana et classica in Honor of W. F. Jashemski, I. Pompeiana, red. R. I. Curtis, New Rochelle 1988, ss. 231.271. Pagano M., Prisciandaro R., Studio sulle provenienze degli oggetti rinvenuti negli scavi borbonici del regno di Napoli, Napoli 2006. Pappalardo U., Le ville romane nel Golfo di Napoli, Napoli 2000. Parslow C. C., Rediscovering Antiquity: Karl Weber and the Excavation of Herculaneum, Pompeii and Stabiae, Cambridge UK 1998. Schmitz L., Aeigipan [w:] Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology, vol. 1, ed. W. Smith, Boston 1867. Schmitz L., Gryps or Gryphus [w:] Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology, vol. 2, ed. W. Smith, Boston 1867. Schmitz L., Pegasus [w:] Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology, vol. 3, ed. W. Smith, Boston 1867. Smith W., Centauri [w:] Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology, vol. 1, ed. W. Smith, Boston 1867. Smith W., Hippocampe, hippocampus [w:] Dictionary of Greek and Roman Biography and Mythology, vol. 2, ed. W. Smith, Boston 1867. Stabiae dai Borboni alle ultime scoperte, red. D. Camardo – A. Ferrara, Castellammare di Stabia 2001. Strocka V. M., Pompeiani Stili [w:] Enciclopedia dell’ Arte Antica, suppl. 2, vol. 6, Milano 1996. Wunderlich C. H., Enkaustische Maltechniken. Ein Versuch zur Rekonstruktion anhand von Quellen, „Restauro” 2000, nr 2, ss. 110-115. Streszczenie Hybrydy z willi stabiańskich Wizerunki hybryd, które zostały uwidocznione na dziesięciu fotografiach, stanowią jeden z motywów malowideł ściennych rzymskich willi z okolic Neapolu, które zachowały się w dobrym i niezmienionym stanie przez dwa tysiąclecia. Eksplozja Wezuwiusza, na skutek której zostały zniszczone podwezuwiańskie miejscowości, przyczyniła się równocześnie do tego, że zasypane budowle przetrwały w ziemi w stanie zbliżonym do tego, w którym zastał je kataklizm. Niniejszy rozdział dotyczy jedynie odkopanych willi na ager stabianus, a dokładnie trzech – Villa Arianna, Villa san Marco i Villa Secondo complesso – powstałych obok starożytnego miasta Stabiae na wzgórzu Varano, nieopodal współczesnego Castellammare di Stabia. Wille te powstały i były zamieszkałe między 89 r. p.n.e. a 79 r. n.e. Ich wnętrza zostały bogato udekorowane zgodnie z lokalną – zwaną też pompejańską – tradycją. W ramach trzech spośród czterech stylów malarskich powstały we wspomnianych willach dekoracje malarskie o rożnym charakterze i w różnych przestrzeniach lokalowych. Spośród dziesięciu zachowanych wizerunków hybryd pochodzące z Villi Arianna są namalowane w czwartym stylu pompejańskim, pozostałe zaś – w trzecim. Dominują pośród nich gryfy i konie morskie, których jest po trzy. Przedstawione hybrydy stanowią zasadniczo niezależny, odrębny, a niekiedy nawet wyizolowany element dekoracji, jedynie centaur (fot. 1) oraz koziorożec (fot. 9) stanowią wyjątek. Niniejszy tekst ogranicza się do ukazania kontekstu i przedstawienia, wspartego ilustracjami, materiału dotyczącego przedstawionych malarsko hybryd. Nie jest to również wybór wizerunków, ale z założenia przedstawienie wszystkich dostępnych in loco. Summary The hybryds of Stabian villas The hybryds, whose images are presented on ten photos illustrating the paper, are one of the motifs featured on wall paintings found in villas near Naples, well- preserved for two thousand years. The eruption of Vesuvius that destroyed the surrounding towns caused also the buildings to survive in excellent condition, buried in the dust. The aim of this presentation is to describe three villas – Villa Arianna, Villa san Marco and Villa ‚Secondo complesso’ built near the ancient city Stabiae on the Varano hill, near modern city Castellammare di Stabia. These villas were built and lived in between 89 BC and 79 AD. Their interiors were lavishly decorated according to local (Pompeian) tradition - three of four Pompeian Styles of painting were used there. From among ten retained images of hybryds, these from Villa Arianna are an example of the fourth Pompeian style, and the remaining – the third. Dominating themes are gryphs and sea-horses in threes. Depicted hybryds are independent, separate, or even isolated decorative elements, only the centaur (photo 1) and capricorn (photo 9) are exceptions from this rule. The aim of this analysis is to show the context of these images and the images themselves. It is not a selection of images but the presentation of all available in loco. A. Mrozek, Hybrydy z willi stabiańskich Ilustracje Fot. 1. Centaur z atrium w Villi san Marco. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 2. Gryf z pomieszczenia obok wielkiego triclinium w Villi Arianna. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 3. Gryf z pomieszczenia w zachodniej części Villi di Secondo complesso. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 4. Gryf z cubiculum obok atrium w Villi san Marco. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 5. Jednorożec? z cubiculum obok atrium w Villi san Marco. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 6. Koń morski z cubiculum w zachodniej części Villi di Secondo complesso. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 7. Koń morski z pomieszczenia obok wielkiego triclinium w Villi Arianna. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 8. Koń morski z cubiculum obok atrium w Villi san Marco. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 9. Koziorożec z cubiculum w pobliżu triclinium w Villi Arianna. Zdjęcie z archiwum autora. Fot. 10. Pegaz z pomieszczenia nr 23 w sektorze termalnym w Villi san Marco. Zdjęcie z archiwum autora. Katarzyna Kleczkowska Instytut Filozofii, Uniwersytet Jagielloński Grypomachia – walka gryfów z Arimaspami w źródłach starożytnych W polskiej literaturze naukowej „grypomachia” jest terminem prawie nieznanym. Z jednej strony wynika to z nikłego zainteresowania tym tematem wśród polskich badaczy, z drugiej natomiast – nieoczywistym znaczeniem samego wyrazu. O ile bowiem nietrudno rozszyfrować człon „-machia”, pochodzący od dobrze znanego greckiego terminu oznaczającego walkę (µ..., mache), o tyle pierwsza część terminu budzi znacznie więcej wątpliwości. Wyraz .... (gryps), do którego się odwołuje, w języku łacińskim przybrał już bowiem formę gryphus, by za pośrednictwem niemieckiego greif trafić do języka polskiego jako gryf. Grypomachia oznacza zatem dosłownie ‘walkę gryfów’. Podobnie jak inne machie znane z greckich mitów, na przykład gigantomachia czy centauromachia, termin ten jest używany na określenie jednego konkretnego motywu w greckiej literaturze i sztuce – walki gryfów z legendarnymi Arimaspami. Podczas gdy gryfy opisywane były jako stworzenia strzegące złota, Arimaspowie mieli być jednookimi wojownikami, którzy wyprawiali się na ich ziemie, aby posiąść legendarne skarby. Sceny przedstawiające walki Arimaspów z gryfami stały się popularnym motywem greckiego malarstwa wazowego, zwłaszcza w IV w p.n.e., i to na ich określenie najczęściej używa się terminu „grypomachia”. Opisy wojen pomiędzy gryfami a ludem jednookich wojowników pojawiają się jednak także w greckiej literaturze. Co więcej, wielu badaczy zwraca uwagę na ich podobieństwo do innych motywów – na przykład geranomachii, czyli legendarnych walk Pigmejów z żurawiami, czy opowieści o indyjskich wyprawach do krainy gigantycznych mrówek. Owe podobieństwo skłoniło znaczną część badaczy do poszukiwania źródeł motywu w innych, pozagreckich wyobrażeniach. Niezwykle rozbudowany kompleks wątków zawarty w pozornie jednorodnym motywie grypomachii stawia pod znakiem zapytania możliwość znalezienia jednego źródła tego wyobrażenia. W istocie legenda o walce gryfów z Arimaspami składa się z licznych elementów, które dobrze znamy także z innych legend – na K. Kleczkowska, Grypomachia – walka gryfów... przykład z opowieści o złocie strzeżonym przez hybrydalne istoty w rodzaju smoków czy z baśni o jednookich cyklopach. Celem niniejszego artykułu jest analiza rozlicznych wątków, które składają się na motyw grypomachii w literaturze, i wykazanie, że źródeł tego wyobrażenia należy szukać nie w jednej, ale co najmniej kilku różnych legendach. Arimaspea – legendarny poemat o walce gryfów z Arimaspami Dla starożytnych podstawowym źródłem literackim dotyczącym grypomachii był poemat Arimaspea autorstwa na wpół legendarnego poety Aristaeasza z Proko- nnezu1. Z poematu tego przetrwało do dziś zaledwie dwanaście wersów dzieła – sześć w Chiliadach bizantyjskiego historyka Jana Tzetzesa (XII w n.e.) oraz sześć w traktacie O wzniosłości Pseudo-Longinusa (najprawdopodobniej I w. n.e.), chociaż autentyczność tego drugiego źródła bywa podważana2. Fragment zachowany w Chiliadach dotyczy wyłącznie Arimaspów i brak w nim informacji o walkach z gryfami, jednak wielu późniejszych autorów, opisując grypomachię, powołuje się właśnie na Arimaspeę jako podstawowe źródło tego motywu. Zarówno data powstania utworu, jak i życiorys jego twórcy budzą sporo wątpliwości. O Aristeaszu dowiadujemy się przede wszystkim od Herodota – poeta z Prokonnezu, natchniony przez Apollona, miał przybyć na daleką północ, do krainy Issedonów, którzy sąsiadowali z Arimaspami3. Podróż Aristeasza na północ nie jest dokładnie opisana, Herodot podaje jednak, że poeta miał nagle umrzeć w Prokonnezie, ale kiedy rodzina i przyjaciele zebrali się, by pochować poetę, ciało zniknęło, a sam Aristeasz powrócił dopiero po siedmiu latach, by stworzyć Arimaspeę4. Księga Suda, bizantyjski leksykon z X w. n.e., dodaje, że Aristeasza miała cechować niezwykła umiejętność: jego dusza mogła opuszczać ciało i powracać, 1 W starożytności miasto Prokonnez, z którego – według większości badaczy – miał pochodzić Aristeasz, znajdowało się na wyspie o tej samej nazwie, dziś określanej mianem Marmara. Jak jednak słusznie dowodzi Kazimiera Mikoś (a przed nią Walter Leaf i George Huxley), w starożytności istniały co najmniej dwa Prokonnezy, a Aristeasz pochodził ze starszego, określanego później jako Halone, a współcześnie Paşalimani – por. K. Mikoś, Wiarygodność najstarszych przekazów greckich o Arimaspach i „ich” gryfach. Aristeasz, Herodot i kwestia starego Prokonnezu [w:] Istoty hybrydalne i zmieniające postać w kulturach europejskich i azjatyckich, red. K. Mikoś, K. Kleczkowska, Kraków 2015. 2 Por. J. D. P. Bolton, Aristeas of Prokonnesus, Oxford 1962, ss. 8 i nast. 3 Por. Herodot, Dzieje, 4.13. Wszystkie zawarte w niniejszym rozdziale cytaty z Herodota pochodzą z tłumaczenia S. Hammera. Dla wygody Czytelnika w przypisach dotyczących dzieł klasycznych zawarte są numery rozdziałów, oparte o standardowe opracowania starożytnych źródeł. Konkretne wydania i tłumaczenia, na których najczęściej opierała się autorka, wymienione są w bibliografii. Poniższy rozdział nie dotyczy badań filologicznych, dlatego autorka zrezygnowała z zamieszczania w bibliografii wydań w językach oryginalnych. Wyjątkiem są pozycje, których polskie bądź angielskie tłumaczenie nie istnieje albo jest trudno dostępne. 4 Por. ibidem, 4.14. kiedy tylko poeta zapragnął5. Na te cechy zwrócił uwagę Karl Meuli, wysuwając hipotezę, według której Aristeasz, tak jak kilka podobnych do niego postaci, miał być w rzeczywistości jednym z szamanów, o których opowieści dotarły do Grecji pod wpływem wzmożonych kontaktów z kulturą scytyjską6. Przyjęcie takiej perspektywy sprowokowało liczne pytania o charakter podróży Aristeasza, a w rezultacie również o źródła legend dotyczących Arimaspów i gryfów. Już w II w. n.e. platoński pisarz Maksymos z Tyru zasugerował, że pozorna śmierć Aristeasza była w rzeczywistości momentem opuszczenia jego ciała przez duszę w celu odbycia podróży – dusza Aristaeasza bowiem, wolna od więzów ciała, mogła pokonywać dowolne przestrzenie i obserwować świat z góry7. Na tej podstawie część badaczy – przede wszystkim Meuli, a także Eric Dodds – doszła do wniosku, że wyprawa Aristeasza na północ miała charakter podróży duchowej, a postaci i wydarzenia opisywane w Arimaspei ujrzał on podczas szamańskiego transu8. Z tezą tą nie zgodził się autor najpełniejszego jak dotąd opracowania dotyczącego Aristeasza, James P. Bolton. Badacz ten zasugerował, że poeta odbył rzeczywistą podróż na północ, a opisywane przez niego ludy Issedonów i Arimaspów miały swoje prototypy w autentycznych plemionach Syberii9. Tradycja grecka zapamiętała Aristeasza jako jednego z pierwszych poetów. Według Strabona niektórzy uznawali go nawet za mistrza Homera10. Na podstawie Dziejów można również wywnioskować, że Aristeasz żył bardzo wcześnie, co najmniej dwa i pół wieku przed powstaniem dzieła Herodota (V w p.n.e.)11. Z kolei Księga Suda podaje, że poeta z Prokonnezu tworzył dopiero w czasach Krezusa i Cyrusa, czyli w VI w. p.n.e12. Taką datę powstania poematu sugeruje również wielu współczesnych badaczy (między innymi Karl Meuli), zwracając uwagę na poezję Alkmana (VII w. p.n.e.), w której Issedonowie zapisani są jako ......... (Essedones), co miałoby świadczyć o tym, iż w czasach spartańskiego poety Arimaspea jeszcze nie istniała – sławny poemat miał bowiem wprowadzić jednolity zapis nazwy tego ludu, znany zresztą do dziś. Bolton proponuje jednak znacznie wcześniejszą datę powstania utworu – VII wiek p.n.e., sugerując, że 5 Por. ........ [w:] Suda On Line: Byzantine Lexicography [on-line:] http://www.stoa.org/sol-bin/ search.pl?login=guest&enlogin=guest&db=REAL&field=adlerhw_gr&searchstr=alpha,3900 [01.04.2012]. 6 Por. K. Meuli, Scythica, „Hermes” 1935, nr 2(70), ss. 153 i nast. 7 Por. Maximus Tyrius, The Dissertations, transl. T. Taylor, London 1804, s. 15; por. też E. D. Philips, The Legend of Aristeas: Fact and Fancy in Early Greek Notions of East Russia, Siberia, and Inner Asia, „Artibus Asiae” 1955, nr 2(18), s. 162. 8 Por. K. Meuli, op. cit., ss. 153 i nast.; E. Dodds, Grecy i irracjonalność, tłum. J. Partyka, Bydgoszcz, 2002, ss. 119–120. 9 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., s. 84. 10 Por. Strabon, Geografia, 14.1.18. 11 Por. Herodot, Dzieje, 4.14–15. 12 Por. ........ [w:] Suda On Line…, op. cit. drobna zmiana obco brzmiącej nazwy (w sytuacji, gdy poemat był słuchany, a nie czytany) nie świadczy o tym, że Alkman go nie znał13. Inną kwestią pozostaje to, czy domniemany okres życia legendarnego Aristeasza można z całą pewnością powiązać z datą powstania Arimaspei – słynny utwór mógł bowiem zostać jedynie przypisany poecie z Prokonnezu. Arimaspea kryje w sobie jeszcze jedną tajemnicę. Jak zauważymy, informacje dotyczące grypomachii u późniejszych autorów są szczątkowe i wręcz zdumiewająco do siebie podobne. Jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że według Księgi Suda Arimaspea miała się składać aż z trzech ksiąg14, a zatem musiała być przesycona szczegółowymi opisami walk gryfów z Arimaspami. Na tej podstawie Bolton wysunął hipotezę, jakoby Arimaspea w rzeczywistości zaginęła już w starożytności lub była tak trudno dostępna, że cytowani autorzy wcale jej nie znali i przekazywali jedynie powszechnie znane informacje na temat jej treści15. Nasuwa to natychmiastowe wątpliwości na temat samej kwestii istnienia Arimaspei – fragment z Chiliad oraz szczątkowe informacje zawarte w innych utworach wydają się bowiem w takim przypadku niewystarczające, aby z całą pewnością uznać poemat za autentyczny. Niezależnie jednak od tego, czy i kiedy dzieło Aristeasza było dostępne Grekom, nie można zaprzeczyć, że legenda Arimaspei zawładnęła wyobraźnią starożytnych i na wiele wieków wyznaczyła sposób pisania o gryfach i ich walce z tajemniczymi Arimaspami. Zachowane źródła literackie na temat grypomachii Pierwszym zachowanym źródłem, w którym pojawia się wątek gryfów oraz Arimaspów jest Prometeusz Skowany Ajschylosa (V w. p.n.e.). Tytułowy bohater ostrzega Io przed zbliżaniem się do „ostrodziobych niemych psów Zeusa, gryfów” oraz „armii jednookich jeźdźców Arimaspów, którzy mieszkają w pobliżu płynącej złotem rzeki Plutona”16. W tym fragmencie nie ma jeszcze dokładnej informacji o walkach pomiędzy gryfami a ich sąsiadami, widać jednak, że obie kategorie istot są ze sobą silnie powiązane. Ajschylos – w przeciwieństwie do wielu późniejszych autorów – nie wspomina, aby informacje o gryfach czerpał z Arimaspei. Wynika to jednak przede wszystkim z charakteru jego dzieła (tragedia, nie tekst historyczno-geograficzny) i nie świadczy o tym, że Arimaspea była dla niego całkowicie nieznana. Interesujący jest w tym fragmencie motyw złotonośnego źródła: wprawdzie w tragedii nie ma informacji na temat pozyskiwania złota przez Arimaspów, ale opierając się na cytowanym fragmencie można by przypuszczać, że lud ten pozyskuje kruszec bezpośrednio z rzeki, a nie podkradając go gryfom. Być może rzeka 13 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., s. 5, 132; 14 Por. ........, [w:] Suda On Line…, op. cit. 15 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., ss. 25 i nast. 16 Ajschylos, Prometeusz Skowany, 803–806 – tłum. własne. jest jednak wyłącznie granicą mitycznej krainy. Nie bez znaczenia byłby wówczas jej związek z Plutonem – bogiem bogactwa (gr. ....... – „dawca bogactwa”), ale i podziemi (jako że ziemia była przez Greków uważana za dawczynię wszystkich bogactw17). Pluton to inne imię Hadesa, boga, który władał krainą zmarłych – dlatego też rzekę tę można również interpretować jako leżącą na granicy świata podziemnego. Wówczas Arimaspowie (podobnie jak pokrewni im Kimmerowie) mogliby być traktowani jako lud spoza świata żyjących – co również potwierdzałoby teorie o szamańskim źródle Arimaspei. Kolejna chronologicznie wzmianka na temat gryfów i Arimaspów pochodzi z Dziejów (V w. p.n.e.). W opisywanym już fragmencie na temat Aristeasza Herodot podaje: Aristeas, syn Kaystrobiosa z Prokonnezu, poeta epiczny, opowiada, że natchniony przez Apollona przybył do Issedonów i że za Issedonami mieszkali Arimaspowie, mężowie o jednym oku; za tymi pilnujące złota gryfy, za tymi Hiperborejczycy, którzy sięgają aż do morza [Oceanu Północnego – przyp. K. K.]. Wszystkie te ludy, z wyjątkiem Hiperborejczyków, zawsze miały zaczepiać swoich sąsiadów, przy czym rozpoczynali Arimaspowie; i tak przez Arimaspów wypędzeni zostali ze swego kraju Issedonowie, przez Issedonów Scytowie; Kimmerowie zaś, którzy mieszkali nad morzem południowym [Morzem Czarnym – przyp. K. K.], opuścili swój kraj, napierani przez Scytów18. Herodot przyznaje zatem, że informację tę zaczerpnął od Aristeasza. Nie wspomina jednak o tym, by Arimaspowie atakowali lub chociażby zbliżali się do terenów zamieszkałych przez gryfy. Z fragmentu tego uzyskujemy natomiast informację, której brakowało w opisie Ajschylosa – gryfy strzegą złota. Co ciekawe, we wcześniejszej księdze Dziejów Herodot podaje: Jest znaną rzeczą, że w północnej części Europy znajduje się bezspornie najwięcej złota. Ale jak się je uzyskuje, tego także nie potrafię dokładnie podać; opowiadają, że jednoocy ludzie, Arimaspowie, podkradają je gryfom. Nie mogę nawet w to uwierzyć, że istnieją ludzie o jednym oku, którzy poza tym mają podobny do innych ludzi wygląd. A zatem krańce świata, które resztę ziemi otaczają i w sobie zamykają, widocznie same tylko są w posiadaniu tych rzeczy, które my uważamy za najpiękniejsze i najrzadsze19. Herodot nie wspomina o tym, by Arimaspowie walczyli z gryfami; powiedziane jest jedynie, że lud ten podkrada (........) kruszec. Tym razem nie podaje poematu Aristeasza jako źródła przekazywanych informacji. Co więcej, wydaje się wątpić w zaprezentowaną wersję legendy, mimo że podobnego sceptycyzmu nie przejawiał w poprzednim fragmencie. Być może Herodot traktuje Arimaspeę 17 Por. Platon, Kratylos, 403a. 18 Herodot, Dzieje, 4.13. 19 Ibidem, 3.116 . wyłącznie jako źródło do badania migracji poszczególnych ludów (Arimaspów, Issedonów, Scytów i Kimmerów), natomiast sam opis wyglądu i zachowania pierwszego z tych ludów uznaje raczej za literacką fantazję, powielaną przez mniej sceptycznych słuchaczy. Na podstawie tekstu można też wnioskować, że w tym fragmencie posiłkował się jedynie ustnymi, mało wiarygodnymi, przekazami na temat północnych krain. Potwierdza to kolejny cytat: Poza nimi [...] w górę, jak mówią Issedonowie, siedzą jednoocy ludzie i strzegące złota gryfy; od Issedonów przejęli to podanie Scytowie, a od Scytów my znów je wzięliśmy i nazywamy jednookich po scytyjsku Arimaspami, bo arima zwą Scytowie jedynkę, a spu oko20. Pochodzenie legendy od Scytów potwierdzałoby tezę Meuliego na temat szamańskiego charakteru historii o Aristaeszu. Być może w rzeczywistości postać ta została wykreowana na podstawie scytyjskiej legendy, a sama Arimaspea była poematem skomponowanym przez anonimowego Greka na podstawie opowieści. Poemat ten mógł być następnie przypisany legendarnemu Aristeaszowi. Kolejna wzmianka na temat gryfów strzegących złota pojawia się dopiero pięć wieków po Herodocie w dziele Chorographia, czyli Opis Kręgu Ziemi Pomponiusza Meli (I w. n.e.): Okolice w pobliżu Gór Rifajskich […] są niedostępne, gdyż padające nieustannie śniegi nawet okiem sięgnąć dalej nie pozwalają. Następnie ciągnie się bardzo bogata okolica, ale niezamieszkana; przyczyną tego jest to, że żyją tutaj gryfy. Jest to gatunek złych i upartych zwierząt, które dziwnie lubią złoto wygrzebane z ziemi i osobliwie go strzegą rzucając się groźnie na tych, którzy chcą dotknąć złota. Pierwszymi ludźmi, których tu spotykamy, są Scytowie, a ze Scytów Arimaspowie, o których mówią, że posiadają tylko jedno oko. Od nich aż do Meotydy ciągnie się kraj Essedonów21. Jak zatem widać, w tekście łacińskim z początku naszej ery Issedonowie określani są jako Essedonowie (Essedones), mimo że Mela musiał znać Arimaspeę przynajmniej na podstawie urywków z innych dzieł, chociażby Dziejów Herodota. Podważa to teorię, jakoby Alkman nie mógł jeszcze znać Arimaspei, skoro używa wariantu tej nazwy z epsilonem zamiast joty – rzymski pisarz, żyjący wiele wieków po nim, stosuje bowiem taki sam wariant. Bardzo podobny opis do tego z Chorographii przedstawia Pliniusz Starszy (I w. n.e.) w niewiele młodszym dziele, Historii Naturalnej: W pobliżu tych, którzy zamieszkują regiony północne, niedaleko miejsca, skąd wieje Boreasz, oraz miejsca, które […] znane jest pod nazwą Geskleithron22, żyć mają 20 Herodot, Dzieje, 4.25–27. 21 Pomponiusz Mela, Chorographia, czyli Opis Kręgu Ziemi, 2.1–2 – tłum. M. Golias. 22 Nazwa ta wydaje się pochodzić od greckich słów ... ........ (ges kleithron), czyli „granice ziemi” – por. komentarz do: Pliny the Elder, The Natural History, ed. John Bostock, London 1855. Arimaspowie, […] ludzie godni uwagi ze względu na to, iż posiadają tylko jedno oko na środku czoła. Lud ten toczy ponoć nieustanne walki z gryfami, rodzajem skrzydlatych bestii (jak powszechnie się je przedstawia), ze względu na złoto, które wydobywają z ziemi i które zatrzymują i strzegą z chciwości, podczas gdy Arimaspowie odznaczają się równą pożądliwością w celu jego zdobycia. Pisało o tym wielu autorów, wśród których najbarwniej Herodot oraz Aristeasz z Prokonnezu23. Pliniusz jako pierwszy odwołuje się zatem wprost do motywu grypomachii, stwierdzając, że Arimaspowie walczą z gryfami o złoto. Jako źródło tej informacji podaje zarówno Arimaspeę, jak i Dzieje Herodota. Mogłoby to świadczyć o tym, że Herodot podał jakieś informacje, których nie zawarto w Arimaspei – wydaje się to jednak zaskakujące, biorąc pod uwagę nikłą ilość materiału na temat gryfów i Arimaspów, które możemy odnaleźć w Dziejach. Być może takim dodatkowym wątkiem jest podkradanie złota gryfom przez jednookich wojowników, czyli legenda, którą Herodot miał zaczerpnąć z przekazów scytyjskich. Może to być również dowód na słuszność stwierdzenia Boltona, że Arimaspea nie była już Pliniuszowi znana i informacje na jej temat zaczerpnął od wcześniejszych autorów. Potwierdzeniem tego może być nawiązanie do sztuki – Pliniusz opisuje gryfy na podstawie tego, w jaki sposób przedstawiane są w malarstwie i rzeźbie, a nie literaturze. Warto też zwrócić uwagę, że jako jeden z nielicznych pisarzy podaje, w jaki sposób gryfy pozyskują złoto – zdaniem Pliniusza istoty te wydobywają je ex cuniculis. Wyraz cuniculus jest wieloznaczny: może on oznaczać kopalnię, podkop, ale w znaczeniu podstawowym używa się go na określenie królika i – wtórnie – króliczej jamy. Prawdopodobnie zatem fragment ten należy tłumaczyć jako: „podczas kopania swoich norek”24. O grypomachii wspomina także Pauzaniasz (II w n.e.) w Wędrówkach po Helladzie, opisując posąg Ateny autorstwa Fidiasza: Na środku hełmu jest postać Sfinksa […]. Po obydwu stronach Sfinksa zostały wykonane w płaskorzeźbie gryfy. Arysteasz z Prokonnezos mówi w swym poemacie, że te gryfy walczą o złoto z Arymaspami, którzy mieszkają jeszcze za Issedonami, i że to złoto, którego one strzegą, wydaje sama ziemia. Ci zaś Arymaspowie, wszyscy bez wyjątku, mają być, wedle niego, ludźmi o jednym oku od urodzenia, gryfy zaś dzikimi zwierzętami podobnymi do lwów, o skrzydłach i dziobach orlich25. Pauzaniasz stwierdza zatem, że wszystkie opisane wyżej motywy związane z gryfami i Arimaspami, w tym grypomachia, zaczerpnięte są z Arimaspei. Szczególnie interesujący jest fragment, w którym autor podaje, iż złoto, którego strzegą gryfy, wydaje sama ziemia. Użyty w tym fragmencie czasownik ....µ., który oznacza „wschodzić, wytryskać”, sugeruje, iż ów kruszec pojawia się na powierzchni ziemi samoistnie, bez konieczności jego wydobywania. Warto w tym 23 Pliniusz Starszy, Historia Naturalna, 7.2 – tłum. własne. 24 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., s. 64. 25 Pauzaniasz, Wędrówka po Helladzie, 1.24.7–8 – tłum. J. Niemirska-Pliszczyńska. miejscu przytoczyć fragment z dialogu Kratylos Platona, w którym wyjaśnione zostaje pochodzenie imienia Pluton, znaczącego „dawca bogactwa”, „ponieważ bogactwo wyłania się z głębin ziemi”26. W tekście użyty jest ten sam czasownik (....µ.), co oznacza, że bogactwo z opisu Platona wydostaje się na powierzchnię ziemi w ten sam sposób, jak złoto z przekazu Pauzaniasza. Martin Nilssen sugeruje, iż „bogactwo”, którego dawcą jest Pluton, nie oznacza cennych kruszców, ale plony, które kiełkują z ziemi27. Nie jest zatem jasne, czy złoto istotnie wyobrażano sobie jako wyrastające z ziemi (wzorem roślin), czy raczej wizja ta stanowiła metaforę plonów rolnych – bogactwa ziemi. Biorąc pod uwagę inne przekazy dotyczące gryfów, w których złoto zawsze traktowane było dosłownie, bardziej prawdopodobna wydaje się pierwsza interpretacja. Ostatnim autorem, który opisuje motyw gryfów i Arimaspów, jest Gajusz Juliusz Solinus (III w. n.e.), jego opis jest jednak w całości oparty na Historii Naturalnej Pliniusza: Arimaspowie, którzy mieszkają w okolicach Gesclithron, są jednoocy. Ponad nimi i poniżej pasma Gór Ryfejskich jest kraina wiecznie pokryta śniegiem: zwana Pterophoron […]. Jest to przeklęta część świata, właściwie spowita wiecznymi ciemnościami, przerażające miejsce na północy. Jest to jedyne miejsce na ziemi, które nie zna następstw pór roku, a niebo pogrążone jest w zimie, której nie ma końca. W azjatyckiej Scytii jest kraina bardzo bogata, ale niezasiedlona: ponieważ obfituje w złoto i klejnoty, pieczę nad nią trzymają gryfy, potworne ptaszyska, których dzikość i okrucieństwo przewyższa wszystko; ich szalony opór czyni dostęp do złóż kruszcu trudnym i rzadkim: kogo spostrzegą, tego rozszarpują na kawałki, jako że narodziły się po to, aby karać lekkomyślną chciwość. Arimaspowie toczą z nimi wojny, aby zawłaszczyć owe skały – nie pogardzajmy zrozumieniem ich natury28. Przytoczone wyżej fragmenty różnią się niekiedy szczegółami dotyczącymi cech gryfów i Arimaspów, ich schemat jest jednak bardzo podobny. Nie jest pewne, czy autorzy rzeczywiście czerpali wiedzę na temat gryfów i Arimaspów z poematu Aristeasza czy jedynie przekazywali utrwaloną przez Herodota legendę. Fragmentów, którymi dysponujemy, jest niewiele, i w większości są bardzo lakoniczne. Na ich podstawie możemy jednak wyróżnić trzy główne elementy legendy o grypomachii, które w nieco zróżnicowanej formie pojawiają się prawie u wszystkich autorów. Po pierwsze gryfy strzegą złota; po drugie Arimaspowie usiłują go im ukraść, co prowadzi do walk; po trzecie zaś Arimaspowie niezmiennie określani są jako jednoocy. W tekstach greckich i rzymskich zarówno gryfy, jak i Arimaspowie pojawiają się jednak także w innych kontekstach, niezwiązanych z grypomachią. Aby zrozumieć skomplikowany kompleks motywów zawartych w tej legendzie, warto zatem przyjrzeć się bliżej Arimaspom oraz dotychczasowym interpretacjom związanym z tymi postaciami. 26 Platon, Kratylos, 403a – tłum. własne. 27 Por. M. Nilsson, A history of Greek religion, Westport 1980, s. 32. 28 Gajusz Juliusz Solinus, De mirabilibus mundi, 15.22 – tłum. własne. Arimaspowie – jednoocy wojownicy Zgodnie z cytowanym wyżej fragmentem Dziejów, nazwa „Arimaspowie” (gr. ...µ....., Arimaspoi) miała pochodzić od scytyjskich słów arima ( ‘jeden’) oraz spu (oko)29 i potwierdzać najbardziej charakterystyczną cechę tego ludu, czyli cyklopizm. Język scytyjski należy do grupy języków irańskich, potwierdzenia teorii Herodota należałoby zatem szukać w języku awestyjskim. W Aweście można odnaleźć wyraz airima, który oznacza „odosobnienie”30. Otwiera to szerokie pole do interpretacji – z jednej strony wyraz ten bywa stosowany na określenie ciszy31, z drugiej natomiast może oznaczać pustkowie lub dzicz32. Może również być interpretowany jako „samotność”, „pojedynczość”33 – wówczas teoria Herodota, według której arima miałoby oznaczać jedynkę nie byłaby daleka od prawdy. W języku scytyjskim mogło również istnieć słowo zbliżone do spu, które oznaczało narząd wzroku i wywodziło się od indoeuropejskiego rdzenia *spek- związanego z patrzeniem, postrzeganiem, obserwowaniem (por. łac. specere – ‘patrzeć’)34. Inną propozycję przedstawił brytyjski antropolog i specjalista od języków azjatyckich, Berthold Laufer, który zauważył podobieństwo nazwy „Arimaspowie” do mongolskiego wyrazu äräm däk, oznaczającego „jednooki”. Na tej podstawie wysnuł również teorię, jakoby Arimaspowie mieli być jednym z mongolskich plemion35. Laufer zwraca uwagę na to, że podstawową wskazówką do badań nad Arimaspami jest przypisywany im cyklopizm – nie jest to jednak jedyna ich cecha, którą warto wziąć pod uwagę. W języku staroperskim wyraz aspa oznaczał konia (p odobnie jak w nowoperskim: ... , asp) i był powszechnie używany, tak że w imionach (na przykład Hystaspes). Jeżeli by zatem połączyć wyrazy airima oraz aspa, otrzymalibyśmy zbitkę, którą można by przełożyć przykładowo jako „lud pustynnych koni”, „lud dzikich koni”36 lub nawet „lud samotnych jeźdźców”, co byłoby bliskie charakterowi Arimaspów. Michael Heaney sugeruje jednak, że Arimaspowie byli plemieniem nie rzeczywistym, ale fantastycznym, a ich nazwa 29 Herodot, Dzieje, 4.25–27. 30 Por. J. H. Peterson, Dictionary of most common AVESTA words [on-line:] http://www.avesta.org/ avdict/avdict.htm [20.03.2014]. 31 Por. ibidem. 32 Por. E. D. Philips, The Legend of Aristeas: Fact and Fancy in Early Greek Notions of East Russia, Siberia, and Inner Asia, „Artibus Asiae” 1955, nr 2(18), s. 173. 33 Por. E. H. Minns, Scythians and Greeks: A Survey of Ancient History and Archaeology on the North Coast of the Euxine from the Danube to the Caucasus, Cambridge 2011, s. 39. 34 Spek [w:] The American Heritage Dictionary of the English Language, Boston 2000 [on-line:] http://web.archive.org/web/20080620095926/http://www.bartleby.com/61/roots/IE488.html [21.03.2014]; por. E.H. Minns, op. cit., s. 39. 35 Por. B. Laufer, Die Sage von den Goldgrabenden Ameisen, „ T’oung Pao” 1908, nr 9, cyt. za: E. D. Philips, op. cit., s. 173. 36 Por. E. D. Philips, op. cit., s. 173. pochodzi od wyrazu „ałmas”’, który to termin określa dzikiego, owłosionego człowieka (yeti) znanego z mongolsko-syberyjskich wierzeń37. Szczegółowy opis Arimaspów odnajdujemy we wspomnianych już sześciu wersach oryginalnej Arimaspei, zachowanych u Jana Tzetzesa: Issedonowie chełpią się swoimi długimi włosami i powiadają, że od północy sąsiaduje z nimi inny lud, licznych i znakomitych wojowników, bogatych w konie, owce i bydło. Każdy z nich posiada tylko jedno oko na swoim urodziwym czole. Są oni gęsto owłosieni i najsilniejsi spośród mężów38. W podobny sposób o Arimaspach pisze również Aulus Gellius (II w. n.e.) w Nocach Attyckich. Wspomina o nich jako o ludzie zamieszkującym – wraz z kanibalami – najbardziej oddalone na północ części terytorium Scytów: „Ten sam obszar zamieszkują ludzie, którzy posiadają jedno oko na środku czoła i zwani są Arimaspami, a wygląd ich jest taki, jaki poeci nadają Cyklopom”39. Podobieństwo Arimaspów do cyklopów zauważa również Strabon, który stwierdza, że to właśnie od Aristeasza ideę jednookich ludzi mógł zaczerpnąć Homer40. Warto zwrócić uwagę, że Herodot opisuje sąsiadujących z Arimaspami Issedonów jako kanibali41 – motyw ten również mógł być zaczerpnięty z Arimaspei i zostać przez starożytnych zinterpretowany jako podobny do antropofagii z opowieści o Polifemie. Arimaspowie uchodzili za znakomitych jeźdźców. Wizja gryfów-przeciwników tego zamiłowanego w koniach ludu przerodziła się stopniowo w motyw nienawiści gryfów do samych koni. Motyw ten pojawia się często w sztuce, a w literaturze najdobitniejszym przykładem jest fragment z dzieła Bukoliki rzymskiego poety epoki augustiańskiej, Wergiliusza. W eklodze siódmej Damon przedstawia wizję powszechnej miłości, która połączy nawet gryfy z klaczami42. Warto wspomnieć, że ten właśnie fragment natchnął Lodovica Ariosta do stworzenia w Orlandzie Szalonym postaci hipogryfa – istoty, który powstała z miłości dwóch nienawidzących się stworzeń43. Co ciekawe, Arimaspowie nie zawsze byli przedstawiani jako okradający gryfy. W epopei Farsalia Lukana ukazani są jako lud, który pozyskuje złoto bezpośrednio ze złotonośnych piasków44. Może to być próba racjonalizacji opowieści o gryfach. Wielu starożytnych autorów akceptowało jednak legendę o gryfach 37 Por. A. Mayor, M. Heaney, Griffins and Arimaspeans, „Folklore” 1993, nr 1–2(130), ss. 53 i nast. 38 Jan Tzetzes, Chiliades, cyt. za: J. D. P. Bolton, op. cit., s. 8 – tłum. własne. 39 Aulus Gellius, Noce Attyckie, 9.4.6 – tłum. własne. 40 Por. Strabon, Geografia, 1.2.10. 41 Por. Herodot, Dzieje, 4.25–27. 42 Por. Wergiliusz, Bukoliki, 8.26–27. 43 Por. L. Ariosto, Orland Szalony, tłum. P. Kochanowski, Wrocław 1965, 4.18–19. 44 Por. Lukan, Farsalia, 7.756. wydobywających złoto i ludzie, który okrada je z tego kruszcu. Nie wszyscy natomiast lokowali tę opowieść na dalekiej północy, w krainie Arimaspów. Spora część starożytnych autorów utrzymywała, że krainą pochodzenia gryfów są Indie. Inne wersje grypomachii Przekazy na temat gryfów indyjskich pochodzą z dzieła Indika autorstwa Ktezjasza (V w. p.n.e.) Ktezjasz był greckim lekarzem, który podczas swojego wieloletniego pobytu na dworze perskim stykał się z indyjskimi dostojnikami i zbierał od nich informacje o tajemniczym kraju na Wschodzie, którego skąpe opisy znane były wcześniej jedynie z (niezachowanego do dzisiaj) Obejścia świata Hekatajosa z Miletu oraz Dziejów Herodota45. Opowieści te – w sporej mierze oparte na indyjskich eposach i mitologii – budziły sceptycyzm współczesnych, zwłaszcza że nie znalazły potwierdzenia po wyprawie Aleksandra Wielkiego do Indii. Dzieło Ktezjasza nie zachowało się w całości, ale liczne jego fragmenty odnaleźć można u późniejszych autorów: przede wszystkim w Bibliotece bizantyjskiego teologa i patriarchy Focjusza (IX w. n.e.) oraz w traktacie O właściwościach zwierząt rzymskiego pisarza Klaudiusza Eliana (II/III w. n.e.). Focjusz zauważa, że Indowie czerpią złoto nie z rzek, jak mają to w zwyczaju inne ludy, ale z wielkich gór, które zamieszkują gryfy. Stwierdza również, że mimo bogactwa złota w tych górach, zdobycie ich jest trudne, właśnie ze względu na gryfy46. Nie wspomina zatem o motywie grypomachii, można się jednak domyślić, że poszukiwacze złota niejednokrotnie musieli się ścierać z gryfami. Znacznie bardziej rozbudowany opis odnajdujemy u Eliana: Baktriowie sąsiadujący z Indami twierdzą, że gryfy stoją na straży złota. Podobno wykopują je i wiją z niego gniazda, a to, co spadnie, Indowie zabierają dla siebie. Ci natomiast zaprzeczają, że gryfy są strażnikami owego złota, gdyż nie jest im ono do niczego potrzebne (a jeśli rzeczywiście tak mówią, to – moim zdaniem – mają rację). Ale gdy ktoś chce zbierać złoto, gryfy z obawy o swoje pisklęta walczą z napastnikami. Atakują także inne zwierzęta i łatwo je pokonują, a jedynie lwu i słoniowi nie mogą się przeciwstawić. Tubylcy, lękając się siły tych zwierząt, nie wybierają się za dnia po złoto, lecz wyruszają nocą, sądząc, że o tej porze łatwiej się ukryją. Tam, gdzie żyły gryfy i gdzie rozciągają się tereny złotonośne, okolica jest całkowicie bezludna. Poszukiwacze wspomnianego kruszcu przybywają w tysiąc lub dwa tysiące ludzi, są uzbrojeni, niosą ze sobą motyki i skórzane worki. Następnie podczas bezksiężycowej nocy biorą się do kopania. Jeśli uda im się ukryć przed gryfami, odnoszą podwójną korzyść: sami uchodzą z życiem, a zarazem przywożą do domu cenną zdobycz. Po oczyszczeniu złota, o ile potrafią je kunsztownie obrobić, zyskują ogromne bogactwo w nagrodę za pokonanie wyżej wspomnianych niebezpieczeństw. Ale jeśli zostaną zauważeni – muszą marnie zginąć. Cała wyprawa, aż do powrotu do domu, trwa – jak słyszałem – trzy do czterech lat47. 45 Por. J. W. McCrindle, Ancient India as described by Ktesias the Knidian, London 1882, s. 1. 46 Por. Focjusz, Biblioteka, 72. 47 Klaudiusz Elian, O właściwościach zwierząt, 4.27 – tłum. A. M. Komornicka. W opisie tym warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Po pierwsze wyraźnie przewija się w nim kilka wersji opowieści. Baktriowie „twierdzą, że gryfy stoją na straży złota”, podczas gdy Indowie „zaprzeczają, że gryfy są strażnikami owego złota, gdyż nie jest im ono do niczego potrzebne”. Jeszcze przed wyprawą Aleksandra Wielkiego Baktria była terenem, w którym występowały wpływy greckie: możliwe zatem, że Baktriowie, opowiadając Ktezjaszowi o gryfach, mieli przed oczami istoty znane z Arimaspei, podczas gdy Indowie opowiadali o stworzeniach z rodzimego folkloru – błędnie zaklasyfikowanych przez Greków jako gryfy. Ponadto według pierwszej z wersji to gryfy wykopują złoto, a Indowie zabierają jedynie to, co wypadnie z ich gniazda. Według drugiej natomiast tubylcy wyruszają do krainy gryfów po złoto, ale nie po to, by ukraść już wykopane, ale by samemu kopać. Warto zauważyć, że wersja z samodzielnym wykopywaniem byłaby także bliższa analizowanemu wcześniej krótkiemu opisowi Focjusza. Ponadto w opisie widać próbę racjonalizacji postępowania gryfów – atakują one człowieka dlatego, że boją się o swoje potomstwo. Ta racjonalizacja, wynikająca z obserwacji rzeczywistych zwierząt, prawdopodobnie jest dodatkiem samego Ktezjasza lub Eliana. Niezwykle interesujący jest fragment opisujący, jak tubylcy wyruszają po złoto podczas bezksiężycowej nocy, a jeśli uda im się ukryć przed gryfami, ocalają życie i zdobywają skarb, dzięki któremu zyskują ogromne bogactwo. Fragment ten przypomina opis bohaterskiej próby, znanej między innymi z koncepcji monomitu Campbella48. Indowie (bohaterowie) muszą ominąć straż (gryfy), aby zdobyć skarb (złoto). Ich podróż musi się odbyć w ściśle określonym momencie (bezksiężycowa noc), realne jest również zagrożenie śmiercią. Z perspektywy współczesnego czytelnika szczególnie enigmatyczne jest stwierdzenie o „podwójnej korzyści” (....... ...... ... ......), oznaczającej nie tylko zdobycie skarbu, ale i uniknięcie śmierci. Wskazywałoby ono na to, że wyprawa Indusów nie jest do końca dobrowolna (wszak śmierci można uniknąć również dzięki niewyruszeniu na wyprawę), a po jej zakończeniu zmienia się status jednostki w społeczeństwie (w związku z ogromnym bogactwem). Warto także dodać, że czas jej trwania – trzy do czterech lat – jest zaskakująco długi, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że ziemie zamieszkałe przez gryfów także znajdują się na terytorium Indii. Ponadto opis krainy gryfów przywodzi na myśl rejon znajdujący się poza światem ludzi, w innej, mitycznej rzeczywistości. Oprócz koncepcji monomitu motyw zdobywania złota przez Indusów przypomina zatem także opowieści szamańskie, co dodatkowo wiąże opowieść o indyjskich gryfach z legendami, które mogły dać początek Arimaspei. Opowieść Eliana o zbieraniu złota, które wypadło z gniazda gryfów, przypomina nieco historię na temat pozyskiwania cynamonu przez Arabów, którą podaje Herodot: Cynamon zbierają w jeszcze dziwniejszy sposób. Gdzie on powstaje i jaka ziemia go żywi, tego sprzedawcy towaru nie umieją podać; tylko niektórzy, idąc za prawdo 48 Por. J. Campbell, Bohater o tysiącu twarzy, tłum. A. Jankowski, Poznań 1997. podobną opinią, utrzymują, że rośnie on w tych okolicach, w których wychował się Dionizos49. Wielkie ptaki, powiadają, przynoszą te drzazgi, które my, pożyczywszy nazwę od Fenicjan, zwiemy cynamonem; a przynoszą je do swych gniazd, ulepionych z błota i przyczepionych do stromych skał, dokąd dostęp dla człowieka zupełnie jest niemożliwy. Na to więc mieli Arabowie wymyślić taki środek: Tną na kawałki, o ile możności największe, członki zdechłych wołów, osłów i innych bydląt jucznych, zanoszą je w te okolice, kładą w pobliżu gniazd i daleko od nich odchodzą. Ptaki zlatują na dół i unoszą członki tych bydląt do gniazd. Te jednak nie zdołają wytrzymać ich ciężaru, załamują się i spadają na ziemię; wtedy oni nadchodzą i zbierają cynamon, który tak zabrany dostaje się do innych krajów50. Część badaczy – jak niemiecki historyk sztuki Rudolf Wittkower – zwróciła także uwagę na podobieństwo opowieści o grypomachii do tak zwanej geranomachii (gr. ......., geranos – żuraw), czyli walki Pigmejów z żurawiami51, która pojawia się w Iliadzie: z krzykiem ruszyli Trojanie, z pogwarem głośnym jak ptaki - z takim klangorem podniebnym lecą odlotne żurawie, co uciekając przed zimą i od nawałnic śnieżystych, z krzykiem ogromnym wędrują nad bystry prąd Okeanu, zły los i krwawą zagładę ludowi niosąc Pigmejów, wczesnym świtaniem zjawione jak wróżba wojny złowrogiej52 Przyczyną wojny, według Strabona, miało być okradanie i niszczenie żurawich jaj przez Pigmejów53. W literaturze starożytnej Grecji Pigmejowie przedstawiani byli jako lud o ciemnej skórze, który cechuje niezwykle niski wzrost. Od wzrostu miała także pochodzić ich nazwa: wyraz ...µ. (pygme) oznaczał bowiem odległość od łokcia do końca dłoni54. Pigmejów najczęściej lokowano w Indiach (niekiedy określanych mianem „wschodniej Etiopii”) lub w subsaharyjskiej Afryce („zachodniej Etiopii”), czyli w tych regionach, które uważane były za południowe krańce opływającego świat Okeanosa. Arystoteles w Zoologii pisał, że Pigmejowie posiadają również konie, odpowiednio małe do ich wzrostu, i mieszkają w jaski 49 Czyli albo w Arabii Szczęśliwej, albo w Indiach, albo w południowo-wschodniej Etiopii – por. Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, Warszawa 2005, s. 575. 50 Herodot, Dzieje, 3.111. 51 Por. R. Wittkower, Marvels of the East. A Study in the History of Monsters, „Journal of the Warburg and Courtauld Institutes” 1942, nr 5, s. 160. 52 Homer, Iliada, 3.2–7 – tłum. K. Jeżewska. 53 Por. G. Malinowski, Zwierzęta świata antycznego. Studia nad Geografią Strabona, Wrocław 2003, s. 161. 54 Por. Pygmaeus [w:] A Dictionary of Greek and Roman biography and mythology, ed. W. Smith, London 1873. niach55. Focjusz, streszczając Ktezjasza, podaje natomiast w Bibliotece, iż Pigmejowie mają bardzo długie włosy i brody, które służą im za odzienie56. O samych żurawiach Arystoteles pisał natomiast, że migrują z jednego końca świata na drugi: ze stepów Scytii aż na południowe krańce Egiptu, do źródeł Nilu, gdzie walczą z Pigmejami57. Amerykański filolog klasyczny, Leonard Muellner, zwraca szczególną uwagę na opis żurawi u Homera – latają one w najwyższych partiach nieba, zarezerwowanych dla drapieżników, są agresywne i mięsożerne, co nie wpasowuje się w biologiczny charakter tych zwierząt58. Warto także zwrócić uwagę, że żurawie były ptakami poświęconymi Apollonowi59, bogu silnie związany z Północą, którego wierzchowcami były gryfy60. Jak zatem widać, legendarna walka Pigmejów z żurawiami zawiera pewne elementy wspólne z motywem grypomachii – na przykład ci pierwsi okradają ptaki, co prowadzi do walki. Pigmejowie ukazani są także jako ludzie posiadający – podobnie jak Arimaspowie – pewną niezwykłą cechę (niski wzrost) i długie włosy, a dodatkowo również są jeźdźcami. Wreszcie: zasiedlają tereny położone na dalekim południu, analogicznie do adwersarzy gryfów, którzy mieszkają na północy. Gigantyczne mrówki Cytowany wyżej fragment z O właściwościach zwierząt zawiera zadziwiająco wiele elementów wspólnych także z inną opowieścią o wyprawie Indusów po złoto, przytoczoną wiele wieków wcześniej przez Herodota, w której zamiast gryfów pojawiają się mrówki: Inni zaś Indowie sąsiadują z miastem Kaspatyros i z paktyickim krajem i mieszkają w porównaniu z resztą Indów na północ, skąd wieje Boreasz; prowadzą oni podobny do Baktryjczyków tryb życia. Są też najbardziej wojowniczymi z Indów i ci właśnie wyprawiają się na poszukiwanie złota; w tych bowiem stronach jest pustynia piaszczysta. W tej więc pustyni i w tych piaskach są mrówki, mniejsze co do wielkości od psów, ale większe od lisów. Kilka też z nich znajduje się u króla Persów, a zostały one w tamtej właśnie okolicy upolowane. Te mrówki budują sobie pod ziemią mieszkanie i wykopują przy tym piasek, w ten sam sposób jak mrówki u Hellenów; są też do nich z wyglądu bardzo podobne. Wykopywany zaś piasek zawiera w sobie złoto. Otóż za tym piaskiem wyprawiają się na pustynię Indowie. […] [R]uszają po złoto z tym obliczeniem, aby przystąpić do grabieży w chwili największego upału; bo przed upałem chowają się mrówki pod ziemię. Najgorętsze zaś jest słońce u tych ludów w czasie porannym: nie jak u innych ludów w południe, tylko od chwili, gdy 55 Por. Arystoteles, Zoologia, 8.12. 56 Por. Focjusz, Biblioteka, 72. 57 Por. Arystoteles, Zoologia, 8.12. 58 Por. L. Muellner, The Simile of the Cranes and Pygmies a Study of Homeric Metaphor, „Harvard Studies in Classical Philology” 1990, nr 93, ss. 74 i nast. 59 Por. F. Graf, Apollo, New York 2008, s. 30. 60 Por. Klaudian, Panegyricus de Sexto Consulatu Honorii Augusti, 28.28–37. wzejdzie, aż do pory, kiedy na rynku targ się kończy. […] Skoro więc Indowie przybędą na to miejsce ze skórzanymi workami, napełniają je złotym piaskiem i pędzą jak najszybciej z powrotem; bo mrówki, poznając ich zaraz po zapachu, jak mówią Persowie, biegną za nimi. A szybkości mrówek nie dorówna podobno żadne inne zwierzę, tak że gdyby Indowie nie zyskali na drodze w czasie, gdy one się gromadzą, żaden z nich nie pozostałby przy życiu. […] W taki to przeważnie sposób Indowie zdobywają złoto, jak twierdzą Persowie; inne, w mniejszej ilości, uzyskują z kopalń swego kraju61. W opowieści tej widać sporo elementów niezwykle podobnych do legend o gryfach. Indowie, którzy wyprawiają się przeciw mrówkom, zamieszkują na północ od pozostałych ludów Indii, skąd wieje Boreasz. Są najbardziej wojowniczy spośród indyjskich ludów – podobnie jak najbardziej walecznymi z ludzi mieliby być opisywani przez Aristeasza Arimaspowie. Mrówki wykopują złoto, kopiąc sobie norki w piasku – w niemal identyczny sposób złoto wydobywały gryfy w opisie Pliniusza. Mrówki mają być też – podobnie jak gryfy – niezwykle szybkie. Aby zdobyć złoto, Indowie muszą zjawić się w krainie mrówek w porze, w której pozostaną niezauważeni, czyli podczas największych upałów. W opisie Eliana przed gryfami miała natomiast ukrywać noc. Warto zauważyć, że Elianowi także znana jest legenda dotycząca gigantycznych mrówek – jego przekaz jest lakoniczny (i częściowo uszkodzony), ale nawet na jego podstawie można dostrzec podobieństwa pomiędzy obydwiema istotami: Indyjskie mrówki, które strzegą złota, nigdy nie przekraczają rzeki zwanej Kampylinos. A Issedonowie zamieszkujący te same okolice, co mrówki, nazywają się [……] i takimi są62. We fragmencie tym warto zwrócić uwagę na dwa szczegóły. Po pierwsze – co zauważa Bolton – mrówki nie przekraczają granicy rzeki Kampylinos. Zdaniem badacza fragment też należy interpretować następująco: Indowie, okradłszy mrówki, uciekają w kierunku Kampylinos (która, notabene, nie została współcześnie zidentyfikowana), a kiedy ją miną, są już bezpieczni63. Wpisywałoby to opowieść o mrówkach w porządek mityczny: rzeka stanowi granicę dwóch światów – przekroczenie jej przez ludzi grozi niebezpieczeństwem, ale jedynie w obrębie krainy mrówek, poza którą istoty te nie są w stanie się wydostać. Można to porównać na przykład z obecnymi w mitologii greckiej wierzeniami dotyczącymi rzeki Styks, która oddzielała świat zmarłych od świata żywych. Warto wreszcie przypomnieć, że również Ajschylos pisał o rzece niejako oddzielającej krainę Arimaspów od reszty świata (a może właśnie od gryfów?). 61 Herodot, Dzieje, 3.102–105. 62 Klaudiusz Elian, O właściwościach zwierząt, 3.4–5 – tłum. A. M. Komornicka. 63 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., s. 67. Zastanawiająca jest także obecność w tym fragmencie Issedonów – sąsiadów Arimaspów. Mogłaby ona sugerować, że źródeł opowieści o gryfach należałoby szukać wśród ludów północnych, które przywiozły ją ze sobą migrując na tereny środkowej Azji. Opowieść uległa jednak zniekształceniu w takim stopniu, że słuchający jej wtórnie Grecy nie odnotowali pokrewieństwa obu legend. Warto również zwrócić uwagę na wspomniany już fragment z Farsalii Lukana, w którym Arimaspowie czerpią złoto bezpośrednio ze złotonośnych piasków64. Mogłoby to stanowić dodatkowe potwierdzenie teorii, jakoby w nieco zmienionej wersji opowieści Arimaspowie żyli w pobliżu strzegących złota mrówek65. Podobieństwo gigantycznych mrówek do gryfów zauważali niekiedy już starożytni, jednak interpretowali je jako pokrewieństwo natury obu tych stworzeń, nie jako dwie wersje tej samej legendy. Flawiusz Filostratos w Żywocie Apolloniosa z Tyany wspomina o indyjskich gryfach i etiopskich mrówkach, które „acz różnią się kształtem, mają, podobno, ten sam instynkt, gdyż, zdaniem poetów, strzegą w tych krainach złota, jako że upodobały sobie złotonośne ziemie”66. Podobnie pisze Pomponiusz Mela, wspominając, że w Indiach żyją „mrówki nie mniejsze od psów, o których opowiadają, że tak jak gryfy wydobywają z ziemi złoto i strzegą go, a tego, kto by chciał dotknąć złota, zabijają”67. O gryfach i mrówkach pisze również Flawiusz Arrian, wątpi jednak w obie te legendy68. Ellis Hovell Minns w początkach ubiegłego stulecia stwierdził, iż do powstania legend o gryfach i indyjskich mrówkach mogła się przyczynić obserwacja charakterystycznych dla stepu gryzoni – susłów i bobaków, które kopią norki w złotonośnych piaskach i odznaczają się niezwykłą zwinnością i czujnością69. Ponadto, zwierzęta te, siedząc przed norkami na tylnych nogach, sprawiają wrażenie, jakoby strzegły cennego skarbu – czyli złota70. Część badaczy – jak William Tarn – znajduje jednak znacznie prostsze wyjaśnienie historii o gryfach i gigantycznych mrówkach – mogły one być wymysłem handlarzy, którzy chcieli ukryć źródło pochodzenia sprzedawanego przez nich złota71. Teoria ta znajduje potwierdzenie w cytowanej wyżej opowieści Herodota o pozyskiwaniu cynamonu, która rozpoczyna się informacją, że handlarze nie są skorzy do podania miejsca akcji. Motyw mrówek wykopujących złoto nie jest obcy samym wyobrażeniom indyjskim i pojawia się również w Mahabharacie. W księdze drugiej (Sabhaparwa) odnaleźć można wykaz ludów, które składają trybut najstarszemu z braci Pan 64 Por. Lukan, Farsalia, 7.756. 65 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., s. 67. 66 Flawiusz Filostratos, Żywot Apolloniosa z Tyany, 6.1 – tłum. M. Szarmach. 67 Pomponiusz Mela, Chorographia, czyli Opis Kręgu Ziemi, 3.7.62 – tłum. M. Golias. 68 Por. Flawiusz Arrian, Wyprawa Aleksandra Wielkiego, 5.4. 69 Por. E. H. Minns, op. cit., s. 6. 70 Por. Herodot, Dzieje, op. cit., s. 574 (komentarz do s. 208). 71 Por. W. W. Tarn, The Greeks in Bactria and India, New York 2010, s. 107. dawów, Judhiszthirze. Część z plemion zamieszkujących brzegi rzeki Sailoda, pomiędzy mitycznymi górami Meru a Mandara, składa księciu trybut w postaci złota wykopanego z ziemi przez mrówki. Nazwa tego złota (......., pipilika) ma pochodzić właśnie od nazwy mrówek72. W Mahabharacie nie pojawia się jednak motyw mrówek-stróży; owady te nie są gigantyczne, nic też nie wskazuje na to, by odbierającym im złoto ludziom groziło jakiekolwiek niebezpieczeństwo. George Jennison sugeruje, że powiązanie nazwy złota z mrówkami może pochodzić od rozmiaru mrówczych jaj, które były wielkości grudek złota73. Natomiast niemiecki antropolog i znawca języków wschodnioazjatyckich Berthold Laufer zasugerował, że motyw ten przywędrował do Indii z Mongolii, skąd sprowadzano kruszec. Wątek mrówek mógł powstać pod wpływem podobieństwa nazwy jednego z mongolskich plemion (Shiraighol) do mongolskiego wyrazu oznaczającego mrówkę (shirgol)74. Laufer zauważa również, że o wielkich mrówkach wspominają także teksty chińskie, umieszczając je w rejonie Mongolii. Spostrzeżenie to podchwycił Bolton, który przeanalizował dwa źródła: Wezwanie Duszy (.., Zhao Hún) – starożytny chiński poemat o szamańskim charakterze, pochodzący najprawdopodobniej z połowy III w p.n.e. – oraz Księgę Gór i Mórz (..., Shanhaijing) – traktat geograficzny i bestiariusz, który w obecnej formie znany jest od wczesnej epoki Han (ok. II–I w p.n.e.), ale którego cytowana część znana była zapewne już dwa wieki wcześniej, a warstwa folklorystyczna, do której się odwołuje, z pewnością jest jeszcze starsza75. Źródła chińskie W Wezwaniu… dusza jest ostrzegana przed szeregiem niebezpieczeństw, które czyhają na nią na zachodzie. Wśród nich poemat wymienia między innymi ruchome piaski, przepaść, bezkresną pustynię, a także „czerwone mrówki, wielkie jak słonie i osy wielkie jak tykwy”76. Bardzo zbliżony motyw można odnaleźć w Księdze Gór i Mórz. W księdze dwunastej tego traktatu, zatytułowanej Pomiędzy Morzami: Północ (...., Haineiběijing), w wersie dziesiątym, znajduje się informacja o „wielkich osach, które wyglądają jak osy i wielkich mrówkach, które wyglądają jak mrówki”77. 72 Por. Mahabharata, 2.48.4 [on-line:] http://www.jatland.com/home/Sabha_Parva,_Mahabharata/ Book_II_Chapter_48 [01.03.2014]; por. również ....... [w:] Monier-Williams Sanskrit- English Dictionary [on-line:] http://sanskrit.inria.fr/MW/158.html [01.03.2014]. 73 Por. G. Jennison, Animal for Show and Pleasure in Ancient Rome, Filadelfia 2005, s. 193. 74 Por. B. Laufer, op. cit. 75 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., s. 81. 76 Zhao Hún, tłum. D. Hawkes cyt. za: J. D. P. Bolton, op. cit., s. 81 – tłum. własne za przekładem angielskim. 77 Shanhaijing, 12.10 [on-line:] http://ctext.org/shan-hai-jing/hai-nei-bei-jing?filter=514420 [14.03.2014] – tłum. własne. W wersie szóstym natomiast dowiadujemy się o ludzie Gui, który zamieszkuje tereny na północ od ciała Erfu. Ludzie ci mają ludzką twarz, ale tylko jedno oko78. Na podstawie połączenia w tym tekście dwóch wątków, analizowanych oddzielnie w tekstach greckich (czyli cyklopów, których da się skojarzyć z Arimaspami, oraz gigantycznych mrówek) Bolton wnioskuje, że źródeł tych motywów należy szukać w środkowo-wschodniej Azji79, skąd rozprzestrzeniły się do Chin, Indii, Persji i wreszcie do Grecji. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę to, że Księga Gór i Mórz jest przede wszystkim bestiariuszem i fantastycznym opisem obcych krain, zestawienie to nie jest aż tak zaskakujące. Warto podkreślić, iż opisywany wyżej lud Gui jest rzeczywistym plemieniem, z którym Chińczycy toczyli wojny. Ciekawszy jest natomiast wątek samych gigantycznych mrówek, raczej niespotykany w folklorze innych kultur. Bolton ledwie wspomina jednak o najciekawszym motywie z księgi Pomiędzy Morzami: Północ. Oto w wersie ósmym pojawia się stwór o nazwie qióngqí (.., imię własne: dosł. ‘biedne dziwadło’), który wygląda jak tygrys, posiada skrzydła i lubuje się w pożeraniu ludzi, rozpoczynając od ich głowy lub, według innej wersji, od ich stóp80; ludzie ci są natomiast pokryci włosami. Stwór ten mieszka na północ od Tao-Quan . Skłonność qióngqí do pożerania owłosionych ludzi zwykle tłumaczy się w następujący sposób: długowłosi byli szamani oraz demony i to dla nich potwór ten stanowił największe niebezpieczeństwo81. Warto jednak wspomnieć, że gęste owłosienie było jedną z cech Arimaspów. Można by było zatem stwierdzić, że motyw walki gryfów z Arimaspami istotnie pochodzi z Azji środkowo- wschodniej, ale u jego źródeł leżą opowieści nie o ludziach jednookich, ale właśnie o owłosionych, a ich cyklopizm jest motywem wtórnym. W przypadku qióngqí należy być jednak ostrożnym z wysuwaniem hipotez. W księdze drugiej Księgi Gór i Mórz, zatytułowanej Góry: Zachód (..., Xishanjing), również pojawia się postać o nazwie qióngqí, ale z wyglądu przypomina ona byka82. Bolton pominął kilka istotnych szczegółów, które także można odnaleźć w księdze Pomiędzy Morzami: Północ. Ostatnie kilka wersów księgi opisuje istoty i obiekty znajdujące się na środku morza. Wreszcie w ostatnim (trzydziestym drugim) wersie znajduje się krótka informacja na temat „wielkich ludzi, którzy zasiedlają miasto na środku morza”83. Jakkolwiek podobne motywy możemy odnaleźć w wielu mitologiach świata, warto zauważyć podobieństwo tego wyobrażenia do drugiego z zachowanych fragmentów Arimaspei, cytowanego przez Pseudo-Longinusa: 78 Ibidem, 12.6. 79 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., s. 82. 80 Por. Shanhaijing, op. cit., 12.8. 81 Por. A Chinese Bestiary: Strange Creatures from the Guideways Through Mountains and Seas, ed. R. E. Strassberg, London 2002, s. 199. 82 Por. Shanhaijing, op. cit., 2.78. 83 Ibidem, 12.32 – tłum. własne. Oto mężczyźni mieszkają w wodzie, daleko od lądu, na środku morza. Nieszczęsne to dusze, które cierpią wielce, z oczami utkwionymi w gwiazdy, ale życiem pośród fal84. Fragment ten był interpretowany przez badaczy różnorodnie: jedni traktowali go jako opis fantastycznego ludu, inni jako charakterystykę samych Greków, żeglujących po dalekich morzach85. Jako że nieznany nam jest kontekst wypowiedzi, nie jesteśmy w stanie wywnioskować, jaką rolę opis ten odgrywa w Arimaspei i jaki ma związek z samymi Arimaspami, a nawet – czy rzeczywiście pochodzi z dzieła Aristeasza, chociaż tak twierdzi cytujący go Longinus. Nagromadzenie w jednej chińskiej księdze tak wielu wątków znanych z Arimaspei wydaje się jednak warte uwagi i może sugerować, że istotnie źródeł części z nich możemy szukać w Azji środkowo-wschodniej. Za pochodzeniem motywu grypomachii z rejonu Mongolii optuje zresztą wielu badaczy. W połowie XX wieku szczególną popularnością cieszyła się teza węgierskiego historyka starożytności i archeologa, Andrása Alföldiego. Alföldi (w recenzji do książki Skythien und der Bosporus autorstwa Michaiła Rostowzewa) zwrócił uwagę na podobieństwo motywu walki gryfów z jednookimi Arimaspami do wątku z mitologii ludów ałtajskich. Alföldi zauważył, że częstym motywem w podaniach Turków, Mongołów i Tybetańczyków jest walka istot piekielnych z niebiańskimi, przy czym te pierwsze ukazywane są jako jednookie demony, drugie natomiast – jako skrzydlate smoki, które strzegą złotej góry Złotego Ojca Niebo86. Istoty jednookie są powszechnym motywem w bardzo wielu mitologiach świata i nie sposób jednoznacznie stwierdzić, czy ów motyw posiadał jakieś wspólne źródło, czy też narodził się w poszczególnych kulturach niezależnie od siebie; warte uwagi jest jednak jego powiązanie z motywem walki z istotami skrzydlatymi, które strzegą złotej (!) góry. Jakkolwiek gryf i smok zazwyczaj traktowane są jako odrębne istoty (ze względu na gadzie cechy tego drugiego), nie należy zapominać, iż oba te stworzenia posiadają cechy strażników, a ponadto smoki azjatyckie są znacznie bardziej zróżnicowane niż europejskie i posiadają również wiele cech drapieżnych kotów. Dlatego też teza Alföldiego, według której źródeł motywu grypomachii należałoby szukać wśród ludów środkowo-wschodniej Azji, do dziś wydaje się bardzo atrakcyjna. Warto także zwrócić uwagę na jeden szczegół przytaczanego przez Alföldiego mitu: smoki nie tylko strzegą góry, ale i wykuwają Niebu jego pioruny – czy przypadkowe jest podobieństwo tego motywu do mitologii greckiej, w której to jednoocy cyklopi – we wnętrzu wulkanu – wykuwają Zeusowi jego gromy? 84 J. D. P. Bolton, op. cit., s. 8 – tłum. własne za przekładem angielskim. 85 Por. ibidem, s. 9. 86 Por. A. Alföldi, [recenzja książki: Rostowzew M., Skythien und der Bosporus. Band 1: Kritische Übersicht der schriftlichen und archäologischen Quellen, Berlin 1931], „Gnomon” 1933, nr 9, ss. 566–569; por. też: E. D. Philips, op. cit., s. 174. Źródła archeologiczne Mimo że niniejszy artykuł skupia się przede wszystkim na badaniu motywu grypomachii w literaturze, nie sposób całkowicie pominąć źródeł archeologicznych. Informacje na temat grypomachii, które możemy odnaleźć w zachowanych fragmentach literatury greckiej i rzymskiej, są bowiem – jak mogliśmy się przekonać – skąpe i nadzwyczaj lakoniczne; sceny malarskie z udziałem gryfów i Arimaspów da się natomiast odnaleźć na relatywnie sporej liczbie artefaktów. Poza tym wyobrażenia orlo-lwich hybryd walczących z wojowniczym ludem, jakkolwiek ewidentnie nawiązują do legendy o gryfach i Arimaspach, zawierają także wiele motywów różnych od opisów literackich. Pełna analiza tego zagadnienia dokonywana w oparciu o źródła pisane wymaga zatem przynajmniej skrótowego nawiązania do źródeł archeologicznych. Pierwszy artefakt przedstawiający scenę, którą moglibyśmy określić jako grypomachię (chociaż nie nawiązuje bezpośrednio do legendy o gryfach i Arimaspach), pochodzi z okresu znacznie wcześniejszego niż domniemany czas powstania Arimaspei. Jest nim lusterko z kości słoniowej, znalezione w Enkomi na Cyprze i pochodzące najprawdopodobniej z XII w. p.n.e. Na jednej z jego stron przedstawiono uzbrojonego człowieka, który toczy zacięty bój z gryfem i bliski jest zadania hybrydzie ostatecznego ciosu. Lusterko z Enkomi jest pierwszym znalezionym przykładem przedstawienia pojedynku pomiędzy gryfem a uzbrojonym wojownikiem, ale w kolejnych wiekach scena ta stanie się dość popularnym motywem w sztuce Asyrii, Fenicji i Persji. Na tej podstawie Hugo Prinz wysnuł teorię, według której motyw grypomachii narodził się właśnie na późnomykeńskim Cyprze. Bolton uważa jednak tę tezę za mało prawdopodobną ze względu na szczegóły przedstawienia87 – wprawdzie sam gryf jest ukazany na sposób mykeński (z głową orła i poskręcanym lokiem włosów), ale wojownik, z którym stacza bój, uzbrojony jest na sposób Szardów, zaliczanych do tak zwanych Ludów Morza88. Wydaje się zatem, że lustro mogło być dziełem fenickim, importowanym na Cypr, a źródeł inspiracji do tego typu przedstawienia należy szukać w znacznie wcześniejszych, babilońskich scenach pojedynku między wojownikiem a podobną do gryfa hybrydą, czyli lwem o skrzydłach, ogonie i tylnych nogach ptaka89. Ważnym artefaktem z punktu widzenia badania motywu grypomachii jest także zwierciadło z Kelermes, pochodzące najprawdopodobniej z VII w. p.n.e. Na jednym z jego fragmentów dostrzec można dwóch nagich mężczyzn z długimi brodami i włosami pokrywającymi całe ciało, którzy walczą z gryfem, ukazanym w archaicznym greckim stylu. Postaci przedstawione są z profilu, trudno zatem dociec, czy posiadają dwoje oczu, czy tylko jedno – gdyby chciano podkreślić ich cyklopizm, 87 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., s. 87. 88 Por. H. L. Lorimer, Homer and the Monuments, London 1950, s. 200. 89 Por. J. D. P. Bolton, op. cit., ss. 87 i nast. Hybrydę tę określa się zresztą niekiedy mianem „lwagryfa”, w odróżnieniu od „ptaka-gryfa”, czyli lwa o głowie ptaka, znanego w starożytnej Grecji. prawdopodobnie ukazano by je jednak en face. Zaskakujące jest przedstawienie tych postaci jako gęsto owłosionych – czyli zgodnie z opisem zawartym we fragmencie Arimaspei, zachowanym w Chiliadach. Cecha ta nie pojawia się w żadnym z późniejszych opisów Arimaspów, możliwe jednak, że zwierciadło z Kelermes nawiązywało jeszcze do tej tradycji, której nie kontynuowali już greccy i rzymscy autorzy. Motyw walki gryfów z Arimaspami stał się szczególnie popularny w greckim malarstwie wazowym w IV w. p.n.e. Wizerunki gryfów nie różniły się w nim od schematu znanego z całego okresu klasycznego, inwencja autorów przejawiała się jedynie w detalach. Jako że źródła literackie skąpią informacji na temat wyglądu gryfów, trudno ocenić, na ile przedstawienia te były zbliżone do opisu z Arimaspei. Zaskakująca jest jednak rozbieżność literackiego opisu Arimaspów z ich przedstawieniami w sztuce. Począwszy od Ajschylosa wszyscy greccy i rzymscy pisarze zgodnie opisywali Arimaspów jako jednookich, od której to cechy – zdaniem Herodota – miała również pochodzić ich nazwa. W malarstwie wazowym Arimaspowie są natomiast przedstawiani jako zwykli mężczyźni, w przeciwieństwie do cyklopów, których w sztuce ukazywano zawsze jako jednookie olbrzymy90. Arimaspowie są również zawsze odziani w orientalne, bogato zdobione stroje, zbliżone do tych, które Grecy widzieli u Persów. Być może należałoby to uznać za kontynuację tradycji sięgającej jeszcze lustra z Enkomi (gdyby uznać je za dzieło mykeńskie, przedstawiające obcych wojowników), bardziej jednak prawdopodobne, że orientalizacja miała sugerować odmienność i niezwykłość Arimaspów. Podsumowanie Motyw grypomachii, analizowany wyłącznie na podstawie zachowanych źródeł literackich Grecji i Rzymu, nie wydaje się trudny do zinterpretowania. Kiedy jednak prześledzimy podobne motywy w greckiej i rzymskiej literaturze – takie jak wątek wypraw Indusów do krainy gryfów, gigantycznych mrówek, geranomachii czy wreszcie Arabów poszukujących cynamonu – zauważymy, że motyw ten jest w rzeczywistości znacznie bardziej złożony, niż moglibyśmy przypuszczać. Skrótowa analiza znalezisk archeologicznych oraz źródeł pisanych pochodzących z Dalekiego Wschodu pozwalają również stwierdzić, że motyw grypomachii sięga daleko w przeszłość i znany był także poza Helladą. Na temat pochodzenia tego motywu istnieje wiele teorii, żadna jednak nie wydaje się wyczerpująca. O ile bowiem teza Alföldiego wydaje się w przekonujący sposób uzasadniać, że wątek walki jednookich monstrów z hybrydami-strażnikami złota pochodzi z Azji środkowo-wschodniej, o tyle nie wyjaśnia ona podobieństwa tej opowieści do legend o gigantycznych mrówkach czy ptakach, również pilnujących kosztowności. Nie należy również bagatelizować znalezisk archeologicznych, z których wynika, że wyobrażenie człowieka walczącego z gryfem pochodzi ze starożytnego Bliskiego Wschodu. W rzeczywistości motyw grypo 90 Por. K. McDonald, The grypomachy in fourth-century Attic vase-painting, 1987 [praca magisterska], ss. 32 i nast. machii – mimo jego pozornej jednorodności – należy zatem traktować jako konglomerat co najmniej kilku tradycji pochodzących z różnych kultur. Motyw walki smoków-stróży z jednookimi demonami istotnie może być jednym ze źródeł grypomachii, ale wspólnie z artystycznym, bliskowschodnim przedstawieniem gryfa walczącego z człowiekiem, scytyjskimi legendami dotyczącymi wojowniczych jeźdźców o nietypowym wyglądzie, a wreszcie opowieściami kupców o trudnościach związanych z pozyskiwaniem złota i innych rzadkich przedmiotów, które miały okryć tajemnicą miejsce ich wydobywania. Możliwe, że źródeł było znacznie więcej; prawdopodobne jest również, że podobieństwo danej opowieści lub artystycznego przedstawienia do grypomachii jest przypadkowe albo wynika z uniwersalności danego motywu (na przykład cyklopizmu). Brak jednego motywu, który dałoby się z całą pewnością określić jako prototyp grypomachii pozwala jednak stwierdzić, że legenda ta powstała w wyniku połączenia wielu wątków. Opowieść o smokach-strażnikach mogła się przerodzić w legendę o gryfach pod wpływem przedstawień bliskowschodnich, a jednookie demony zostały skojarzone z rzeczywistym ludem pochodzenia indoirańskiego. Wielość wątków składających się na motyw grypomachii można także zaobserwować na podstawie różnic w jego literackich i artystycznych wyobrażeniach: pierwsze najprawdopodobniej czerpały więcej z mitów i legend, drugie natomiast – z bliskowschodniej tradycji artystycznej. W starożytnej Grecji różne motywy zostały połączone w jedną, spójną wizję, tworząc pełną majestatu opowieść, która od starożytności po dzień dzisiejszy fascynuje kolejne rzesze badaczy. Bibliografia Źródła Aeschylus, Prometheus Bound, tłum. H. W. Smyth, Cambridge, MA 1926. Aristotle, History of Animals. In ten books, tłum. R. Cresswell, London 1887. Ariosto L., Orland Szalony, tłum. P. Kochanowski, Wrocław 1965. Claudian, Panegyric on the Sixth Consulship of the Emperor Honorius, tłum. M. Platnauer, Cambridge, MA 1922. Flawiusz Arrian, Wyprawa Aleksandra Wielkiego, tłum. H. Gesztoft-Gasztold, Wrocław 2004. Flawiusz Filostratos, Żywot Apolloniosa z Tyany, tłum. M. Szarmach, Toruń 2000. Focjusz, Biblioteka, tłum. O. Jurewicz, Wrocław 2006. Gaius Iulius Solinus, De mirabilibus mundi [on-line:] http://www.thelatinlibrary.com/ solinus.html [15.04.2014]. Gellius, Noctes Atticae, tłum. J.C. Rolfe, 1927 [on-line:] http://penelope.uchicago. edu/Thayer/E/Roman/Texts/Gellius/home.html [01.05.2014]. Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, Warszawa 2005. Homer, Iliada, tłum. K. Jeżewska, Wrocław 1981. Huáinánzi [on-line:] http://ctext.org/huainanzi/di-xing-xun [14.03.2014]. Klaudiusz Elian, O właściwościach zwierząt, tłum. A. M. Komornicka, Warszawa 2005. Lucanus, Pharsalia, tłum. E. Ridley, London 1905. Mahabharata [on-line:] http://www.jatland.com/home/Mahabharata [01.03.2014]. Maximus Tyrius, The Dissertations, tłum. T. Taylor, Londyn: C. Whittingham, 1804. Pauzaniasz, Wędrówka po Helladzie, tłum. J. Niemirska-Pliszczyńska, Wrocław 1973. Plato, Cratylus, tłum. H. N. Fowler, Cambridge, MA, 1921. Pliny the Elder, The Natural History, tłum. J. Bostock et al., London 1855. Pomponius Mela, Chorographia, czyli Opis Kręgu Ziemi, tłum. M. Golias, K. T. Witczak, Piotrków Trybunalski 2011. Shanhaijing [on-line:] http://ctext.org/shan-hai-jing/hai-nei-bei-jing [14.03.2014]. Strabo, The Geography, tłum. H.L. Jones, Cambridge, MA 1917. Suda On Line: Byzantine Lexicography [on-line:] http://www.stoa.org/sol/ [01.04.2014]. Opracowania A Chinese Bestiary: Strange Creatures from the Guideways Through Mountains and Seas, ed. R.E. Strassberg, London 2002. Alföldi A., [recenzja książki: Rostowzew M., Skythien und der Bosporus. Band 1: Kritische Übersicht der schriftlichen und archäologischen Quellen, Berlin 1931], „Gnomon” 1933, nr 9. Bolton J. D. P., Aristeas of Prokonnesus, Oxford 1962. Campbell J., Bohater o tysiącu twarzy, tłum. A. Jankowski, Poznań 1997. Dodds E., Grecy i irracjonalność, tłum. J. Partyka, Bydgoszcz 2002. Dictionary of Greek and Roman biography and mythology, A, ed. W. Smith, London 1873. Graf F., Apollo, New York 2008. Jennison G., Animal for Show and Pleasure in Ancient Rome, Philadelphia 2005. Lorimer H. L., Homer and the Monuments, London 1950. Malinowski G., Zwierzęta świata antycznego. Studia nad Geografią Strabona, Wrocław 2003. Mayor A., Heaney M., Griffins and Arimaspeans, „Folklore” 1993, nr 1–2(130). McCrindle J. W., Ancient India as described by Ktesias the Knidian, London 1882. McDonald K., The grypomachy in fourth-century Attic vase-painting, 1987 [praca magisterska]. Meuli K., Scythica, „Hermes” 1935, nr 2(70). Mikoś K., Wiarygodność najstarszych przekazów greckich o Arimaspach i „ich” gryfach. Aristeasz, Herodot i kwestia starego Prokonnezu [w:] Istoty hybrydalne i zmieniające postać w kulturach europejskich i azjatyckich, red. K. Mikoś, K. Kleczkowska, Kraków 2015. Minns E. H., Scythians and Greeks: A Survey of Ancient History and Archaeology on the North Coast of the Euxine from the Danube to the Caucasus, Cambridge 2011. Miszczyński D., Jednorożce, mantykory i gryfy w źródłach greckich i rzymskich [w:] Przerażające czy osobliwe? Hybrydy, chimery i monstra w kulturach świata, red. M. Błaszkowska et al, Kraków 2013. Monier-Williams Sanskrit-English Dictionary [on-line:] http://sanskrit.inria.fr/ DICO/index.en.html [01.03.2014]. Muellner L., The Simile of the Cranes and Pygmies a Study of Homeric Metaphor, „Harvard Studies in Classical Philology” 1990, nr 93. Nilsson M., A history of Greek religion, Westport 1980. Peterson J. H., Dictionary of most common AVESTA words [on-line:] http://www. avesta.org/avdict/avdict.htm [20.03.2014]. Philips E. D., The Legend of Aristeas: Fact and Fancy in Early Greek Notions of East Russia, Siberia, and Inner Asia, „Artibus Asiae” 1955, nr 2(18). Tarn W. W., The Greeks in Bactria and India, New York 2010. The American Heritage Dictionary of the English Language, Boston 2000 [on-line:] http:// web.archive.org/web/20080614103335/http://www.bartleby.com/61/ [21.03.2014]. West M. L., Wschodnie oblicze Helikonu. Pierwiastki zachodnioazjatyckie w greckiej poezji i micie, tłum. M. Filipczuk, T. Polański, Kraków 2008. Wittkower R., Marvels of the East. A Study in the History of Monsters, „Journal of the Warburg and Courtauld Institutes” 1942, nr 5. Istoty hybrydalne i zmieniające postać... Streszczenie Grypomachia – walka gryfów z Arimaspami w źródłach starożytnych Celem rozdziału jest analiza motywu grypomachii oraz zbliżonych do niej wyobrażeń w źródłach starożytnych. W pierwszej części tekstu autorka przywołuje źródła literackie starożytnej Grecji i Rzymu, w których pojawia się motyw gryfów i Arimaspów, poczynając od niezachowanej Arimaspei, poprzez Prometeusza Skowanego Ajschylosa i Dzieje Herodota, aż po dzieła Pliniusza Starszego, Pauzaniasza i Solinusa. W drugiej części autorka analizuje motywy podobne do grypomachii (m.in. geranomachię i opowieść o indyjskich mrówkach), pochodzące zarówno z literatury grecko-rzymskiej, jak i chińskiej, oraz przedstawia dotychczasowe interpretacje badaczy dotyczące gryfów i Arimaspów. Trzecia część stanowi skrótowy opisuje rozwój motywu grypomachii w sztuce. W zakończeniu autorka stara się udowodnić, że wielość motywów zbliżonych do grypomachii w tradycji antycznej świadczy o tym, że legenda o walce gryfów z Arimaspami nie pochodzi z jednego źródła, ale stanowi konglomerat co najmniej kilku motywów, pochodzących z różnych części świata. Summary Grypomachy – the struggle between griffins and Arimaspians in ancient sources The aim of this chapter is to analyse the theme of grypomachy and similar motifs in ancient sources. In the first part of the text the author refers to the literary sources of ancient Greece and Rome, in which the motif of griffins and Arimaspians appears, beginning with not survived Arimaspea, through Aeschylus’ Prometheus Bound and Herodotus’ The Histories, ending with works of Pliny the Elder, Pausanias and Solinus. In the second part the author analyzes motifs similar to grypomachy (including geranomachy and the story about ants of India) which can be found both in Graeco-Roman and Chinese sources, and presents current academical interpretations of griffins and Arimaspians. In the third part the author shortly describes the development of the grypomachy motif in art. In the end the author tries to prove that the multiplicity of motifs similar to grypomachy in the ancient tradition shows that the legend of the struggle between griffins and Arimaspians does not derive from one source, but it is in fact a combination of several motifs derived from different cultures. Kazimiera Mikoś Instytut Religioznawstwa, Uniwersytet Jagielloński Wiarygodność najstarszych przekazów greckich o Arimaspach i „ich” gryfach. Aristeasz, Herodot i kwestia starego Prokonnezu Arimaspowie (grec. ...µ....., łac. Arimaspi) zdają się jawić w antycznych tekstach źródłowych jako istoty baśniowe z dwóch powodów. Po pierwsze mają człowieczą postać, ale jedno oko zamiast pary oczu, znajdujące się w miejscu, gdzie w zwykłej, ludzkiej twarzy narząd wzroku się nie znajduje. Po drugie mieszkają gdzieś na północno-wschodnim krańcu świata, sąsiadując od południa ze strzegącymi złota monstrami w źródłach określanymi mianem gryfów (grec. ......, łac. gryphi), za terytorium których żyją już tylko Hiperborejczycy. Dziś uważa się zwykle, inaczej niż bywało w przeszłości, że baśniowy wizerunek Arimaspów to (bynajmniej nie jedyny w swoim rodzaju) sposób opisu obcego, egzotycznego ludu1, znanego Hellenom wyłącznie z opowiadań pośredników. Dotyczy to również w jakiejś mierze gryfów; początek ich wielkiej karierze na Zachodzie dały zapewne zwykłe zwierzęta, występujące w przyrodzie, zaobserwowane w szczególnych, sprzyjających powstawaniu mitów okolicznościach2. Teza o realnym istnieniu w odległej przeszłości Arimaspów, którzy mieli pozostawać w bezpośrednim, konfliktowym kontakcie z „gryfami” i z plemieniem Issedonów, jest zapewne słuszna. Nie rozwiązuje jednak, tak jak twierdzenie przeciwne (Arimaspowie wraz z ich gryfami to jedynie wytwór wyobraźni), zagadki owego ludu 1 Por. R. L. Gordon, Arimaspoi [w:] Der Neue Pauly, ed. H. Cancik, H. Schneider [on-line:] http:// referenceworks.brillonline.com/entries/der-neue-pauly/arimaspoi-e134990 [05.05.2015]. 2 Podobne opinie możemy dziś formułować śmielej, ponieważ dysponujemy dość dobrze udokumentowanym przykładem zwierzęcia mitycznego, tzw. chupacabry, którego powstawanie można było śledzić przynajmniej od lat 90. ubiegłego stulecia. Nawiasem mówiąc, niektórzy naoczni świadkowie widzieli w nim gryfa. Por. np. film dokumentalny Chupacabra, prod. National Geographic, 24.08.2014 [on-line:] https://www.youtube.com/watch?v=9AVADx6-aiM [05.05.2015]. K. Mikoś, Wiarygodność najstarszych przekazów... i zwierząt, które dały początek gryfom środkowoazjatyckiej proweniencji. Wielokrotne próby zidentyfikowania Arimaspów i ich hybrydycznych sąsiadów strzegących złota nie przyniosły jednoznacznych rezultatów. Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest charakter źródeł, dopuszczający spore różnice w rozumieniu tychże3. Ale są również podstawy, by sądzić, że rozbieżności interpretacyjne nie zawsze mają wystarczające oparcie w źródłach, co George Huxley, podjąwszy kwestię starego Prokonnezu, zademonstrował na konkretnym przykładzie4. Z ustaleń Huxleya można ponadto wysnuć wniosek, że nawet jeśli tajemnica Arimaspów i „ich” gryfów nigdy nie zostanie odkryta, skutki uboczne prób jej odkrycia mogą się okazać dla nauki znaczące. I już choćby ze względu na owe skutki uboczne warto do kwestii Arimaspów i gryfów powracać. Niniejszy artykuł jest poświęcony głównie tej właśnie sprawie. 1. Najdawniejsze przekazy greckie o Arimaspach i ich hybrydycznych sąsiadach O ile wiadomo, najstarsze greckie źródło pisane o tajemniczych Arimaspach i sąsiadujących z nimi gryfach to Arimaspea. Autor owego poematu, Aristeasz Prokonnezeńczyk, bywał, tak jak Arimaspowie, uważany za postać fikcyjną. Stąd Aristeaszowi w pierwszej kolejności wypada poświęcić nieco uwagi, zaczynając od analizy tekstów źródłowych, które go dotyczą, czyli przede wszystkim od odpowiednich fragmentów Dziejów autorstwa ojca historii, Herodota z Halikarnasu (ok. 484–425 r. p.n.e.). 1.1. Kwestia realności Aristeasza i wiarygodności Herodota Nie sposób uwierzyć wszystkiemu, co o Aristeaszu mówią – a niekiedy tylko zdają się mówić – teksty źródłowe. Niemniej jednak pogląd, że jest on postacią fikcyjną i że Arimaspea również nigdy naprawdę nie istniała, słusznie odsyła się do lamusa, ponieważ po poecie i jego poemacie pozostał wystarczająco wyraźny ślad. Badacze greckiej starożytności nie kwestionują realnego istnienia u schyłku okresu archaicznego, powiedzmy, Anaksymandra z Miletu (ok. 610–546 r. p.n.e.) i jego dzieła, chociaż o pionierach filozofii i nauki „zachodniej” też wiemy wyłącznie ze skąpych przekazów zazwyczaj znacznie późniejszych autorów. Najstarszy znany skrawek naukowej prozy, autorstwa Anaksymandra właśnie, to najwyżej jedno zdanie, zacytowane przez żyjącego dwanaście wieków później Simplikiosa z Cylicji (ok. 490–560 r.)5. 3 Kwestię tę przedstawia przejrzyście Katarzyna Kleczkowska – por.. K. Kleczkowska, Grypomachia – walka gryfów z Arimaspami w źródłach starożytnych [w:] Istoty hybrydalne i zmieniające postać w kulturach europejskich i azjatyckich, red. K. Mikoś, K. Kleczkowska, Kraków 2015. 4 Por. G. Huxley, Aristeas and the Cyzicene, „Greek, Roman and Byzantine Studies”, 27.2 (1986), ss. 151.155. 5 Por. K. Mikoś, Język nauki w perspektywie historycznej ze szczególnym uwzględnieniem religioznawstwa (I); starogreckie początki, „Nomos” (w druku). Z Arimaspei zachował się w formie cytatu fragment dłuższy, sześciowierszowy. Tak jak w przypadku zdania z dzieła Anaksymandra jest prawie pewne, że Jan Tzetzes (ok. 1110.1186) przytoczył owe sześć wierszy wiernie, bo następują one w jego dziele bezpośrednio po słowach: „A Aristeasz w Arimaspei rzecze:” (... ........ .. ..... .. .... ...µ.........)6. Ponadto o Aristeaszu, tak jak i o Anaksymandrze oraz o dziełach obydwu tych autorów, zachowały się różnego rodzaju wzmianki, opinie, komentarze o porównywalnej wartości informacyjnej. Jedynie dla fragmentów Dziejów Herodota poświęconych Aristeaszowi, w których ojciec historii przekazuje wyniki własnych badań terenowych – przeprowadzonych około połowy V w. p.n.e. w rodzinnych stronach poety i w Metaponcie, achajskiej kolonii nad Zatoką Tarencką – próżno szukać analogii w źródłach dotyczących Anaksymandra. Jest też zasadnicza zgodność zacytowanego przez Tzetzesa fragmentu Arimaspei z przekazami na temat jej formy i treści, czego nie da się powiedzieć o zachowanym cytacie z dzieła Anaksymandra, ponieważ jest on zbyt krótki. Ponadto Herodot wspomina, że Aristeasz „ułożył ów poemat, który Hellenowie dziś nazywają Arimaspeą” (4.14.3; patrz punkt 1.2), co świadczy o tym, że w jego czasach poemat Aristeasza był znany i że jego treść wiązano głównie z Arimaspami. I wreszcie: ojciec historii, opisując migrację Scytów, Kimmeryjczyków i innych azjatyckich ludów, nadmienia (4.13.1), że jednym z jego źródeł był Aristeasz, syn Kajstrobiosa Prokonnezeńczyka, a ściślej – jego poemat. Przekaz Herodota zajmuje pierwszorzędną pozycję wśród tekstów źródłowych dotyczących Aristeasza. Trzeba więc się odnieść do złej sławy ojca historii, który bywa nazywany również ojcem kłamstwa. Ostatnie z wymienionych określeń przyglnęło do autora Dziejów przede wszystkim wskutek oskarżeń skierowanych pod jego adresem przez Plutarcha z Cheronei (ok. 50.125 r.), który w rozprawce O złośliwości Herodota (.... ... ........ ..........)7 zarzuca mu, nie przebierając w słowach, stronniczość i skłonność do konfabulacji. Plutarch formułuje swoje zarzuty ze stanowiska lokalnego patrioty, albo nawet – jak chcą niektórzy – nacjonalisty. Daje temu wyraz otwartym tekstem w akapicie wstępnym wspomnianej rozprawki; ponieważ Herodot jego zdaniem oczernił zwłaszcza Beotów i Koryntian, czego nikt nie odważył się wykazać, czuje się zobligowany wystąpić w obronie swoich przodków i prawdy (prawda została – sympto 6 Tzetzes, Chiliades, VII. 686 [IoŻannou tou Tzetzou Biblion historikeŻ s teŻ s dia stichoŻn politikoŻn, Alpha de kaloumeneŻ s = Ioannis Tzetzae Historiarum variarum chiliades: Graecae. Textum ad fidem duorum codicum monacensium recognovit, brevi adnotatione et indicubus, ed. G. Kiessling, Lipsiae 1826, s. 266]. Jako cytat z Arimaspei sześć innych wierszy przytacza Pseudo-Longinus (autor ten nie został zidentyfikowany, tworzył prawdopodobnie w I w. n.e.) w swoim podręczniku poetyki O wzniosłości (.... .....), 10.4. Uważa się jednak, że w tym przypadku chodzi o inny poemat, którego autor nie został przez Pseudo-Longinusa wskazany – por. C. M. Bowra, A Fragment of the Arimaspea, „The Classical Quarterly” 1956, Vol. 6, No. 1/2, ss. 1.10 (artykuł ten jest zasadniczo poświęcony cytatowi z Arimaspei Aristeasza, ale we wstępnej jego części omówiona została krótko kwestii autentyczności sześciu wersów przytoczonych przez Pseudo-Longinusa). Wszystkie cytaty zawarte w niniejszym rozdziale, jeśli nie zostało zaznaczone inaczej, podane są w tłumaczeniu własnym. 7 Por. Plutarch, Moralia (Wybór), t. 2, tłum. Z. Abramowiczówna, Warszawa 1988. matyczne – wymieniona w drugiej kolejności, po przodkach). Przekazu Herodota w sprawie Aristeasza i Arimaspei Plutarch nie komentuje, ale stwierdza (w tym samym akapicie), że kłamstw w całym dziele Halikarnaseńczyka jest bez liku. Większość błędów Herodota, za które Plutarch go gromi, to stwierdzenia przypisywane ojcu historii przez krytyka bezpodstawnie. Można to łatwo sprawdzić, konfrontując przytaczane przez Plutarcha wypowiedzi, zawarte rzekomo w Dziejach, z oryginalnymi fragmentami tego dzieła. Niecnych poglądów i zamiarów Herodota, które ten, zdaniem Plutarcha, skrywa, udając szczerego i uczciwego, nie da się udowodnić. Pozostałe zarzuty są wątpliwe, czasem słuszne, bo Halikarnaseńczyk oczywiście popełnia błędy, co się zdarza i dziś nawet najsumienniejszym badaczom. Krótko mówiąc: „recenzja” Herodotowych Dziejów autorstwa Plutarcha stanowi raczej świadectwo skłonności do konfabulacji i stronniczości recenzenta. Takie nierzetelne „recenzje”, zarówno starożytne, jak i współczesne, mają – jak każda plotka bezrozumna, ale sugestywnie podana – wielką siłę oddziaływania. Herodot wciąż jeszcze bywa nazywany ojcem kłamstwa8, choć odkrycia archeologiczne od XIX w. potwierdziły część doniesień, które, głównie pod wpływem krytyki Plutarcha, długo uważano za jego wymysły. Z opinią, że cały przekaz Herodota dotyczący Aristeasza jest niewiarygodny, łatwo się można spotkać w różnego rodzaju starszych i nowszych opracowaniach9. Sumując, nie ma poważnych powodów, żeby Aristeasza z Prokonnezu uważać za postać fikcyjną i żeby nie dawać wiary relacjom Herodota z badań terenowych, które przeprowadził, usiłując poznać bliżej poetę z Prokonnezu i zgłębić tajemnicę Arimaspów. „Relacjom” nie znaczy automatycznie „pełnym ich treściom”. Herodot wielokrotnie podkreśla w swoim dziele, że nie wszystkie informacje, które zebrał i przedstawia, uważa za prawdziwe. Dane zebrane przezeń w Metaponcie dotyczą innej osoby, co podejrzewano już w starożytności (patrz punkt 3.3). Ogólnie teksty źródłowe, w których mowa o Aristeaszu, nie ustępują jakością źródłom wzmiankującym o Anaksymandrze. Problem raczej w tym, żeby je prawidłowo odczytywać i właściwie rozumieć, a wykryte błędy w przekładach uwzględniać w ich kolejnych wydaniach i opracowaniach tematu. 1.2. „Poprawianie” Herodota W rozważaniu kontrowersji wokół postaci Aristeasza wypada najpierw przyjrzeć się dokładnie fragmentowi Dziejów 4.14 w nowszym z dwóch polskich przekładów, porównując go z greckim oryginałem i wykorzystując ustalenia Huxleya: 8 Więcej na ten temat – por. np. M. Hose, Am Anfang war die Lüge? Herodot, der „Vater der Geschichtsschreibung ” [w:] idem, Große Texte alter Kulturen, Darmstadt 2004, ss. 153.174. 9 Por. np. hasło Aristeas of Proconnesus w słowniczku załączonym do The Geography of Strabo: in Eight volumes, ed., transl. H. L. Jones, London, New York 1917, s. 526: „ an epic poet, author of the Arimaspian Epic; all accounts of him are uncertain”; por. również Boltonową ocenę przekazu Herodota (punkt 1.2 w niniejszym artykule). Z przytoczonej relacji Herodota w tłumaczeniu Seweryna Hammera (1883.1955 r.) wynika, że Aristeasz i bezimienny Kyzikeńczyk spotkali się, kiedy pierwszy z portowego miasta Artake (późniejsza wymowa – Artaki, dziś: Erdek) na Półwyspie Kyzikos zmierzał do miasta Kyzikos na tymże półwyspie12, drugi zaś szedł w kierunku przeciwnym – z Kyzikos, gdzie mieszkał, do Artake, aby stamtąd pożeglować na wyspę Prokonnez (dziś: Marmara), gdzie znajdowało się miasto Aristeasza. Hammer niewątpliwie sądzi, że miasto Prokonnez, w którym mieszkał ów poeta, leżało na wyspie Prokonnez (dziś: Marmara) na miejscu lub w pobliżu dzisiejszego miasta Marmara, bo w zacytowanym wyżej fragmencie dzieła Herodota .. .......... i .. ........... tłumaczy konsekwentnie „na Prokonnezie”, a nie „w Prokonnezie”. Ponadto nie ma w jego wydaniu Dziejów żadnej adnotacji, z której by wynikało, że znana mu była hipoteza o innym mieście Prokonnez niż 10 Herodotus, The Histories, ed., transl. A. D. Godley, Cambridge 1920. 11 Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, Warszawa 2002, s. 233.234. W przekładzie Hammera sekcje nie są wyróżnione. Ich numery (oraz wytłuszczenia, zarówno w greckim oryginale jak i w tłumaczeniu polskim) zostały dodane przeze mnie. 12 Nie jest jasne, kiedy Półwysep Kyzikos (dawniej także Arktonnesos, dziś: Kapidag Yarimadasi) był wyspą, dlatego jest tu konsekwentnie nazywany półwyspem. Pseudo-Skylaks i Stefan z Bizancjum piszą o nim jako o półwyspie, natomiast według Strabona i Pliniusza Starszego była to wyspa połączona z lądem stałym. Owo połączenie Pliniusz (Naturalis Historiae, 5.32) przypisuje Aleksandrowi Wielkiemu (356–323 r. p.n.e.). Po starożytnym mieście Kyzikos (turec. otom. Aydinci.) pozostały ruiny w pobliżu dzisiejszego miasta Belkis/Balkiz. ... .... µ.. .. ........ . ..... ....., ......, ... .. .... ..... ...... ..... .. .......... ... ......, ..... ........ ... ......., ..... ... ..... ....... ..... ............, ......... .. ........ .. .......... ........., ... ... ...... ............. .. ........... ..... ... .......... ..... .......... .. ...... [2] .......µ.... .. ... ... ..... ... ... ..... .. ....... ... . ........, .. .µ...ß..... ..... ....... ........... ..... ......... ...... .. ....... ......, ..... ......... .. .. ..... ... ....... ... .. ................ ... ...... µ.. ......µ.... .µ...ß......, .... .. ............. ..... ... .. ........ ........ ....... .. ........ .. ........µ.....: [3] ........... .. ... ....µ.... .... ........ .... ..... ......... ......... µ... .. .ß..µ. .... ....... ..... .. ........... ....... .. .... ..... .. ... ... ....... ...µ..... ........, ......... .. ........... .. ........10. Skąd pochodził Aristeas, który to w wierszach opisał, już powiedziałem. Teraz wspomnę, co o nim słyszałem z opowiadania na Prokonnezie i w Kyzikos. Oto Aristeas, jak mówią, który żadnemu ze swoich współziomków nie ustępował w zacności rodu, wszedł raz na Prokonnezie do wałkowni i tam umarł; folusznik warsztat swój zamknął i wyszedł, aby o tym donieść krewnym zmarłego. [2] Kiedy wiadomość o śmierci Aristeasa rozeszła się już po mieście, zaprzeczył jej pewien obywatel kyzikeński, który przybył z miasta Artaki i twierdził, że spotkał się z nim na drodze do Kyzikos i rozmawiał. Ten więc uparcie trwał w swoim sprzeciwie, a tymczasem krewni zmarłego zjawili się w wałkowni, zaopatrzeni w potrzebne rzeczy, aby go pochować. [3] Gdy jednak otwarto warsztat, nie było widać ani zmarłego, ani żywego Aristeasa. Dopiero w siedem lat później zjawił się on na Prokonnezie i ułożył ów poemat, który Hellenowie dziś nazywają arimaspejskim; a skoro go ułożył, zniknął po raz drugi11. miasto na wyspie Marmara (patrz punkt 2). Do spotkania Kyzikeńczyka z Aristeaszem doszło więc według przekładu Hammera na Półwyspie Kyzikos, dokładniej – na drodze łączącej miasto Kyzikos z przystanią w Artake (patrz mapka 1). Tak jak polski tłumacz Dziejów pojmowali tekst Herodota inni znakomici znawcy języka starogreckiego, na przykład Karl Meuli (1891.1968 r.). Huxley przytacza interpretację Meuliego części omawianego akapitu Dziejów (4.14.2) świadczącą o tym jednoznacznie: […] und als man in der Stadt schon vom Tod des Aristeas geredet hätte, wäre ein Mann aus Kyzikos eben von Artake hergekommen und hätte steif und fest behauptet, er sei dem Aristeas au f d e r St r a s s e von Ar t ake n a ch Ky z iko s [podkr. moje – K. M.] begegnet und habe mit ihm gesprochen13. […] a kiedy o śmierci Aristeasza już mówiono na mieście, miał tu akurat przybyć z Artake pewien Kyzikeńczyk i uparcie twierdzić, że spotkał Aristeasza n a d r o d z e z Ar t ake d o Ky z iko s [podkr. moje – K. M.] i rozmawiał z nim. 13 K. Meuli, Scythica, „Hermes” 1935, nr 70, s. 157; G. Huxley, op. cit., s. 151. Mapka 1. Wymienione na mapce i poniżej nazwy wysp na Morzu Marmara oraz znajdujących się na nich miast/osad były używane, obok innych, jeszcze/już w I w. n.e. (1.6). W nawiasach są podane, także tylko po jednej, nazwy współczesne (1.8). Półwysep/wyspa Kyzikos (Kapidag); Wyspy: Prokonnez (Marmara; krzyżykami jest zaznaczony obszar występowania marmuru – według K. Grala, J. Skoczylas, Antyczne kamieniołomy Proconnesos. Zarys problematyki, „Folia Praehistorica Posnaniensia” 2002/2003, t. XII/XIII, s. 317), Afizja (Avşa), Halone (Paşalimani); Osady/miasta: 1. Kyzikos (ruiny w pobliżu obecnego miasta Balkis), 2. Artake (Erdek), 3. pozostałości helleńskich murów miejskich, zapewne starożytnego miasta Prokonnez (Tuzla), 4. Prokonnez (Marmara), 5. Halone (Harmanli), Afizja (Avşa), 7. (Arablar), 8. (Paşalimani), 9. Palatia (Saraylar). Rozważając Herodotowy przekaz dotyczący Aristeasza, Meuli odnosi się do jego podróży z Prokonnezu do Atrake, którą – jak stwierdza – Aristeasz odbył z „cudowną prędkością” (wunderbare Schnelligkeit). Pokonywanie odległości w taki sposób zalicza Meuli do legendarnych mocy poety, obok zdolności zmartwychwstawania. James D. P. Bolton rozumie omawiany fragment Dziejów podobnie14. Ale – jak pisze Huxley – zauważa coś jeszcze: „[…] nie tyle szybkość podróży Aristeasza z Prokonnezu na ląd stały, ile szybkość Kyzikeńczyka w kierunku odwrotnym jest rzeczywiście anomalna” 15. Anomalna jest więc w przekazie Herodota (dokładniej – w przekładzie/ interpretacji Boltona, Meuliego i Hammera Herodotowego przekazu) także szybkość zwykłego człowieka, nieposiadającego żadnych szczególnych właściwości czy uzdolnień. Kyzikeńczyk musiałby bowiem opuścić Artake przed „śmiercią” Aristeasza, żeby się znaleźć w mieście Prokonnez na wyspie Prokonnez (=Marmara), gdy tyko wieść o Aristeaszowej śmierci, rozeszła się po mieście i zanim otworzono „komisyjnie” wałkownię, gdzie folusznik zostawił zmarłego – jak sądził – Aristeasza. Musiałby, bo odległość między Artake a tym miastem (nie ulega wątpliwości, że Bolton ma na myśli Prokonnez na wyspie Prokonnez=Marmara) wynosiła/wynosi około 30 km, czyli dobre cztery godziny żeglugi z Artake wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża Półwyspu Kyzikos, przez kanał między wyspą Halone (dziś: Paşalimani) a Półwyspem Kyzikos i przez otwarte morze. Poniższe zestawienie uwyraźnia niespójność Herodotowej relacji w przekładzie/ interpretacji Boltona, Meuliego i Hammera. Zakładając bowiem, że Aristeaszowi nie przypisywano niezwykłych mocy ani wrodzonych czy wyuczonych (przynajmniej przed podróżą na Wschód) nadzwyczajnych umiejętności, i że tym bardziej nie posiadał ich Kyzikeńczyk, wydarzenia przedstawione w omawianym fragmencie Dziejów we wspomnianych przekładach miały następujący przebieg: 14 Por. J. D. P. Bolton, Aristeas of Proconnesus, Oxford 1962, s. 133. 15 „it is not so much the speed of Aristeas' journey from Proconnesus to the mainland as the speed of the Cyzicene's in the reverse direction which is really anomalous” – J. D. P. Bolton, Aristeas of Proconnesus, op. cit., s. 200, przyp. 13. na wyspie Prokonnez w mieście Prokonnez (=Marmara) na morzu między przystaniami Prokonnezu (=Marmara) i Artake na Półwyspie Kyzikos na przystani w Artake na drodze łączącej Artake z miastem Kyzikos godzina 0 • Aristeasz „umiera” w warsztacie folusznika. po godzinie 0 • Folusznik zamyka „zmarłego” Aristeasza w warsztatacie i udaje się do jego krewnych, po drodze przekazując zapewne wieść o śmierci Aristeasza napotkanym znajomym. Tymczasem Aristeasz, „zmartwychwstawszy”, opuszcza warsztat, idzie na przystań i odpływa (łodzią). • Folusznik przekazuje krewnym Aristeasza wiadomość o jego „śmierci”. • Miasto wie o „śmierci” Aristeasza. Aristeasz żegluje do Artake. Szukając przyczyny owej niespójności Herodotowego przekazu, której sam był mimowolnym współtwórcą, Bolton wskazuje na autora tegoż. Nie oskarża Herodota o konfabulację, lecz „jedynie” o udramatyzowanie przezeń informacji, które zebrał w Prokonnezie (=Marmara) i usłyszał od jednego tylko, zdaniem Boltona, Kyzikeńczyka. Udramatyzowanie miało polegać na połączeniu przez Herodota dwóch odrębnych opowieści i ujęcie ich elementów w absurdalny z punktu widzenia logiki ciąg zdarzeń (widać tu dalekosiężny wpływ „recenzji” Herodotowych Dziejów autorstwa Plutarcha – patrz punkt 1.1). Huxley komentuje wywód Boltona następująco: Zanim uzna się, że Herodot udramatyzował opowieść, która i tak jest już wystarczająco niezwykła, trzeba koniecznie raz jeszcze przyjrzeć się temu, co on twierdzi16. Rezultatem uważnego przyjrzenia się oryginalnemu fragmentowi Dziejów, który jest tu omawiany, było ustalenie Huxleya, że Meuli i Bolton dokonali nadinterpretacji tekstu Herodota. Nie ma w nim bowiem mowy o spotkaniu Aristeasza z Kyzikeńczykiem na Pówyspie Kyzikos, na drodze łączącej miasta Artake i Kyzikos. Herodot pisze tylko, że Kyzikeńczyk przybył z Artake do miasta Prokonnez przed otwarciem warsztatu folusznika, kiedy jeszcze w Prokonnezie sądzono, iż poeta leży martwy w tym warsztacie, i upierał się, że Aristeasz żyje, bo spotkał go zmierzaj ą c e go d o Kyzikos i rozmawiał z nim. Huxley, odsyłając cztelnika do specjalistycznego słownika17, zwraca uwagę, że u Herodota ... + dopełniacz ma znaczenie ruchu ku/do („motion towards”)18. Oto kluczowy fragment z akapitu 4.14.2 Dziejów Herodota, przedstawiony wyżej w szerszym kontekście, tu w oryginale, dwóch dokładniejszych tłumaczeniach 16 „Before Herodotus is agreed to have dramatized a tale which in itself is sufficiently remarkable, it is necessary to look again at what he states” – G. Huxley, op. cit., s. 152. 17 Por. J. E. Powell, A Lexicon to Herodotus, Oxford 1938, s. 130, s.v. ... I.i. 18 Por. G. Huxley, op. cit., s. 152. • Przybyły właśnie do miasta Kyzikeńczyk twierdzi, że gdy szedł do Artake, spotkał Aristeasza idącego do Kyzikos. po upływie czterech godzin od godziny 0 • Po otwarciu warsztatu fokusznika miasto żyje już inną sensancją; Aristeasz żywy czy martwy zniknął. Kyzikeńczyk żegluje na Prokonnez. • Aristeasz dociera do Artake i wyrusza lądem do Kyzikos. • Po drodze spotyka Kyzikeńczyka idącego do Artake. po upływie ośmiu godzin od godziny 0 • Kyzikeńczyk przybywa do miasta. Twierdzi, że gdy szedł do Artake, spotkał Aristeasza idącego do Kyzikos. oraz (dla porównania) w przekładzie Hammera i Antoniego Bronikowskiego (1817.1884 r.): ......... .. .. ..... ... ....... ... .. ...... .......... he had met Aristeas going toward Cyzicus and spoken with him19. spotkał go [Aristeasza – przyp. K.M.] zmierzającego do Kyzikos i rozmawiał z nim. spotkał się z nim na drodze do Kyzikos i rozmawiał20. Napotkał ku Kyzikowi Aristeasa i rozmawiał z nim21. W spotkaniu Aristeasza z Kyzikeńczykiem – konkluduje Huxley – nie ma nic cudownego czy szamańskiego. Mogli się natknąć na siebie na ulicach Prokonnezu, kiedy Aristeasz po opuszczeniu warsztatu folusznika zmierzał na prokonneską przystań, a Kyzikeńczyk właśnie wchodził do miasta – albo na tejże przystani, albo na morzu, w jej pobliżu, gdy ich łodzie się mijały. Nie ma więc potrzeby oddzielania „komponentu kyzikeńskiego” od „prokonneskiej legendy”, zwłaszcza że Herodot traktuje w tej sprawie informatorów z Prokonnezu i Kyzikos jako jedno źródło22. Kończy bowiem swoją relację z badań terenowych w Prokonnezie i Kyzikos zdaniem następującym bezpośrednio po zacytowanym wyżej fragmencie (przyp. 11): ..... µ.. .. ...... ..... ....... („Tak więc opowiada się w owych miastach”). Sumując, Huxley stwierdza, że jedynym zdarzeniem niezwykłym w opowieści prokonneskich i kyzikeńskich informatorów Herodota jest „zmartwychwstanie” Aristeasza23, ale w innym miejscu zauważa, że nie tylko szamanów można wziąć omyłkowo za zmarłych. Ponadto zakładając, że Aristeasz „zmarł”, a następnie „ożył” wskutek szamanańskich umiejętności, byłoby dziwne, że posiadał je, zanim odbył podróż do kraju Issedonów24. Z sugestią Huxleya, że „śmierć” i „zmartwychwstanie” Aristeasza w wałkowni były cudami z rodzaju tych, którymi zasłynęły w antycznym świecie takie osoby jak Hermotimos z Kladzonen (ok. VI w. p.n.e.), zaliczane przez Huxleya do kategorii shaman-like25, trzeba się zgodzić. Warto też rozważyć pogląd tego badacza, zgodnie z którym miastem, gdzie doszło do „śmierci” Aristeasza i gdzie następnie, po powrocie poety z trwającej siedem lat podróży, powstała Arimaspea, nie był Prokonnez na wyspie Prokonnez (=Marmara), lecz miasto o tej samej nazwie położone znacznie bliżej miasta portowego Artake. 19 Herodotus, The Histories, op. cit. 20 Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, op. cit. Podkreślenie moje. 21 Herodota Dzieje, tłum. A. Bronikowski, Poznań, w Komisie Jana Konstantego Żupańskiego, Poznań 1862. 22 Por. G. Huxley, op. cit., ss. 152.155. 23 Por. ibidem, s. 155. 24 Por. ibidem, s. 152. 25 Por. ibidem, s. 155, przyp. 10. Huxley nie był oczywiście pierwszym badaczem, który porównywał podobne starogreckie sławy do szamanów. 2. Teoria Leafa-Huxleya W opinii Huxleya miastem Aristeasza był Prokonnez na wyspie zwanej najpierw Prokonnez, a następnie Halone (dziś: Paşalimani), starszy od Prokonnezu na wyspie Prokonnez (dziś: Marmara na wyspie Marmara)26. Pogląd, że stary Prokonnez znajdował się na Halone, przejął Huxley od Waltera Leafa (1852–1927 r.) z prawie całym uzasadnieniem27. Teoria Leafa nie pomogła w wyjaśnieniu problemu rzekomo nienaturalnie szybkiego przemieszczania się Aristeasza i Kyzikeńczyka (Huxley rozwiązał ów problem niezależnie od niej), ale może okazać się użyteczna w usuwaniu innych jeszcze wątpliwości mających związek z Aristeaszem. Argumenty Leafa i Huxleya wspierające ich poglądy w sprawie lokalizacji starego Prokonnezu zostały poniżej zestawione według kategorii źródeł, które wykorzystali – albo przynajmniej rozważali pod tym kątem – i (w przypadku tekstów źródłowych) chronologicznie. Źródła pisane: 2.1. Herodot z Halikarnasu (ok. 484–425 r. p.n.e.) – nie ma w jego Dziejach sugestii, że Prokonnez, miasto, w którym żył i tworzył Aristeasz, znajdowało się na wyspie zwanej dziś Marmara. 2.2. Skylaks z Kariandy (VI w. p.n.e.)28, wspomniawszy o Prokonnezie, stwierdza, że jest jeszcze inna wyspa z dobrym portem, Elafonnez, i że Prokonnezeńczycy uprawiają na niej ziemię (Periplus, GGM I 6829). 2.3. Strabon z Amasei (ok. 63 r. p.n.e. – 24 r. n.e.) odróżnia stary Prokonnez od Prokonnezu swoich czasów z jego miastem i kamieniołomem, z którego pozyskiwano słynny marmur (Geographica, 13.1.16). 2.4. Pliniusz Starszy (23 – 79 r.), wyliczając wyspy na Propontydzie, zaczyna od Elafonnezu, przy czym wspomina, że z tej wyspy pochodzi „kyzikeński marmur”, i podaje dwie inne jej nazwy – Nebris i Prokonnez. Dalej wymienia wyspy mniejsze, a wśród nich dwie tylko z miastami – Halone i Artakeon (Naturalis Historiae, 5.44). 2.5. Stefan z Bizancjum (VI w. n.e.) podaje, że Halone to wyspa w pobliżu Półwyspu Kyzikos nazywana też Nebris i Prochone (Ethnica, s.v. Halone). 2.6. The Black Sea Pilot (1920 r.)30 zawiera informacje: a) Halone ma bardzo dobry port, mogący pomieścić szwadron31; b) Afizja nie ma portu32; c) na Halone jest dobrze rozwinięta uprawa winorośli, podczas gdy na innych wyspach tej 26 Por. ibidem, ss. 153.155. 27 W. Leaf, Strabo on the Troad. Book XIII, chap. I with translation and commentary, Cambridge 1923, ss. 89 i nast. 28 Autor tego źródła okazał się inną osobą niż słynny żeglarz i odkrywca Skylaks z Kariandy. Por. punkt 3.2. 29 Geographi Graeci Minores, ed. C. Mullerus, Parisiis 1855.1861, vol. 1, s. 68, akapit 94 (wyd. II, 1861.1882). 30 The Black Sea Pilot: The Dardanelles, Sea of Marmara, Bosporus, and Sea of Azov, United States. Hydrographic Office, U.S. Government Printing Office, Washington 1920. 31 Trzy do dziesięciu statków wojennych; por. ibidem, ss. 74.75. 32 Por. ibidem, s. 76. grupy (południowo-zachodniej części Morza Marmara) pola uprawne są tylko w pobliżu ich małych wiosek33. Źródła archeologiczne: 2.7. Na Halone są pozostałości osady helleńskiej. We wschodniej części wyspy jej obwarowania biegną do morza po obydwu stronach wzgórza o nazwie Chuchlia34 (dziś: Tuzla), gdzie znaleziono również inne starożytności, w tym archaiczną inskrypcję funeralną Mandrona35. Wskazuje ona, że miasto przy wzgórzu Chuchlia istniało już w czasach przedklasycznych. Argument geograficzny: 2.8. Spośród wysp Propontydy Halone a) jest drugą (po wyspie Marmara) co do wielkości, ważności i płodności ziemi; b) leży na szlaku wiodącym z Kyzikos przez Artake na wyspę Marmara i inne wyspy zachodniej Propontydy. Stąd jako jedyna mogła stanowić dla Greków z Kyzikos przystanek (half-way house) w migracji na Marmara i szerzej – pomost (stepping-stone) między Półwyspem Kyzikos i południowo-zachodnimi wyspami Propontydy. Założenie, że stary Prokonnez należy kojarzyć z wyspą Halone, czyni więc jaśniejszym przebieg osadnictwa greckiego na Morzu Marmara. Lokalizowanie starego Prokonnezu na wyspie Halone wydaje się zatem mieć dość mocne podstawy. Niemniej jednak Frederick William Hasluck (1878– 1920 r.), który znał wszystkie wymienione wyżej starożytne źródła, kojarzył stary Prokonnez z inną wyspą – Afizją36. Leaf zarzucił mu brak uzasadnienia tego poglądu 37, choć właściwie Hasluck podał – jak można sądzić – swoje racje38. Nie są one przekonujące, zatem zarzut Leafa trzeba uznać za zasadniczo słuszny. Leaf sformułował swoją teorię w odpowiedzi na hipotezę Haslucka. Zrówno on, jak i Huxley wykorzystali informacje, które zebrał Hasluck, a ten z kolei – wyniki badań Manuela Gedeona39. Gedeon, reprezentując Grecki Patriarchat, wizytował wy 33 Por. ibidem, s. 74. 34 Greckie .......; angielskie wersje zapisu: Khoukhlia, Khouklia, Houkhlia, Hukhlia. 35 Mandron – król Bebryków żyjący w Bitynii (północno-wschodnia Anatolia). Odgrywa jedną z głównych ról w opowiedzianej przez Plutarcha (Mulierum virtutes, 18) legendzie o początkach kolonizacji południowego wybrzeża Hellespontu przez osadników z jońskiej Fokai (dziś: Foça w Turcji): Mandron zezwolił osiąść Fokajczykom na podległym mu terytorium z ośrodkiem miejskim Pityus(s)a. Wskutek konfliktu z Bebrykami pod nieobecność Mandrona Fokajczycy zdobyli Pityus(s)a. Mandron opuścił miasto wraz z rodzinami zabitych Bebryków, a zdobywcy przemianowali je na Lampsakos (dziś: Lapseki) na cześć córki Mandrona, Lampsake, która ostrzegła ich przed planowanym atakiem Bebryków. 36 Greckie ....... (Ophiousa) lub ....... (Aphisia/Aphousia) > obecnie: Avşa; inne współczesne nazwy tej wyspy: Arablar i Türkeli. 37 „Hasluck, without giving reasons, thinks that Aphisia is probably the Old Proconnesus of Strabo” – W. Leaf, op. cit., s. 89, przyp. 2. 38 Por. F. W. Hasluck, Cyzicus: being some account of the history and antiquities of that city, and of the district adjacent to it, with the towns of Apollonia ad Rhyndacum, Miletupolis, Hadrianutherae, Priapus, Zeleia, etc., Cambridge 1910, s. 36. 39 Por. M. Gedeon, ............, Constantinople 1895. spy południowo-zachodniej Propontydy w 1884 r.40, skupiając uwagę przede wszystkim na przeżytkach i zabytkach z okresu bizantyjskiego i późniejszych41. Haslucka w większym stopniu interesowało osadnictwo helleńskie. Nie jest więc całkiem jasne, dlaczego stary Prokonnez umieszczał na Afizji, skoro znane mu dobrze źródła przemawiają zdecydowanie za Halone (patrz punkt 3). Niemniej jednak samo postawienie problemu lokalizacji starego Prokonnezu pozostaje jego zasługą. Sumując, trzeba przyznać rację Leafowi i Huxleyowi, że Halone jako kandydatka do miana starego Prokonnezu nie ma poważnej konkurencji. Stąd kwestię starego Prokonnezu – pisze Huxley – można uznać za prawie rozwiązaną. Prawie, bo jest jeszcze kilka niejasności z ową kwestią związanych. 3. Tekstów źródłowych czytanie raz jeszcze Mając na uwadze nierozważone wystarczająco problemy związane z lokalizacją starego Prokonnezu, warto podjąć, wzorem Huxleya, jeszcze jedną próbę odczytania wymienionych wyżej świadectw pisanych (punkty 2.1.2.6) w celu stwierdzenia, co ich autorzy napisali rzeczywiście, a co jest utrwaloną, „obowiązującą” interpretacją i na ile owe przyjęte interpretacje są uzasadnione. 3.1. Herodot W Herodotowych Dziejach nazwa „Prokonnez” pojawia się osiem razy, w tym sześć razy w związku z Aristeaszem (4.13.1–4.15.2), raz jest mowa o tyranie Metrodorosie z Prokonnezu (4.138.1), a raz o spaleniu Prokonnezu i Artake przez Fenicjan (6.33.2). We wszystkich tych przypadkach chodzi o to samo miasto, bo Herodot nigdzie nie zaznacza, że nie zawsze mówi o tym samym. O dwóch Prokonnezach pisze po upływie czterech stuleci Strabon: jeden nazywa starym, drugi – teraźniejszym. Kontekst wskazuje, że ma na myśli dwie różne wyspy na Propontydzie o nazwie Prokonnez, przy czym Prokonnez teraźniejszy to na pewno wyspa Marmara (punkt 3.3). Skoro Herodot wiedział o jednym tylko mieście Prokonnez, znajdującym się zapewne na jednej z wysp, wspominanych przez Strabona, który nazywa pierwszą starym Prokonnezem, a drugą Prokonnezem teraźniejszym (czyli mu współczesnym), to chyba w czasach Herodota wyspa Marmara nie nosiła jeszcze nazwy Prokonnez. Herodotowego Prokonnezu nie należy więc wiązać z wyspą Marmara. 3.2. Pseudo-Skylaks Stosunkowo niedawne ustalenia dotyczące Periplusa, to jest Opłynięcia mórz zamieszkanego świata – Europy, Azji i Libii (......... ... ........ ... .....µ.... ....... ... ..... ... ..ß...), negujące autorstwo Skylaksa z Kariandy, nie mają istotnego wpływu na kwestię lokalizacji starego Proponezu. W jej rozważaniu trzeba jednak uwzględniać (czego jeszcze Leaf i Huxley nie mogli uczynić), że według owych ustaleń autor Periplusa, nazywany Pseudo-Skylaksem (jego tożsamość pozostaje nieznana), 40 Por. F. W. Hasluck, The Marmara islands, „The Journal of Hellenic Studies” 1909, vol. 29, issue 01, s. 6. 41 Por. ibidem, ss. 6 i nast. żył przynajmniej pół wieku po Skylaksie prawdziwym, nie był żeglarzem, lecz kompetentnym badaczem „gabinetowym” związanym ze środowiskiem intelektualnym klasycznych Aten, napisał Periplusa na pewno przed rokiem 338/337 p.n.e.42 i wreszcie: że rewizje przekładów/rozumienia tego dzieła i związane z nim dyskusje trwają. Poniższy fragment z Periplusa w języku oryginalnym został przytoczony za drugim wydaniem B. Fabriciusa (pseudonim Heinricha Theodora Dittricha)43, uważanym obecnie za lepsze od standardowego wydania Carolusa Mullerusa, czyli Karla Wilhelma Ludwiga Müllera (1813–1894 r.)44, a tłumaczenie łacińskie – za edycją Mullerusa (wydanie Fabriciusa nie zawiera przekładów). Przekład łaciński w wydaniu Mullerusa jest identyczny z tłumaczeniem w edycji Jacobusa Gronoviusa45, czyli Jacoba Gronowa (1645–1716 r.), i Rudolfa Heinricha Klausena (1807–1840 r.)46, pominąwszy drobne różnice ortograficzne. Oznaczenia numeryczne akapitu, w którym znajduje się cytowany fragment, pochodzą od wydawców47. 77. .... ...... ..... .... ... ..... ........... ... ..... ..... .. A.. ....µ.... ............ ......... .. ..... ............. 94. Circa haec est Proconnesus insula cum urbe, aliaque insuper insula Elaphonesus, commodis instructa portubus. Hujus agrum colunt Proconnesii. 77. W pobliżu tejże [Artake – przyp. K. M.] jest wyspa i miasto Prokonnez i inna wyspa z dobrymi portami48, Elafonnez. Jej ziemię uprawiają Prokonnezeńczycy. Przyjmuje się, że Skylaks (teraz już wiadomo, że Pseudo-Skylaks), pisząc o wyspie Prokonnez, miał na myśli wyspę Marmara. Tak też sądzą Leaf i Huxley. Ale z tekstu źródłowego wcale to nie wynika. Co więcej, tradycyjne jego odczytywanie sprawia, że owe dwa krótkie zdania wydają się nielogiczne albo przynajmniej niezupełnie jasne. 42 Por. Introduction [w:] Pseudo-Skylax's Periplous: the Circumnavigation of the Inhabited World. Text, Translation and Commentary, ed. G. Shipley, Exeter 2011. 43 Anonymi vulgo Scylacis Caryandensis periplum maris interni, wyd. 2, ed. B. Fabricius, typis et sumptibus B. G. Teubneri, Lipsiae 1878, s. 26. 44 Geographi Graeci Minores…, op. cit, s. 63. 45 Geographica Antiqua, hoc est: Scylacis Periplus maris mediterranei. Anonymi Periplus Maeotidis paludis & Ponti Euxini. Agathemeri Hypotyposis Geographiae Omnia Graeco-Latina. Anonymi Expositio totius Mundi Latina, ed. Jacobus Gronovius, Leiden 1697, s. 84 (akapity nie są tu ponumerowane). 46 Hecataeii Milesii fragmenta. Scylacis Caryandensis Periplus, ed. R. H. Klausen, Berolinum 1831, s. 217, akapit 93. 47 Autorzy najnowszych przekładów Periplusa (por. przyp. 40) nie powiedzieli chyba jeszcze ostatniego słowa w omawianej sprawie. 48 Zazwyczaj ..... ....µ.... tłumaczy się jako „wyspa z dobrym portem” lub „wyspa z dobrymi portami”. Ale określenie ....µ.... nie musi oznaczać, że wyspa posiada rozbudowaną infrastrukturę portową i portowe miasto, choć do głównych funkcji portu zalicza się funkcję miastotwórczą. Może oznaczać, że wyspa ma u nabrzeży jedno lub więcej miejsc, gdzie są warunki dogodne dla postoju łodzi/statków, czyli dość głębokie, zaciszne zatoki z odpowiednio ukształtowanym dnem, które środowisko naturalne, wsparte lub nie ludzką inwencją, chroni przed wiatrami, falowaniem i prądami morskimi. W przekładzie na język polski nie sposób tego wszystkiego krótko wyrazić. 3.2.1. Punktem odniesienia w określeniu lokalizacji dwóch wysp wymienionych w pierwszym zdaniu (jedną z nich Pseudo-Skylaks nazywa Prokonnezem, drugą – Elafonnezem) jest portowe miasto Artake. W tej sprawie nie ma rozbieżności w opiniach, ponieważ tekst poprzedzający bezpośrednio owo zdanie dostarcza wystarczającego uzasadnia dla przyjęcia takiego stanowiska. Pseudo-Skylaks stwierdza zatem, że obydwie wyspy znajdują się „w pobliżu” Artake. Dziwi więc, dlaczego zaraz po tym stwierdzeniu w pierwszej kolejności wymienia wyspę oddaloną od Artake o 30 kilometrów (według Leafa i Huxleya „Skylaksowy” Prokonnez jest wyspą Marmara), a jako drugą – wyspę, której odległość od Artake wynosi kilometrów kilkanaście (według Leafa i Huxleya „Skylaksowy” Elafonnez to Halone49). 3.2.2. Drugie zdanie też brzmi dziwnie w świetle interpretacji tradycyjnej teorii Leafa-Huxleya. Pseudo-Skylaks stwierdza w nim bowiem, że ziemię Elafonnezu (zdaniem Leafa i Huxleya Elafonnez – warto przypomnieć – to jedna z nazw wyspy Halone) uprawiają Prokonnezeńczycy, co sugerowałoby, że owi rolnicy to emigranci z Prokonnezu (=Marmara). Ergo wyspa Halone została skolonizowana przez przybyszów z Marmara, a nie odwrotnie, co przeczy teorii Leafa, a także świadectwu Strabona. Strabon pisze, że słynny już w jego czasach marmur pochodzi nie z Prokonezu starego, lecz z „teraźniejszego”, czyli – nie może być inaczej – z wyspy Marmara. 3.2.3. Zwraca uwagę, że greckie ... ..... ..... […] ........... zostało oddane w języku łacińskim przez aliaque insuper insula Elaphonesus. Słowo insuper („powyżej”), które różnicuje tu odległość wymienionych wysp względem Artake, jest więc w tłumaczeniu dodane, ponieważ nie ma jego odpowiednika w tekście greckim. Różnicuje ono mianowicie odległość przez wskazanie, że Elafonnez leży „powyżej” Prokonnezu, czyli dalej od Artake niż Prokonnez. W tekście greckim odległość Elafonnezu i Prokonnezu od Artake jest także zróżnicowana, ale tylko przez kolejność, w jakiej owe wyspy są w nim wymienione (patrz punkt 3.2.1). Fakt ten dostrzegł tłumacz Periplusa na język łaciński, ale uszedł on uwadze późniejszych komentatorów Pseudo-Skylaksa, z Leafem i Huxleyem włącznie. W tej sytuacji trzeba spróbować – korzystając z podpowiedzi, dość wyraźnej w przekładzie łacińskim w porównaniu z tekstem oryginalnym – innego niż dotychczas przyporządkowania wyspom Halone i Marmara nazw „Prokonnez” i „Elafonnez” w tekście Pseudo-Skylaksa: Ps e u d o - S k y l a k s owy P r o k o n ne z t o nie wyspa Marmara, lecz Halone , a E l a f o n n e z – nie wyspa Halone, lecz M a rma r a . Następnie należy sprawdzić, czy takie założenie usunie niejasności z tekstu Pseudo-Skylaksa, pozostając jednocześnie w zgodzie z innymi źródłami i teorią Leafa-Huxleya. Przyjąwszy owo założenie, fragment z Pseudo-Skylaksa czytamy/rozumiemy następująco: 49 Utożsamianie wyspy Halone z Elafonnezem nie jest pomysłem Leafa czy Huxleya. Już w połowie XIX w. zostało odnotowane, że „niektórzy geografowie przyjmują, iż ta wyspa [Halone – przyp. K. M.] to Elafonnez” – G. Long, Elaphonne’sus [w:] Dictionary of Greek and Roman Geography, vol. 1, ed. W. Smith, London 1854, s. 810. Por. przyp. 90. W pobl i ż u A r t ake j e s t w y spa i mias to Prokonne z (czyli wyspa, która potem została nazwana Halone, i jej miasto, starsze od osady Halone na tejże wyspie); ową wyspę i miasto nazywano w czasach Pseudo-Skylaksa, tak jak w czasach Herodota, głównie, jeśli nie włącznie, Prokonnezem) i i n n a wy spa , E l afonne z (położona za Prokonnezem=Halone z punktu widzenia obserwatora żeglującego z Artake wciąż w tym samym kierunku, czyli wyspa Marmara; jeszcze Pliniusz nazywa wyspę Marmara Elafonnezem, podając dwie jej inne nazwy: Nebris i, na ostatnim miejscu, Prokonnez; wyspa Halone nie jest nazwana Elafonnezem w żadnym z wymienionych wyżej źródeł pisanych – patrz punkty 2.1.2.6). Z i emi ę n a E l a f o n n e z i e (=Marmara) u p r awi a j ą P r o k o n n e z e ń c z y c y (to jest emigranci z wyspy Prokonnez, późniejszej Halone, którzy nadali swojemu nowemu miastu na Elafonnezie=Maramara nazwę miasta, z którego przybyli – Prokonnez; od nazwy nowego miasta Prokonnezeńczyków przyjęło się z czasem nazywać Prokonnezem również wyspę, wcześniej nazywaną Elafonnezem, na której zostało ono założone). Powyższy wywód jest spójny oraz zgodny nie tylko z przekazem Herodota i Pseudo-Skylaksa, ale także z pozostałymi źródłami, które Leaf i Huxley uwzględnili w sprawie starego Prokonnezu, co będzie dalej wykazywane. Tu (w punkcie 3.2) trzeba poruszyć jeszcze dwie sprawy. 3.2.4. Szczegółowa analiza nazw wysp i miast Propontydy oraz okoliczności i zwyczajów związanych z ich nadawaniem, uwzględniająca owe wyspy w szerszym kontekście tradycji helleńskiego osadnictwa w ogóle, byłaby zapewne w rozważaniu problemu starego Prokonezu przydatna. Niemniej jednak już na pierwszy rzut oka widać, że Hellenowie, kolonizując wyspy Propontydy, przenosili nazwy kolonii na wyspy, na których one powstawały, lub odwrotnie, najpierw nadawali nazwę wyspie jeszcze przez nich nieskolonizowanej, a następnie przenosili ową nazwę na osadę, którą na tej wyspie zakładali. Zwyczaj ten miały też (lub przejmowały od Greków) inne ludy, które z czasem osiedlały się na tych samych wyspach, przy czym nowszych nazw wysp używano zazwyczaj ze starszymi zamiennie, a następnie nowsze zastępowały starsze. Dwie z pięciu osad założonych na starym Prokonnezie (=Halone) później niż miasto, które także nazywamy Prokonnezem starym, Halone i Paşalimani, dały kolejno swoje nazwy całej wyspie, wypierając nazwy wcześniejsze (nazwę „Halone” odnosi do tej wyspy już Pliniusz, nie wymieniając jej innych mian). Podobnie osady Afizja i Arablar użyczyły swoich nazw wyspie, na której zostały założone. Pliniusz wspomina o wyspie artaceon (Artakeon) z miastem. Owo miasto to z pewnością Artake (punkt 3.4). Przykłady można mnożyć, sięgając do udokumentowanej tradycji osadniczej Hellenów. Nazwa Elaphonnesos tłumaczona jest zgodnie jako „Jelenia Wyspa” (....../ élaphos ‘jeleń’ + ...../nesos ‘wyspa’). W przypadku nazwy Prokonnesos rozważane są różne znaczenia jej pierwszego członu, między innymi zakłada się, że ma on znaczenie zbliżone do élaphos, jeśli nie identyczne. Na przykład Hasluck uważa za najbardziej prawdopodobne, że pierwszy człon nazwy Prokon nesos pochodzi „od .... lub ..o..., rodzaju zwierzyny płowej identycznego z ..ß...”50. Słowo ..ß.../nebrós (późniejsza forma ..ß.../nebrís) oznacza młode jeleniowate51, między innymi sarny. Według niektórych badaczy proks/..ó. w nazwie „Prokonnez” oznacza sarnę (samicę) lub łanię (ang. doe)52. Można jednak wątpić, czy istotnie chodzi o samicę, bo na prokonneskich monetach z okresu klasycznego widnieją wizerunki rogatego przedstawiciela jeleniowatych53. Te samce mogą być jeleniami albo sarnimi kozłami. Jeśli pierwszy człon nazwy Prokonnesos byłby nazwą sarny (niezależnie od płci), można by go uznać za jeszcze jeden argument wspierający proponowane tu odczytanie tekstu Pseudo-Skylaksa: Elafonnez to wyspa Marmara, nie Halone, a Prokonnez – wyspa Halone, nie Marmara. Nazwa „Prokonnez” przystawałaby bowiem wówczas lepiej do środowiska naturalnego stosunkowo małej wyspy Halone, o której lasach nic nie wiadomo, a zarówno nazwa „Prokonnez” jak i „Elafonnez” do flory i fauny wyspy Marmara, gdzie lasy są. Capreolus capreolus, czyli sarna europejska, może żyć nie tylko w lesie, ale także na terenach otwartych. Cervus elaphus natomiast, czyli jeleń szlachetny, bo chyba tylko taki występował w starożytności na wyspie Marmara, jest znacznie większym od sarny zwierzęciem zdecydowanie leśnym, nawet jeśli czasem opuszcza swoje leśne kryjówki. 3.2.5. Strabon i Pliniusz (punkty 3.3 i 3.4) wspominają o sławnym prokonneskim marmurze (Pliniusz nazywa go też kyzikeńskim), czego nie czynią Herodot i Pseudo- Skylaks. Nie był on więc chyba w czasach Herodota i Pseudo-Skylaksa (V.IV w. p.n.e.), inaczej niż w czasach Strabona i Pliniusza (I w. p.n.e./I w. n.e.), szerzej znany. Przywykliśmy wyspę Marmara kojarzyć z tym właśnie bogactwem naturalnym, od którego pochodzi jej obecna nazwa i nazwa morza w starożytności określanego mianem Propontydy. Ale wczesnych osadników helleńskich przyciągały prawdopodobnie przede wszystkim inne naturalne bogactwa największej wyspy na Morzu Marmara: więcej ziemi nadającej się pod uprawę niż na małej Halone oraz lasy z ich darami, między innymi grubszą zwierzyną łowną, na co zdaje się wskazywać nazwa „Elafonnez”. Świadczy o tym także – jeśli nie przede wszystkim – fakt, że osadnicy ze starego Prokonnezu swoje nowe miasto założyli na południu wyspy Marmara, w znacznej odległości od wielkich złóż marmuru (patrz mapka 1 oraz punkt 3.6). Badacze marmuru nazywają obecnie ów surowiec wydobywany na wyspie Marmara marmurem proconnesos54. W ich opinii nie jest on najwyższej jakości; nie posiada szczególnie cenionych przez ekspertów właściwości ani fizycz 50 „From .... or ..o... a kind of deer identical with ..ß...” – F. W. Hasluck, Cyzicus, op. cit., s. 31. 51 Por. V. Blažek, Indo-European zoonyms in Afroasiatic perspective, „Journal of Language Relationship / ....... ......... .......” 2013, nr 9, ss. 44 i nast. 52 Por. E. Olshausen, V. Sauer, Proconnesus [w:] Brill’s New Pauly…, op. cit. [on-line:] http://referenceworks. brillonline.com/entries/brill-s-new-pauly/proconnesus-e1009860 [05.05.2015]. 53 Por. M. Thompson, The coinage of Proconnesus, „Revue numismatique” 1965, vol. 6, no. 7, ss. 30, 32, 34. 54 „[…] pojęcie marmuru »Proconnesos« do 1971 r. nie funkcjonowało. Zresztą do dzisiaj handlowa nazwa tego eksportowanego marmuru brzmi »Marmara White«” – K. Grala, J. Skoczylas, nych, ani estetycznych. Stąd przypuszczają oni, że marmur proconnesos zdobył popularność dzięki konkurencyjnej cenie. Jego złoża są wciąż ogromne. Ponadto, tak jak dziś, można go było w starożytności pozyskiwać już na brzegu morza, co skutkowało niskimi kosztami transportu55. Według dwojga autorów specjalizujących się w badaniach owego surowca, których artykuł był już tu przywoływany, marmur proconnesos wydobywano już VIII w. p.n.e.; w połowie VIII w. – piszą, powołując się na Haslucka – Milezyjczycy skolonizowali wyspę Marmara56. Ale jednocześnie przyznają, że nie można wskazać miejsc, gdzie był on wydobywany tak wcześnie, ponieważ późniejsza eksploatacja złóż zaciera jej ślady starsze57. Na większą skalę zaczęto wydobywać marmur na wyspie Marmara od okresu rzymskiego, za panowania Tyberiusza (14–37 r.), w pobliżu Saraylar, gdzie w 1971 r. odkryto antyczne kamieniołomy, warsztaty kamieniarskie oraz cmentarz. Owe kamieniołomy eksploatuje się intensywnie do dziś. Są one, tak jak warsztaty kamieniarskie w samej osadzie, czynne obecnie przez całą dobę58. W Saraylar nie natrafiono na zabytki z okresu greckiego, znaleziono natomiast liczne późniejsze – z okresów rzymskiego i bizantyskiego. Wyroby z marmuru proconnesos przeznaczone na eksport były wówczas produkowane nie tylko na wyspie Marmara, ale także w Kyzikos i Nikomedii (dziś: Izmit), gdzie również znajdowały się warsztaty i magazyny59. Najstarsze z zabytków znalezionych poza wyspą Marmara, które owi autorzy wymieniają, pochodzą z drugiej połowy II i z III wieku. Jednak marmur proconnesos – zaznaczają, powołując się tym razem na starożytne źródło pisane – był szeroko znany znacznie wcześniej: Kamieniołomy [na wyspie Marmara – przyp. K. M.] były sławne już w IV w. p.n.e., ponieważ znamy je z przekazów Witruwiusza, opisującego wykorzystanie marmuru „Proconnesos” do budowy mauzoleum w Halikarnasie („pałac potężnego króla Mauzolosa w Halikarnasie, chociaż całą ornamentykę ma z marmuru proconnesos, ściany ma z cegły…” – II, 8, 10)60. Powyższe opinie wypada skomentować, choćby bardzo krótko. Po pierwsze znana jest płaskorzeźba świadcząca o wcześniejszym czerpaniu z ogromnych złóż marmuru na wyspie Marmara. Została ona wykonana w marmurze proAntyczne kamieniołomy Proconnesos. Zarys problematyki, „Folia Praehistorica Posnaniensia” 2002/2003, t. XII/XIII, s. 313. 55 Por. ibidem, ss. 320, 325. 56 Por. ibidem, ss. 314, 319. 57 Por. ibidem, ss. 324. 58 Por. ibidem, ss. 314, 317. 59 Por. ibidem, ss. 318 i nast. 60 Ibidem, s. 319. K. Mikoś, Wiarygodność najstarszych przekazów... – 62 – connesos pod koniec VI w. p.n.e. Pochodzi z Kyzikos61. Po drugie przypuszczenie, że marmur proconnesos był już sławny w IV w. p.n.e. i że ma to związek z Mauzoleum, wydaje się słuszne. Ale chyba nie dlatego wykorzystano ten marmur w budowie Mauzoleum, że był już wówczas sławny. Raczej odwrotnie – zyskał on opinię niezwykle cennego surowca, bo został wykorzystany w budowie Mauzoleum, przedsięwzięciu architektonicznym bardzo kosztownym, w którym użyto ogromnej ilości marmuru. Nie wszystek budulec mógł być zatem najwyższej klasy. Przekaz Witruwiusza (I w. p.n.e.) został niewłaściwie zrozumiany przez wspomnianych badaczy marmuru, o czym świadczy przytoczony wyżej cytat. Wirtuwiusz – który był architektem i dlatego zapewne nie rozwodzi się nad jakością marmuru prokonneskiego – nie pisze, że całą ornamentykę z marmuru miało Mauzoleum, czyli grobowiec Mauzolosa (ok. 400–353 p.n.e.), lecz że posiadał ją halikarnaseński pałac tegoż, doczesna siedziba (domus). O Mauzoleum Witruwiusz wspomina nieco dalej (De architectura 2.8.11), napomykając wprawdzie o „wspaniałych dziełach sztuki”, którymi ozdobiono grobowiec Mauzelosa, nie wyjawiając jednak, skąd pochodził marmur, z którego owe dzieła wykonano. Zastosowanie marmuru proconnesos w Mauzoleum stwierdzono wskutek poddania analizie spektograficznej resztek budulca, jakie pozostały do czasów współczesnych62. Mauzolos był jednym z lokalnych satrapów. Rządził Karią w latach 377–353 p.n.e. Jego grobowiec, zbudowany z wielkim rozmachem, został uznany w II w. p.n.e. za jeden z siedmiu cudów świata. Można więc sądzić, że sława Mauzoleum nie tylko uczyniła Mauzolosa postacią szeroko znaną, ale także sprawiła, że marmur proconnesos stał się surowcem modnym, stąd wielce pożądanym i (wśród niespecjalistów) bardzo cenionym. Wieść o tak niezwykłym projekcie architektonicznym, nawet będącym dopiero w trakcie realizacji, musiała się rozejść szybko w antycznym świecie, zwłaszcza że wdowa po Mauzelosie i jego następczyni na tronie Karii, Artemizja II (zmarła w roku 351 p.n.e.) zadbała o pośmiertną sławę małżonka, nie tylko realizując (przynajmniej w części) plan budowy grobowca, który przyćmił wszystkie wcześniejsze w antycznym świecie. Mauzoleum górowało nad halikarnaseńskim portem, stanowiąc jego znak szczególny, podobnie jak dziś Cristo de Corcovado góruje nad brazylijskim miastem portowym Río de Janeiro a Statua Wolności nad portem New Jersey – New York. Pseudo-Skylaks opisywał „świat”, opierając się głównie na informacjach pozyskiwanych od żeglarzy. 61 Płaskorzeźba ta przedstawia woźnicę w dwukonnym rydwanie. Obecnie znajduje się w Muzeum Archeologicznym w Stambule (numer inwentaryzacyjny 2813T). 62 Por. A. Karagianni, The Harbour of Proconnesus in Greco-Roman and Early Byzantine Times: The Marble Trade, a Source of Financial and Cultural Development, „The European Archaeologist” 2011/2012, no. 36, s. 18. Pisząc o owych marmurowych pozostałościach po Mauzoleum, autorka ogranicza się do stwierdzenia (przyp. 1): „Spectrographic analysis has proved that indeed this marble came from Proconnesus”. Do literatury przedmiotu nie odsyła. A ponieważ o Mauzoleum nie wspomina, wydaje się, że czas budowy Mauzoleum, która została rozpoczęta około połowy IV w. p.n.e., należy uwzględniać w kolejnych próbach ustalenia górnej granicy powstania Periplusa. 3.3. Strabon Strabon w swojej Geografii (13.1.16) mówi wprost o starym Prokonnezie, ale w sprawie jego lokalizacji nie jest już tak jednoznaczny. Napomyka też o Aristeaszu, Arimaspei i Arimaspach. .. .. .. ....... .. ... ...... ... ....... . .. ...... ........... .... ... . ... ..........., ..... ...... ... µ....... µ... ...... ..... .......µ....: .. .... ........ ... ..... ...... ...., .. .. .... ..... .. .. ...... ...... .... ... ...... ........ ..... ........ . ....... ... ...µ....... .....µ.... ...., .... .... .. ... .....63. In the voyage along the coast from Parium to Priapus are the ancient and the present Proconnesus, with a city, and a large quarry of white marble, which is much esteemed. The most beautiful works in the cities in these parts, and particularly those in Cyzicus, are constructed of this stone. Aristeas, the writer of the poems called Arimaspeian, the greatest of impostors, was of Proconnesus64. On the coasting voyage from Parium to Priapus lie both the old Proconnesus and the present Proconnesus, the latter having a city and also a great quarry of white marble that is very highly commended; at any rate, the most beautiful works of art in the cities of that part of the world, and especially those in Cyzicus, are made of this marble. Aristeas was a Proconnesian – the author of the Arimaspian Epic, as it is called – a charlatan if ever there was one65. Podczas żeglugi wzdłuż wybrzeża z Parion do Priapos, (widoczne) są obydwa: stary Prokonnez i Prokonnez teraźniejszy, na którym znajduje się polis i wielki kamieniołom białego kamienia66 niezwykle cenionego; w każdym razie najpiękniejsze dzieła w tutejszych miastach, przede wszystkim te w Kyzikos, są z owego kamienia. Stąd był Aristeasz, autor poematu zwanego arimaspejskim, czarownik, jeśli to nie ktoś inny. Jak pisze Leaf, może wydawać się niezrozumiałe, dlaczego Strabon umieszcza wyspy zachodniej Propontydy na jej obszarze między miastami południowo-zachodniego wybrzeża – Parion (dziś: Kemer) i Priapos (dziś: Karabiga), chociaż wyspy te leżą dalej na wschód (patrz mapka 1). Następnie Leaf zauważa jednak, że pod koniec podróży wzdłuż wybrzeża z Kemer do Karabigi, statek, pokonując ostatnie cztery – pięć mil (od przylądka Karaburun), ma zachodnie wyspy Morza Marmara na trawersie. Żeglujący widzą je w określonym porządku i otoczeniu, w związku z czym Leaf dochodzi do wniosku, że stwierdzenie Strabona (w pierwszej części przytoczonego wyżej tekstu) nie jest, jak sądzą niektórzy, zwykłą pomyłką67. 63 Strabo, Geographica, ed. A. Meineke, Leipzig 1877. 64 The Geography of Strabo. Literally translated, with notes, in three volumes, ed. H. C. Hamilton, W. Falconer, London 1903. 65 The Geography of Strabo: in Eight Volumes, ed., transl. H. L. Jones, London 1924. 66 Zaproponowane tu tłumaczenie ..... ...... oddala możliwość nieporozumienia. Por. punkt 3.6. 67 „Indeed to say that they lie on the coasting voyage, .. ... ........, from Parion to Priapos is hardly defensible. It is true that for the last four or five miles of the voyage, from Kara Burnu to Karabogha, Hasluck uznał zapewne wzmiankę Strabona, o której mowa, za wskazówkę, że stary Prokonnez to Afizja, bo podczas podróży z Kemer do Karabigi, gdy tylko wyspy południowo-zachodniej Propontydy pojawiają się w zasięgu wzroku, widać Afizję na pierwszym planie (patrz punkt 2). Leaf natomiast docenił rozległość widoku w planie drugim, jaką daje takie miejsce obserwacji. Ogarnia się stąd wzrokiem południowo- zachodnie wybrzeże Półwyspu Kyzikos z pozostałościami miasta Kyzikos i miastem portowym Artake, dalej – wyspę Halone z wyeksponowaną jej częścią południowo- wschodnią, na której znajdowało się stare miasto Prokonnez, i wreszcie wyspę Marmara, zwróconą do obserwatora swoją południowo-zachodnią stroną, gdzie Prokonnezeńczycy założyli swoje nowe miasto. Widok inspirujący dla twórcy teorii o helleńskiej kolonizacji wysp zachodniej Propontydy z Kyzikos via Artake i Halone. Strabon, wymieniając wyspę, którą określa mianem Prokonnezu teraźniejszego (=wyspa Marmara), mówi tym samym, że wcześniej nazywano ją inaczej, kiedy nazwę „Prokonnez” nosiła inna wyspa, ta, którą nazywa Prokonnezem starym (= Halone). Przez brak wzmianki o mieście na starym Prokonnezie należy chyba rozumieć, że w czasach Strabona owo miasto, jeśli jeszcze istniało, nie odgrywało większej roli. Współczesna wioska, która znajduje się na miejscu tego starożytnego miasta, wzięła nazwę od pobliskiego wzgórza Tuzla68 (dawniej: Chuchlia; patrz przypis 32). Wielki kamieniołom na Prokonnezie teraźniejszym, o którym pisze Strabon, znajdował się na przeciwległym, północno-wschodnim wybrzeżu wyspy Marmara, w pobliżu dzisiejszej osady Saraylar (punkt 3.2.5). Co do Aristeasza, Strabon nie twierdzi, że poeta pochodził z nowego Prokonnezu, a w każdym razie nie stwierdza tego w sposób jednoznaczny. Wylicza najpierw wyspy stary Prokonnez i Prokonnez teraźniejszy, na którym znajduje się miasto i kamieniołom marmuru, potem wspomina ogólnie o innych miastach, wymieniając z nazwy tylko miasto Kyzikos (w takiej a nie innej kolejności), i wreszcie oznajmia, że Aristeasz pochodził „stąd”, co prawdopodobnie należy rozumieć: z tych stron. Według teorii Leafa- Huxleya Milezyjczycy zaczęli kolonizować Półwysep Kyzikos, a następnie wyspy Propontydy najpóźniej około roku 700 p.n.e., o czym świadczy ceramika geometryczna z tego okresu znaleziona w Kyzikos. Aristeasz – pisze Huxley – był prawdopodobnie wśród pierwszych osadników na starym Prokonezie (=Halone). Imię jego ojca, Kajstrobiosa Prokonnezeńczyka, które podaje Herodot (4.13.1), świadczy bowiem, że Kajstrobios urodził się – albo przynajmniej został poczęty – w Jonii podczas święta, które mieszkańcy Efezu obchodzili nad rzeką Kajstros69. Zdaniem Huxleya Aristeasz tworzył około roku 680 p.n.e., co badacz ów wyliczył, korzystając z informacji przekazanej przez Herodota, że w Metaponcie Aristethey lie abeam, but they are at a distance of 10 to 25 miles. It would be correct to say that they lie on the voyage from Parion to Byzantion; but the order in which they are taken shews that Strabo 's words are intentional and not, as some have thought, a mere mistake” – W. Leaf, op. cit., s. 89. 68 The Black See Pilot…, op. cit., s. 74. 69 Sufiks -ß... jest dokładnym odpowiednikiem hetyckiego i luwijskiego przyrostka -piya i przedrostka Piya- mających znaczenie „dany (przez)”, częstych w anatolijskich nazwach złożonych – por. G. Huxley, op. cit., s. 154. asz miał się pojawić po upływie 240 lat od powtórnego opuszczenia miasta Prokonnez (4.15.1). Herodot był w Metaponcie około roku 440 p.n.e. Ta przybliżona data plus 240 lat daje rok 680 p.n.e. lub wcześniej. Jest to oczywiście wyliczenie bardzo niedokładne, bo ojciec historii nie podaje, ile lat upłynęło od pojawienia się w Metaponcie osoby podszywającej się pod autora Arimaspei do momentu, w którym on sam (Herodot) przeprowadzał w tym mieście swoje badania. Nie odnotował też, kiedy według mieszkańców Prokonnezu i Kyzikos Aristeasz „zmarł”, a następnie „zmartwychwstał”. Ale bardziej wiarygodnych danych źródłowych, umożliwiających dokładniejsze określenie czasu, w którym żył i tworzył Aristeasz, nie ma70. Można przytoczyć jeszcze tylko informację podaną przez Strabona (14.1.18), która jest zbieżna z wyliczeniem Huxleya: „..... .. .......... .µ.... ...... ....., .. .... ...... .... ........ ... ............”71 („Jedni mówią, że był on [Kreofilos z Samos – przyp. K. M.] nauczycielem Homera, inni, że był nim Aristeasz Prokonnezeńczyk”). Wzmianka ta ma związek z poglądem Strabona, że wyobrażenie cyklopów jako antropomorficznych istot o jednym oku pośrodku czoła przejął Homer z opowieści Scytów o Arimaspach, których Aristeasz Prokonnezeńczyk opisuje w Arimaspei: 1.2.10 .... .. ... .... µ...µµ..... ........ .. ... ........ ........ µ.........: ......... ... ..... .... ...µ...... ....., ... .. .... ...µ........ ......... ...... ........ . ............72. 1.2.10 It is probable he took his account of the one-eyed Cyclopa from Scythian history, for the Arimaspi, whom Aristaus of Proconnesus describes in his Tales of the Arimaspi, are said to be distinguished by this peculiarity73. 1.2.10 Perhaps Homer also borrowed his idea of the one-eyed Cyclopes from the history of Scythia; for it is reported that the Arimaspians are a one-eyed people – a people whom Aristeas of Proconnesus has made known in his Arimaspian Epic74. 1.2.10 Wnet więc [Homer – przyp. K.M.] cyklopów jednookich ze scytyjskiego podania przeniósł: mówi się tak [że są jednoocy – przyp. K.M.] o Arimaspach, których w swojej Arimaspei przedstawia Aristeasz Prokonnezeńczyk. 70 W znacznie późniejszych źródłach i opracowaniach można spotkać spekulacje dotyczące między innymi tej sprawy. Według Księgi Suda, leksykonu bizantyjskiego z X w. Aristeasz żył w czasach Krezusa i Cyrusa, podczas pięćdziesiątej olimpiady (w przekładzie łacińskim: Vixit Croesi & Cyri tempore, Olympiade L) – por. Suidae Lexicon graece & latine, versionem latinam Aemilii Porti, Cantabrigia 1705, s. 323, s.v. Aristeas. Życie Krezusa, ostatniego króla Lidii, przypada na lata ok. 595.547 p.n.e., Cyrusa II Wielkiego (bo o tego perskiego władcę tu chodzi) – na lata ok. 590.592 p.n.e. Dla Herodota Krezus stanowi cezurę o fundamentalnym znaczeniu w jego badaniach; był pierwszym, o którym Herodot, wedle jego własnych słów, wiedział na pewno, że zawinił przeciwko Hellenom (Dzieje 1.5.3). Gdyby w Prokonnezie i/lub Kyzikos dowiedział się, że Aristeasz żył w czasach Krezusa, z pewnością zamieściłby w Dziejach oodpowiednią wzmiankę. 71 Por. Strabo, op. cit. 72 Strabo, op. cit. 73 The Geography of Strabo…, op. cit. 74 The Geography of Strabo: in Eight Volumes…, op. cit. Dodać należy, że Strabon poprzedza powyższe stwierdzenie wywodem mającym je uzasadnić75. Huxley sądzi, że Aristeasz był już na świecie przed osiedleniem się helleńskich kolonizatorów na Halone. Mógł zatem urodzić się w Kyzikos, za czym zdaje się przemawiać stwierdzenie Strabona następujące bezpośrednio po wymienieniu przezeń miasta Kyzikos, że Aristeasz był „stąd”. Strabon wyraża ponadto – jak się zdaje – wątpliwość, czy Aristeasz „stąd”, autor Arimaspei, i Aristeasz-czarownik to ta sama osoba. Nie można mieć jednak w tej sprawie pewności co do intencji Strabona, bo jego przekaz nie jest w tym miejscu wystarczająco jasny. Niewykluczone, że Strabon sądził, iż miastem Aristeasza było miasto Prokonnez na Prokonezie teraźniejszym (=Marmara na wyspie Marmara). Mógł bowiem słyszeć, że Prokonnezeńczycy na Prokonnezie jego czasów uważają Aristeasza za swojego poetę. Mieli przecież wspólną tradycję z miastem Prokonnez, które istniało (niegdyś) na starym Prokonnezie (=Halone). Mimo wspomnianych niejednoznaczności wypowiedź Strabona dotycząca starego Prokonnezu nie pozostawia wątpliwości: są dwie różne wyspy, do których odnoszona jest nazwa „Prokonnez”. Jedna z nich to Prokonnez stary, druga – Prokonnez mu (Strabonowi) współczesny. Wyspa wymieniona jako druga ma miasto (chodzi zapewne o miasto Prokonnez, a dokładniej – polis, patrz punkt 3.6) i wielki kamieniołom, w którym wydobywany jest marmur. Zatem Strabonowy Prokonnez teraźniejszy to niewątpliwie wyspa Marmara. Miasta Prokonnez na starym Prokonnezie Strabon nie wspomina. Przekaz Pliniusza (punkt 3.4) zdaje się wyjaśniać dlaczego. 3.4. Pliniusz Pliniusz Starszy pisze, co następuje: 5.62. insulae in propontide ante cyzicum elaphonnesus, unde cyzicenum marmor, eadem neuris et proconnesus dicta. secuntur ophiusa, acanthus, phoebe, scopelos, porphyrione, halone cum oppido, delphacie, polydora, artacaeon cum oppido76. 5.44. The islands of the Propontis are, before Cyzicus, Elaphonnesus, from whence comes the Cyzican marble; it is also known by the names of Neuris and Proconnesus. Next come Ophiussa, Acanthus, Phoebe, Scopelos, Porphyrione, Halone, with a city of that name, Delphacia, Polydora, and Artaceon, with its city77. 5.44. Wyspy na Propontydzie są: Elafonnezus przed Cyzykum, zkąd marmur cyzykeński; nazywała się ona także Neurys i Prokonnezus. Następują: Ofiuza, Akantus, Febe, Skopelos, Porfiryone, Halone z miastem, Delfacya, Polidora, Artaceon z miastem78. 75 Wiecej na ten temat: por. J. Ratcliffe, Arimaspians and Cyclopes: The Mythos of the One-Eyed Man in Greek and Inner Asian Thought, „Sino-Platonic Papers” 2014, no. 249. 76 C. Plinius Secundus Maior, Naturalis historiae, ed. K. F. T. Mayhoff, Lipsiae 1906. 77 Pliny the Elder, The Natural History, transl. J. Bostock, H.T. Riley, London 1855. 78 K. Pliniusza Starszego Historyi naturalnej ksiąg XXXVII = C. Plinii Secundi Historiae naturalis libri XXXVII, tłum. J. Łukaszewicz, w księgarni I drukarni J. Łukaszewicza, Poznań 1845. Wytłuszczenia moje. Polski przekład z 1845 r. autorstwa Józefa Łukasiewicza (1799.1873 r.) jest więc dokładny, przekaz – klarowny. Trzeba tylko dodać wyjaśnienie, że „Neurys” (w tłumaczeniu angielskim Neuris), w łacińskim oryginale neuris, to greckie ..ß.../nebrís <..ß.../nebrós (patrz punkt 3.2.4), oraz stwierdzić, stawiając kropkę nad „i”, w jakim sensie Pliniusz użył słowa ante. Wskazuje ono (nie ma innej możliwości), że Elafonnez leży naprzeciwko frontowej części Półwyspu Kyzikos, jego płaskiego, szerokiego czoła. Łukasiewicz przekłada również dosłownie halone cum oppido. Tłumaczenie angielskie Halone, with a city of that name wydaje się nadinterpretacją, ale nie jest całkiem pozbawione podstaw. Pisząc halone cum oppido, Pliniusz miał chyba rzeczywiście na myśli wyspę Halone z osadą Halone (dziś: Harmanli). Ta osada w jego czasach posiadała zapewne przewagę, choćby w liczbie mieszkańców, nad miastem Prokonnez, założonym wcześniej na wyspie, którą Strabon nazywa Prokonnezem „starym”, jeśli ono jeszcze istniało. Stąd nowa nazwa wyspy (Halone) wyparła wcześniejszą (Prokonnez), zwłaszcza że nazwa „Prokonnez” bywała już często odnoszona do wyspy Marmara, która przeżywała wówczas okres prosperity, co miało związek z intensywną eksploatacją tamtejszych złóż marmuru. Pliniusz zaczyna zatem wyliczanie wysp zachodniej Propontydy od tej, która w odróżnieniu od pozostałych jest „przed”, en face, a nie z boku Półwyspu Kyzikos. Następnie, wyliczając, posuwa się – jak można sądzić – od północnego zachodu na południowy wschód, do nasady Półwyspu Kyzikos po zachodniej stronie tegoż. Wśród podanych przez Pliniusza nazw łatwo przyporządkować je największym wyspom (po wyspie Marmara) – Afizji (Pliniuszowa ophiusa) i oczywiście Halone. Artakeon (u Pliniusza artaceon) to zapewne wysepka w pobliżu miasta Artake – Zeytinli (Kera Panagia). Brana jest także pod uwagę znacznie dalej położona od Artake i większa Tavşan (Piganusa). Z identyfikacją pozostałych wysp są większe problemy. Świadectwo Pliniusza jest tu jednak ważne nie ze względu na nazwy, jakie wiąże on z wyspami mniejszymi, ale dlatego, że wymienia starsze nazwy wyspy Marmara (patrz punkt 3.2). Ponadto wyrażenie halone cum oppido jest także informacją istotną. Leaf i Huxley interpretują te słowa jako określenie wyspa Halone z miastem stary Prokonnez79, co chyba jednak nie jest zgodne z intencją Pliniusza. Znaczą one raczej, że w jego czasach miasto o nazwie Prokonnez nie było już na wyspie, którą dawniej określano tym samym mianem, osadą jedyną czy choćby wiodącą i że stolicą wyspy była już osada Halone. Nie wydaje się niepokojące, że Pliniusz używa przede wszystkim starszej nazwy wyspy Marmara, Elafonnez, podczas gdy wcześniejszy od niego o całe swoje życie Strabon odnosi do tej wyspy wyłącznie nazwę nowszą – Prokonnez. Zdaniem Leafa Pliniusz „jak zwykle wprowadza zamęt, mieszając Prokonnez z Elafonnezem”, choć to na pewno różne wyspy, o czym świadczy fragment „ze Skylaksa”80. Ale chyba jednak Pliniusz nie miesza dwóch różnych wysp, lecz wymienia w pierwszej kolejności starszą nazwę wyspy Marmara, używaną w okresie klasycznym (przez 79 Por. G. Huxley, op. cit., s. 154. 80 „He makes a muddle as usual, confusing Proconnesus and Elaphonnesus, which were certainly distinct, as appears from Scylax” – W. Leaf, op. cit., s. 90. Pseudo-Skylaksa) i znaną jeszcze w okresie rzymskim, informując jednocześnie, że są do niej odnoszone jeszcze dwie inne. Strabon w swojej relacji koncentruje się na fakcie, że z części południowo-zachodniego wybrzeża Propontydy widać obydwa Prokonnezy: stary i mu współczesny, prawdopodobnie dlatego wymienia jedną tylko nazwę, wspólną obydwu wyspom – Prokonnez. 3.5. Stefan Znakomita część wielkiej encyklopedii Stefana z Bizancjum zachowała się jedynie w skrótach i streszczeniach. Leaf i Huxley rozważyli pod kątem lansowanej przez nich teorii niektóre hasła tejże, takie jak Halone, Prokonnesos, Besbikos; Huxley stwierdził ich nieprzydatność (lub najwyżej przydatność niewielką) w sprawie starego Prokonnezu81. Niemniej jednak niektórym hasłom z Ethnika wypada poświęcić nieco uwagi. Zostały one przytoczone poniżej za wydaniem [Johanna Albrechta Friedricha] Augusta Meineke (1790.1870 r.), w tłumaczeniu łacińskim – według XVIII-wiecznej edycji Thomasa de Pinedo (Meineke nie załączył przekładu). ....., ..... ..o. .. ......, .... ... ..ß... ... ....... ........82. Alona, insula prope Cyzicum, quae Neuris, & Prochone vocabatur83. Halone, wyspa w pobliżu Kyzikos, która jest nazywana .ebris i Prochone. W oryginalnej wersji według standardowego wydania Meinekego nazwa hasła, którego początkowa część została wyżej zacytowana, brzmi ..... („Halone”). W wydaniu de Pinedo nosi ono nazwę ..... („Alone”). Rozbieżności w zapisie nazwy wyspy, o której mowa (dotyczy to nie tylko pierwszej głoski), a także innych nazw wymienionych w tym haśle, mają niekoniecznie związek z pomyłkami. Nazwy „.ebris” i „Prochone”, które wylicza Bizantyńczyk, łącząc je z wyspą Halone, pokrywają się chyba (nie wszyscy znawcy przedmiotu tak sądzą) z nazwami, które Pliniusz odnosi do wyspy Marmara, nazywając ją w pierwszej kolejności Elafonnezem. Leaf uznałby to raczej za argument przemawiający za jego teorią, a nie wprowadzaniem przez Pliniusza zamętu przez mieszanie Prokonnezu z Elafonnezem, gdyby przyjął, że „Skylaksowy” Elafonnez to wyspa Marmara, nie Halone. Rozbieżność między Pliniuszowym proconnesus i Prochone (.......) Stefana jest jednym z powodów braku konsensusu w sprawie pochodzenia nazwy „Prokonnez”. Kwestia nazewnictwa w omawianych tu tekstach wymaga osobnej, historyczno-językoznawczej analizy. Trzeba tu jednak przynajmniej wspomnieć, że Hasluck zestawia słowa, od których może pochodzić nazwa „Prokonnez”, wymieniając – obok ..ó./proks, o czym już była mowa (w punkcie 3.2.4) – między innymi ......./prochoos („dzban”). Obydwie te możliwości wydają się równorzędne, ponieważ zarówno jeleń (albo może kozioł sarny), jak i dzban pojawiają się na prokonneskich monetach. Niewykluczone, że w jednym z tych przypadków 81 Por. G. Huxley, op. cit., s. 155, przyp. 11. 82 Stephani Byzantii Ethnicorum quae supersunt, ed. A. Meineke, Berolini 1849, s. 80. 83 Stephanus de urbibus, ed. T. de Pinedo, Amstelaedami 1725, s. 67. mamy do czynienia z etymologią ludową, powstałą, kiedy prawdziwe pochodzenie nazwy uległo już zapomnieniu. Tu wszakże ważne jest przede wszystkim to, że ani Pliniusz, ani Stefan nie odnoszą nazwy „Elafonnez” do wyspy Halone. Można więc przyjąć, że nazwa „Nebris” została przeniesiona z wyspy Halone na wyspę Marmara (najpierw nazywaną Elafonnezem), tak jak nazwa „Prokonnez” albo wraz z nią. W szczegółowej analizie historyczno-językoznawczej trzeba jeszcze uwzględnić inne wzmianki Stefana, w których pojawiają się nazwy „Prokonnez”, „Prochone” „Elafonnez”, „Nebris”, „Halone” i ich derywaty, takie jak „Prokonnezeńczyk”, nawet jeśli wydaje się, że nie wniesie to nic konkretnego do sprawy starego Prokonnezu. Na przykład hasła Halonnesos i Patroklonesos zawierają słowo „Prokonnezeńczyk”, choć dotyczą wysp na Morzu Egejskim. Poniżej zostały przytoczone, również przykładowo, dwa takie „rozczarowujące” hasła, z których szczegółowa anliza byłaby może w stanie wydobyć jednak jakąś użyteczną informację. ..........., µ.. ... ........ .. .. ........... . ....... ............84. Proconesus, una Sporadum in Propontide. Civis Proconesius85. Prokonnez, jedna ze sporad na Propontydzie. Obywatelstwo: Prokonnezeńczyk. .........., µ.. ... ........ ....., ...... ..... .µ...µ... .. ....... ...........86. Elaphonnesus, una Sporadum insularum, quae habet urbem ejusdem nominis. Gentile, Elaphonnesius87. Elafonnez, jedna z wysp Sporad mająca polis o tej samej nazwie. Przynależność etniczna: Elafonnezeńczyk. Nazwa „Sporady” kojarzy się automatycznie z dwiema grupami wysp na Morzu Egejskim, ale – jak wynika z treści hasła Prokonnez – odnoszono ją również do wysp Propontydy88. Hasło Prokonnez zawiera wzmiankę, że wyspa o takiej nazwie jest jedną ze Sporad na Propontydzie, bez dokładniejszego określenia jej lokalizacji. W haśle Elafonnez nie ma nawet takiej wskazówki. W wydaniu de Pinedo został zamieszczony przypis do tego hasła, w którym zamieszczone są fragmenty z Pseudo-Skylaksa i Pliniusza, omówione wyżej (w punktach 3.2 i 3.4), oraz sformułowany przez autora przypisu wniosek: Prokonnez i Elafonnez to dwie różne wyspy. Krótko mówiąc: w samych hasłach Prokonnez i Elafonnez w sprawie lokalizacji tych wysp jest wprost powiedziane jedynie (w pierwszym z nich), że wyspa Prokonnez znajduje się na Propontydzie. 84 Stephani Byzantii..., op. cit., s. 536. 85 Stephanus de urbibus..., op. cit., s. 564. 86 Stephani Byzantii..., op. cit., s. 264. 87 Stephanus de urbibus..., op. cit., s. 256. 88 Słowo ......../sporádes (l. poj. ....../sporás) znaczy „rozrzucone, rozproszone”. Stąd między innymi w języku polskim zapożyczenie „sporadyczny”. W związku z powyższym można sądzić, że Stefan, podobnie jak wielu innych badaczy w przeszłości i współcześnie, widział w starożytnych przekazach dotyczących Prokonnezu i Elafonnezu sprzeczność. Dlatego, jak się zdaje, zamieścił w hasłach Prokonnez i Elafonnez tylko te informacje, które uznał za pewne – albo uczyniła to osoba, która dokonała skrótów/streszczeń wspomnianych haseł. Za taką informację Stefan uznał to, że Halone, wyspa w pobliżu Kyzikos była nazywana .ebris i Prochone. Być może w VI w. wciąż jeszcze bywała tak nazywana albo przynajmniej o tym pamiętano. Niewykluczone też, że „Prochone” jest nazwą „Prokonnesos” przekręconą przez późnych osadników, którzy nie mogli się już zetknąć na Halone z Prokonnezeńczykami ani z ludźmi, którzy wiedzieliby o ich pionierskim udziale w kolonizowaniu tej wyspy. W każdym razie Stefan nie zamieścił w haśle Prokonnez przekazanej przez Pliniusza informacji, że wyspę Propontydy znaną w jego (Stefana) czasach jako jedyny Prokonnez nazywano jeszcze w I w. n.e. także Elafonnezem i Nebris. Najwyraźniej Stefan, podobnie jak Leaf, uważał, że Pliniusz wprowadza zamęt, mieszając różne wyspy. W rezultacie hasło Prokonnez zawiera nadzwyczaj skąpe dane dotyczące geograficznego położenia wyspy, której jest poświęcone, a Elafonnez w ogóle takich danych nie uwzględnia. Hasła te zawierają natomiast lakoniczne wyjaśnienia, jak się nazywa (odpowiednio) obywatel polis na Prokonnezie i przedstawiciel ludu zamieszkującego wyspę Elafonnez. W każdym z tych przypadków mamy zatem do czynienia z nazwą należącą do innej kategorii (obywatel i lud); słowo „Prokonnezeńczyk” jest skojarzone z obywatelstwem, „Elafonnezeńczyk” zaś – z przynależnością etniczną, chociaż Stefan wspomina, że na Elafonnezie była polis. Użycie liczby pojedynczej („Elafonnezeńczyk”) nie jest przypadkowe (patrz pierwsze hasło w encyklopedii Stefana – Abai)89. W dokładnym rozważeniu zwłaszcza sprawy Elafonnezu trzeba oczywiście uwzględnić opinie Margarethe Billerbeck i innych wytrawnych znawców Ethnica90, a także badaczy, którzy zgłębiali w szerszym kontekście stosowanie przez Stefana terminów éthnos/..... i ethnikón/.......91, bo pojęcia polítes/....... i polis/..... nie stanowią tu problemu. Niemniej jednak można już teraz poczynić wstępnie kilka uwag. Z faktu łączenia nazwy „Prokonnezeńczyk” z obywatelstwem zdaje się wynikać, że na wyspie Prokonnez, którą Stefan kojarzył chyba wyłącznie z wyspą Marmara, istniała polis o nazwie Prokonnez i że w jego opinii nazwa „Prokonnezeńczyk” nie wskazuje (wprost) na przynależność etniczną. Ze słowem „Elafonnezeńczyk” jest odwrotnie. Zgodnie z treścią hasła Elafonnez na wyspie Elafonnez, której położenie nie jest określone, żył lud nazywany Elafonnezeńczykami i była 89 Por. też J. McInerney, Ethnos and Ethnicity in Early Greece [w:] Ancient Perceptions of Greek Ethnicity, ed. I. Malkin, Cambridge (Mass.) 2001, ss. 56 i nast. 90 Por. Stephani Byzantii Ethnica, ed., transl. M. Billerbeck, Berlin – New York 2006 (vol. 1), 2011 (vol. 2), 2014 (vol. 3). 91 Por. J. McInerney, op. cit., ss. 51.73. Por. L. M. Günther, Ethnikon [w:] Brill’s New Pauly…, op. cit. [on-line:] http://referenceworks.brillonline.com/entries/brill-s-new-pauly/ethnikone12221670 [05.05.2015]. tam polis Elafonnez. Widać więc, że Stefan nie miał pewności, jak to jest właściwie z tym Elafonnezem. Zaufaniem, choć nie bezgranicznym, darzył – jak można sądzić – „Skylaksa”, całkowicie ignorując w omawianej sprawie Pliniusza. Pseudo-Skylaks napisał właściwie, że Elafonnez to ..... ....µ.... (patrz przypis 46). Na tej podstawie nie można twierdzić, że wyspa Elafonnez posiadała miasto o tej samej nazwie. Można tylko przypuszczać, że istniał tam w czasach Pseudo-Skylaksa port z osadą zbudowaną przez Prokonnezeńczyków, skoro – jak pisze – Prokonnezeńczycy uprawiali na Elafonnezie ziemię. O Elafonnezeńczykach Pseudo-Skylaks nie wspomina, choć jest wielce prawdopodobne, że przed Prokonnezeńczykami byli już na tej wyspie wcześniejsi osadnicy i niewykluczone, że nazywano ich Elafonnezeńczykami. Na treść hasła Elafonnez pomieszczonego w Ethnica składają się więc jedynie informacje zaczerpnięte z Pseudo-Skylaksa, wzbogacone o może niezupełnie uprawnione, ale przemyślane wnioski, które Stefan wyciągnął z tych informacji. Ostatecznie ani hasło Elafonnez, ani wspomniane wyżej inne hasła z Ethnica nie przeczą założeniu, że Pseudo-Skylaksowy Elafonnez to wyspa Marmara, nie Halone, a Prokonnez Pseudo-Skylaksa i Strabonowy stary Prokonnez zarazem to wyspa Halone, nie Marmara. Świadczą jedynie (dokładniej: pierwsze w owych haseł świadczy), że Stefan, odrzuciwszy świadectwo Pliniusza, nie był w stanie wskazać, gdzie Elafonnez się znajduje. 3.6. „The Black Sea Pilot” Wykorzystane przez Leafa i Huxleya informacje zawarte w pierwszym wydaniu The Black Sea Pilot (punkt 2.6) też nie są sprzeczne z założeniem, że Pseudo-Skylaksowy Elafonnez to wyspa Marmara, nie Halone, a Pseudo-Skylaksowy Prokonnez to wyspa Halone, nie Marmara. Wątpliwości może budzić chyba tylko jeden szczegół dotyczący portu Marmara, o którym mowa w owym bardzo już późnym źródle: Wieś Maramara (40o 35' N., 27o 34' E.) jest na miejscu starożytnego miasta, po którym nie pozostało nic. Nie kotwiczy się tu dobrze; wcześniejsze uwagi dotyczące szkwałów odnoszą się szczególnie do tej zatoki, otoczonej wysokimi, stromymi górami. Miasto ma podobno dobrą wodę, ale podczas suchego lata zaopatrzenie (w nią) jest skąpe92. Wzmianka, że na przystani Marmara nie kotwiczy się dobrze, zdaje się przeczyć założeniu, że Pseudo-Skylaksowy Elafonnez to wyspa Marmara. Ale – wypada przypomnieć – Pseudo-Skylaks nie napisał, że wyspa Elafonnez ma jeden tylko port i że należy on do Prokonnezyjczyków. Stwierdził jedynie, że Elafonnez to ..... ....µ...., czyli wyspa mająca przynajmniej jedno (a nie: tylko jedno) miejsce dogodne dla postoju statków (patrz przypis 46). Na podstawie opisu w The 92 „Maramara village (40o 35' N., 27o 34' E.) is on the site of the ancient town, of which no remains exist. The anchorage is not good, and the foregoing remarks with regard to squalls refer especially to this bay, which is backed by high and abrupt mountains. There is good water to be had in the town, but in a dry summer the supply is scarce” – The Black Sea Pilot…, op. cit., ss. 117 i nast. W drugim wydaniu została tylko uściślona lokalizacja wsi Marmara przez dodane współrzędnych geograficznych. Black Sea Pilot warunki kotwiczenia u wybrzeży wyspy Marmara należy uznać ogólnie za dobre, choć nie rewelacyjne. „Brzegi wyspy są strome i wolne od niebezpieczeństw”, z jednym wyjątkiem (Skała Laza w Zatoce Klazati). „Woda w pobliżu północnych i zachodnich brzegów jest bardzo głęboka”. Na południu wyspy „statki mogą kotwiczyć w każdej małej zatoce”. Wprawdzie miejsca kotwiczenia są wąskie i zazwyczaj strome, ale największa niedogodność to gwałtowne szkwały zmieniające radykanie kierunek, które dają się szczególnie we znaki w porcie Marmara93. Nasuwa się zatem pytanie, dlaczego Prokonnezeńczycy założyli swoje nowe miasto akurat nad zatoką, gdzie najczęściej szaleją wiatry, mając do wyboru liczne, dość zaciszne zatoki. Wydaje się, że o wyborze miejsca osiedlenia zadecydował łatwy dostęp do wody pitnej wysokiej jakości oraz bliskość sporej liczby mniejszych i większych zatok i zatoczek, dzięki czemu można było, gdy tylko pojawił się na niebie wał szkwałowy, zawinąć do najbliższej z nich i przeczekać bez szwanku gwałtowny atak żywiołu na port Marmara, trwający zwykle zaledwie kilka minut. Przytoczony wyżej fragment z The Black Sea Pilot zawiera jeszcze jedną ważną informację: wieś Marmara znajduje się tam, gdzie leżało starożytne miasto, po którym nic nie pozostało. Jest to jeden z argumentów przeciwko lokowaniu w innym miejscu na wyspie Marmara kolonii założonej przez Prokonnezeńczyków lub obydwu Strabonowych Prokonnezów na tej samej wyspie. Takim interpretacjom towarzyszą zazwyczaj opinie dotyczące innych spraw, które mają związek z kwestią starego Prokonnezu. George Long na przykład pisał w połowie XIX w.: Niektórzy geografowie przyjmują, że owa wyspa [Halone – przyp. K. M.] to Elafonnez, co ewidentnie jest błędem. […] Tekst Stefana identyfikuje Halone z Nebris i Prochone, z czego nie da się nic wywnioskować […] możliwe, że [Strabon – przyp. K. M.] miał na myśli tylko jedną wyspę. Pliniuszowe stwierdzenie jest wolne od wszelkich dwuznaczności i prawdopodobnie prawdziwe94. Gdzie na wyspie Marmara należy szukać starego Prokonnezu, wskazuje po sześciu dekadach Sophron Pétrides, stwierdzając: „Starą stolicą jest, jak się zdaje, obecna wieś Palatia”95. Wobec powyższego trzeba powtórzyć odnośny fragment ze Strabona: Podczas żeglugi wzdłuż wybrzeża z Parion do Priapos (widoczne) są obydwa: stary Prokonnez i Prokonnez teraźniejszy, na którym znajduje się polis i wielki kamieniołom białego kamienia […] 93 The Black Sea Pilot, wyd. II, s. 117. 94 „Some geographers assume this island [Halone – przyp. K. M.] to be Elaphonnesus, which is manifestly a mistake. […] The text of Stephanus identifies Halone with Nebris and Prochone, from which we can conclude nothing […] possible he [Strabo – przyp. K. M.] may mean to speak only of one island. Pliny's statement is free from all ambiguity, and probably true” – Dictionary of Greek and Roman Geography, vol. 1, ed. W. Smith, London 1854, s. 810. 95 „The ancient capital seems to be the present village of Palatia” – S. Pétrides, Proconnesus [w:] The Catholic Encyclopedia, vol. 12, ed. Ch. G. Herbermann et al., New York 1913. (.. .. .. ....... .. ... ...... ... ....... . .. ...... ........... .... ... . ... ..........., ..... ...... ... µ....... µ... ...... ..... […] – punkt 3.3). Nie może tu chodzić w żadnym razie o miasta stary Prokonnez i Prokonnez współczesny Strabonowi, czy to leżące na tej samej wyspie, czy też na dwóch różnych. Chodzi o wyspy – dwie różne. Strabon określa teraźniejszy Prokonnez (Prokonnesos jest rzeczownikiem żeńskim) jako ..... ......, dosłownie ‘polis (w tym masto) dźwigająca, nosząca (na sobie)’, czyli ‘ta, która dźwiga (na sobie) polis’. Polis to starogrecka forma państwa. W sensie terytorianym takie państwo składało się zwykle z ośrodka miejskiego i otaczających go rejonów wiejskich. Z identyfikacją Prokonnezu, który Strabon nazywa teraźniejszym, nie ma – a w każdym razie nie powinno być – problemu, ponieważ autor ten wspomina, że „dźwiga” on, ma na sobie nie tylko całą polis z jej ośrodkiem miejskim, ale także wielki kamieniołom, który oczywiście mógł być (i był) w innym miejscu wyspy. Nie ulega więc wątpliwości, że Strabonowy Prokonnez teraźniejszy to wyspa Marmara, a nie miasto na tej wyspie – ani na żadnej innej. Wyspą (inną) musi być też stary Prokonnez Strabona (co wynika z kontekstu); taką wyspą, którą żeglujący wzdłuż wybrzeża z Kemer do Karabigi mają, podobnie jak wyspę Marmara, w zasięgu wzroku, gdy tylko miną przylądek Karaburun (punkt 3.3). Zwolennik tezy, że Strabonowy stary Prokonnez to miasto znajdujące się na wyspie Marmara, musiałby ją przekonująco uzasadnić, co raczej nie jest możliwe. Mapka 2. Mapka zamieszczona na stronie na stronie internetowej reklamującej hotel Zeytin w Gündogdu z widoczną w nawiasie w prawym dolnym rogu pod napisem Marmara Adasi („Wyspa Marmara”) starszą nazwą tej wyspy – Elafonsos. Wspomniany wyżej Pétrides „starożytną stolicę” wyspy Prokonnez lokuje „w obecnej wsi Palatia”. Chodzi zapewne o osadę znajdującą się na wyspie Marmara, która dziś nazywa się Saraylar. Pétrides pisze o jednej „starożytnej stolicy” wyspy Prokonnez. Ma więc na myśli zarówno miasto Prokonnez, w którym Herodot przeprowadzał swoje badania terenowe, jak i to, o którym pisze Strabon, że znajduje się na Prokonnezie teraźniejszym. Utożsamianie Herodotowego Prokonnezu z miastem, które „dźwigał” na sobie Strabonowy Prokonnez teraźniejszy, jest niezgodne z przekazami źródłowymi, co zostało wyżej wykazane (w punktach 1.2.3). Nie ma to zresztą większego znaczenia w omawianym przypadku, ponieważ w Saraylar i na terenach przyległych do tej miejscowości nie znaleziono żadnych śladów helleńskiej osady, choć są one penetrowane przez badaczy od czterdziestu pięciu lat (punkt 3.2.5). Long, choć nie sposób przyznać mu rację we wszystkim, co pisze, postępuje wlaściwie, kojarząc (za Pliniuszem) nazwę „Elafonnez” z wyspą Marmara, a nie z Halone. Do przedstawionych wyżej argumentów przemawiających za słusznością takiego stanowiska dodać należy fakt, że dzisiejsi mieszkańcy wyspy Marmara podają jako starszą jej nazwę Elafonsos. Widnieje ona na przykład na turystycznej mapce, zamieszczonej na stronie internetowej reklamującej hotel Zeytin w Gündogdu (miejscowość na południowym wybrzeżu wyspy Marmara)96. Elafonsos to oczywiście przekształcona (skrócona) nieco nazwa Elaphonnesos. Nie jest jasne, czy nazwę tę przechowała do naszych czasów tradycja ludowa, czy też współcześni mieszkańcy wyspy Marmara usłyszeli ją po raz pierwszy w niezbyt odległej przeszłości od nauczycieli znających odpowiedni fragment z Pliniusza. Druga z wymienionych możliwości wydaje się bardziej prawdopodobna, zważywszy, że już Stefan miał poważny problem z określeniem położenia geograficznego wyspy Elafonnez. Gdyby jednak okazało się, że na wyspie Marmara wiadomo o tej starej nazwie „od zawsze”, zgłoszona w niniejszym artykule poprawka do teorii Leafa-Huxleya zyskałaby jeszcze jeden poważny argument. Jednakże wykazanie, że nazwę „Elafonnez” pamięć ludowa przechowała od czasów starożytnych do dziś niezależnie od ewentualnego wsparcia w tej sprawie instytucji edukacyjnych, wydaje się niemożliwe. Z drugiej strony, jak zostało wyżej zademonstrowane, podejmowanie problemów „nierozwiązywalnych” może zaskoczyć pozytywnie skutkami ubocznymi. 96 Strona internetowa reklamująca hotel Zeytin [on-line:] http://marmarazeytinotel.com/cat. asp?nid=122 [01.09.2015]. Bibliografia Źródła Anonymi vulgo Scylacis Caryandensis periplum maris interni, wyd. 2, ed. B. Fabricius, Lipsiae 1878. The Black Sea Pilot: The Dardanelles, Sea of Marmara, Bosporus, and Sea of Azov, Washington 1920 (wyd. 1), 1927 (wyd. 2). Geographi Graeci Minores, vol. 1, ed. C. Mullerus, Parisiis 1855 (wyd. 1), 1861 (wyd. 2). Geographica Antiqua, hoc est: Scylacis Periplus maris mediterranei. Anonymi Periplus Maeotidis paludis & Ponti Euxini. Agathemeri Hypotyposis Geographiae Omnia Graeco-Latina. Anonymi Expositio totius Mundi Latina, ed. Jacobus Gronovius, Leiden 1697. Hecataeii Milesii fragmenta. Scylacis Caryandensis Periplus, ed. R. H. Klausen, Berolinum 1831. Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, Warszawa 2002. Herodotus, The Histories, ed., transl. A. D. Godley, Cambridge 1920. IoŻannou tou Tzetzou Biblion historikeŻ s teŻ s dia stichoŻn politikoŻn, Alpha de kaloumeneŻ s = Ioannis Tzetzae Historiarum variarum chiliades: Graecae. Textum ad fidem duorum codicum monacensium recognovit, brevi adnotatione et indicubus, ed. G. Kiessling, Lipsiae 1826. K. Pliniusza Starszego Historyi naturalnej ksiąg XXXVII = C. Plinii Secundi Historiae naturalis libri XXXVII, tłum. J. Łukaszewicz (tłum.), Poznań 1845. Plinius Secundus Maior C., Naturalis historiae, ed. K. F. T. Mayhoff, Lipsiae 1906. Pliny the Elder, The Natural History, trasl. J. Bostock, H. T. Riley, London 1855. Plutarch, Moralia (Wybór), t. 2, tłum. Z. Abramowiczówna, Warszawa 1988. Pseudo-Skylax’s Periplous: the Circumnavigation of the Inhabited World. Text, Translation and Commentary, ed., transl. G. Shipley Exeter 2011. Stephani Byzantii Ethnica, ed., transl. M. Billerbeck, Berlin – New York 2006 (vol. 1), 2011 (vol. 2), 2014 (vol. 3). Stephani Byzantii Ethnicorum quae supersunt, ed. A. Meineke, Berolini 1849. Stephanus de urbibus, ed. T. de Pinedo, Amstelaedami 1725. Strabo, Geographica, ed. A. Meineke, Leipzig 1877. The Geography of Strabo: in Eight Volumes, vol. 1, ed., transl. H. L. Jones, New York 1917. The Geography of Strabo: in Eight Volumes, vol. 6, ed., transl. H. L. Jones, New York 1924. The Geography of Strabo. Literally translated, with notes, in three volumes, ed. H. C. Hamilton, W. Falconer, London 1903. Strabo on the Troad. Book XIII, chap. I with translation and commentary, ed. W. Leaf, Cambridge 1923. Suidae Lexicon graece & latine, versionem latinam Aemilii Porti, Cantabrigia 1705. Opracowania Blažek V., Indo-European zoonyms in Afroasiatic perspective, „Journal of Language Relationship / ....... ......... .......”, 2013, no. 9, ss. 37-54. Bolton J. D. P., Aristeas of Proconnesus, Oxford 1962. Bowra C. M., A Fragment of the Arimaspea, „The Classical Quarterly” 1956, vol. 6, no. 1/2, ss. 1.10. Dictionary of Greek and Roman Geography, vol. 1, ed. W. Smith, London 1854. Gedeon M., ............, Constantinople 1895. Gordon R. L., Arimaspoi [w:] Der Neue Pauly, ed. H. Cancik, H. Schneider [on-line:] http://referenceworks.brillonline.com/entries/der-neue-pauly/arimaspoi-e134990 [05.05.2015]. Grala K., Skoczylas J., Antyczne kamieniołomy Proconnesos. Zarys problematyki, „Folia Praehistorica Posnaniensia” 2002/2003, t. XII/XIII, ss. 313-328. Günther L. M., Ethnikon [w:] Brill’s New Pauly, ed. H. Cancik, H. Schneider [on-line:] http://referenceworks.brillonline.com/entries/brill-s-new-pauly/ethnikon-e12221670 [05.05.2015]. Hasluck F. W., Cyzicus: being some account of the history and antiquities of that city, and of the district adjacent to it, with the towns of Apollonia ad Rhyndacum, Miletupolis, Hadrianutherae, Priapus, Zeleia, etc., Cambridge 1910. Hasluck F. W., The Marmara islands, „The Journal of Hellenic Studies” 1909, vol. 29, issue 01, ss. 6.18. Hose M., Am Anfang war die Lüge? Herodot, der „Vater der Geschichtsschreibung” [w:] Große Texte alter Kulturen, Hrsg. M. Hose, Darmstadt 2004, ss. 153.174. Huxley G., Aristeas and the Cyzicene, „Greek, Roman and Byzantine Studies” 1986, vol. 27, no. 2, ss. 151.155. Karagianni A., The Harbour of Proconnesus in Greco-Roman and Early Byzantine Times: The Marble Trade, a Source of Financial and Cultural Development, „The European Archaeologist” 2011/2012, no. 36, ss. 17.22. Kleczkowska K., Grypomachia – walka gryfów z Arimaspami w źródłach starożytnych [w:] Istoty hybrydalne i zmieniające postać w kulturach europejskich i azjatyckich, red. K. Mikoś, K. Kleczkowska, Kraków 2015. Long G., Elaphonne’sus [w:] Dictionary of Greek and Roman Geography, vol. 1, ed. W. Smith, London 1854. McInerney J., Ethnos and Ethnicity in Early Greece [w:] Ancient Perceptions of Greek Ethnicity, ed. I. Malkin, Cambridge (Mass.) 2001. Istoty hybrydalne i zmieniające postać... – 77 – Meuli K., Scythica, „Hermes” 1935, no. 70, ss. 121.176. Mikoś K., Język nauki w perspektywie historycznej ze szczególnym uwzględnieniem religioznawstwa (I); starogreckie początki, „Nomos” (w druku). Olshausen E., Sauer V., Proconnesus [w:] Brill’s New Pauly. Antiquity, ed. H. Cancik, H. Schneider [on-line:] http://referenceworks.brillonline.com/entries/brill-snew- pauly/proconnesus-e1009860 [05.05.2015]. Pétrides S., Proconnesus [w:] The Catholic Encyclopedia, vol. 12, ed. Ch. G. Herbermann et al., New York 1913. Powell J. E., A Lexicon to Herodotus, Oxford 1938. Ratcliffe J., Arimaspians and Cyclopes: The Mythos of the One-Eyed Man in Greek and Inner Asian Thought, „Sino-Platonic Papers” 2014, no. 249. Thompson M., The coinage of Proconnesus, „Revue numismatique” 1965, vol. 6, no. 7, ss. 30.35. Chupacabra, film dokumetalny, prod. National Geographic, 24.08.2014 [on-line:] https://www.youtube.com/watch?v=9AVADx6-aiM [05.05.2015]. Strona internetowa reklamująca hotel Zeytin w Gündogdu na wyspie Marmara [on-line:] http://marmarazeytinotel.com/cat.asp?nid=122 [01.09.2015]. Streszczenie Wiarygodność najstarszych przekazów greckich o Arimaspach i „ich” gryfach. Aristeasz, Herodot i kwestia starego Prokonnezu O ile wiadomo, najstarszym źródłem wiedzy starożytnych Greków o jednookich Arimaspach i strzegących złota gryfach był epicki poemat (Arimaspea) autorstwa Aristeasza z Prokonnezu (aktywnego prawdopodobnie ok. VII w. p.n.e.). Pierwszy badacz, który studiował (w czasie badań terenowych w Prokonnezie i Kyzikos), w jakich okolicznościach powstała Arimaspea, to Herodot z Halikarnasu (V w. p.n.e.). Ta sprawa, a w szczególności to, gdzie właściwie Arsteasz napisał Arimaspeę, intryguje badaczy do dziś. Zgodnie z XX-wieczną hipotezą miasto, w którym żył i tworzył Aristeasz, znajdowało się na wyspie Halone (dziś: Paşalimani) na Propontydzie (dziś: Morzu Marmara). George Huxley, opierając się w dużym stopniu na badaniach Waltera Leafa, stwierdza, że ta hipoteza prawie na pewno rozwiązuje problem starego Prokonnezu. Autorka wykazuje, że – inaczej niż twierdzi Huxley – teoria Leafa-Huxley’a jest niezupełnie zgodna z tekstami źródłowymi i proponuje wprowadzenie do niej poprawki, która te niezgodności usuwa. Ponadto, konfrontując poprawioną wersję teorii Leafa-Huxley’a z tekstami źródłowymi, zwraca przy okazji uwagę na możliwość uściślenia czasu powstania Periplusa autorstwa Pseudo-Skylaksa. Summary Plausibility of the earliest Greek sources concerning Arimaspeans and “their” griffins. Aristeas, Herodotus and the question of Old Proconnesus For the ancient Greeks, the earliest source of information about the one-eyed Arimaspeans and the griffins who lived further north and guarded the gold was – as far as we know – the epic Arimaspea by Aristeas of Proconnesus (active probably ca. 7th century BCE). The first researcher who studied (during fieldwork in Proconnesus and Cyzicus) what circumstances gave rise to the Arimaspea was Herodotus of Halicarnassus (5th century BCE). This question, especially where actually Arimaspea was created, continues to intrigue scholars in modern times. According to a 20th century hypothesis, the hometown of Aristeas was located on Halone island (today: Paşalimani) in Propontis (today: Marmara Sea). George Huxley, basing much of his research on the study of Walter Leaf, states that this hypothesis almost certainly solves the problem of Old Proconnesus. The author shows – out of step with the Huxley’s statement – that the Leaf- Huxley theory does not suit well the textual evidence and she proposes how to correct it. Confronting the improved version of the Leaf-Huxley theory with the source texts, she also – on the fly – points out that it is possible to pinpoint when Periplus by Pseudo-Skylax has been completed. K. Mikoś, Wiarygodność najstarszych przekazów... Anna Hojdeczko Instytut Religioznawstwa, Uniwersytet Jagielloński Demony w „Dictionnaire Infernal”. Ewolucja hebrajskich postaci demonicznych ze szczególnym uwzględnieniem Asmodeusza Świat hebrajskiej mitologii fascynuje od wieków. Z jednej strony może wydawać się znajomy z racji konotacji z chrześcijaństwem, które w strefie mitologii czy demonologii czerpało z tradycji hebrajskiej pełnymi garściami. Z drugiej jednak nie należy zapominać, że jest to tradycja semicka, bliskowschodnia, która w wielu aspektach różni się od tego, co możemy znaleźć chociażby w Europie. Być może z tego względu hebrajskie wyobrażenia tak mocno działały na wyobraźnię różnego rodzaju mistyków i ezoteryków, którzy przez wieki przetwarzali bliskowschodnie wyobrażenia, nadając im niejednokrotnie karykaturalnie zniekształconą formę. Hebrajska mitologia była inspirująca dla środowisk ezoterycznych zwłaszcza w dobie renesansu, a przez wieki stanowiła podstawę wielu hierarchii demonicznych i anielskich wykorzystywanych w praktykach magicznych. W późniejszych wiekach – zwłaszcza w XIX stuleciu – pojawiły się popularne opracowania, w których można odnaleźć różnorodne klasyfikacje i opisy istot piekielnych i niebiańskich, wraz z opisem ich fizjonomii i funkcji. Jednym z najpopularniejszych opracowań był Dictionnaire Infernal autorstwa Collina de Plancy’ego, który doczekał się aż sześciu edycji, modyfikowanych i uzupełnianych o nowe informacje. Jednym z najpopularniejszych dokumentów tego typu jest także Mniejszy Klucz Salomona, zawierający nie tylko opisy demonicznych nadprzyrodzonych istot, ale także metody ich wywoływania oraz skłaniania ich do posłuszeństwa. Tego typu opracowania są, wbrew pozorom, popularne po dziś dzień i wykorzystywane w praktykach osób, które zajmują się ezoteryką w sposób praktyczny. Poniższy artykuł jest próbą rekonstrukcji korzeni bliskowschodnich i hebrajskich postaci demonicznych ogółem, ze szczególnym uwzględnieniem przykładu Asmodeusza. Niezwykle często postaci demoniczne przybierają hybrydalną, nieraz wręcz karykaturalną formę – tutaj źródłem jest seria ilustracji wykonanych do A. Hojdeczko, Demony w „Dictionnaire Infernal”... Dictionnaire Infernal i wykorzystanych później w wydaniach Mniejszego Klucza Salomona, narysowanych przez Luisa de Bretona, malarza specjalizującego się w malarstwie marynistycznym, który podczas swojej pracy umieszczonej w Słowniku wzorował się na rycinach M. Jarraulta1. Collin de Plancy i „Dictionnaire Infernal” Jacques Albin Simon Collin de Plancy był francuskim demonologiem, okultystą i pisarzem, autorem wielu prac z zakresu nie tylko magii i ezoteryki, ale także z pogranicza historii i teologii. Urodził się w Plancy (dziś: Plancy-l’Abbaye) 30 stycznia 1794 lub 28 stycznia 1973 roku, zmarł w Paryżu 13 lub 26 stycznia 1881 roku. Słownik Piekielny (pełny tytuł: Dictionnaire infernal ou recherches et anecdotes sur les démons, les esprits, les fantômes, les spectres, les revenants, les loups-garoux… en un mot, sur tout ce qui tient aux apparitions, a la magie, au commerce de l’Enfer, aux divinations, aux sciences secretes, aux superstitions, aux choses mystérieuses et surnaturelles etc – Słownik Piekielny, czyli badania i anegdoty o demonach, duchach, widziadłach, widmach, zjawach, wilkołakach... oraz słówko na temat wszystkiego co tyczy się widzeń, magii, spraw piekielnych, wróżb, nauk tajemnych, przesądów, rzeczy tajemniczych i ponadnaturalnych etc.) jest jego najważniejszą i najbardziej znaną pracą, ale wypada wymienić jeszcze chociażby: • Légendes de la Sainte Vierge (Legendy o Świętej Dziewicy) • Légendes des commandements de l’Eglise (Legendy o przykazaniach Kościoła) • Légendes des sacrements (Legendy o sakramentach) • Légendes des femmes dans la vie réelle (Legendy o kobietach w prawdziwym życiu) • Légendes de l’ancien testament, recueillies des apocryphes, des rabins et des légendaires, distinguées avec soin des textes sacrés (Legendy o Starym Testamencie, zbiorach apokryfów, rabinach i autorach podań, znanych ze swoich tekstów świętych) • Légendes Infernales, relations et pactes des hôtes de l’enfer avec l’espece humaine (Legendy piekielne, związki i pakty gospodarzy piekieł z rodzajem ludzkim) • Légendes de l’autre monde, pour servir a l’histoire du paradis, du purgatoire et de l’enfer, avec quelques esquisses de personnages peu soucieux de leur âme (Legendy o innym świecie, służące za historię raju, czyśćca i piekła, z kilkoma szkicami person mało troskających się o swą duszę). Jak widać, zdaje się, że de Plancy miał zacięcie do szeroko pojętej etnografii i opisu folkloru, niemniej jednak pod tymi ciągotami kryje się niezwykle interesujący dla współczesnego badacza materiał. Warto wspomnieć, że dzieła de Plancy’ego są zaskakująco zgodne z ówczesną wykładnią Kościoła katolickiego – pod koniec życia doznał nawrócenia i zaczął wprowadzać rozmaite korekty do swoich książek. Słownik otrzymał w końcu approbatur arcybiskupa paryskiego Affre’a (1844 r.), a w przypadku wydania rozszerzonego potwierdził to biskup Arras Parisis w 1862 r. 1 Por. P. Fitting, Subterranean Worlds: A Critical Anthology, Middletown 2004, s. 208. Jak możemy przeczytać we wstępie do francuskiego i polskiego wydania, transfer i przemiany tradycji związanej z demonologią i ezoteryką są wielowymiarowe, niemniej jednak fascynacja historią tego typu idei i koncepcji jest żywa po dziś dzień: Nie mogło w tym wszystkim zabraknąć europejsko-śródziemno-morskiej tradycji demonologiczno- gnostyczno-ezoterycznej. Tradycji eklektycznej czy może synkretycznej, jak kto woli, złożonej z niejasnych pogłosów zapomnianych cywilizacji, ze specyficznej interpretacji Starego Testamentu, Talmudu i kabały, z aleksandryjskiej gnozy, z mitologii i hermetycznej wykładni antycznej, z poszukiwań wczesnochrześcijańskich, ze złożonych dziejów alchemii. Do tego przedziwnego zespołu mniemań i obrzędów przeniknęły wierzenia ludowe, okruchy kultury arabskiej i perskiej, bardzo blade pogłosy, na ogół rozpaczliwie zniekształcone, kultur odleglejszych. Wreszcie cały kompleks zarzutów przedstawianych czarownicom, z którymi chrześcijańska Europa (a i Ameryka, jeśli pamiętać o Salem) toczyła zajadłą i krwawą wojnę przez kilka stuleci. Tradycja iście obłędna, złożona z najdzikszych zabobonów, z zawrotnych pomysłów metafizycznych, z wydarzeń prawdziwych i nieprawdziwych, z szalonych nadziei, zżycia, cierpień i śmierci niezliczonych pokoleń. Tradycja współcześnie prawie nie znana, ale budząca coraz większe zainteresowanie2. Demonologia hebrajska Demonologia hebrajska jest rozległym tematem, jednak na potrzeby niniejszego artykułu warto poczynić kilka uwag na jej temat. Po pierwsze wbrew pozorom w językach Bliskiego Wschodu nie spotyka się określeń równoważnych chociażby polskiemu rozumieniu słowa „demon”. Współczesne konotacje tego terminu raczej nie odpowiadają myśleniu starożytnych, zwłaszcza w okresach późniejszych, kiedy to chrześcijaństwo postanowiło przemianować dawnych bogów na siły nieczyste. Dopiero później, kiedy tego rodzaju bóstwa zostały uznane albo za niewarty uwagi przesąd, albo za heretycki wymysł, pojęcie demona mogło nabrać bardziej współczesnego sensu. Jak czytamy na temat wyobrażeń demonów na starożytnym Bliskim Wschodzie w Jewish Encyclopedia: Nie ma żadnej jakościowej różnicy między wielkimi bogami a demonami; jednym z mian demona jest „zły bóg”. Niemniej jednak demony mają mniejszą moc, chociaż czasami mity przedstawiają je jako buntujących się przeciw wielkim bogom, z mniejszym lub większym sukcesem. Formuły magiczne zwykle wymieniają cztery, a nawet siedem klas demonów. Demony są posłańcami boga podziemi, maszerują na czele jego orszaku. Żyją na pustyniach i w pobliżu grobów, a wiele z nich to zjawy, duchy zmarłych, zwłaszcza tych którzy zginęli w wyniku przemocy albo nie mieli godnego pochówku. Choroby mogą być postrzegane jako wynik demonicznego opętania, a niektóre demony posiadają imię pochodzące od konkretnej choroby jaką wywołują, takie jak „Ból głowy” albo „Gorączka”. Lamasztu to wiedźma, która zabija dzieci w łonie oraz noworodki. Jak wiele demonów przedstawiana jest jako złożony potwór. Lilitu, mezopotamski sukkub, jest wymieniona raz w Biblii jako 2 Por. J. Collin de Plancy, Słownik Piekielny, tłum. M. Karpowicz, Warszawa/Kraków 1993, s. 3. Lilith (Iz 34,14) oraz w późniejszej demonologii żydowskiej. Dobre demony wspomniane są o wiele rzadziej3. Kilka ważnych informacji na ten temat znajdziemy także w wersji starszej, pochodzącej z 1906 roku: To prymitywna demonologia Babilonii zaludniła świat Żydów istotami o pół-niebiańskiej i pół-piekielnej naturze. Dopiero później podział świata pomiędzy Arymana i Ormuzda w systemie mazdajskim dał początek żydowskiemu podziałowi między królestwo niebieskie i królestwo zła. Demonologa rabiniczna ma, tak jak chaldejska, trzy klasy demonów, ale trudno je od siebie jednoznacznie oddzielić. Były to „shedim”, „mazzikim” (czyniące krzywdę) oraz „ruhin” albo „ruhotra’ot” (złe duchy). Oprócz nich wyróżniano „lilin” (duchy nocy), „telane” (duchy cienia albo wieczorne), „tiharire” (duchy południa [pory dnia – przyp. A. H.]) i „zafrire” (duchy poranka), a także „demony które przynoszą głód” i „takie które powodują burzę i trzęsienie ziemi” (Targ. Yer. do Deut. xxxii. 24 i Num. vi. 24; Targ. do Cant. iii. 8, iv. 6; Eccl. ii. 5; Ps. xci. 5, 6; porównaj z Ps. lxx. i Is. Xxxiv. 14). Okazjonalnie nazywa się je „mal’ake habbalah” (anioły zniszczenia) (Ber. 51a; Ket. 104a; Sanh. 106b)4. Podobne wyobrażenia były obecne na całym Bliskim Wschodzie, a poglądy na temat zachowania i wyglądu istot demonicznych zdają się podobne: Najpełniejszy opis złych demonów i ich natury to cykl zatytułowany Utukku Lemnutu. To podręcznik demonologii, bogate wyliczenie demonów i duchów. Demony są nośnikami chorób, gorączki i suszy. Utukku jest „wrogi z wyglądu” i „wysoki z postury”, „jego głos jest wspaniały”. „Jego cień jest mroczny, jest przyciemniony, nie ma żadnego światła w jego ciele”. Demon rezyduje w ukrytych miejsach. „Żółć zawsze skapuje z jego pazurów, jego stąpanie jest szkodliwą trucizną” (UH 12:14-18). Zwykle włóczą się stadami. Niszczą rośliny jak palące wichry, naskakują na zwierzęta i ludzi. Zabijają ludzi, rozlewając ich krew i pożerając ich wnętrzności, niszcząc stopniowo ich moc, nieustannie spożywając krew (UH 4:1-8). Są nikłymi postaciami o nieokreślonych kształtach. Są dziećmi Ziemi (eretu) i boga niebios Anu (UH 5:1-10). Są siłami przeciwstawnymi holistycznego świata. Nieantropomorficzna rasa Niebios i Ziemi, amoralni obcy, nie dzielący ani ciężarów, ani korzyści cywilizacji. Atakują wszystkich ludzi bez wyjątku, nie ze względu na ich grzechy... lecz by za pomocą otrzymać to, do czego nie mają prawa – jedzenie i picie. Kluczową cechą tych demonów jest to, że nie są obiektem kultu, więc nie mogą mieć korzyści z regularnej współpracy z człowiekiem, takich, jakie mają bogowie. Nie są członkami cywilizowanego centrum. Te demony reprezentują naturalne zło w świecie, zło które przybiera formę różnych schorzeń, chorób psychicznych, suszy, głodu i katastrof naturalnych5. Warto jednak pamiętać, że magia w religii Żydów jest zakazana, a wszelki kontakt z demonami zostaje uznany za sprzeciwienie się woli Najwyższego. Niemniej jed 3 Demonology [w:] Encyclopedia Judaica t. 5, Farmington Hills 2007, ss. 573.578. Wszystkie cytaty zawarte w niniejszym artykule, jeżeli nie zaznaczono inaczej, podane są w tłumaczeniu własnym. 4 Demonology [w:] Jewish Encyclopedia. The unedited full-text of the 1906 Jewish Encyclopedia [on-line:] http://www.jewishencyclopedia.com/articles/5085-demonology [20.06.2015]. 5 I. Frochlich, Theology and Demonology in Qumran Texts, „Henoch” 2010, Vol. 32 Issue 1, s. 106. nak i ten zakaz był traktowany różnie – na przykład kabaliści wymieniają trzy rodzaje magii, z których jednoznacznie negatywny jest tylko jeden: właśnie współpraca z istotami demonicznymi6. W tekstach biblijnych należących do różnych kanonów demonom zdarzało się dręczyć ludzi czy powodować choroby, ale jeśli kogoś spotykało w życiu coś złego, to najpewniej była to kara za nieposłuszeństwo wobec bożych zakazów, ewentualnie boska próba. Siły demoniczne byłyby więc zsyłane przez Boga, a zatem także poddane jego mocy. Chociaż w wielu przypadkach tak faktycznie jest, to nie dotyczy to wszystkich historii biblijnych – inaczej jest chociażby w przypadku Asmodeusza nękającego Sarę, czym bardziej szczegółowo zajmiemy się w dalszej części artykułu. Najbardziej jaskrawym przykładem tego typu działań jest chyba przypadek króla Saula. Status proroka jest ważny w kontekście rozważań na temat obecności demonów w Pierwszej Księdze Samuela ze względu na opisy wielokrotnie sugerujące jakiegoś rodzaju ekstazę religijną lub wręcz stan posesyjny, w który wchodzą wieszczące osoby. Kiedy Bóg wybrał Saula na króla, Samuel przepowiedział mu: [...] Gdy zajdziesz do miasta, napotkasz gromadę proroków zstępujących z wyżyny. Będą mieli z sobą harfy, flety, bębny i cytry, a sami będą w prorockim uniesieniu. Ciebie też opanuje duch Pański i będziesz prorokował wraz z nimi, i staniesz się innym człowiekiem7. Instrumenty muzyczne mogły wywoływać lub wspomagać doświadczenie mistyczne, ale nie podano żadnej informacji na temat charakteru prorokowania – z jednej strony musieli być w rodzaju transu, z drugiej nie mógł on jednak być zbyt głęboki, jeśli byli ciągle w stanie się poruszać i grać na instrumentach8. Saula, podobnie jak proroków, opanować ma ...... .... (ruach IHWH) – tekst Pierwszej Księgi Samuela jednak nie wyjaśnia, kim lub czym ów duch jest. Komentatorzy tekstów biblijnych zauważają, że tego typu grupy prorockie raczej nie są w Biblii postrzegane pozytywnie, podają jednak dwa wyjątki. Pierwszy z nich znajduje się w omawianej księdze – chodzi o sytuację, kiedy Dawid ucieka wraz z Samuelem przed Saulem – a drugi z nich znajduje się z kolei w Księdze Liczb, kiedy to Mojżesz prorokuje razem z grupą siedemdziesięciu starszych (użyto tam tego samego czasownika co w 1 Sm 10,10)9. Zastanawiająca jest też kwestia tradycji związanej z udziałem szatana w tak zwanym .... .... – związaniu Izaaka, czyli ofierze, jaką Abraham miał złożyć Bogu ze swojego pierworodnego syna. 6 Por. B. Huss, Demonology and Magic in the Writings of R. Menahem Ziyyoni, „Kabbalah” 2004, nr 10, s. 61. 7 1 Sm 10,5.6, Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych – Biblia Tysiąclecia, Poznań 2000. Wszystkie zawarte w niniejszym rozdziale cytaty z Biblii podawane są za tym wydaniem. 8 Por. D. T. Tsumura, The New International Commentary on the Old Testament. The First Book of Samuel, Grand Rapids 2007, s. 287. 9 Por. G. D. J. Dunn, J. W. Rogerson, Eerdmans Commentary on the Bible, Grand Rapids 2003, s. 219. Interesującą pracę podsumowującą poglądy rabinów napisał Isaac Kalimi. Wskazuje on na pewną ewolucję poglądów dotyczących motywów kierujących Bogiem podczas próby, na jaką Abraham został wystawiony. Kalimi zwraca uwagę na istotny aspekt – wkład szatana w całe wydarzenie. Zgodnie z Talmudem Babilońskim (Sanhedryn 89b) po odłączeniu Izaaka od piersi Abraham wydał wielką ucztę, nie złożył jednak żadnej ofiary Bogu, a celebrował jedynie obecność swojego syna. Taką interpretację miał podsunąć Bogu szatan, a Bóg miał odpowiedzieć wtedy, że gdyby poprosił, Abraham natychmiast złożyłby mu w ofierze Izaaka – co też niezwłocznie postanowił sprawdzić. Jak komentuje dalej Kalimi: Midrasz ten łączy opowiadanie o „związaniu” z opowiadaniem o długo oczekiwanym narodzeniu Izaaka (Rdz 21,5; por. 17,17) oraz świętowaniem tego wydarzenia przez podeszłych wiekiem rodziców, jak wynika z wersetów otwierających poprzedni rozdział (Rdz 21,1.8). Przez to jeszcze dobitniej uwydatnia okrucieństwo Bożego nakazu, aby Abraham zabił Izaaka! Ponadto, o ile opowiadanie biblijne przekazuje, że „związanie” ma źródło w decyzji Boga, by wystawić Abrahama na próbę, źródłem interpretacji midraszowej jest niegodne zachowanie Abrahama i złośliwe słowa szatana. Intencja rabinów jest więc jasna: usprawiedliwienie Boga (teodycea), i zrzucenie winy na Abrahama i szatana. Jednak to podejście otwiera nowy front teologiczny: Jak to się stało, że zła siła, szatan, ma tak przesądzający wpływ na decyzje Boga? Rabini zupełnie nie uwzględniają tego problemu10. Ta historia ma być obecna także w Księdze Jubileuszów, gdzie Książę Mastema (szatan) również namawia Boga do wystawienia Abrahama na próbę. Wspomina o tym także Pseudo Filon, ale jego zdaniem nakłaniać Boga miały zazdrosne anioły, z kolei w Targumie Pseudo Jonatana namawiać Boga miał Iszmael11. Trudno nie dopatrywać się tutaj analogii do historii Hioba, który zaczął być doświadczany przez JHWH w podobnych okolicznościach. Józef Flawiusz łączy .......... z czynami, czyli całą wcześniejszą historią Abrahama, z kolei średniowieczny komentator Rabbi Szemuel ben Meir wiąże żądanie ofiarowania z przymierzem, jakie Abraham zawarł z Filistynami12. Wraz z upływem czasu wyobrażenia dotyczące demonów stają się coraz bardziej konkretne i rozbudowane. W literaturze rabinicznej daje się już zauważyć tendencję do nadawania siłom demonicznym imion i osobowości, a jedynym uczonym, który podawał w swoich pismach w wątpliwość istnienie demonów, był Majmonides. Przełomem były rozważania na temat kabały – zwłaszcza tej praktycznej – gdzie poczyniono próby klasyfikacji i dokładniejszego opisu istot demonicznych. To prawdopodobnie z opisów kabalistów inspirację czerpali ezoterycy późniejszych wieków. Wiele prac z zakresu magii powołuje się na niezwykle stary rodowód, rzekomo nieprzerwany przez stulecia, niemniej w większości przypadków są to jedynie zabiegi legitymizujące zawarte w tego typu tekstach treści, zapewnienia bez większego pokrycia. 10 Ibidem, s. 47. 11 Por. ibidem, s. 48. 12 Por. ibidem, ss. 49.50. Przed przejściem do analizy poszczególnych postaci demonicznych opisanych przez de Plancy’ego warto poczynić jeszcze jedną uwagę. Na przestrzeni dziejów pojawiały się różne koncepcje dotyczące cielesności demonów. Z jednej strony uważane były one za niemal eteryczne (stąd między innymi pogląd, że by demonowi sprawić przyjemność i go przyzwać, należy mu zapalić kadzidło). Z drugiej natomiast pojawienie się demona miało być rezultatem stosunku płciowego między upadłym aniołem a człowiekiem. Żywot istot demonicznych był ograniczony w czasie, umierały tak jak i ludzie, ale ludzka sperma miała pozwalać im się mnożyć13. Wygląd demonów na ilustracjach de Bretona jest wynikiem zarówno tradycji, jak i luźnych skojarzeń, etymologii i tym podobnych. Ponadto dziś dysponujemy niezwykle ważnymi danymi, jakimi są zapiski ze zwojów znalezionych w Qumran. Niezwykle trudno ocenić, na ile qumrańska tradycja przeniknęła we wcześniejszych epokach do wierzeń i poglądów religijnych judaizmu i chrześcijaństwa, niemniej jednak z całą mocą należy podkreślić, że oświeceniowi ezoterycy z całą pewnością nie mieli do tych treści dostępu – zatem na pewno nie czerpali z nich inspiracji i informacji bezpośrednio. Wszelkie podobieństwa muszą tu wynikać prawdopodobnie z przekształceń przekazów z innych źródeł, niemniej informacje, których dostarczyły zwoje znalezione w Qumran, mogą rzucić nowe światło na posiadane przez nas dane. Poniżej znajduje się krótka analiza przedstawień demonicznych z Dictionnaire Infernal, które swoje korzenie najpewniej mają jeszcze w Biblii Hebrajskiej i tradycyjnych wierzeniach ludu Izraela. Demony w „Dictionnaire Infernal” i „Mniejszym Kluczu” Salomona De Plancy w swoim dziele wymienia wiele imion i opisów demonów, ale w opracowaniu Demonographia14 (będącym kompilacją informacji z różnych wydań Słownika) imion naliczyć można 69. Zdecydowana większość z nich dotyczy postaci posiadających posiadające cechy męskie – jedynie kilka opisanych przez de Plancy’ego istot jest rodzaju żeńskiego. Demony uszeregowane zostały hierarchicznie, podzielone na przykład na książąt i dygnitarzy, ministrów, ambasadorów, sędziów, służbę książąt, zarządców różnego rodzaju działalności – teatrów, domów hazardowych i tak dalej. Jak wspomniano wcześniej, opisy te nie są śmiertelnie poważne – właściwie większość z nich wywołuje bardziej uśmiech niż przerażenie. Nieco inaczej jest w przypadku Clavicula Salomonis – mimo że informacje zawarte w obu tekstach w dużej mierze pokrywają się, to Mniejszy Klucz Salomona jest w swoim wydźwięku poważny, ma służyć jako podręcznik, a zasady w nim opisane muszą być przestrzegane przez adepta dla jego własnego bezpieczeństwa. Wystarczy spojrzeć na porównanie opisów Beliala, jednego z najważniejszych panów piekieł, by zauważyć różnicę. 13 Por. Demonology [w:] Encyclopedia Judaica…, op. cit.; Asmodeus [w:] Encyclopedia Judaica, t. 2, Farmington Hills 2007, ss. 594.595. 14 J. Collin de Plancy, Demonographia, Seattle 1999. Clavicula Salomonis: Sześćdziesiąty ósmy, potężny król, stworzony tuż po Lucyferze, to Belial. Ukazuje się pod postacią pięknego anioła siedzącego na ognistym rydwanie. Jego słowa są piękne, a wymowa wspaniała. Lubi opowiadać o tym, że jako jeden z pierwszych aniołów, mędrszych i znamienitszych niż archanioł Michał i jemu podobni, upadł z nieba. Zajmuje się rozdawaniem godności i ważnych urzędów. Godzi ze sobą przyjaciół i wrogów. Dostarcza wspaniałych duchów opiekuńczych. Włada 80 legionami istot piekielnych. Należy pamiętać o tym, by składać mu ofiary i podarunki. Pamiętać też należy, że nie można liczyć na jego prawdomówność, tylko z pomocą boskiej mocy można go zmusić do mówienia prawdy. Ten, kto wzywał go będzie, winien mieć jego pieczęć noszoną jako lamen, w przeciwnym razie duch może mu się nie podporządkować. Dictionnaire Infernal: BELIAL demon czczony w Sydonie. Nie było w całym piekle ducha bardziej rozpustnego, bezprawnego i bardziej oddanego złu samemu w sobie. O ile jednak natura jego szkaradną była i nikczemną, to aparycję miał pociągającą, zachowywał się z gracją i godnością. Miejscem jego kultu była Sodoma i inne miasta, ale nigdzie nie ośmielono się wznieść mu ołtarzy. Delancre twierdzi, że jego imię oznaczało bunt i nieposłuszeństwo. Wierus, w swoim opisie monarchii Szatana, wiele mu poświęca miejsca. „Wierzono, iż Belial, jeden z królów piekielnego imperium, stworzony został tuż po Lucyferze i że doprowadził wielu aniołów do buntu, stąd też jako jeden z pierwszych został z nieba wyrzucony”. Przyzywając Beliala, zmusza się go do odpowiedzi na zadane pytania przez składanie mu ofiar. Jeśli jednak nie zaklnie się go w imię Boga, by mówił prawdę, kłamie jak najęty. Ukazuje się czasami pod postacią pięknego anioła na ognistym rydwanie, przemawia łagodnym głosem, obiecuje majątki i godności, utrzymuje zgodę pomiędzy przyjaciółmi oraz zapewnia zręcznych poddanych. Dowodzi osiemdziesięciu legionami ze sfery Cnót i Aniołów. Gotów jest pomagać tym, którzy uznają jego zwierzchnictwo. Łatwo go ukarać, gdy się z tego nie wywiązuje. Salomon zamknął go wraz ze wszystkimi legionami, armią pięciuset dwudziestu dwóch tysięcy dwustu osiemdziesięciu demonów, w butelce. Musiała być zaiste pokaźna. Władza Salomona była tak wielka, że innym razem uwięził aż sześć tysięcy sześćset sześćdziesiąt sześć milionów diabłów, a te wobec jego potęgi były bezsilne. Mędrcy wspominają też, jak to król, uwięziwszy Beliala, cisnął butelkę z nim do studni pod Babilonem i przykrył ją głazem. Babilończycy, dostawszy się tam, myśleli, że znajdą skarb i stłukli butelkę. Wszystkie diabły uciekły, zaś Belial, bojąc się ponownego uwięzienia, skrył się w pustej figurze i zajął przepowiadaniem przyszłości. Odtąd zaczęto w Babilonie oddawać mu cześć. Jak widać, demony były postrzegane nie tylko jako istoty potworne i obrzydliwe – mogły także występować pod postacią aniołów, bywały opisywane jako piękne i majestatyczne. Niestety nie dysponujemy ryciną autorstwa de Bretona – niemniej jednak na rysunku z piętnastowiecznej Buche Belial demon przedstawiony jest jako król, a tylko jego świta ma wygląd w jakiś sposób potworny i odpychający. Asmodeusz Demon zwany Asmodeuszem, Asmodaiem lub Asmodaiosem został wybrany do analizy ze względu na niezwykle wyraźne cechy hybrydalne. Jest to także jedna z najważniejszych osobistości piekielnych, do tego obecna w literaturze i kulturze (chociażby w prozie Karola Dickensa). Dodatkowo jego historia sięga nie tylko tradycji żydowskiej, co pokazuje, jak daleką niejednokrotnie drogę musiały przebyć idee i wyobrażenia demoniczne przez wieki. Tak oto Asmodeusza opisuje de Plancy: ASMODEUSZ zły demon utożsamiany przez niektórych rabinów z Samaelem (patrz). Nadzorca domów gry. Sieje rozpustę i zaślepienie. Rabini liczyli, że Asmodeusz pewnego dnia zdetronizuje Salomona; wkrótce jednak został on przez króla uwięziony i zmuszony do pomocy przy budowie świątyni w Jerozolimie. Tobiasz zaś, za radą tych samych rabinów, wypędzał Asmodeusza z ciała opętanej Sary za pomocą dymu z rybiej wątroby, a anioł Rafael zatrzymał go u granic Egiptu. Paul Lucas twierdzi, że spotkał go podczas jednej ze swych podróży. Choć przyjęto to drwiną, to jednak w „Courrier de 1’Egypte” możemy przeczytać, że lud tego kraju nadal czci węża Asmodeusza, który ma swą świątynię na pustyni Ryanneh. Wąż ten samookalecza się, ale po chwili rany znikają. Niektórzy utrzymują, że Asmodeusz jest pradawnym wężem, kusicielem Ewy. Żydzi zwą go Asmodai i uważają, wzorem Chaldejczyków, za księcia demonów. Według Wierusa jest on potężnym w piekle księciem, o trzech głowach: byczej, ludzkiej i baraniej. Ma też ogon węża, gęsie nogi i zieje ogniem. Pojawia się, dosiadając smoka i dzierżąc w dłoniach chorągiew i włócznię. Zaś w hierarchii piekielnej podlega królowi Amojmonowi (patrz). Egzorcyzmując Asmodeusza, należy twardo stać na nogach i wołać go po imieniu. Obdarza on magicznymi pierścieniami; pokazuje, jak stać się niewidzialnym; uczy geometrii, arytmetyki, astronomii i nauki o ruchu. Zna również miejsca ukrycia skarbów, do wyjawienia których można go zmusić. Dowodzi siedemdziesięciu dwoma legionami. Nazywany jest także Szamada, Szammadai (patrz) lub Sydonai. Le Sage uczynił go bohaterem jednej ze swych powieści („Diabeł kulawy”). Nieco inne informację znajdziemy w Clavicula Salomonis; bardzo podobny opis znajdziemy także w Pseudomonarchia Daemonum15: Trzydziestym drugim duchem jest Asmoday, wielki król, silny i potężny. Ma on trzy głowy, jedna z nich jest głową byka, druga człowieka, trzecia zaś barana. Ma on wężowy ogon, z ust jego tryskają płomienie, a jego stopy mają błony jak u gęsi. Ujeżdża piekielnego smoka, w dłoni mając lancę ze sztandarem. Jest on najpierwszym spośród sług Amaymona. Jeśli adept zechce go przywołać, powinien twardo stać na nogach, kaptur zaś zrzucić z głowy, w przeciwnym razie Asmoday niechybnie go zwiedzie. Gdy zobaczy się jego postać trzeba zawołać jego imieniem, pytając „Czyś jest Asmoday?”. On zaś nie zaprzeczy, składając się do ziemi. Asmoday dostarcza pierścieni magicznych, naucza sztuki arytmetyki, astronomii i geomancji oraz rzemiosł wszelkich. Dokładnie odpowiada na każde pytanie. Uczy, jak uzyskać niewidzialność, pokazuje miejsca ukrycia skarbów, potrafi też ich strzec, jeśli tylko znajdują się w dziedzinach Amaymona. Jego pieczęć należy mieć ze sobą w trakcie działania. Imię Asmodeusza wywodzone jest od hebrajskiego rdzenia ... , oznaczającego kompletne zniszczenie, anihilację. Bardziej prawdopodobna wersja jednak dowodzi perskiego pochodzenia tego demona, a imię miałoby pochodzić od słów 15 J. Weyer, Pseudomonarichia Daemonum, tłum. J. H. Peterson [on-line:] http://www.esotericarchives. com/solomon/weyer.htm#par35 [20.07.2015]. aesma daeva albo aesmadiv (‘duch gniewu’)16. Demon ten, zwłaszcza w późniejszej tradycji, nie jest jednak opisywany jako szczególnie złowieszczy – co prawda jest siewcą niezgody, ale niejednokrotnie daje się przechytrzyć ludziom, a także nieświadomie staje się narzędziem w rękach Boga. Stąd też niektórzy uczeni nalegają na rozdzielenie postaci Asmodeusza biblijnego i Asmodaia talmudycznego. Wszystkie te postacie są z pewnością złe – ale w kompletnie różnym stopniu17. Perski pierwowzór jest najbardziej demoniczny, dosłownie niesie zniszczenie i szkodzi stworzeniom Ahura Mazdy. Asmodeusz z Księgi Tobiasza skupia się na cielesności, nie cofa przed morderstwami, niemniej zdaje się mieć pewne ludzkie rysy (pociąg ma w szczególności do Sary, a nie do kobiet w ogóle, o czym szerzej poniżej). Asmodai z kolei jest postacią wręcz zabawną, nieudacznikiem, co pozostaje w niemałym kontraście z jego perskim pierwowzorem. Najbardziej znanym tekstem dotyczącym Asmodeusza jest apokryficzna Księga Tobiasza, w której demon jest adwersarzem głównego bohatera. Asmodeusz zakochuje się w Sarze, a z powodu tego uczucia zabija jej siedmiu kolejnych małżonków. Bóg zsyła wtedy archanioła Rafała pod postacią Azariasza, by uleczyć Starego Tobiasza (Tobita) ze ślepoty i pomóc jego synowi (Tobiasowi) wygnać Asmodeusza, co ma pozwolić młodzieńcowi zostać mężem Sary. Podczas drogi do Medii Tobiasa w nogę gryzie ogromna ryba, którą jego towarzysz każe mu złapać i zachować z niej serce, wątrobę i żółć. Tobias pyta, w jakim celu ma to zrobić: A młodzieniec zapytał anioła i rzekł mu: «Bracie Azariaszu, co za lekarstwo jest w sercu, w wątrobie i w żółci ryby?» A ten mu odpowiedział: «Serce i wątrobę ryby spal przed mężczyzną lub kobietą, których opanował demon lub zły duch, a zniknie opętanie i już nigdy nie zwiąże się z nim. A żółcią trzeba potrzeć oczy człowieka, które pokryło bielmo, dmuchnąć potem na nie, na to bielmo, a oczy będą zdrowe»18. Tobias, kiedy stawia czoła demonowi, odprawia przedziwny egzorcyzm: Wtedy przypomniał sobie Tobiasz słowa Rafała, wyjął wątrobę i serce ryby z torby, w której je przechowywał, i położył na rozżarzonych węglach do kadzenia. Zapach ryby powstrzymał demona i uciekł aż on aż do Górnego Egiptu. A Rafał poszedł za nim, związał go tam w oka mgnieniu i unieszkodliwił go19. Warto podkreślić, że w materiałach na temat Księgi Tobiasza można się doszukać informacji, że kadzielnica została podłożona pod ubrania, które miała na sobie Sara20. Księga niestety milczy na temat wyglądu demona, niemniej jednak może 16 Por. ASHMA (ASMODEUS, ASHMEDAI) [w:] Jewish Encyclopedia…, op. cit. [on-line:] http:// jewishencyclopedia.com/articles/873-aeshma-asmodeus-ashmedai [20.07.2015]. 17 Ibidem. 18 Tb 6, 7.9. 19 Tb 8, 2.3. 20 Por. R. Campbell-Thompson, Semitic Magic – Its Origin and Development, London 1908, s. 71. my wyłapać kilka motywów, o których wspominano już wcześniej – wrażliwość istot demonicznych na dym z kadzidła czy też możliwość szybkiego poruszania się oraz oddziaływania na świat materialny. Asmodeusz pojawia się także w Testamencie Salomona, innej księdze, której jednak nie udało się już wejść do żadnego kanonu. Przynosi ona szczegóły okoliczności biblijnej historii, a także więcej informacji na temat samego demona: I odpowiedział mi tymi słowy: „Wśród śmiertelników zwą mnie Asmodeuszem, a moim fachem jest spiskowanie przeciw nowożeńcom, tak, by nie znali siebie nawazajem” […]. I zakląłem go w imię Pana Sabaôth, mówiąc: „Lękaj się Boga, Asmodeuszu, i powiedz mi, któryż anioł cię powstrzymał”. Lecz on powiedział: „Powstrzymał mnie Rafael, archanioł który stoi przed tronem Pana. Wątroba i żółć ryby zmusiły mnie do odlotu, kiedy zadymiły nad popiołami tamaryszku”. Znów zadałem mu pytanie, i powiedziałem: „Ukrywać tego przede mną nie możesz. Bowiem ja jestem Salomon, syn Dawida, króla Izraela. Wyjaw mi nazwę ryby, która cię brzydzi”. A on odpowiedział „Zwie się ona Glanos, i znaleźć ją można w rzekach Asyrii, z tego też powodu wędruję w tamtych stronach”21. Tekst przekazuje także informację, że demon został zrodzony z „anielskiego nasienia przez ziemską kobietę” – zgodnie z tradycją Asmodeusz miał być owocem kazirodczego związku Tubal-Caina i jego siostry Naaamah, miał być też teściem Bar Shalmona22, który zresztą zginął z rąk córki Asmodeusza: była to zemsta za chęć porzucenia jej (co potwierdza śmiertelność demonów23). Podaje także informację o tym, że gwiazdą Asmodeusza jest Wielka Niedźwiedzica („nazywana Wozem albo dzieckiem smoka”). Być może dlatego wskazuje się go jako opiekuna kierunku północnego24. Do wyjawienia wszystkich tych informacji demon został zmuszony poprzez biczowanie, co ponownie sugeruje formę o ile nie cielesną, to z pewnością wrażliwą na ból; wracając zaś do efektywności odprawionego przez Tobiasza egzorcyzmu – jak zauważa Gideon Bohak, zadziałały nie formuły czy inkantacje, ale po prostu obrzydliwy demonowi zapach25. Współcześni autorzy wspominają także o przekonaniu, że demon posiada skrzydła, z pomocą których potrafi latać26. Założenie to może mieć swoje źródło w Talmudzie, a konkretnie w traktacie Gittin, który dostarcza wielu interesujących informacji na temat Asmodeusza. Salomon potrzebował usług demona do pomocy przy budowie Świątyni. 21 Testament of Solomon, transl. F. C. Conybeare [on-line:] http://www.esotericarchives.com/solomon/ testamen.htm [20.07.2015]. 22 Por. hasła: Asmoday, Asmodeus [w:] G. Davidson, Dictionary of Angels, Including the Fallen Angel s, New York 1971, ss. 57.58. Autor słownika rozdziela te dwie postaci. Autorka niniejszego artykułu przychyla się do uznania ich za jedną istotę, niemniej jednak kwestia utożsamiania postaci demonicznych nastręcza niemało problemów i często nie ma w tej kwestii zgody. 23 Por. R. Campbell-Thompson, op. cit., s. 71. 24 Por. Preface [w:] Grimorium Verum, transl. J. P. Peterson, [s.l.] 2009, s. V. 25 Por. G. Bohak, Ancient Jewish Magic. A History, Cambridge 2008, s. 135. 26 Por. G. Davidson, op. cit. Demon po pewnym czasie został odnaleziony w jednej z gór, gdzie skuszony winem upił się. Wtedy nałożono mu łańcuchy i zaciągnięto do króla, któremu musiał służyć, ale Asmodeusz wydostał się w dość przewrotny sposób spod jego panowania: „Jaką macie wyższość nad nami? [demony nad ludźmi – przyp. A. H.]” – powiedział do niego. „Zdejmij ze mnie łańcuch i daj mi swój pierścień, a ci pokażę”. I potem przełknął go, i kierując jedno skrzydło na ziemię a drugie w kierunku nieba, cisnął nim na czterysta parasang27. Po raz kolejny pojawia się tutaj motyw posiadania przez niego skrzydeł – kompletnie zignorowany przez de Plancy’ego, przez którego być może zostały one zamienione na smoka piekielnego. Wszelkie ogniste atrybuty mogą być związane zarówno z piekielnym pochodzeniem demona, jak i z kolejną talmudyczną informacją – jego żona, Lilith (jednak nie ta sama, która jest żoną Samaela – ta jest jej matką lub babką), jest również hybrydą – ma głowę i tors pięknej kobiety, natomiast od pasa w dół jest ogniem28. Wyobrażenia na temat Asmodeusza przeszły na tyle długą drogę, że dziś zdaniem niektórych przyjął on rolę dandysa, rozsmakowanego w luksusie i drogim ubiorze. Jego obraz we współczesnej literaturze w niczym nie przypomina złowieszczego perskiego pierwowzoru. Jak pisze Maximilian Rudwin: Asmodeusz ma bardzo miłą osobowość i jest piękny jak Apollo. Ale ma jeden fizyczny defekt. Nieco utyka na jedną nogę. Demonologowie mówią, że może być rozpoznany ze względu na to, że jedna z jego kończyn jest jak noga koguta. Druga jest normalna, ale posiada pazury. W noweli LeSage’a Asmodeusz pojawia się, chodząc z pomocą dwóch lasek, których podpora ma związek z angielskim tytułem książki, „The Devil on Two Sticks”. Jego portret, narysowany przez Collina de Plancy’ego, został zaaprobowany przez arcybiskupa Paryża. Niemniej Anatole France w eseju na temat Bouchora już kilka razy wspomniał, nie bez powodu, o wątpliwościach, czy jest to wierne podobieństwo. Jakakolwiek może być jego odpowiednia postać, by pojawiać się wśród ludzi, przyjmuje różne postaci, z których wszystkie są zajmujące. Jego maniery są zawsze wytworne, a jego zachowanie – jak u prawdziwego dżentelmena. Można powiedzieć, że poprzez Asmodeusza, Diabeł został skojarzony z błyskotliwością i mądrością, wesołością i galanterią, finezją i dobrym smakiem w kwestii ubioru29. Jak twierdzi autor, Asmodeusz przeszedł największą transformację spośród wszystkich hebrajskich demonów – z króla piekieł, tego, który zgodnie z tradycją kusił Hioba, stał się powodem do śmiechu i żartów, z ducha nakłaniającego do uciech cielesnych, odpowiedzialnego za nękanie nowożeńców i ciężarnych, przekształcił się w don Juana, a z cech nauczyciela i mędrca pozostały mu galanteria i dobre wychowanie. W końcu stał się bohaterem anegdotek, takich jak ta wymieniona przez de Plancy’ego, dotycząca spotkania z Paulem Lucą w Egipcie (czyżby 27 Gittin 68b [on-line:] http://www.come-and-hear.com/gittin/gittin_68.html#PARTb [20.07.2015]. 28 Por. R. Patai. Adam ve-Adama [Man and Earth], Jerusalem 1981, ss. 464, 469. 29 M. Rudwin, Asmodeus, Dandy Among Demons, „The Open Court” 1930, Issue 8, s. 466. Rafał pozostawił go tam, gdzie go pokonał?)30. Warto zwrócić uwagę, że Asmodeusz nie ukazuje się tutaj już ludziom w prawdziwej postaci, a ukrywa swoją powierzchowność, przyjmując wygląd dostojnego gentlemana. Reasumując – zarówno postać Asmodeusza, jak i figury hebrajskich demonów w ogóle, przeszły przez wieki wiele przekształceń. Początkowo demony były uznawane za obrzydliwą masę, nie rozróżniano ich, jedynie najpotężniejsze obdarzone były imieniem i osobowością; dopiero z upływem czasu zaczęły za sprawą talmudystów i kabalistów otrzymywać nieraz wysmakowane opisy. Później, za sprawą ezoteryków takich jak de Plancy, opisy te zdecydowanie zyskały na lekkości i humorze, by w końcu trafić do światowej literatury w postaci nie do poznania. Ewolucji przedstawień Asmodeusza z pewnością można poświęcić o wiele więcej miejsca, a przekształcenia obrazu demonów różnych kultur na przestrzeni dziejów są niezwykle cennym i interesującym materiałem do badań. Przykład Asmodeusza bardzo wyraźnie ukazuje te zmiany, które powiązane są zarówno z modyfikacją podejścia do treści religijnych, jak i z przekształceniami samej kultury. 30 Por. ibidem, ss. 460.465. Bibliografia Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych – Biblia Tysiąclecia, Poznań 2000. Asmoday, Asmodeus [w:] G. Davidson, Dictionary of Angels, Including the Fallen Angels, New York 1971. Demonology [w:] Encyclopedia Judaica t. 5, Farmington Hills 2007. Demonology [w:] Jewish Encyclopedia. The unedited full-text of the 1906 Jewish Encyclopedia [on-line:] http://www.jewishencyclopedia.com/articles/5085- demonology [20.06.2015]. Preface [w:] Grimorium Verum, transl. J. P. Peterson, [s.l.] 2009. Collin de Plancy J., Demonographia, Seattle 1999. Collin de Plancy J., Słownik Piekielny, tłum. M. Karpowicz, Warszawa/Kraków 1993. Dunn G. D. J., Rogerson J. W., Eerdmans Commentary on the Bible, Grand Rapids 2003. Fitting P., Subterranean Worlds: A Critical Anthology, Middletown 2004. Frochlich I., Theology and Demonology in Qumran Texts, „Henoch” 2010, Vol. 32, Issue 1. Huss B., Demonology and Magic in the Writings of R. Menahem Ziyyoni, „Kabbalah” 2004, nr 10. Rudwin M., Asmodeus, Dandy Among Demons, „The Open Court” 1930, Issue 8. Tsumura D. T., The New International Commentary on the Old Testament. The First Book of Samuel, Grand Rapids 2007. Streszczenie Demony w „Dictionnaire Infernal”. Ewolucja hebrajskich postaci demonicznych ze szczególnym uwzględnieniem Asmodeusza Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie postaci demonów opisanych przez Jacques’a Albina Simona Collina de Plancy’ego w jego niezwykle popularnym dziele Dictionnaire Infernal. Postaci te mają korzenie w demonologii hebrajskiej i bliskowschodniej, a ich przeobrażenia w kulturze i literaturze są niezwykle interesującym materiałem do badań kulturoznawczych i religioznawczych. Autorka w sposób szczególny przedstawia postać demona Asmodeusza, którego opisy zwracają w wyjątkowy sposób uwagę w kontekście wyżej wspominanych zmian kulturowych. Summary Demons of „Dictionnaire Infernal”. The evolution of Hebrew demonic creatures with a particular focus on Asmodeus The aim of this article is to present the demonic figures described by Jacques Albin Simon Collin de Plancy in his extraordinarily popular work Dictionnaire Infernal. These figures have their roots in the Hebrew and Middle Eastern demonology, and their transformations in culture and literature are a very interesting subject of reseach in context of cultural and religious studies. The author focuses on the figure of Asmodeus whose descriptions especially bring attention in the context of abovementioned cultural changes. Anna Łagan Instytut Religioznawstwa, Uniwersytet Jagielloński Smok jako symbol magii we współczesnej fantastyce Smok należy do fantastycznych istot najczęściej wykorzystywanych w literaturze fantasy, pojawia się też w innych podgatunkach fantastyki. Jego literacka kariera nie wydaje się słabnąć, w popkulturze XXI wieku smoki zachowują swój status istot mitycznych, a nawet stają się symbolem gatunku fantasy – tak w literaturze, jak i w innych mediach: filmie czy grach wideo. Możemy mówić nawet o pewnego rodzaju tożsamości smoków z gatunkiem fantasy. Według J. C. Coopera smok jest prawdopodobnie najczęściej spotykanym mitycznym potworem, obdarzonym przy tym najbardziej powikłaną i niejednoznaczną symboliką1. Smoki pojawiają się w mitach całego świata, choć można zastanawiać się, czy smoki europejskie i dalekowschodnie (Chińskie i Japońskie) na pewno należą do tej samej kategorii istot, czy zostały ze sobą utożsamione tylko na podstawie odległego podobieństwa. Jedną z podstawowych cech smoka jest jego hybrydowość: jest stworzeniem łączącym w sobie cechy różnych zwierząt. Czesław Deptuła do rodzaju smoczego zalicza też gryfy2 – jednak nawet jeśli niegdyś smok i gryf były ze sobą utożsamiane, we współczesnej kulturze uważane są za istoty odrębne. Smok uważany jest za gada – chociaż , ponownie: trudno uznać gadzią naturę smoków chińskich. Jest powiązany z żywiołem ognia lub z wodą, z ziemią lub z powietrzem. Mitologiczny smok europejski zazwyczaj jest potworem, którego pokonanie jest nieodzowną częścią mitu kreacyjnego lub założycielskiego. W mitologii greckiej będzie to zwyciężenie Pytona przez Apolla, bezimiennego smoka przez Kadmosa. W Enuma Elisz początek świata wiąże się z pokonaniem Tiamat – smoczej bogini pierwotnych wód – przez Marduka. W mitach indoeuropejskich Indra pokonuje Wrtrę. Z drugiej jednak strony smok jest bestią apokaliptyczną, p o j awi a j ą c ą 1 Por. C. J. Cooper, Zwierzęta symboliczne i mityczne, tłum. A. Kozłowska-Ryś, L. Ryś, Poznań 1998, s. 251. 2 Por. C. Deptuła, Archanioł i smok. Z zagadnień legendy miejsca i mitu początku w Polsce średniowiecznej, Lublin 2003, s. 5. A. Łagan, Smok jako symbol magii we współczesnej... się na koniec świata – najlepsze przykłady znajdziemy w mitologii judeochrześcijańskiej, zwłaszcza w Apokalipsie oraz w mitach germańskich. Smok ma też dobroczynną naturę, jest związany z mądrością, zapładniającą mocą deszczu. W tym kontekście widać podobieństwo między smokami chińskimi a chociażby słowiańskimi żmijami. Smok jest też, zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie, symbolem siły i władzy królewskiej. W Chinach i Japonii powiązany był z władzą cesarską, symbolizował władzę u Celtów, co widać choćby w legendzie arturiańskiej (Pendragon – ‘najwyższy smok’). W Wedach smok jest atrybutem Waruny. Nawet w chrześcijańskim średniowieczu smok, generalnie utożsamiany z szatanem, nie zawsze symbolizował wyłącznie zło. Średniowiecze Dalekiego Wschodu przejęło symbolikę dwóch smoków jako zjednoczenia przeciwieństw. W średniowiecznych bestiariuszach smok opisywany jest jako istota mająca w głowie magiczny kamień. Europa wieków średnich nie odrzuciła też smoka jako symbolu władzy królewskiej: widać to w heraldyce3, świadczy też o tym przykład Zakonu Smoka założonego przez Zygmunta Luksemburczyka4. Z kolei strzeżony przez smoka skarb może być przeklęty, jak ma to miejsce w Eddzie oraz Beowulfie, ale może też symbolizować samopoznanie i wiedzę ezoteryczną. Jak widać, smok jest istotą złożoną i niejednoznaczną. Zdefiniować go powinno się, jak mi się wydaje, poprzez zbiór predykatów. Nie wszystkie istoty określane mianem smoków muszą posiadać każdą z tych własności, ale istotę konkretnego smoka będzie tworzyć więcej niż tylko jeden predykat „smoczości”. Jako takie predykaty wymieniłabym: • hybrydową postać, • cechy gadzie, najczęściej wężowe (smok bywa utożsamiany z wężem), • powiązanie z wodą lub ogniem, • powiązanie z ziemią i światem podziemnym lub niebem i powietrzem, • zdolność lotu i ewentualne posiadanie skrzydeł, • inteligencję i powiązanie z mądrością, • strzeżenie skarbu lub konkretnego miejsca, rola smoka jako strażnika, • stanie w opozycji (co wiąże się z ewentualną rolą smoka jako antagonisty), • powiązanie z symboliką władzy i siły, • pożeranie ludzi i zwierząt (czasem także pożeranie elementów kosmicznych). Te własności przejawiają się w mitologii, sztuce i symbolice, przejmuje je też – i przetwarza – literatura fantastyczna. Smoki są niezwykle popularne we współczesnej popkulturze, o czym może świadczyć choćby ich obecność widoczna na poziomie samych tytułów. Pojawiają się przede wszystkim w literaturze fantasy, ale nie tylko5. 3 Por. C. J. Cooper, op. cit., s. 254. 4 Por. C. Deptuła, op. cit. s. 24. 5 Cykl Jeźdźcy smoków z Pern Anne McCaffrey zalicza się do szeroko rozumianej fantastyki naukowej, gdyż występujące tam smoki są efektem stosowania inżynierii genetycznej, za pomocą której koloniści na planecie Pern zmodyfikowali miejscowy gatunku. Kariera smoków we współczesnej literaturze fantastycznej zaczyna się od The Worm Oroboros Edisona. Jedną z najważniejszych powieści, wprowadzających smoka jako antagonistę i kodyfikujących obraz tego stworzenia jako strażnika skarbów jest niewątpliwie Hobbit Tolkiena. Osią powieści jest wyprawa po smoczy skarb i związane z tym kombinacje. Kreując postać Smauga, podobnie jak w przypadku pozostałych smoków zamieszkujących Śródziemie, Tolkien czerpał z literatury staroangielskiej, przede wszystkim z Beowulfa6, oraz z mitologii skandynawskiej. Odwoływał się też do chrześcijańskiej wizji smoka jako uosobienia zła, czego przykładem może być Ankalagon Czarny, który ma zostać pokonany przez Earendila – postać, którą można uznać za mesjańską. Choć twórczość Tolkiena jest uważana za paradygmatyczną dla gatunku fantasy, autor ten nie jest jedynym, który wpłynął na współczesny kształt gatunku. O ile większość autorów fantasy wizję świata inspirowało Tolkienem, o tyle znaczna część dzieł fantasy w swojej warstwie fabularnej o wiele więcej zawdzięcza podgatunkowi zwanemu sword and sorcery i twórczości Roberta E. Howarda7. W tekstach Howarda smoki są potworami do pokonania, antagonistami. Taką rolę przewiduje dla nich wiele dzieł późniejszej fantasy oraz narracyjne gry fabularne8, zarówno te oparte na bezpośredniej interakcji między graczami, jak i te komputerowe. Doskonale obrazują to zarówno bestiariusze9 do systemów takich jak Dungeons and Dragons (w wypadku tego systemu sama jego nazwa wiele mówi o roli smoków –jako antagonistów i jako symbolu gatunku), jak i rola smoków w fabule gier komputerowych takich jak Skyrim czy Dragon Age10. Jednak fantastyczny smok ma naturę równie złożoną jak smok mityczny. To właśnie ta złożoność uczyniła z niego symbol gatunku. W fantasy smoki równie często jak bestiami do pokonania są również nośnikiem mądrości i pradawnej magii. Ten ostatni aspekt wydaje się szczególnie fascynujący, wiąże się on bowiem ze sposobem, w jaki kreowane są światy fantasy. Chcę przyjrzeć się kilku tekstom 6 Tolkien zajmował się Beowulfem naukowo – por. J. R. R. Tolkien, Beowulf. Potwory i krytycy [w:] idem, Potwory i krytycy, tłum. T. A. Olszański, Poznań 2000. 7 Por. T. Z. Majkowski, W cieniu Białego Drzewa. Powieść fantasy w XX wieku, Kraków 2013; T. A. Olszański, Trzy serca i trzy pióra. Trzy źródła i trzy części składowe fantasy „Nowa Fantastyka” 1996, nr 2. Majkowski powołuje się zresztą na artykuł Olszańskiego, jeden z najważniejszych polskich tekstów dotyczących prekursorów gatunku oraz roli Tolkiena, Howarda i Le Guin dla rozwoju fantasy. 8 Role Playing Games; termin „narracyjna gra fabularna” wprowadził do polskiej literatury przedmiotu Jerzy Szeja – por. J. Z. Szeja, Gry fabularne. Nowe zjawisko kultury współczesnej, Kraków 2004, s. 11. 9 Podręczniki poświęcone zamieszkującym fikcyjny świat potworom. Nazwa oczywiście nawiązuje do bestiariuszy średniowiecznych. 10 W obu grach polowanie na smoki jest jednym zadań gracza – w Skyrimie osią głównej fabuły, w Dragon Age opcjonalnym pobocznym questem. W Inkwizycji, trzeciej części cyklu Dragon Age, pokonanie dziesięciu smoków nie jest obowiązkowe do ukończenia głównej fabuły gry. Podobnie w dwóch poprzednich grach z serii: w pierwszej części jedynym smokiem, którego pokonanie jest wymagane, jest Arcydemon. Część drugą można rozegrać, w ogóle ze smokami nie walcząc. kultury –przede wszystkim literackim, ale nie tylko – które ilustrują to powiązanie między smokami a magią działającą wewnątrz fantastycznego świata. Obecność magii w świecie przedstawionym jest jednym z wyznaczników literackiego (ale nie tylko) gatunku fantasy11. Magia jest tu rozumiana nie tylko jako praktyczne umiejętności, ale przede wszystkim jako siła budująca strukturę świata. Praktyczna magia jest jedynie zastosowaniem tej siły, możliwość jej używania wynika bowiem z obecności magicznej mocy którą można – w mniejszym lub większym stopniu – manipulować. Taka czarodziejska siła tworzy podstawy fikcyjnej rzeczywistości, stając się wyznacznikiem gatunku, ale również nierzadko podstawą dla konstrukcji fabuły, która często oparta jest na zagadnieniach związanych z kosmologią fikcyjnego świata12. Wśród pierwszych autorów, którzy wykreowali postaci smoków nie będących wyłącznie antagonistami, znajduje się Ursula K. Le Guin. W Czernoksiężniku z Archipelagu smoki pojawiają się najpierw jako zagrożenie, pustosząc okolice ich siedziby, znajdującej się na wyspie Pendor, a protagonista, mag Ged, ma za zadanie je powstrzymać. Wydawałoby się, że wpisuje się to w konstrukcję i mitologię świata: wśród mieszkańców Ziemiomorza znana jest opowieść o Erreth-Akbe i jego walce ze smokiem. Ged, główny bohater cyklu, ma potencjał stania się w jakimś sensie następcą dawnego bohatera. Na tym jednak kończy się schematyczny wątek bohatera walczącego ze smokami. Ged wyrusza pokonać smoki, ale zabija tylko część z nich. Zwraca natomiast uwagę ich rodzica13, który w zamian za odstąpienie od prześladowania jego potomstwa oferuje Gedowi między innymi imię prześladującej go istoty. Mag odmawia i wymusza na smokach opuszczenie wysp. Smok proszący niedoszłego zabójcę o darowanie życia i oferujący w zamian mądrość i bogactwa nie jest czymś rzadkim ani w fantasy, ani w mitologii. W Eddzie postępuje w ten sposób Fafnir: na tej scenie Tolkien wzorował walkę Turina z Glaurungiem. W obu tych wypadkach smok wykorzystuje sytuację, by oszukać bohatera; nawet jeśli mówi prawdę, ubiera ją w słowa, które sprawiają, że owa prawda staje się szkodliwa. Inaczej jest w Czarnoksiężniku z Archipelagu. Smoki 11 Problem wyznaczników fantastyki jako gatunku literackiego oraz tego, jakie są wyróżniki i granice poszczególnych podgatunków, jest złożony i wciąż dyskutowany przez badaczy zajmującym się tym problemem. Dokładniejsze omówienie tego zagadnienia wychodzi poza ramy tematyczne niniejszego artykułu. 12 Dotyczy to przede wszystkim fantasy mitopoietycznej, ale w większości tekstów z gatunku fantasy zawarty jest jakiś element mitopoietyczny i jakiś element światotwórstwa. Nawet świat zbudowany z klisz pozostaje światem wykreowanym na potrzeby konkretnego tekstu. Nawet jeśli fabuła nie wgłębia się w metafizyczne detale wtórnej rzeczywistości, może wynikać – i często wynika – z praw tą rzeczywistością rządzących. 13 Smok opisywany jest męskimi zaimkami, ale trudno jednoznacznie stwierdzić, jakiej jest płci i jakiego rodzaju relacja rodzicielska wiąże go z młodymi smokami. Le Guin pisze: „[...] w ostatnich latach Stary Smok z wyspy Pendor miał młode [...]” (U. Le Guin, Czarnoksiężnik z Archipelagu, tłum. S. Barańczak, Gdańsk 1991 s. 66), co może oznaczać, że jest to smoczyca. Można się nad tym zastanawiać, wiedząc, że Le Guin w swojej twórczości nie raz podejmuje problematykę płci (m.in. w Lewej ręce ciemności). w świecie Ziemiomorza posługują się Mową Tworzenia – pierwszym językiem, który jest też używany przez magów do rzucania zaklęć. Każda istota, także ludzka, ma swoje prawdziwe imię w Mowie Tworzenia, a znajomość tych imion daje magowi władzę nad ich posiadaczami. Smoki nie umieją posługiwać się magią, ale mają w tej magii udział. W kolejnych tomach cyklu dowiadujemy się więcej o smokach i ich powiązaniu ze strukturą świata14. W Tehanu po raz pierwszy pojawia się wzmianka o starej kobiecie z Gontu i jej piosence, w której wspomniany jest „lud tańczący na innym wietrze”. Połączenie tej informacji z opisem malowideł w podziemnym sanktuarium w Grobowcach Atuanu kieruje skojarzenia czytelnika w stronę smoków. Na malowidłach wyobrażone są skrzydlate, humanoidalne postaci. W Najdalszym brzegu Ged wraz z młodym Lebannenem, potomkiem królów, wyrusza szukać rozwiązania problemu znikającej magii. Została zakłócona równowaga świata i należy ją przywrócić. W tym celu trzeba pokonać Coba, maga, który naruszył granicę między światem żywych i umarłych, i samemu wieść do Suchej Krainy – zaświatów. Istotą, która zabiera Geda i jego towarzysza po tym, jak obaj opuszczają Suchą Krainę, jest smok – Kalessin. Smok nie jest antagonistą, a przeciwnie, sojusznikiem bohaterów. Przedstawiony zostaje jako mądra, potężna istota, a ocalenie protagonistów pokazuje, że przywrócenie równowagi jest dla niego równie ważne, co dla ludzi. Kalessin pojawia się też w kolejnych tomach cyklu, zostaje w nich również rozwinięty wątek powiązań między ludźmi, smokami, językiem tworzenia i magią. W Tehanu jedną z osi fabuły jest brak arcymaga. Ged utracił moc, a magowie na wyspie Roke nie wybrali jego następcy. Niejasne proroctwo mówi o kobiecie na wyspie Gont15. Sporo wskazuje na to, że ową kobietą jest Therru, dziewczynka wychowywana przez Tenar, protagonistkę Grobowców Atuanu. Okaleczone dziecko, ofiara przemocy domowej – istotny jest tu fakt, że prawdziwi rodzice dziecka widzieli w niej potwora – wydaje się posiadać wielką moc. Kolejne przesłanki coraz bardziej wiążą dziewczynkę ze smokami. W finale Therru/Tehanu16 wzywa smoka na pomoc: wcześniej niema – nie wiadomo, czy w wyniku przeżytej traumy, czy z innych powodów – dziewczynka odzywa się do smoka w Mowie Tworzenia, 14 Ale już w Czarnoksiężniku z Archipelagu pojawia się wzmianka o powiązaniu smoków z żywiołami: „Smoki są spokrewnione z wiatrem i ogniem” – ibidem. s. 76. 15 Magami mogą zostać tylko mężczyźni, nie oznacza to jednak, że kobiety w świecie Ziemiomorza nie używają magii. W cyklu pojawia się kilka czarownic, w tym pierwsza nauczycielka Geda. Czarownice nie cieszą się wielkim szacunkiem, wśród mieszkańców Ziemiomorza istnieje sporo przysłów dotyczących kobiecej magii: „słaby jak babskie czary”, „złośliwy jak babskie czary” (U. K. Le Guin, Czarnoksiężnik…, op. cit., s. 8). Taki obraz kobiecej magii jest efektem przemian historycznych w świecie Ziemiomorza. Opowiadanie Szukacz opublikowane w zbiorze Opowieści z Ziemiomorza pokazuje historię szkoły magicznej na Roke jako założonej przez mężczyzn i kobiety. Jednak w czasach, w których rozgrywa się akcja powieści, status kobiet wśród magów nie jest wysoki –nie mogą one szkolić się na Roke, a magowie zobowiązani są żyć w celibacie. 16 Imię „Tehanu” jako prawdziwe imię zostaje nadane dziewczynce przez Tenar. której nie miała możliwości się nauczyć. Smokiem, który zjawia się na wezwanie, jest Kalessin. Traktuje on Tehanu jako istotę z własnego gatunku. Kolejną kobietą-smokiem, tak samo jak Tehanu urodzoną jako człowiek, jest Irian, która pierwszy raz pojawia się w opowiadaniu Ważka a potem w powieści Inny wiatr. Jej imię oznacza ważkę – w języku angielskim ten owad to dragonfly, a smoki w świecie Ziemiomorza opisywane są jako posiadające skrzydła ważek. Irian akceptuje swoją smoczą naturę bardziej niż Tehanu. Inny wiatr daje też ostatnie informacje dotyczące relacji między ludźmi i smokami. Kiedyś oba gatunki były jednym, ale rozdzieliły się, każdy z nich poszedł swoją drogą. Ludzie mają możliwość wykorzystywania Mowy Tworzenia do magii, smoki są zbyt blisko związane z magiczną naturą świata, żeby z niej w sposób praktyczny korzystać. Wybór ludzi okazał się dla nich szkodliwy: praktyczna magia w ostatecznym rozrachunku wiąże się z kosztem, jakim jest powstanie Suchej Krainy, gdzie dusze zmarłych tkwią uwięzione, zamiast się odradzać. Smoki nie posługują się magią, być może znając tę cenę: są z magią bardziej związane, Mowa Tworzenia jest ich naturalnym językiem17. Kolejnym ważnym elementem jest postać Kalessina. Smok nazywany „najstarszym” jest tożsamy z Segoyem18, demiurgiem Ziemiomorza. To on pierwszy raz wypowiedział słowa tworzenia i wydźwignął wyspy z oceanu. Jest jedynym smokiem używającym magii: w jego wypadku jednak jest ona innej natury niż ta, którą posługują się ludzie. Akt wyniesienia wysp opisany w Pieśni o stworzeniu Ea to akt stwórczy, pierwotny wobec wszelkich innych przypadków wykorzystania magii. Na nim zaczyna się i kończy używanie magii przez smoki, które nie potrzebują praktycznej magii: są zbyt związane z mocą przepływającą przez świat i budującą go. Le Guin czerpie inspiracje z tradycji Dalekiego Wschodu; koncepcja równowagi, obecna w jej twórczości, nie tylko w Ziemiomorzu, pozostaje pod wpływem wierzeń taoistycznych. Często wskazuje się w związku z tym na wschodnie inspiracje widoczne w sposobie kreacji smoków. Wpisują się one w konstrukcję świata opartego na równowadze, w którym brak manifestacji zła – gdzie jest ono jedynie okresowym zachwianiem równowagi, skutkiem, a nie przyczyną. Są to smoki kosmologiczne i kosmogoniczne. Trudno jednoznacznie powiedzieć, na czym polega powiązanie między smokami a magią w Pieśni lodu i ognia George’a R. R. Martina. Nie zostało ono dotąd jednoznacznie wyjaśnione, możliwe, że nie zostanie wyjaśnione nigdy, niemniej jednak niewątpliwie istnieje. Koniec pierwszego tomu cyklu pokazuje smoki wykluwające się ze skamieniałych, jak wszyscy sądzili, jaj. Stworzenia te uważane były za wymarły gatunek; ostatnie z nich zmarło wiele lat przed rozpoczęciem akcji powieści, było słabe i o wiele mniejsze niż poprzednie smoki. Czaszki wiszące w pałacu królewskim w Królewskiej Przystani dowodzą, że smoki stawały 17 W Tehanu Ged mówi, że Mowa Tworzenia jest ojczystą mową Tehanu – por. U. Le Guin, Tehanu, tłum. R. Jawień, Gdańsk 1991, s. 189. 18 Por. ibidem, s. 188. się coraz mniejsze19. W finale Gry o tron wykluwają się trzy smoki, które, jak pokazują kolejne tomy, mają szansę osiągnąć pełne smocze rozmiary i siłę. Powrót smoków to również powrót innych zjawisk które przez wiele lat uważane były za już nie występujące. W Uczcie dla wron jest mowa o „szklanych świecach”, magicznych przyrządach wytworzonych w Valyrii i przez wiele stuleci niedziałających. Szklane świece trzymane w Cytadeli, siedzibie Maesterów, znów zaczynają płonąć – podobnie jak te w domu niejakiego Urrathona Nocnego Wędrowca, zapewne czarnoksiężnika, o czym jest mowa w Starciu Królów20. Powrót magii jest też skorelowany w czasie z nadejściem zimy – a więc z pojawieniem się Innych, istot uważanych za legendarne. Smoki są znakiem – niezależnie od tego, czy to ich powrót powoduje pozostałe magiczne zjawiska, czy też przeciwnie: do ich wyklucia się potrzebna jest magia, której wcześniej brakowało. Sam tytuł cyklu gier komputerowych Dragon Age związany jest ze zwyczajem używania smoków jako symbolu fantasy. Studio BioWare wcześniej wyprodukowało klasyczną już dla gatunku komputerowych RPG grę Baldur’s Gate opartą na Forgotten Realms – jednym ze światów stworzonych dla systemu Dungeons and Dragons. Dragon Age wykorzystuje świat wykreowany osobno na potrzeby gry. Wbrew tytułowi smoki nie wyznaczają (inaczej niż w grze Skyrim) osi fabuły, niemniej jednak pełnią dość istotną rolę w świecie pokazanym w cyklu. Już w pierwszej części gracz dowiaduje się o Dawnych Bogach – siedmiu istotach, których pełna natura nie została do końca wyjaśniona, a które były niegdyś czczone przez ludzi. To Dawni Bogowie mieli nauczyć ludzi magii i dlatego największą czcią cieszyli się w rządzonym przez magów Tevinter. Nie znamy do końca natury Dawnych bogów, nie wiadomo nawet, czy można nazwać ich istotami rozumnymi. Niewątpliwie jednak są to istoty o wielkiej mocy, przewyższające możliwościami zwykłe smoki, co pokazuje choćby fabuła pierwszej części gry, dążąca do konfrontacji z Arcydemonem: skażonym przez Plagę Dawnym Bogiem. Smoki odgrywają ważną rolę dla kultury i religii ludów zamieszkujących Thedas. W pierwszej grze pojawia się heretycka sekta uważająca smoka za odrodzoną prorokinię Andrastę, pojawiają się też informacje o innych sektach czczących smoki. W trzeciej części otrzymujemy informacje o czci, jaką cieszą się smoki wśród Qunari, pojawia się też istota uważana przez jedną z grup ludzi za boga, a uwięziona w ciele smoka – Hakkon. Jego natura nie zostaje jednoznacznie wyjaśniona, nie wiadomo, czy jest on potężnym duchem, czy może innym bytem – tak jak nie wiadomo, czym naprawdę są Dawni Bogowie. W całym cyklu przewija się jeszcze jedna postać posiadająca smoczą formę: wiedźma Flemmeth. Z dialogów wynika, że jest nieśmiertelna – a przynajmniej długowieczna – i że zawarła pakt z potężnym duchem/demonem. Gracz może, na prośbę Morrigan, córki Flemmeth, walczyć z wiedźmą: przybiera ona wtedy smoczą postać. W takiej właśnie postaci Flemmeth ratuje bohatera drugiej z gier. 19 Por. G. R. R. Martin, Gra o tron, tłum. P. Kruk, Poznań 1998, s. 114. 20 Por. Idem, Starcie królów, tłum. M. Jakuszewski, Poznań 2000, s. 783. Jej natura, podobnie jak natura ducha, z którym wiedźma zawarła pakt, zostaje wyjaśniona w części trzeciej. Rzekomy demon to Mythal, istota uważana przez elfy za boginię. Smok i smocza postać są ściśle powiązane z Mythal, co widać na rzeźbach znajdujących się w świątyni bogini. Podczas ostatecznej konfrontacji postać gracza otrzymuje pomoc – w zależności od dokonanego wyboru – smoka zwanego Strażnikiem Mythal lub Morrigan, która, otrzymawszy od matki cząstkę jej mocy, może przybrać smoczą postać. Niewykluczone, że Mythal nie jest jedynym elfim bóstwem zdolnym przybierać ludzką postać. Elfy mówią o dwóch grupach bogów: jedna z nich była przez elfy czczona, druga nie. Ta druga została uwięziona w podziemiach – co odpowiada sytuacji Dawnych Bogów śpiących pod ziemią. W świecie pokazanym w Dragon Age smoki są powiązane z tym, co święte i magiczne; potężne, boskie istoty przybierają smoczą formę lub jest ona dla nich naturalna, smoki są uważane za źródło magii i czczone przez ludzi. Sam tytuł cyklu ma też znaczenie: Wiek Smoka to wiek, w którym rozgrywa się akcja gier. Został tak nazwany z powodu pojawienia się po raz kolejny smoka: stworzenia te uważane były za wymarłe, a więc pojawienie się jednego z nich staje się zwiastunem niezwykłych wydarzeń, które mają zmienić postać świata. Widać tu pewne pokrewieństwo z powrotem smoków w Pieśni lodu i ognia. Co prawda w Dragon Age powrót smoków nie jest równoznaczny z powrotem magii (ta nigdy nie znikła ani nie osłabła), ale jest równie symboliczny. Powieść dla młodzieży Eon: Powrót lustrzanego smoka autorstwa Alison Goodman jest ciekawym przypadkiem bezpośredniej inspiracji kulturą Dalekiego Wschodu. Smoki wykorzystano tu jako ważny element kosmologii. Są potężnymi istotami duchowymi21, powiązanymi z chińskimi zwierzętami zodiakalnymi; cykl panowania kolejnych smoków trwa dwanaście lat. Smoki przebywają w odrębnym wymiarze, ale mają kontakt z „właściwym” światem – przede wszystkim za pomocą swoich wybranych przedstawicieli, których obdarzają mocą. Tak więc w powieści Goodman smoki są dla świata przedstawionego źródłem magii, a także władzy i autorytetu. W pierwszym tomie cyklu Goodman jeden z dwunastu smoków jest nieobecny: od lat nie wybrał swojego przedstawiciela. Możemy mówić o pewnym zachwianiu równowagi między smokami a ludźmi. Wybór protagonistki na przedstawiciela Lustrzanego Smoka zwiastuje nową epokę w historii świata powieści. W powieści Dragon Prince Melanie Rawn smoki są powiązane z ekologią świata na tyle, że przetrzebienie ich populacji zakłóca równowagę i staje się przyczyną dziesiątkującej ludzi zarazy. Smok Giaurle Luciusa Sheparda jest zbiorem opowiadań osnutych wokół tytułowego stworzenia. Natura smoka jest niepewna: wiadomo, że leży on uśpiony, ale mimo tego uśpienia zagraża okolicy. Nawet zabicie go nie jest ostateczne: ciało 21 Być może boskimi, ale słowo „bóg” w powieści nie pada, nie ma też jasności co do roli smoków w procesie kosmogonicznym. smoka jest martwe, ale jego dusza i umysł ciągle oddziałują na ludzi, by w końcu mógł się on odrodzić. Smok jest właściwie jedynym elementem magicznym obecnym w opisanym świecie. Jest uosobieniem nadnaturalnej siły wdzierającej się w rzeczywistość kraju przypominającego państwa Ameryki Łacińskiej. Shepard buduje magiczność swoich tekstów w oparciu o obecność potężnego, niemożliwego do poznania smoka, posiadającego moc wpływania na ludzkie umysły. Przykłady, które opisałam mniej lub bardziej szczegółowo, nie wyczerpują bynajmniej obecności smoków we współczesnej fantastyce. Smoki należą do tych z mitycznych istot, które najbardziej oddziałują na wyobraźnię. Ich symboliczny potencjał jest współcześnie rzadko – jeśli w ogóle – wykorzystywany w kulturze „wysokiej” czy w retoryce religijnej, nie oznacza to jednak jego zaniku. Podobnie jak inne mityczne byty, smoki funkcjonują za to w kulturze popularnej, której twórcy wykorzystują je jako potężnych przeciwników, sojuszników czy też maskotki22 bohaterów, a także czynią ich obecność istotnym elementem kosmicznego ładu. Jak wszystkie fantastyczne i mityczne motywy czy istoty, również smok może być przez autorów wykorzystywany jako pewna klisza, bez głębszej refleksji – albo przeciwnie, w sposób przemyślany. W każdym jednak wypadku jego obecność świadczy o popularności. Smoki są interesujące zarówno dla twórców, jak i dla czytelnika – do tego stopnia, że stały się symbolem fantasy. Bogate źródła mitologiczne, literackie i artystyczne dostarczyły twórcom współczesnej kultury popularnej źródła do skonstruowania wielu zróżnicowanych postaci smoków. W obrębie fantastyki smoki występują najczęściej jako antagoniści, wierzchowce dla protagonistów lub/i antagonistów, towarzysze oraz potężne istoty władające prastarą magią albo z ową magią związane. Analizowane przykłady, nie będąc odosobnionymi, a raczej jedynymi z wielu, pokazują, w jaki sposób owo powiązanie z magią może się przejawiać. Smok, nawet jeśli sam z siebie nie jest obdarzony rozumem, potrzebuje magii, która warunkuje jego istnienie. Jest wpleciony w strukturę fantastycznego świata, stanowi źródło lokalnych mitów i legend, obdarzony jest czcią, choć nie raz jest ona połączona ze strachem. Wreszcie: smok może być istotą duchową lub boską, mającą swój udział w kreacji świata albo w podtrzymaniu kosmicznego porządku. Nawet smok przynależący do sił zła staje się elementem metafizyki fikcyjnej rzeczywistości: jest dowodem potęgi ciemności, ale jego pokonanie przez bohatera stanowi, wedle wzorów mitycznych, akt kosmicznego zwycięstwa nad ciemnością i może zwiastować nowy początek. Z drugiej strony taki nowy początek może zapowiadać też samo pojawienie się smoka po długiej nieobecności. Oznaczać to może początek epoki, w której magia zaczyna działać ze zwiększoną siłą, a świat czekają wielkie zmiany. 22 Smok w roli maskotki to ciekawy przykład przemieszczenia znaczenia tej istoty. Przykłady Szczerbatka z filmu Jak wytresować smoka czy Fuhura z Niekończącej się opowieści Michaela Ende pokazują jeszcze inny aspekt odbioru smoka: może on być istotą pozytywną, dobrotliwą, a także swoistym zwierzątkiem domowym: kłopotliwym, ale w gruncie rzeczy sympatycznym. Ursula Le Guin, aby ukazać strach przed elementem fantastycznym, pisze, że amerykanie boją się smoków23. W jej eseju smok staje się symbolem tego, co pochodzi z wyobraźni, fantastyczności i magiczności. Z kolei J. R. R. Tolkien w eseju Beowulf. Potwory i krytycy pisze: „Skądkolwiek pochodzi, z rzeczywistości czy z wyobraźni, smok legend jest potężnym tworem ludzkiej fantazji, bogatszym w znaczenia, niż jego kurhan w złoto”24. Nie można odmówić mu racji. Choć w jego twórczości smoki występują w roli antagonistów i stworów ciemności, zainspirowanej mitologią skandynawską i anglosaską oraz chrześcijańską symboliką, Tolkien nie wyczerpuje wszystkich możliwych znaczeń figury smoka. Nie robi tego także Le Guin, która swoje smoki powiązała z magią i równowagą świata. Być może nie wyczerpują ich również kolejni autorzy. Smok nie przestaje być popularny wśród odbiorców i twórców fantastyki i powraca w kolejnych tekstach kultury; do jego bogatej symboliki wywodzącej się z mitów i religii dołącza się dodatkowy element: staje się on oznaką tego, co magiczne i fantastyczne. 23 Por. U. K. Le Guin, The Language of the Night. Essays on Fantasy and Science Fiction, New York 1993. 24 Por. J. R. R. Tolkien Beowulf... op. cit., ss. 28.29. Bibliografia Cooper J. C., Zwierzęta symboliczne i mityczne, tłum. A. Kozłowska-Ryś, L. Ryś, Poznań 1998. Deptuła C., Archanioł i smok. Z zagadnień legendy miejsca i mitu początku w Polsce średniowiecznej, Lublin 2003. Eberhard W., Symbole chińskie. Słownik, Kraków 2001. Kobielus S., Bestiarium Chrześcijańskie, Warszawa 2002. Kopaliński W., Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa 1988. Le Guin U. K., The Language of the Night. Essays on Fantasy and Science Fiction, New York 1993. Kowalski P., Zwierzoczłekoupiory, wampiry i inne bestie, Kraków 2000. Majkowski T. Z., W cieniu Białego Drzewa, Kraków 2013. Pustowaruk M., Od Tolkiena do Pratchetta. Potencjał rozwojowy fantasy jako konwencji literackiej, Wrocław 2009. Szeja J. Z., Gry fabularne. Nowe zjawisko kultury współczesnej, Kraków 2004. Szyjewski A., Od Valinoru do Mordoru, Kraków 2005. Simpson J., British Dragons, London 2001. Trocha B., Degradacja mitu w literaturze fantasy, Zielona Góra 2009. Tolkien J. R. R., Potwory i krytycy, tłum. T. A. Olszański, Poznań 2000. Unerman, S. Dragons in Twentieth-Century Fiction, „Folklore” 2002, Vol. 113, No. 1. Goodman A., Eon. Powrót lustrzanego smoka, tłum. D. Kopociński, Warszawa 2010. Le Guin U. K., Czarnoksiężnik z Archipelagu, tłum. S. Barańczak, Gdańsk 1991. Le Guin U. K., Grobowce Atuanu, tłum. P. Cholewa, Gdańsk 1991. Le Guin U. K., Najdalszy brzeg, tłum. J. Kozerski, Gdańsk 1991. Le Guin U. K., Tehanu, tłum. R. Jawień, Gdańsk 1991. Le Guin U. K., Opowieści z Ziemiomorza, tłum. P. Braiter, Warszawa 2002. Le Guin U. K., Inny wiatr, Warszawa 2003. Martin G. R. R., Gra o tron, tłum. P. Kruk, Poznań 1998. Martin G. R. R., Starcie królów, tłum. M. Jakuszewski, Poznań 2000. Martin G. R. R., Nawałnica mieczy, t. 1 i 2, tłum. M. Jakuszewski, Poznań 2002. Martin G. R. R., Uczta dla wron, t. 1 i 2, tłum. M. Jakuszewski, Poznań 2006. Martin G. R. R., Taniec ze smokami, tłum. M. Jakuszewski, Poznań 2011 (t. 1), 2012 (t. 2). Rawn M., Dragon Prince, New York 1988. Shepard L., Smok Griaule, tłum. W. Szypuła, Warszawa 2012. Streszczenie Smok jako symbol magii we współczesnej fantastyce Smok, jedno z najpowszechniej występujących stworzeń mitycznych, związany jest z bogatą i wieloznaczną symboliką. W XX i XXI wieku ta symbolika wykorzystywana jest przez fantastykę – zarówno literacką, jak i w formie innych mediów (film, komiks, gry). Popularność smoków we współczesnych tekstach kultury sprawia, że można mówić o smoku jako o symbolu gatunku fantasy. Natura fikcyjnego smoka jest równie złożona, co natura smoka legendarnego. W fantastyce smoki są często bestiami do pokonania, ale i nośnikiem mądrości i magii. Ten drugi aspekt jest szczególnie ciekawy, pokazuje bowiem, jak bardzo smoki zakorzenione są w samej strukturze fikcyjnych światów. Ich istnienie warunkowane jest magią, brak magii oznacza brak smoków; z drugiej jednak strony pojawienie się smoka po długiej nieobecności zwiastuje powrót magii i epokę niezwykłych wydarzeń. Smok wpleciony jest często w kosmogonię fikcyjnego świata, może być istotą boską lub tylko otoczoną czcią. Różnorodność przykładów powiązania smoka z magią w fantastyce pokazuje nośność symbolu i dowodzi popularności smoków wśród twórców i odbiorców. Summary The Dragon as a Symbol of Magic in Contemporary Speculative Fiction The dragon, as one of the most popular mythical creatures, has rich and varied symbolical meaning. In 20th and 21th century this symbolic is used in speculative fiction – both in literature and other medias (films, graphic novels, games). The popularity of dragons in contemporary texts is so big that we can consider the dragon a symbol of the whole fantasy genre. In speculative fiction dragons are often monsters that need to be defeated but they can also be the bearers of knowledge and magic. This second aspect is particulary interesting because it shows how important dragons are for the structure of fictional worlds. Their existence is caused by magic; lack of magic means lack of dragons, and the return of dragons after a long absence heralds the return of magic and the era of meaningful events. The dragon is often a part of cosmogonical process of fictional world, it can be a deity or just considered one. Various examples of connection between dragons and magic show the importance of the symbol and popularity of dragons among both creators and receivers of speculative fiction. A. Łagan, Smok jako symbol magii we współczesnej... Kazimiera Mikoś Instytut Religioznawstwa, Uniwersytet Jagielloński Związki koreańskich smoków z duchami gór i władzą królewską; pierwsze królewskie małżonki i matki w państwie Silla Znany w swoim czasie amerykański przyrodnik, badacz i pisarz Ernest Ingersoll (1852–1946 r.) poświęcił jedną ze swoich książek smokom. Oto fragment tej książki z rozdziału poświęconego smokom koreańskim: „W Korei wszystkie góry są upersonifikowane”, powiedział nam Angus Hamilton1, i „kojarzone zwykle ze smokami”. […] Hulbert, autor The Passing of Korea, opisuje rzeczy i wyobrażenia, jakimi były przed modernizacją kraju przez Japończyka. Informuje nas, że dawniej wierzono, iż każda koreańska rzeka i strumień, a także oceany wokół, były zamieszkane przez jakiegoś smoka i każda osada na brzegach strumienia periodycznie adorowała tę moc. Konieczność poświęcania jej tak dużo formalnego respektu miała źródło w fakcie, że ów akwatyczny smok kontrolował opady i trzeba było utrzymywać go w dobrym nastroju, żeby uprawy nie były zagrożone niewystarczającym nawodnieniem; dalej: mógł sprawiać poważne kłopoty rybakom i marynarzom, jeśli nie był należycie zaspokojony. Stąd nie tylko wieśniacy i rolnicy, ale również właściciele i kapitanowie statków, pragnący pogody sprzyjającej podróży, składali dary ofiarne – nie same tylko ważne dżonki wojenne, lecz także łodzie frachtowe, rybacy, promy etc., wszyscy oni przeprowadzając rytuały na swój sposób, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo. W każdym przypadku był to trybut przeznaczony dla duchów wody2. 1 Chodzi o autora książki Korea – por. A. Hamilton, Korea, New York 1904. 2 „»All mountains are personified in Korea,« we are told by Angus Hamilton, and are »usually associated with dragons« […] Hulbert, author of The Passing of Korea, describes things and ideas as they were before the modernization of the country by the Japanese. He informs us that every Korean river and stream, as well as the surrounding oceans, was formerly believed to be the abode of a dragon, and every village on the banks of a stream used to make periodic adoration to this power. The importance of paying so much formal respect to it lay in the fact that this aquatic dragon had control of the rainfall, and had to be kept in good humour lest the crops be endangered by insufficient showers; furthermore it was able to make great trouble for boatmen and deep-sea sailors unless properly appeased. Hence not only the villagers and farmers, but the owners and masters of ships desiring favourable weather for their voyaging, made propitiatory sacrifices – not alone the important war-junks, but the freight-boats, K. Mikoś, Związki koreańskich smoków z duchami... Kojarzenie w Korei gór ze smokami, istotami pojmowanymi w tym kraju jako par excellence akwatyczne, w żadnym razie dziwić nie może. Na terenach górzystych i we wnętrzach gór, w górskich jaskiniach znajdują się jeziora i źródła, z których wypływają rzeki, a te wpadają do mórz i oceanów. Wierzchołki gór często toną w chmurach, z których padają deszcze. Akwatyczno-pluwialna natura koreańskich smoków przywodzi ponadto automatycznie na myśl dobrze udokumentowaną rolę pomostu kulturowego między Chinami i Japonią, jaką Korea, ze względu na położenie geograficzne, pełniła od zarania swych dziejów. W tradycji kulturowej krajów zarówno Środka, jak i Kwitnącej Wiśni smoki mają bowiem podobne konotacje. Przyczyn ściślejszego może w Korei niż w Chinach i Japonii łączenia smoków z górami należy upatrywać w fakcie, że Korea jest krajem wybitnie górzystym. Góry stanowią około 70% powierzchni Półwyspu Koreańskiego. Niniejszy artykuł jest poświęcony zasadniczo Aryeong i Unje, pierwszym małżonkom królewskim (a może także współwładczyniom) w państwie Silla (patrz punkt 2) i królewskim matkom. Dane o nich zawarte w tekstach źródłowych są zgodne – przynajmniej w przypadku królowej Unje, do dziś czczonej jako bogini góry Unje – z materiałem zebranym pod koniec XX w. podczas badań terenowych na owej górze i wśród okolicznej ludności (patrz punkt 4.2). Są też podstawy, by sądzić, że i matka królowej Unje, tak jak matka królowej Aryeong, była uważana za boginię góry. W innej legendzie, w której główną rolę odgrywa Aryeong, jej matka jest smoczycą. Takie antenatki wraz z boskimi przodkami zapewniały swoim potomkom we wczesnej Silli dostęp do tronu3. Zapewniały dostęp do najwyższej w państwie władzy, albo – co prawdopodobne zwłaszcza w przypadku pierwszego króla Silli i pierwszych królewskich małżonek – legitymizowały jej (współ)sprawowanie ad post. Najwcześniejsze „świadectwa” pochodzenia w postaci legend o boskich przodkach były z czasem wzbogacane o nowe „fakty”, najpóźniej chyba od momentu, kiedy do ostrzejszej rywalizacji o władzę przystąpili posiadacze podobnych „zaświadczeń” z innych klanów niż ten, do którego królewskiej elity należały Aryeong i Unje. Wiara w smoki i duchy gór, niewątpliwie bardzo stara, to ważny element tradycji religijnej koreańskiego ludu. Ale opowieści mające świadczyć o boskim pochodzeniu wspomnianych królowych, w których ta wiara została wykorzystana, powstawały i były wzbogacane o nowe wątki, jak można sądzić, najpierw głównie w kręgach dworskich. fishermen, ferry-boats, etc., each conducting its own kind of ceremony to ensure safety. In all cases it was addressed as tribute to a water-spirit” – E. Ingersoll, Korean water and mountain spirits [w:] idem, Dragon and Dragon Lore, New York 1928. Wszystkie zawarte w niniejszym tekście cytaty, jeśli nie zostało podane inaczej, przywoływane są w tłumaczeniu własnym. 3 Dokładniej: do pierwszej połowy VI w. boskie pochodzenie stanowiło warunek konieczny i wystarczający, choć kolejni królowie pochodzili ponadto zwykle z rodzin królewskich. Później boski rodowód był wprawdzie warunkiem sine qua non, ale niewystarczającym. Więcej na ten temat – punkt 2. 1. Źródła Najstarsze koreańskie źródła pisane zachowane do naszych czasów, które dotyczą wczesnych królestw na Półwyspie Koreańskim – między innymi państwa Silla – to Samguk Sagi (.. ....) i Samguk Yusa (.... ....).4 Samguk Sagi („Historia/Kroniki Trzech Królestw”) jest pierwszą oficjalną historią Korei, w szczególności tytułowych trzech państw: Goguryeo (37 r. p.n.e.–668 r. n.e.), Baekje (18 r. p.n.e.–660 r. n.e.) i przede wszystkim Silli (57 r. p.n.e.–935 r. n.e.), napisaną na rozkaz Injonga, króla Goryeo, panującego w latach 1122–1146. Dzieło to, ukończone i przedłożone królowi w 1145 r., skompilował – opierając się na wzorcu chińskim – konfucjański uczony, historyk w służbie państwowej, Kim Busik (1075–1151 r.), wraz z zespołem młodszych współpracowników. Podstawę pierwszej historii Korei stanowią wcześniejsze źródła, częściowo także nieoficjalne; większość z nich nie zachowała się do naszych czasów. Jej obiektywność nie jest oczywiście bezwzględna. Można w Samguk Sagi dostrzec konfucjańską perspektywę albo nawet stronniczość, obecną zarówno w doborze materiału, jak i w jego prezentacji. Tytuł Samguk Yusa tłumaczy się w Polsce jako „Legendy Trzech Królestw”5. Autorem tego dzieła jest mnich buddyjski Iryeon/Ilyeon (1206–1289 r.), mistrz szkoły seon6. Powstało ono zapewne między rokiem 1282 a 1289 przy współudziale (nie jest pewne jak dużym) Iryeonowego ucznia Hongu, zwanego także Mugeuk (1250–1322 r.). Najstarsza zachowana jego kopia została opublikowana w roku 1512. Samguk Yusa w ogromnej większości dotyczy Silli i przeważnie zawiera materiał zaczerpnięty z tradycji ludowej (w tym z folkloru dworskiej proweniencji), częściowo utrwalony wcześniej na piśmie przez mnichów buddyjskich. Ma to zapewne związek z faktem, że Iryeon, którego prawdziwe nazwisko brzmi Kim Gyeonmyeong, pochodził, tak jak Kim Busik, z Silli, ale – w odróżnieniu od autora Samguk Sagi, który także właśnie Silli poświęcił najwięcej uwagi – z prostej rodziny z Gyeongju (patrz punkt 2). Między ukończeniem Samguk Sagi i zredagowaniem Samguk Yusa upłynęło około sto trzydzieści lat. Obydwa te dzieła powstały jednak w czasie, kiedy niezależna Silla dawno już nie istniała. Oprócz zbieżności są między nimi i istotne różnice (o niektórych była już wyżej mowa), dyskutowane do dziś w kręgu specjalistów. Richard D. McBridge II, nawiązując do owych dyskusji i mając na uwadze 4 Tytuły tych dzieł w nawiasach zostały podane najpierw w oryginale, to jest w piśmie hanja, a następnie w powszechnie używanym w Korei od początku XX w. piśmie hangeul. Taka kolejność zapisów nielatynizowanych jest tu stosowana również w innych przypadkach. 5 Trafniejszy jest jeden z angielskich przekładów – „Additional Material on the Three Kingdoms” – por. Korean historical resources, University at Albany [on-line:] http://www.albany.edu/ eas/205/korean%20historical%20resources.pdf [16.07.2015]. Koreańskie słowo yusa (trudno jego sens wyrazić krótko w języku polskim) znaczy bowiem: nieoficjalne materiały (takie jak mity, legendy, anegdoty, krótkie opowiadania) czy informacje uzupełniające te, które zostały już opublikowane. Można by zatem tytuł Samguk Yusa przetłumaczyć jako „Do dziejów Trzech Królestw uzupełnienia nieoficjalne”. 6 Szkoła buddyjska seon znana jest na Zachodzie głównie pod japońską jej nazwą – zen. szczególnie kwestię wartości poznawczej i wiarygodności Samguk Yusa, charakteryzuje to źródło następująco: 1.1. Samguk Yusa nie jest „buddyjską czy nacjonalistyczną odpowiedzią na Samguk Sagi”, jak się niekiedy przyjmuje. Iryeonem kierowała raczej chęć pokazania, że liczne w bogatym folklorze Korei opowieści różnego rodzaju nie ustępują ich chińskim odpowiednikom. Zatem na podstawie treści Samguk Yusa można mówić, zdaniem McBridge’a, najwyżej o lokalnym patriotyzmie Iryeona, przejawiającym się jedynie w doborze tematu i nieskutkującym celowymi przekłamaniami z powodów politycznych czy ideologicznych, co nie wyklucza oczywiście wpływu właściwego autorowi, buddyjskiego sposobu widzenia świata na jego dzieło (podkreślić należy, że nie wszystko, co w Samguk Yusa jest buddyjskie, to skutek Iryeonowego widzenia świata; kiedy Iyreon przyszedł na świat, buddyzm wpływał na rdzennie koreańską tradycję kulturową od stuleci). 1.2. Celem Iryeona nie było dostarczenie odpowiedzi na pytania, jakie stawiają współcześni historycy, dlatego ważność i przydatność Samguk Yusa powinna być oceniana wedle innych kryteriów. Trzeba traktować Samguk Sagi – pisze McBridge – „jako bardziej reprezentatywną dla oficjalnego, konfucjańskiego czy centralnego dyskursu”, a Samguk Yusa jako dzieło, które uchroniło folklor koreańskiej starożytności i średniowiecza przed zapomnieniem. 1.3. Wprawdzie Iryeon nie był w stanie ustrzec swego dzieła przed „wpływem buddyjskiego postrzegania kosmosu”, ale materiał o charakterze folklorystycznym, który zebrał, „przefiltrowany przez pryzmat sposobu widzenia świata właściwy buddyjskiemu mnichowi okresu Koryo7, zachował coś z głosu starożytnych i średniowiecznych Koreańczyków”. Niewątpliwie cenne jest, że Samguk Yusa zawiera wiele informacji dotyczących początków buddyzmu w Korei, ale główną jej wartością – podkreśla McBridge – jest to, „że zawiera ona różnego rodzaju przykłady lokalnych przekazów, inskrypcji, zapisów klasztornych, opowieści niesamowitych i pieśni w miejscowym dialekcie”8. 1.4. Szczegółowa analiza, jakiej McBridge poddał cztery wybrane przykłady cytowań w Samguk Yusa z wcześniejszych źródeł chińskich i koreańskich, 7 W niniejszym artykule część nazw koreańskich nie jest transliterowana według tzw. romanizacji poprawionej, od 2000 r. oficjalnej latynizacji w Korei Południowej, ponieważ w literaturze przedmiotu, między innymi powstałej po roku 2000, używane są różne systemy transliteracji. W przytoczeniach dosłownych nazwy koreańskie zostały tu pozostawione bez zmian, co dotyczy także danych bibliograficznych. Czytelnikowi, nawet jeśli nie jest obeznany w sposobach latynizacji nazw koreańskich, rozpoznanie w dwóch różnych zapisach alfabetem łacińskim tego samego koreańskiego słowa nie powinno sprawić trudności, zważywszy łatwość dostępu do przejrzystych zestawień wszystkich sposobów latynizacji koreańskich nazw – por. na przykład Metody latynizacji języka koreańskiego [on-line:] https://pl.wikipedia.org/wiki/Metody_ latynizacji_j%C4%99zyka_korea%C5%84skiego [21.07.2015]. 8 Por. R. D. McBridge II, Preserving the Lore of Korean antiquity: an introduction to native and local sources in Iryon’s “Samguk Yusa”, „Acta Koreana” 2007, Vol. 10, Issue 2, s. 1; R. D. McBridge II, Is the Samguk yusa Reliable?: Case Studies from Chinese and Korean Sources, „Journal of Korean Studies” 2006, Vol. 11, No. 1, s. 163. wykazała, że w przeważającej części są one dokładne. Ponadto owe przytoczenia zostały poddane przez Iryeona – albo później przez inną osobę – starannej korekcie wydawniczej. W cytowaniach stosuje Iryeon wydawnicze techniki zgodne z praktykowanymi przez jego chińskich kolegów. Kiedy czerpie informacje z zapisów klasztornych, robi w tekście interlinearny przypis. Takie przypisy zawierają zwykle jakiś szczegół wariantowy w stosunku do wersji opowieści podanej w tekście głównym, a czasem krytykę informacji zawartej w innych materiałach źródłowych (i – trzeba dodać – objaśnienia czy dodatkowe dane niekoniecznie ściśle związane z omawianą sprawą). Na przykład, wspomniawszy o Cheonji (“Niebieskiej Sadzawce”) we fragmencie Samguk Yusa poświęconym trzydziestemu ósmemu królowi Silli, Kimowi Wonseongowi (lata panowania: 785–798), Iryeon odwołuje się w sprawie lokalizacji owej sadzawki do tekstu z zasobów archiwalnych klasztoru Dongcheon: Niebieska Sadzawka jest krynicą klasztoru Dongcheon (Wschodnia Krynica). Przekaz klasztorny mówi: „Ta krynica jest miejscem, gdzie smoki ze Wschodniego Morza przybywają, żeby słuchać Dharmy […]”. Dalsza część przypisu dotyczy królewskiego fundatora klasztoru i kolejnych darowizn, w które tenże szczodrze wyposażył klasztor. Z przytoczonej części Iryeonowego przypisu McBridge wyciąga następujący wniosek: ludzie w Silli wierzyli, że ważna funkcja klasztoru polega na tym, iż jest on miejscem, gdzie smoki, które kontrolują deszcz i morskie podróże, przybywają, żeby słuchać buddyjskich kazań wygłaszanych w ich imieniu9. Powyższy cytat świadczy o rzetelności Iryeona jako autora, to znaczy o trzymaniu się przezeń zasad przyjętych w jego czasach w kręgach uczonych. Ponadto zawiera przykład wykorzystywania przez mnichów buddyjskich szczególnie popularnych elementów rodzimego muizmu10 (w tym przypadku wiary w smoki) w celach misyjnych. Smoków jest w Samguk Yusa dostatek. Między innymi dlatego dzieło Iryeona stanowi dla niniejszego wywodu główne oparcie źródłowe, aczkolwiek niewielka tylko część informacji o owych fantastycznych stworzeniach została tu wykorzystana. 2. Początki państwa Silla i jego władcy Źródłowa data powstania państwa Silla (57 r. p.n.e.) jest kwestionowana. Istniało ono w każdym razie do roku 935, najpierw tylko we wschodniej części Półwyspu Koreańskiego. Jego początki, jak wynika z legendy zawartej w Samguk 9 „The Blue Pond is the spring of Tongch’on (East Spring) Monastery. The monastery record says: «The spring is the site where dragons of the East Sea come to hear the Dharma. […]»”. Przytaczam część Iryeonowego przypisu za McBridgem, który poświęcił mu więcej uwagi – por. R. D. McBridge II, Preserving the Lore…, op. cit., s. 23. Tam też dokładniejsze dane źródłowe. 10 Por. K. Mikoś, Koreański muizm a problemy z definiowaniem szamanizmu, „Nomos” 2013, nr 80, ss. 98.118. Yusa, były bardzo skromne – sześć osad na obszarze i w pobliżu dzisiejszego miasta Gyeongju w prowincji Gyeongsang Północny (Gyeongsangbuk-do) w Korei Południowej (mapka 1). Po upływie siedmiu wieków rozciągało się już prawie na cały półwysep. W 668 r., za rządów trzydziestego króla, Kima Munmu, Silla podbiła ostatnie z wczesnych królestw – Goguryeo. Rok ten stanowi cezurę między Sillą wczesną i późną, zwaną też zjednoczoną. Pierwszym władcą Silli, która się jeszcze wtedy tak nie nazywała11, był Hyeokgeose. Zespolił, zapewne w ramach struktury o charakterze federacyjnym, sześć klanów, z których każdy zajmował oddzielne, własne terytorium. Miał panować w latach 57 p.n.e.–4 n.e. Według Samguk Yusa każdy z sześciu klanów „założycielskich” powoływał się na swojego boskiego przodka. Jednakże w obliczu zagrożenia (nieprzyjaznego sąsiedztwa) przywódcy owych klanów postanowili, że zjednoczyć je i rządzić nimi powinien ktoś znaczniejszy niż oni sami. W odpowiedzi na ich modły o takiego władcę i odpowiednią dlań małżonkę niebiosa zesłały na ziemię niemowlę w wielkim jaju (temu ostatniemu przydawano czasem kolor niebieski). Ową cenną przesyłkę dostarczył biały koń, który po wykonaniu zadania powrócił 11 Nazwę „Silla” nadał temu państwu dopiero w 308 r. Seok Girim, piętnasty jego król. Iryeon podaje, że początkowo kraj ów nazywano w lokalnym dialekcie Seorabeol lub Sobeol – por. Samguk Yusa; Legends and History of the Three Kingdoms of Ancient Korea, ed. Tae-Hung Ha, transl. Tae-Hung Ha and G. K Mintz, Seoul 1972, s. 51. Imiona koreańskich autorów, tłumaczy i redaktorów nie są tu skracane do inicjałów ani podawane w pierwszej kolejności (przed nazwiskiem), jeśli oni sami tego nie uczynili. Mapka 1. Górskie siedziby w Korei Południowej dwóch królewskich i dwóch innych popularnych yeo-sansin: 1. Seondosan 2. Unjesan 3. Gyeryongsan 4. Jirisan do nieba. Cudowne dziecię, od którego bił nieziemski blask, nazwano Hyeokgeose („Lśniący/Promieniejący”), a kiedy osiągnęło ono wiek lat trzynastu, przekazano mu władzę nad wszystkimi sześcioma klanami. Król Hyeokgeose, zjednoczywszy klany, stworzył państwo oraz dał początek najstarszemu klanowi królewskiemu Silli o nazwie Park (Pak/Bak)12. Po Hyeokgeose władzę przejęli kolejno dwaj jego potomkowie – syn Namhae, panujący w latach 4–24, i wnuk Yuri, który władał Sillą od roku 24 do 57. Czwarty król, Talhae (lata panowania 57–80), ożeniony z córką Namhae, należał już do innego klanu – Seok. Przybył na Półwysep Koreański zza morza, ale był królewskim dzieckiem i urodził się z jaja, tak jak Hyeokgeose. Wkrótce pojawił się jeszcze jeden nowy w młodym państwie klan – Kim (Gim)13 z legendą o pochodzeniu założyciela klanu, zwanego Kim Alji, zbliżoną do opowieści o pojawieniu się w Silli Hyeokgeose. Następcami Soeka Talhae na tronie Silli byli kolejno czterej Parkowie (królowie od piątego do ósmego), po czym władzę królewską znów przejął klan Seok (królowie od dziewiątego do dwunastego). Nie ma podstaw, by sądzić, że przejmowanie władzy królewskiej naprzemiennie przez Seoków i Parków nie było uzgadniane pokojowo przez obydwie strony. Niektórzy z wymienionych władców, zarówno Parkowie, jak i Seokowie, brali żony z klanu Kim. Chyba dopiero w drugiej połowie III w. Parkowie zaczęli dostrzegać w klanie Kim groźnego rywala i ewentualnie niepokoić się związkami królewskich Seoków z Kimami. Zdaje się o tym świadczyć wzmianka w drugiej części Samguk Sagi14, zgodnie z którą pochodząca z Parków małżonka jedenastego króla, Seoka Jobuna, poczęła syna za sprawą gwiezdnego światła. Po Jobunie panował jeszcze jeden Seok (król dwunasty). Trzynastym władcą (w latach 262–284) był już pierwszy Kim na tronie Silli, Michu. Wprawdzie jako czternasty król rządził Sillą Yurye, ów Seok poczęty według legendy przez Parkównę za sprawą światła gwiezdnego, a po nim panowało jeszcze dwóch Seoków (królowie piętnasty i szesnasty), ale jako siedemnasty król zasiadł na tronie Silli blisko z Michu spokrewniony Kim Naemul (lata panowania 356–402), albo raczej – jak utrzymuje Sarah Milledge Nelson – jego żona Boban, córka Michu (patrz punkt 3.2), a jako osiemnasty – Siseong, młodszy brat Michu. Siseong, sprawujący władzę w latach 402–417, był niestrudzony w dążeniu do pozbycia się wszystkich potencjalnych pretendentów, którzy mogliby w przyszłości zagrodzić drogę do tronu Silli jego własnemu potomstwu. Te szekspirowskie dramaty odbywały się tylko w obrębie elity królewskiej klanu Kim, co świadczy o zmonopolizowaniu już wówczas najwyższej władzy przez rodzinę Kima Michu i tym samym marginalizacji obydwu starszych klanów królewskich. 12 Por. Samguk Yusa…, op. cit., ss. 49 i nast. 13 Zgodnie z aktualnie oficjalną latynizacją w Korei Południowej nazwy klanów Park i Kim powinno się pisać odpowiednio Bak i Gim. Nazwy te upowszechniły się jednak w postaci Park i Kim (ok. 30% Koreańczyków, także rozproszonych po świecie, nosi dziś jedno z tych nazwisk), dlatego tak też są one zapisywane w niniejszym artykule – por. przyp. 7. 14 Por. The Silla annals of the Samguk Sagi, E. J. Shultz, H. H. W. Kang, D. C. Kane, Seongnam-si 2012. W pierwszej połowie VI w. najbardziej przebojowa w rywalizacji o najwyższą w państwie władzę w państwie część klanu Kim, Kimowie królewscy, zdołała sobie zabezpieczyć prawnie dostęp do tronu, legalizując dopracowany w najdrobniejszych szczegółach system seonggol (.., .., „święte kości”). System ten był już częściowo wcześniej stosowany w praktyce, dopuszczając do tronu w pierwszej kolejności Parków i Seoków z rodzin królewskich, a następnie także Kimów, którzy poprzez małżeństwa skoligacili się zwłaszcza z Seokami. Ale zgodnie z najnowszą, zalegalizowaną jego wersją do arystokracji najwyższej rangi seonggol (od tej warstwy arystokracji przyjęło się nazywać cały system) należeli wyłącznie Kimowie królewscy15. Reszta Kimów oraz obydwa starsze klany królewskie stanowiły w owym systemie drugą co do znaczenia (po seonggol) warstwę arystokracji – jingol (.., .., „prawdziwe kości”). Tym samym Parkom i Seokom oraz znakomitej większości Kimów odcięto prawnie dostęp do tronu. „Świadectwa” o boskim pochodzeniu założycieli klanów królewskich oraz pierwszych królewskich małżonek i matek, a także innych osób z podobnymi „zaświadczeniami”, musiały wówczas stracić na znaczeniu; nie było już poważnego powodu, żeby uzupełniać stare i tworzyć nowe wersje tych „zaświadczeń”. Każdy Park, Seok i Kim miał bowiem boskich antenatów w rodowodzie, co od dawna nie otwierało szerokiego dostępu do królewskiej władzy. Teraz zaostrzono jeszcze wymagania stawiane pretendentowi do tronu; król musiał być Kimem i jednocześnie pochodzić z rodziny królewskiej zarówno po ojcu, jak i po matce. Ta forma systemu seonggol nie mogła ostać się długo w czystej postaci. Problemów ze znalezieniem odpowiedniego kandydata do objęcia tronu nie było jeszcze, kiedy zmarł Beopheung, król dwudziesty trzeci, panujący w latach 514–540, który ustanowił buddyzm w Silli religią państwową. Ale zanim minęło stulecie, trzeba było oddać władzę kobietom – Seondeok, a po niej Jindeok (królowe rządzące jako władca dwudziesty siódmy i dwudziesty ósmy), pierwszym władczyniom uwzględnionym na oficjalnych listach królów Silli. Niemniej jednak Kimowie, łagodząc w praktyce obowiązującą wersję systemu seonggol, dalej rządzili Sillą niepodzielnie. Parka dopuścili do władzy dopiero pod koniec istnienia zjednoczonej Silli, czyli samodzielnego państwa Silla w ogóle. Był nim Sindeok (król 53), panujący w latach 912–917, który pojął za żonę córkę Kima Heonganga, czterdziestego dziewiątego króla Silli (lata panowania 875–886). Po Sindeoku władzę przejęli kolejno dwaj jego synowie – Gyoenmyoeng, panujący w latach 917–924 (król pięćdziesiąty czwarty) i Gyeongae, który rządził w latach 924–927 (król pięćdziesiąty piąty). Ostatni, pięćdziesiąty szósty król Silli, Gyeongsun (lata panowania 927–935) był Kimem, ale miał żonę z Parków. W związku z powyższym wypada przynajmniej wspomnieć o dwóch sprawach, które warto rozważyć szczegółowo przy innej okazji. 15 Por. Jinwung Kim, A History of Korea: From „Land of the Morning Calm” to States in Conflict, Bloomington 2012, s. 56. 2.1. Produkowanie „zaświadczeń” o boskim pochodzeniu założycieli królewskich klanów i niektórych innych członków królewskich rodzin może się wydawać współczesnemu Europejczykowi oszustwem politycznym, bliskim niektórym współczesnym obietnicom wyborczym. Takie skojarzenie nie byłoby całkiem bezpodstawne. Według legendy Hyeokgeose i Aryeong zapewnili swoim poddanym dobrobyt i pokój dzięki wrodzonym, boskim mocom (punkt 4.1). W punktu widzenia ludu Silli, który wierzył, że jedynie władcy pochodzenia boskiego są w stanie zapewnić dobrobyt i pokój, wspomniane „zaświadczenia” pełniły więc funkcję świadectw kompetencyjnych. Z drugiej strony istniało – jak można sądzić – przekonanie wśród ludu Silli, że potomkowie założycieli klanów dziedziczyli po przodkach ich boską moc, przekładającą się na właściwe dobremu władcy kompetencje, coraz słabszą w miarę oddalania się kolejnych pokoleń od jej źródła, to jest od boskich przodków. Zapewne z tego powodu legendarni przywódcy sześciu „założycielskich” klanów zdecydowali się oddać władzę boskiemu dziecięciu lub parze boskich dzieci zesłanych wprost z nieba, a spin doktorzy klanu Park w sytuacji krytycznej, gdy władza wymykała się Parkom z rąk, wzmocnili święte kości (po matce z Parków) przyszłego króla Yurye gwiezdnym światłem. Prawdopodobnie członkowie klanów królewskich, a następnie tylko królewskich rodzin (w większości) wierzyli, że rzeczywiście posiadają więcej boskich mocy niż pozostała ludność Silli niebędąca Parkami, Seokami i Kimami oraz członkowie królewskich klanów, których ojcowie przez mezalianse osłabiali szybko odziedziczoną moc. Ale przynajmniej twórcy pierwszych wersji „świadectw” o boskim pochodzeniu założycieli królewskich klanów i niektórych członków królewskich rodzin znali prawdę. Za europejski odpowiednik świętych kości uważa się zwykle tak zwaną błękitną krew. Są oczywiście między tymi pojęciami podobieństwa, ale też istotne różnice. Poszukując analogii bliżej, trzeba rozważyć przede wszystkim kwestię dostępu do najwyższej władzy w innych wczesnych i późniejszych królestwach na Półwyspie Koreańskim, a także w Chinach i Japonii. 2.2. Według Samguk Yusa Gyeongsun, ostatni król Silli, miał na sobie podczas ceremonii koronacyjnej smoczą szatę16, tak jak przy innej okazji znacznie wcześniejszy Beopheung17. Ów wytworny strój (... ... chiń. gun lóng páo, kor. gonryongpo) jest znany w wielu wersjach. Może się różnić krojem, kolorem, materiałami, z których został wykonany, i (do pewnego stopnia) wzornictwem, co zależy głównie od czasu powstania szaty i jej przeznaczenia. Wspólną cechą wszystkich tych wariantów są hafty z wyobrażeniem smoka stanowiącym motyw główny. Smok jako taki jest na szacie najważniejszym symbolem. Ale symboliczne znaczenie ma także na przykład liczba haftów przedstawiających smoka na jej konkretnym egzemplarzu czy liczba palców/ pazurów wyhaftowanych smoków. Smocza szata jest chińskiej proweniencji. 16 Por. Samguk Yusa…, op. cit., s. 133. 17 Por. ibidem, s. 188. Ma długą historię, w ciągu której znaczenie owej ulegało zmianie, co trzeba uwzględniać w rozważaniach o jej funkcji w państwie Silla18. 3. Żeńskie duchy gór Słowo sansin (.. .. „duch/bóstwo góry/gór”) odnoszone jest do wszystkich duchów gór niezależnie od płci lub tylko do istot męskich mieszczących się w tej kategorii. Zaliczane do niej istoty płci żeńskiej noszą nazwę yeo-sansin (... ... „żeński duch/bóstwo góry/gór”), a czasem także seongmo („święta matka”) i sinmo („duch/bogini-matka”). Informacje o yeo-sansin zawierają źródła pisane ze wszystkich trzech głównych okresów dynastycznych Korei19 oraz z czasów współczesnych (XX–XXI w.). Wspomniane teksty nie zostały jeszcze przez zachodnich koreanistów gruntownie i kompleksowo zanalizowane. Systematyczne studia nad yeo-sansin postulował na Zachodzie i zapoczątkował dopiero w ostatnim dziesięcioleciu XX w. James Huntley Grayson20. 3.1. Yeo-sansin – charakterystyka ogólna W dokonanej przez Graysona charakterystyce żeńskich duchów gór ich akwatyczno- pluwialna natura nie należy do cech/funkcji podstawowych, choć w jedynym przypadku, któremu Grayson przyjrzał się bliżej (Unje), ta właśnie cecha yeo-sansin wysuwa się zdecydowanie na plan pierwszy. Wynika stąd, że szczególne wyeksponowanie w przekazach źródłowych dotyczących Unje jej zdolności czynienia pogody potraktował Grayson jako wyjątek. Jednakże Święta Matka gór Jiri (mapka 1), wciąż bardzo popularna yeo-sansin, jest także pluwialna. Zaprezentowała ją jako taką Halina Ogarek-Czoj (1931–2004)21 przed opublikowaniem przez Graysona artykułu o yeo-sansin, głównie poświęconego Unje, gdzie o Świętej Matce gór Jiri autor tylko napomknął22. Yeo-sansin są z reguły związane z jedną górą albo z jednym górskim pasmem czy mniej lub bardziej rozległym regionem górskim, a czasem tylko z określonym 18 Podstawową pracą poświęconą smoczej szacie jest wciąż książka Schuylera Van Rensselaer Cammanna (1912–1991) – por. S. Cammann, China’s Dragon Robes, New York 1952; por. też G. Gonick, Splendor of the Dragon: Costumes of the Ryukyu Kingdom, with an essay by Ichiko Yonamine, Los Angeles 1995, ss. 15.17. 19 Silla (57 p.n.e.? – 935), Goryeo (918–1392) i Joseon (1392–1910). 20 Por. J. H. Grayson, Female Mountain Spirits in Korea: A Neglected Tradition, „Asian Folklore Studies” 1996, vol. 55, ss. 119.134. 21 H. Ogarek-Czoj, Mitologia Korei, Warszawa 1988, s. 196. Ponadto na s. 27 autorka zamieszcza fotografię malowidła na papierze z wyobrażeniem małżeńskiej pary bóstw gór, a na s. 31 – fotografię malowidła na jedwabiu z prywatnej kolekcji z wyobrażeniem żeńskiego bóstwa gór. W książce Religie Korei. Rys historyczny (H. Ogarek-Czoj, Religie Korei. Rys historyczny, Warszawa 1994) znajduje się (na s. 63) wzmianka o Unje. Podane w tych publikacjach informacje o żeńskich duchach gór zostały uwzględnione w analizie religioznawczej – por. K. Mikoś, Boginie deszczu. Studium porównawcze, Kraków 1997, s. 113. 22 Por. J. H. Grayson, Female Mountain Spirits…, op. cit., s. 131, przyp. 10. w nim miejscem, zwykle ze szczytem lub przełęczą. Ta sama góra, nie mówiąc już o pasmach górskich, może mieć więcej niż jednego ducha niekoniecznie tej samej płci. Grupie lokalnych duchów gór przewodzi istota męska lub żeńska. Zatem zakres władzy lokalnych yeo-sansin nie różni się w sposób istotny od zakresu władzy ich męskich odpowiedników (sansin). Tak też jest z innymi kompetencjami czy cechami duchów gór obydwu płci i ich kultem. Do rzadkich wyjątków należał niegdyś zwyczaj ofiarowania męskim duchom gór pięknej dziewczyny w niektórych regionach Korei, co miało mieszkańcom tychże zapewnić pomyślność23. Ponadto nadrzędnym bóstwem wszystkich duchów gór jest męski Sansin („Bóg Gór”), wyobrażany jako dostojny starzec (rzadziej: dojrzały mężczyzna) zwykle w towarzystwie tygrysa, co nie znaczy, że zawsze tak było i że aktualny stan rzeczy nie ulegnie w przyszłości zmianie. Obecnie są podejmowane próby uczynienia ze wspomnianej wyżej Świętej Matki gór Jiri bóstwa narodowego. Tym samym staje się ona poważną konkurentką Sansina. Wprawdzie wszystkie góry, to, co znajduje się na ich powierzchni i w ich wnętrzu, należą do Sansina, ale yeo-sansin, tak jak ich męskie odpowiedniki, sprawują bezpośrednio władzę na „swoich” terenach, to jest nad wszystkim w „swoich” posiadłościach – w tym nad ludźmi, w pierwszym rzędzie mieszkającymi w pobliskich osadach. W pierwszym rzędzie, bo także przybysze z obcych stron, czasowo przebywający na terenie danego ducha gór, mogą liczyć na jego/jej opiekę. Z powyższego wynika, że władza yeo-sansin ma zazwyczaj zasięg lokalny, ale ich wpływy przekraczają niekiedy granice regionu. Yeo-sansin są zwykle dobroczynne i opiekuńcze, nazywane matkami. Ale jeśli się je niebacznie rozgniewa, bywają bezwzględne w egzekwowaniu kary, z karą śmierci włącznie. Najczęściej jednak darzą pomyślnością, w związku z czym można u nich wybłagać (męskiego) potomka (potomkowie to potencjalnie bezpieczna starość i podtrzymanie rodu) oraz przede wszystkim pożądaną w danym miejscu i czasie pogodę. Opady w odpowiednim miejscu i czasie miały i mają ogromne znaczenie dla lokalnych społeczności, najpierw łowców i zbieraczy, a następnie (także) rolników, gdyż od właściwego nawodnienia ziemi zależy ich dostatek. Ponadto dobra pogoda miała i ma niebagatelne znaczenie w podróży szlakami wiodącymi przez góry. Yeo-sansin dbają o wędrowców przemierzających ich teren, między innymi wskazując właściwą drogę zabłąkanym i uprzedzając o zagrożeniach. I wreszcie: niektóre yeo-sansin bywały – można by rzec – czynne w służbie państwowej; ostrzegały przed wrogiem i, w razie inwazji, utrudniały mu wtargnięcie w głąb kraju. Wbrew pozorom wszystkie te cechy i funkcje są, jak zazwyczaj i w innych religiach, logicznie ze sobą powiązane. 3.2. Kult yeo-sansin Zasięg kultu yeo-sansin jest zróżnicowany. Jego popularność, nieprzekładająca się wprost na wielkość góry czy górskiego regionu, była i jest wykorzystywana przez 23 Por. H. Ogarek-Czoj, Religie Korei…, op. cit., s. 14. świeckich decydentów w celach politycznych oraz zwłaszcza przez mnichów buddyjskich w działalności misyjnej. Jak pisze Ogarek-Czoj: […] na wszystkich siedmiu świętych miejscach szamanizmu wokół stolicy Silli Kjongdzu pobudowano klasztory buddyjskie; uznano, że ongiś przebywali tu buddowie. Proces ten objął wszystkie słynne góry Silli […]24. Sanktuaria yeo-sansin, nie zawsze zadaszone, znajdują się w górach, niekiedy na terenach świątyń buddyjskich oraz w świątyniach lokalnych duchów opiekuńczych w obrębie wiosek i miast. Dedykowane im rytuały odbywają się często w nieustalonych terminach; w takich przypadkach chodzi zazwyczaj o kult prywatny. Ale wiadomo też o adresowanych do żeńskich duchów gór obrzędach dorocznych, obchodzonych gromadnie każdej wiosny i jesieni, to jest zgodnie z cyklem agrarnym. W opinii Graysona kult yeo-sansin może sięgać IV wieku. Takie datowanie uzasadniają, jego zdaniem, ustalenia archeologów. Nelson, bo głównie o jej wnioski tu chodzi, poddała analizie, uwzględniając też źródła pisane z XI i XIII w. (patrz punkt 1), artefakty znalezione w jednym z najbogatszych grobowców Silli, datowanym na III-V w. Grobowiec ten, oznaczony numerem ewidencyjnym 98, znajduje się na terenie nekropolii królewskiej w Gyeongju, niegdysiejszej stolicy Silli. Jest podwójnym tumulusem; stanowi miejsce ostatniego spoczynku królewskiej pary. Znalezione w grobowcu 98 regalia (złota korona i pas) należały niewątpliwie do kobiety. Zatem była ona królową rządzącą, a nie jedynie żoną władcy. Jej małżonek nosił koronę znacznie skromniejszą, ale za to wyposażono go hojnie w rynsztunek wojenny. Pełnił więc funkcję naczelnego wodza sillańskiej armii. Z powyższego Nelson wyciągnęła wniosek, że już wówczas mogli zasiadać na tronie Silli tylko przedstawiciele arystokracji seonggol, legitymujący się pochodzeniem boskim zarówno po mieczu, jak i po kądzieli. W dostępie do najwyższej w państwie władzy – stwierdza – liczyło się więc w pierwszej kolejności pochodzenie, nie płeć. Nelson przypuszcza nawet, że tron Silli był dziedziczony w linii żeńskiej. Pochowana w grobowcu 98 królowa rządząca to prawdopodobnie Boban, córka króla Michu i królowej Kwangmyong. Na listach władców Silli figuruje jednak nie ona, lecz jej małżonek Naemul, który, choć blisko spokrewniony z królem Michu, nie był, inaczej niż Boban, królewskim dzieckiem. Jedyny jego tytuł do sprawowania władzy – pisze Nelson – to żona, dlatego mógł być jedynie królewskim małżonkiem25 (patrz punkt 2). Grayson wiąże owe ustalenia Nelson z powstaniem kultu yeo-sansin, co wydaje się problematyczne. Yeo-sansin królewskie stanowią w obrębie kategorii żeńskich duchów gór grupę niewielką i specyficzną. Czasu powstawania tej grupy nie należy więc łączyć z początkiem kultu yeo-sansin w ogóle. Ma on bowiem charakter he 24 H. Ogarek-Czoj, Religie Korei…, op. cit., s. 60. 25 Por. S. M. Nelson, The Queens of Silla: Power and Connections to the Spirit World [w:] Ancient Queens: Archaeological Explorations, ed. S. M. Nelson, Walnut Creek 2003, ss. 83, 87; eadem, Shamanism and the Origins of States: Spirit, Power, and Gender in East Asia, Walnut Creek 2008, ss. 99, 187. terogeniczny, przeważnie ludowy. Należałoby raczej założyć, że w „świadectwach” pochodzenia królowych Aryeong i Unje wiara w yeo-sansin, tak jak wiara w smoki, została wykorzystana, ponieważ ich kult od dawna cieszył się popularnością. Ludowe kulty wszystkich łatwo obserwowalnych zjawisk przyrody, w tym naturalnych obiektów – na przykład gór – należą do najstarszych. Co do wykreowanych w celach politycznych yeo-sansin królewskich, można tylko podejmować próby określenia z grubsza, kiedy zasiliły one obszerną kategorię koreańskich duchów gór. Źródła pisane, znacznie późniejsze niż zdarzenia, które opisują, wprost niewiele tu mogą pomóc. Ale mogą pomóc w dokładniejszym poznaniu yeo-sansin w ogóle – w tym również nie zawsze widocznych na pierwszy rzut oka związków łączących niektóre z nich z władzą królewską, co jest w podejmowaniu wspomnianych prób niezbędne. 4. Yeo-sansin królewskie Spośród królewskich yeo-sansin najdokładniej zbadany, dzięki Graysonowi, jest casus Unje (.. ..). Aryeong/Alyeong (.. ..) to przypadek bardziej złożony – wymaga dalszych analiz, co dotyczy również jej matki oraz matki Unje. Niemniej jednak w ogólnym zarysie można przedstawić je wszystkie. 4.1. Królowa Aryeong i jej matka Pisząc o Namhae, drugim królu na sillańskim tronie, Iryeon stwierdza: „Jego ojcem był król Hyokkose, jego matką – Pani Aryong” (patrz punkt 4.2). Oprócz podania tej zwięzłej, rzeczowej informacji opowiada legendę o cudownych narodzinach Aryeong, czyli przedstawia „świadectwo” jej boskiego pochodzenia. Tego samego dnia, w którym maleńki Hyeokgeose został zesłany z nieba (punkt 2), zstąpiła – także z nieba – smoczyca. U źródła Aryeongjeong spod żeber z lewej strony swojego smoczego ciała wydała na świat dziewczynkę i zmarła (według innej wersji zmarła zaraz po zstąpieniu na ziemię, a dziecko zostało znalezione w jej wnętrzu). Dziewczynka miała ładną twarzyczkę, ale usteczka przypominały kurzy dziób. Po wykąpaniu dziecka dziób odpadł. Dla dwojga cudownych dzieci wzniesiono pałac u stóp Namsan („Południowej Góry”). A ponieważ chłopiec urodził się z jaja w kształcie tykwy, nadano mu w lokalnym narzeczu nazwisko Park. Dziewczynka została nazwana Aryeong od miejsca urodzenia. Kiedy dzieci osiągnęły trzynasty rok życia, Park Hyeokgeose został królem, a Aryeong królową. Hyeokgeose, założywszy państwo, rządził nim 62 lata, a po śmierci wstąpił do nieba. Następnie po upływie siedmiu dni jego prochy spadły na ziemię, a dusza Aryeong uleciała do raju, aby tam połączyć się z duszą małżonka. Lud płakał nad prochami dobrego króla i królowej, próbując ich pogrzebać we wspólnym grobie, ale pojawił się wielki wąż, który te usiłowania udaremnił. Podzielono więc królewskie prochy na pięć części, osobno króla, osobno królowej, i pogrzebano je parami. Iryeon opisuje miejsce pochówku Hyeokgeose i Aryeong. Dotąd zidentyfikowano jednak tylko niektóre groby późniejszych władców Silli. Narodziny spod żeber smoczej matki uważa się za świadectwo poczęcia przyszłej królowej przez smoczycę bez udziału męskiego partnera26. Taka interpretacja może mieć związek z założeniem (nie pozbawionym podstaw), że motyw narodzin spod żeber matki został przejęty z buddyjskiej legendy o narodzinach Siddharty Gautamy, przyszłego Buddy. Zgodnie z tą legendą Maya wydała na świat swojego sławnego syna z prawego boku. Ów akt narodzin obrazują przedstawienia ikonograficzne: Siddharta wyłania się z ciała matki w miejscu, gdzie kończą się żebra rzekome lub w powyżej, gdzie są żebra prawdziwe27. Narodziny Aryeong spod matczynych żeber można tłumaczyć przypadkową zbieżnością z buddyjską legendą; taka zbieżność, choć mało prawdopodobna, nie jest wykluczona. Ale opisany w Samguk Yusa los dusz i doczesnych szczątków pierwszej sillańskiej pary królewskiej po jej śmierci to zapewne skutek buddyjskich wpływów. W omawianej legendzie Aryeong odziedziczyła po matce smoczą naturę, ale wygląd, po odpadnięciu dzioba w niemowlęctwie, ma ludzki. Zatem obydwie należą do rzadszego rodzaju koreańskich smoków, zwanego gyeryong28. Gyeryong (.. .. gye ‘kogut/kura’ + ryong ‘smok’), choć nieczęsto pojawia się w koreańskich mitach i legendach, zawsze jest kojarzony z wybitnymi postaciami. Nazwę Gyeryong nosi ponadto masyw górski Gyeryongsan) w prowincji Chungcheong Południowy (Chungcheongnam-do), zaliczany od niepamiętnych czasów do najświętszych gór na Półwyspie Koreańskim (mapka 1). Nazwa tych gór ma związek z ich wyglądem. Główne pasmo wije się jak ciało smoka. Patrząc z daleka, widzi się na owym smoczym ciele około dwadzieścia ostrych szczytów tworzących jakby koguci czy kurzy grzebień. Góry Gyeryong zawsze przyciągały licznych wyznawców różnych religii. Buddyzm jest tam naturalnie wyraźnie obecny, podobnie jak – ma się rozumieć – muizm, rodzima religia Koreańczyków. Na barwnych muistycznych malunkach bóstwo gór Gyeryong przedstawiane jest w postaci dojrzałej kobiety w towarzystwie tygrysa, dokładnie w takiej konwencji, w jakiej zwykle maluje się boga wszystkich gór – Sansina (patrz punkt 3.1). Koreańczycy wierzą w niezwykłą potęgę tej bogini29. Pod względem przypisywanej jej mocy zdaje się ona rywalizować z Sansinem. Z drugiej strony moc, którą dysponuje, nie rozciąga się na wszystkie góry. Ma zasięg lokalny, inaczej niż władza Sansina. Źródła uwzględniane zwykle w pracach naukowych nie wspominają wprost o akwatyczno-pluwialnym charakterze Aryeong. Dotyczy to również jej matki. 26 Por. Hwang Pae-Gang, Korean Myths and Legends, transl. Han Young-hie, Fremont 2006, ss. 44 i nast; H. Ogarek-Czoj, Mitologia Korei, op. cit., ss. 130 i nast. 27 Na przykład na płaskorzeźbie z Gandhary z II-III w., przechowywanej w świątyni Zenyomitsu (Zenyomitsu-ji) w Tokio albo w przypadku XIX-wiecznej nepalskiej statuetki znajdującej się w Musée Guimet w Paryżu. Zdjęcia obu są łatwo dostępne – por. np. Maya [on-line:] https:// en.wikipedia.org/wiki/Maya_(mother_of_the_Buddha) [15.06.2015]. 28 Por. Hwang Pae-Gang, Korean Myths and Legends…, op. cit., s. 44. 29 Por. Ven. Hyewon, D. A. Mason, An Encyclopedia of Korean Buddhism, Seoul 2013, s. 270. Wiadomo jednak, że smoki w tradycji koreańskiej, tak jak w chińskiej i japońskiej, są związane z żywiołem wodnym i rolnictwem, dają chmury i deszcz, co stosunkowo wcześnie zostało odnotowane przez zachodnich autorów (patrz przypis 2). A ponadto narodziny Aryeong odbyły się, według legendy, przy źródle Aryeongjeong, od którego nazwy pochodzi jej imię (a nie odwrotnie), co sugeruje jej związek z żywiołem wodnym. Opowieść o rządach Hyeokgeose i Aryeong legitymizuje, jak można sądzić, wspólne sprawowanie królewskiej władzy przez ową parę. Jest w niej mowa, że Aryeong była królową około 60 lat, zatem mniej więcej tak długo jak Hyeokgeose sprawował najwyższą władzę w państwie. Królewską parę nazywano, wedle tego samego przekazu, „dwojgiem świętych królestwa”. Jest to chyba aluzja do świętych kości, które dziedziczyli ich potomkowie. Aryeong, wizytując osobiście wszystkie sześć dzielnic starej Silli, miała się przyczyniać do wzrostu zamożności poddanych przez wspieranie w szczególności rolnictwa. Rządy tej pary są w legendzie określone jako okres pełnych spichrzów i pokoju. Pokój opowieść czyni pochodną cnót ludności Silli, a te z kolei wywodzi z dobrobytu zapewnionego przez przyrodzone właściwości i kompetencje „dwojga świętych królestwa”. W legendzie ów ogólny wniosek jest uszczegółowiony. Najeźdźcy, którzy próbowali zawładnąć Sillą, odstąpili ze wstydem od swych niecnych zamiarów wskutek kontaktu z miejscową ludnością, zniewalająco ufną i uczciwą (ludzie ci nie zamykali domów nawet na noc, bo nie było wśród nich złodziei; nikt nigdy nie tknął zboża na cudzym polu). Uczciwość, która rozbrajała wroga, wzięła się z dostatku (w Silli nikt nie musiał kraść, ani cichaczem, ani jawnie przy użyciu przemocy)30. Tak więc w owym koreańskim aetas aurea kluczowe dla szeroko pojętego bezpieczeństwa i pomyślności okazują się właściwości i kompetencje królewskiej pary zapewniające dobrobyt. Jakie są to właściwości i kompetencje, wynika jednoznacznie z zawartego w Samguk Yusa opisu rządów innego, znacznie późniejszego władcy, Heonganga, czterdziestego dziewiątego króla Silli (patrz punkt 2), który również zagwarantował poddanym dostatek i pokój. Podczas panowania tego króla (w latach 875–886) wiatr i deszcz miały się pojawiać zawsze we właściwym momencie i natężeniu, co skutkowało obfitymi plonami. Trzeba dodać, że owemu królowi udało się pozyskać tak dużą przychylność smoczego króla Morza Wschodniego, że ten pozwolił jednemu ze swoich siedmiu synów, Cheoyongowi, dołączyć do dworzan Heonganga31. Na wizytowanie wszystkich dzielnic starej Silli przez Aryeong można też spojrzeć z perspektywy chińskich wierzeń o takich smoczych istotach jak Yinglong i Ba, których przemieszczanie się ma wpływ na zmianę pogody w miejscach, w których się one akurat znajdują32. 30 Por. Hwang Pae-Gang, Korean Myths and Legends…, op. cit., s. 45. 31 J. H. Grayson, Myths and Legends from Korea: An Annotated Compendium of Ancient and Modern Materials, Richmond 2001, ss. 221 i nast.; H. Ogarek-Czoj, Mitologia Korei, op. cit., ss. 130 i nast. 32 Por. The Classic of Mountains and Seas, transl. A. Birrell, London 2000, ss. 186 i nast.; B. Karlgren, Legends and Cults in Ancient China, „Bulletin of the Museum of Far Eastern Antiquities” Powyższe zestawienie uwypukla nie tylko podobieństwa w sposobie zapewnienia poddanym dobrobytu i pokoju przez pierwszą parę królewską Silli oraz Heonganga, rządzącego w schyłkowym okresie tego państwa, ale także istotną różnicę w ich postępowaniu. Hyeokgeose i Aryeong nie potrzebowali wsparcia kogoś dysponującego wyższymi mocami, żeby zapewnić poddanym dobrobyt i pokój, bo sami takie moce posiadali. Dla zapewnienia urodzaju, a w konsekwencji dostatku, wystarczyło, żeby Aryeong odwiedzała wszystkie sześć dzielnic starej Silli. Heongang zaś korzystał z przychylności smoczego władcy Morza Wschodniego, któremu zawdzięczał stałą obecność młodego smoka Cheoyonga na swoim dworze. Przykład ten wspiera tezę o wierze ludności Silli w stopniowe wyczerpywanie się dziedziczonych po założycielach klanów boskich mocy w kolejnych pokoleniach (patrz punkt 2.1). Buddyjskiej proweniencji jest zapewne bezbronna niewinność, zdolna pokonać zło, wroga w omawianej opowieści. Inny przykład takiej „bezsilnej” mocy znajduje się w opowiedzianej przez Iryeona angdocie o perypetiach miłosnych wspomnianego wyżej syna smoczego króla Morza Wschodniego. Cheoyong był przystojnym mężczyzną (smoki mogły oczywiście, jak wiele innych boskich czy demonicznych istot, żyć wśród ludzi, upodobniwszy się do nich). Przebywając na dworze króla Heonganga, ożenił się z piękną kobietą z dobrej rodziny. Pewien zły duch, zauroczony jej urodą, przybrał ludzką postać i w sposób gwałtowny uchybił jej cnocie, podczas gdy Cheoyong biesiadował poza domem. Wróciwszy i zastawszy żonę z jakimś mężczyzną we własnym łóżku, Cheoyong ułożył pieśń impromptu, wyrażając w niej swój smutek i bezradność wobec zaistniałego faktu. Zły duch tak się wzruszył ową łagodną, melancholijną reakcją przedstawiciela potężnej rodziny smoczej na uczynioną mu krzywdę, że ulotnił się szybko, nie czyniąc więcej szkód. Utwór ten, według legendy ułożony przez smoczego syna, to najsłynniejsza pieśń spośród przytoczonych w Samguk Yusa, nazywana Pieśnią Cheoyonga. Powstała, jak zostało ustalone, w 879 roku33. W innej opowieści o pochodzeniu Aryeong jest ona bliźniaczą siostrą króla Hyeokgeose i jego małżonką. Urodziła ich pochodząca z północy dziewicza księżniczka Saso, zapłodniona przez niebianina, który wstąpił w jej ciało34. Ze względu na wyjątkowe cnoty Saso wcześnie zapadła decyzja, że zostanie ona szamanką. Podporządkowując się woli niebiańskiego boga, rozpoczęła tworzenie królestwa Silla. Zamieszkała w pałacu zbudowanym dla niej na wierzchołku góry Seondo, gdzie pozostała po śmierci jako duch tej góry. Góra Seondo (390 m n.p.m.), zwana 1946, no. 18, ss. 284 i nast.; M. Carr, Chinese Dragon Names, „Linguistics of the Tibeto-Burman Area” 1990, vol. 13, no. 2, s. 106. 33 McBridge omawia tę pieśń i wiązaną z nią legendę – por. R. D. McBridge II, Preserving the Lore…, op. cit., ss. 32 i nast. 34 Zstępowanie bóstwa/ducha w ciało ludzkiej istoty jest typowe dla muizmu – por. K. Mikoś, Koreański muizm a problemy…, op. cit., ss. 98.118. też Seosan, Seosulsan, Seoyeonsan, Seohyeonsan, Seoak, znajduje się obecnie na terenie miasta Gyeongju, w jego zachodniej części, w Seoak-dong35 (mapka 1). Przedstawiona właśnie opowieść o pochodzeniu Aryeong legitymizuje sprawowanie przez nią i Hyeokgeose królewskiej władzy w inny sposób niż pierwsza. Ojciec Aryeong jest istotą niebiańską. Matka wprawdzie pochodzi z ludzkiego rodu, ale jest z urodzenia księżniczką, co może oznaczać, że ma boskich przodków. Po śmierci staje się duchem/bóstwem góry Seondo, „świętą matką” (seongmo) tej góry, czyli istotą nadludzką należącą do kategorii yeo-sansin. W opowieści o Seondo Seongmo („Świętej Matce góry Seondo”) nie ma mowy o smokach ani wprost o jej związkach z wodą. O takich związkach świadczy jednak fakt, że uważano ją za yeo-sansin. I wreszcie: matka Aryeong i Hyeokgeose stworzyła państwo Silla oraz rządziła w nim samodzielnie. Ta legenda mogła powstać za panowania królowej rządzącej ze znajdującego się w Gyeongju grobowca 98. Przy takim założeniu jej pierwotną wersję ułożył zapewne któryś z Kim z otoczenia królowej Boban. Ale jej autorem mógł być równie dobrze Park, dbający o interesy matki przyszłego króla Yurye. I wreszcie – co wydaje się najmniej prawdopodobne – omawiana legenda mogła być kreacją czysto ludową, powstałą pod wpływem przenikających na Półwysep Koreański popularnych wierzeń chińskich i buddyjskich. Wpływ chińskich wierzeń ludowych, podobnie jak buddyjskich, jest w omawianej legendzie wyraźne obecny, ale mógł to być efekt wykorzystania ich w celach politycznych. Święta Matka góry Seondo przypomina chińską Xi Wangmu („Matkę Królową Zachodu”), boginię niewątpliwie pluwialną36, pozostającą jednocześnie w związku z określonymi górami (Kunlun). Xi Wangmu z kolei ma rysy wspólne z inną popularną postacią z chińskiego panteonu – Magu. W Korei imię Magu przejęła Święta Matka gór Jiri, zwana między innymi Mago (Magu). Zarówno w chińskiej Xi Wangmu, której odpowiada koreańska Seondo Seongmo, jak i w chińsko-koreańskiej Mago niektórzy autorzy dopatrzyli się archetypowej Wielkiej Bogini-Matki Azji. Sprawę tę, podobnie jak i postacie innych jeszcze yeo-sansin, o których zachowały się jakieś informacje, warto, już w innym miejscu, rozważyć szczegółowo, uwzględniając w analizach duchy gór płci żeńskiej, zarówno japońskie, jak i chińskie, takie jak Xi Wangmu czy jedna z jej córek Yao Ji, związana z Wushan37. 35 Por. Hwang Pae-Gang, Korean Myths and Legends, op. cit., ss. 55–57; por. także punkt 1. 36 Por. Lee Rainey, The queen Mother of the West: An Ancient Chinese Mother Goddess? [w:] Sages and Filial Sons: Mythology and Archaeology in Ancient China, ed. J. Ching, R. W. L. Guisso, Hong Kong 1991, s. 88. 37 Por. P. Monaghan, Encyclopedia of Goddesses and Heroines, vol. 1, Santa Barbara 2010, s. 125. 4.2. Królowa Unje i jej matka Góra Unje (Unjesan) znajduje się obecnie, tak jak Seondosan, na terenie prowincji Gyeongsang Północny (Gyeongsangbuk-do) w południowo-zachodniej części niegdysiejszego hrabstwa Yeongil (Yeongil-hyeon)38, niedaleko Gyeongju, dokładniej – niedaleko północno-wschodniego krańca tego miasta, już na terenie należącym dziś do miasta Pohang. Ma wysokość 481,4 m, ale dominuje nad pofałdowaną okolicą. Około 1,5 km na wschód od Unje-san jest buddyjska świątynia O’oesa, od niepamiętnych czasów odwiedzana nie tylko przez ludność miejscową39. Świadczy to o ponadregionalnej w przeszłości sławie ducha góry Unje. 38 Hyeon . (w angielskich przekładach county) to jednostka administracyjna w okresach dynastycznych Silli, Goryeo i Joseon, zazwyczaj trochę mniejsza niż dzisiejsze si (. „miasto”) i gun (. „powiat”). Została zniesiona w 1895 r. 39 Ponadto w odległości 16 km od Unje-san, dokładnie w kierunku północnym, znajduje się sztuczna grota Seokguram, główne buddyjskie (albo raczej synkretyczne, ludowo-buddyjskie) centrum kultowe w rejonie Morza Japońskiego. Grota ta, zaadaptowana około połowy VIII w., należy do szczytowych osiągnięć zarówno artystycznych, jak i technicznych zjednoczonej Silli. Grayson dowodzi, że miała służyć nie tylko wiernym/misji, ale także – jeśli nie przede wszyst Mapka 2. Plan wierzchołka góry Unje. Według J. H. Grayson, Female Mountain Spirits in Korea, op. cit., s. 127. Jak już było nadmieniane, buddyzm wykorzystywał popularność świętych miejsc zajmujących w rodzimej tradycji Koreańczyków wysoką pozycję, wznosząc w ich pobliżu swoje świątynie i klasztory. Obecność ducha Unjesan w starokoreańskim panteonie została odnotowana w Samguk Yusa. Bezpośrednio po przytoczonym wyżej zdaniu, w którym wymienione jest imię Aryeong (patrz punkt 4.1), Iryeon wspomina albo o królowej Unje albo, być może, o jej matce. Być może, bo oryginalny tekst we fragmencie, w którym jest mowa o Świętej Matce góry Unje, dopuszcza, z grubsza rzecz ujmując, dwojakie rozumienie. Poniżej zostały zestawione trzy przykłady angielskich tłumaczeń tego fragmentu dokonanych przez koreanistów, w tym koreańskich native speakerów, oraz propozycja autorki oddania ich sensu w języku polskim. 1. His father was King Hyokkose, his mother was Lady Aryong. The wife was Lady Unje. Sometimes called Unje, she is now the Holy Mother of Mount Unje in the western region of Yongil County. Prayers offered to her for rain are effective40. His father was King Hyokkose, his mother was Lady Aryong. His wife was Lady Unje (She is also called Lady Unje). She is now the Songmo [Holy Mother] of Unje-san mountain in the western part of Yongil-hyon county. In times of drought, prayers to her are effective41. Jego [Namhae] ojcem był król Hyokkose, jego matką – Pani Aryong. .. Jego żoną była Pani Unje. .. Nazywana czasem Unje, jest teraz Songmo góry Unje [Świętą Matką góry Unje] w zachodniej części hrabstwa Yongil. ... W czasie suszy modlitwy o deszcz kierowane do niej są skuteczne. 2. His father was King Hyokkose, his mother was Lady Aryong and his queen was Lady Unje. Now to the west of Yongilhyon rises Mt. Unje, where dwelt the queen’s goddess mother. She sent down rain in times of drought when the people offered aprayers to her42. Jego ojcem był król Hyokkose, jego matką – Pani Aryong .. a jego królową – Pani Unje ... Teraz, na zachodzie hrabstwa Yongil ... wznosi się góra Unje, gdzie mieszkała boska matka królowej. Zsyłała deszcz w czasie suszy, kiedy ludzie modlili się do niej. Zdaniem Graysona duchem Unjesan jest królowa Unje, żona Namhae, natomiast w opinii Nelson – matka tej królowej: kim – państwu. Została bowiem pomyślana po części jako olbrzymia mandala dla ochrony królestwa. W czasach przedbuddyjskich chronił tu państwo z wykorzystaniem wyższych mocy sam władca, który jako święty król przeprowadzał odpowiednie rytuały – por. J. H. Grayson, Religious syncretism in the Shilla period: The relationship between esoteric Buddhism and Korean primeval religion, „Asian Folklore Studies” 1984, vol. 43, no. 21, ss. 94.97. 40 Idem, Female Mountain Spirits…, op. cit, s. 126. 41 Idem, Myths and Legends from Korea: An Annotated Compendium of Ancient and Modern Materials , Richmond 2001, s. 165. 42 Samguk Yusa, op. cit., s. 51. […] matka królowej Aro była smoczą królową, a matkę królowej Unje uważano za boginię góry, która przynosiła deszcz, kiedy ludzie modlili się do niej43. Grayson przyjął, że w przytoczonym tekście źródłowym chodzi o żonę króla Namhae, ponieważ w jego opinii zdaje się to wynikać z materiału zebranego podczas badań terenowych. Wspomniane badania na Unjesan i wśród okolicznej ludności zostały przeprowadzone w 1993 r. – Grayson ustalił wówczas, że zawarta w Samguk Yusa legenda o duchu góry Unje wciąż jest powtarzana w dwóch nieco różniących się wersjach. Według pierwszej duchem Unjesan jest królowa Unje, małżonka Namhae, która po śmierci stała się seongmo góry Unje i modły kierowane do niej podczas suszy przynoszą deszcz. Zgodnie z drugą wersją duch Unjesan to matka króla Yuri, trzeciego władcy Silli, która urodziła się na górze Unje i tam jej dusza powróciła po śmierci44. Matka króla Yuri i królowa Unje, żona Namhae, to ta sama osoba. Grayson podaje jeszcze dwie legendy o potomstwie Unje, znane w okolicach Unjesan. Według pierwszej królowa Unje, wydawszy na świat dziecko na Unjesan, przemieniła się w ducha tej góry, stąd kobiety pragnące syna modlą się do niej. Zgodnie z drugą zwabiła ona mnicha do swojego sanktuarium, sprawiwszy, że strumień wystąpił z brzegów. Objawiła się owemu mnichowi w postaci olbrzymki i uczyniła zeń swojego kochanka. Z tego związku urodziła osiem córek, które wyuczyła na uzdrowicielki. Wśród wszystkich przedstawionych wyżej podań, których główną bohaterką jest Unje, zwraca uwagę swoją odmiennością ostatnie. Nie pasuje do pozostałych; zdaje się należeć do innej, najstarszej warstwy wierzeniowej. Wskazuje na to postać olbrzymki, w której objawia się bogini góry Unje, demonstracja jej władzy nad wodnym żywiołem i wyrazisty w muizmie motyw bezpruderyjnej seksualności w zachowaniach istot nadludzkich i w ich kulcie. W omawianym przypadku ów motyw przejawia się w zwabieniu przez Unje-olbrzymkę mnicha upatrzonego na seksualnego partnera (w pierwotnej wersji był on zapewne jakimś duchem/bogiem lub człowiekiem) do sanktuarium na Unjesan, zatem w miejsce koncentracji mocy tej bogini, gdzie mnich pozostawał całkowicie w jej władaniu. Ponadto potomstwo Unje-olbrzymki nie ma żadnego związku z królewskimi dziećmi, które powiła małżonka Namhae. W pozostałych podaniach można się doszukać śladów adaptacji „świadectwa” pochodzenia królowej Unje do wcześniejszych wierzeń ludowych o bogini Unjesan. Przyszła królowa urodziła się na górze Unje (zatem jej matka była z tą górą związana) i na Unjesan, już jako królowa, urodziła swoje dziecko (jak Unje- Olbrzymka). Jako bogini Unje obdarza do dziś swoje czcicielki synami (była to zapewne już jedna z funkcji pierwotnej Unje, jak każdej yeo-sansin). I wreszcie: informatorzy Graysona określali Unje w jednym podaniu jako królewską małżonkę, a w drugim jako królewską matkę, jakby chodziło o dwie różne istoty. 43 „[...] Queen Aro’s mother was a dragon queen, and Queen Unje’s mother was said to be a mountain goddess who brought rain when people prayed to her” – S. M. Nelson, The Queens of Silla…, op. cit., s. 83; por. też eadem, The Archaeology of Korea, Cambridge 1993, s. 245. 44 Por. J. H. Grayson, Female Mountain Spirits…, op. cit., s. 126. Godny podkreślenia jest fakt, że Iryeon, wyjaśniwszy, kim była Święta Matka góry Unje, wzmiankuje o jednej tylko jej funkcji – dawczyni deszczu. Tę samą funkcję wspomniani wyżej informatorzy Graysona łączyli z królową Unje w pierwszej kolejności. Jako drugą podawali obdarzanie synami, utrzymując, że na szczycie Unjesan wciąż jeszcze często modlą się kobiety pragnące męskiego potomka, co wiązali ze śmiercią królowej w połogu. Możliwe, że ma to jakiś związek ze śmiercią smoczej matki Aryeong w analogicznych okolicznościach. Główne podejście na szczyt góry Unje to kręta ścieżka, mająca początek przy świątyni O’eosa; pokonanie tej trasy raźnym krokiem zajmuje około 90 minut. Pod samym wierzchołkiem, przy ścieżce wiodącej teraz prosto na południe, znajduje się seonghwang-dang, czyli stos kamieni pełniący tu funkcję markera zaznaczającego granicę między strefami profanum i sacrum45. Za seonghwang-dang, w strefie sacrum wznosi się na wysokość około sześciu metrów skała o dziwnym kształcie, stercząc ponad gęsto zalesionymi stokami. Dobrze ją widać z O’eosa. Przy skale, po jej wschodniej stronie, są dwa wciąż odwiedzane miejsca kultu na wolnym powietrzu; śladów chramu nie znaleziono. Grayson opisał je dokładnie. Pierwsze z owych miejsc kultu, znajdujące się u stóp skały po stronie północno- wschodniej, to prymitywny ołtarz – wsunięta w naturalną wnękę mała, kamienna płyta z mniejszym kamieniem ustawionym pośrodku. Na płycie Grayson stwierdził pozostałości palonych niedawno świec. Ponadto ołtarz pokrywała gruba warstwa stopionego wosku – ślady wcześniejszych czynności kultowych w tym miejscu. Z usytuowania ołtarza wynika, że osoby modlące się przed nim zwrócone są podczas modlitwy twarzą w kierunku północno-zachodnim. Drugie miejsce kultu znajduje się po południowo-wschodniej stronie skały, która ma tu gładką powierzchnię, w odróżnieniu od ospowatej faktury po stronie przeciwnej. Gładka powierzchnia jest w kilku miejscach pęknięta, a pęknięcia tworzą szpary i półki z wetkniętymi między nie lub ułożonymi na nich rzędy małych kamieni. Ze względu na gładkość ściany, po której trzeba się wspiąć, żeby ułożyć kamienie w szczelinach lub na półkach, akt złożenia ofiary w tym sanktuarium wymaga sporej sprawności fizycznej. Pod gładką ścianą z pęknięciami znajduje się drugi seonghwang-dang46. Z braku w strefie sacrum śladów chramu Grayson wyciągnął wniosek, że kult Unje nigdy nie miał charakteru formalnego, lecz tylko prywatny, i że ograniczał się do zwykłych próśb kierowanych przez poszczególne osoby wprost do ducha Unjesan, czemu towarzyszyło składanie niewyszukanych ofiar. Innym argumentem wspierającym tezę o niesformalizowanym, prywatnym kulcie na szczycie 45 Ta funkcja seonghwang-dang została opisana przez Graysona – por. J. H. Grayson, The Accommodation of Korean Folk Religion to the Religious Forms of Buddhism: An Example of Reverse Syncretism, „Asian Folklore Studies” 1992, vol. 51, ss. 211.212. 46 Por. J. H. Grayson, Female Mountain Spirits in Korea, op. cit., ss. 126.129. Na stronie 128 Grayson zamieścił cztery fotografie wierzchołka Unjesan: 1) ujęcie z daleka skały na szczycie, 2) songhwang-dang w roli markera oddzielającego strefę profanum od strefy sacrum, 3) ujęcie z bliska skały na szczycie, 4) ołtarz od strony północno-wschodniej. Unjesan jest w opinii tego autora uzyskana przezeń od miejscowej ludności informacja, że praktyki religijne odbywają się tam w nieustalonych terminach. Owa teza może jednak budzić wątpliwości. Po pierwsze dlatego, że brak obecnie śladów po chramie na wierzchołku Góry Unje nie musi oznaczać, iż go tam nigdy nie było. Na wierzchołku Cheonhwang-bong też nie ma dziś żadnych śladów po chramie Świętej Matki gór Jiri, choć był on tam na pewno47. Po drugie wprawdzie odwiedzanie bogini Unje w jej górskim „domu” przez kobiety pragnące potomka to oczywiście nieformalne praktyki prywatne, ale takimi nie są chyba ryty, choćby najprostsze, spełniane podczas suszy, która zawsze stanowi poważny problem dla całych lokalnych społeczności. Wiek kultu ducha (lub duchów) Unje-san Grayson szacuje na około 1500 lat48, albo przynajmniej na jedno (ostatnie) tysiąclecie49, zatem ostrożnie. 47 Por. M. Stiller, Holy Mother of Chiri MountaIn. A female mountain spirit in Korea, „CSW Update” 2011, No. 10, ss. 26.30. 48 Por. J. H. Grayson, Female Mountain Spirits in Korea, op. cit., s. 126. 49 Por. ibidem, s. 130. Bibliografia Źródła Samguk Yusa; Legends and History of the Three Kingdoms of Ancient Korea, ed. Tae-Hung Ha, transl. Tae-Hung Ha , G. K. Mintz, Seoul 1972. The Classic of Mountains and Seas, transl. A. Birrell, London 2000. The Silla annals of the Samguk Sagi, E. J. Shultz, H. H. W. Kang, D. C. Kane, Seongnam-si 2012. Opracowania Cammann S., China’s Dragon Robes, New York 1952 Carr M., Chinese Dragon Names, „Linguistics of the Tibeto-Burman Area” 1990, vol. 13, no. 2. Gonick G., Splendor of the Dragon: Costumes of the Ryukyu Kingdom, with an essay by Ichiko Yonamine, Los Angeles 1995 Grayson J. H., The Accommodation of Korean Folk Religion to the Religious Forms of Buddhism: An Example of Reverse Syncretism, „Asian Folklore Studies” 1992, vol. 51. Grayson J. H., Female Mountain Spirits in Korea: A Neglected Tradition, „Asian Folklore Studies” 1996, vol. 55. Grayson J. H., Myths and Legends from Korea: An Annotated Compendium of Ancient and Modern Materials, Richmond 2001. Hwang Pae-Gang, Korean Myths and Legends, transl. Han Young-hie, Fremont 2006. Hyewon Ven., Mason D. A., An Encyclopedia of Korean Buddhism, Seoul 2013. Ingersoll E., Dragon and Dragon Lore, with introduction by H. F. Osborn, New York 1928. Karlgren B., Legends and Cults in Ancient China, „Bulletin of the Museum of Far Eastern Antiquities” 1946, vol. 18. Kim Jinwung, A History of Korea: From “Land of the Morning Calm” to States in Conflict, Bloomington 2012 Korean historical resources, University at Albany [on-line:] http://www.albany.edu/ eas/205/korean%20historical%20resources.pdf [16.07.2015]. McBridge II R. D., Preserving the Lore of Korean antiquity: an introduction to native and local sources in Iryon’s “Samguk Yusa”, „Acta Koreana” 2007, vol. 10, issue 2. McBridge II R. D., Is the Samguk yusa Reliable?: Case Studies from Chinese and Korean Sources, „ Journal of Korean Studies” 2006, vol. 11, no. 1. Mikoś K., Koreański muizm a problemy z definiowaniem szamanizmu, „Nomos” 2013, nr 80. Mikoś K., Boginie deszczu. Studium porównawcze, Kraków 1997. Monaghan P., Encyclopedia of Goddesses and Heroines, vol. I, Santa Barbara CA 2010. Nelson S. M., The Archaeology of Korea, Cambridge 1993. Nelson S. M., The Queens of Silla: Power and Connections to the Spirit World [w:] Ancient Queens: Archaeological Explorations, ed. S. M. Nelson, Walnut Creek CA 2003. Nelson S. M., Shamanism and the Origins of States: Spirit, Power, and Gender in East Asia, Walnut Creek CA 2008. Ogarek-Czoj H., Mitologia Korei, Warszawa 1988. Ogarek-Czoj, H., Religie Korei. Rys historyczny, Warszawa 1994. Rainey L., The queen Mother of the West: An Ancient Chinese Mother Goddess? [w:] Sages and Filial Sons: Mythology and Archaeology in Ancient China, ed. J. Ching, R. W. L. Guisso, Hong Kong 1991. Stiller M., Holy Mother of Chiri Mountain. A female mountain spirit in Korea, „CSW Update” 2011, no. 10. Streszczenie Związki koreańskich smoków z duchami gór i władzą królewską; pierwsze królewskie małżonki i matki w państwie Silla Zgodnie z doniesieniami zachodnich autorów, którzy w XIX i na początku XX w. przebywali w Korei, wszystkie góry w tym kraju personifikowano i zwykle kojarzono ze smokami. Obchodzenie periodycznych świąt ku czci tych mitycznych stworzeń było ważne przede wszystkim z powodu wiary Koreańczyków w to, że posiadają one władzę nad deszczem, to znaczy, że są w stanie zagrozić plonom, niewystarczająco nawodniając ziemię, oraz – powodując niszczące burze – wpędzić rybaków, żeglarzy, podróżników itp. w poważne tarapaty. Ostatnie badania nad yeo-sansin („żeńskimi duchami gór”), długo zaniedbywanymi przez zachodnich badaczy, wykazały, że również niektórym spośród tych istot przypisywano (i wciąż się przypisuje) moc sprowadzania deszczu, nawet jeśli nie są one postrzegane jako smoczyce. Treść artykułu skoncentrowana jest wokół Aryeong i Unje – małżonek dwóch pierwszych władców Silli, jednego z wczesnokoreańskich królestw. Reprezentują one grupę wciąż na wpół mitycznych postaci, które świadczą, że smoki, yeo-sansin i władza królewska były związane w czasach starożytnych. Summary Connection between the Korean dragons, mountain spirits and kingship: the first royal wives and mothers in the kingdom of Silla According to the Western authors who visited Korea in the 19th and early 20th century, all mountains in this land were personified and usually associated with much venerated dragons. It was important to make periodic adoration to these supernatural creatures because they were believed to have control of the rainfall: they were able to endanger the crops by insufficient showers and cause violent storms to make great trouble for fishermen, sailors, voyagers, merchants etc. Recent studies on yeo-sansin (“female mountain spirits”), which were long neglected by the Western scholars, have shown that some of these beings were (and still are) believed to have power of bringing rain, even if they were/are not perceived as dragons. The article is focused on Aryeong and Unje – the wives of two first rulers of Silla, an early Korean kingdom. They represent a group of (half)mythical characters (called by the author “the royal yeo-sansin”) and are evidence that dragons, yeo-sansin and kingship were connected in ancient times. Oktawia Szymanowska Instytut Religioznawstwa, Uniwersytet Jagielloński Czy to pies, czy wydra? Problematyka tożsamości smoków w japońskich kronikach 1. Wprowadzenie do istoty problemu Japońskie wierzenia pełne są nadprzyrodzonych istot. Według legend można je było spotkać w wodzie, lasach, na szczytach gór, a także w ludzkich siedzibach. Większość stworzeń była bóstwami opiekuńczymi miejsc, tak zwanymi genius loci, ale niektóre istoty według wierzeń miały być duchami zmarłych ludzi, zamienionych w potwory z powodu niesprzyjających okoliczności towarzyszących ich śmierci. Fantastyczne stwory występują nie tylko w mitach i legendach. Starożytne kroniki opisujące historię domu cesarskiego lub dzieje danego regionu także pełne są ponadnaturalnych zjawisk, których bohaterami są duchy lub bóstwa. Jednym z najpopularniejszych bohaterów japońskich wierzeń jest smok. Występuje w różnych formach w sztuce, jego właściwości są szeroko opisywane w legendach. Najbardziej znanym wyobrażeniem smoka jest kudłaty stwór o długim, wężowym tułowiu, czterech upazurzonych łapach i wielkich wąsach po obu stronach pyska. Jednak ten wizerunek został tak naprawdę zaczerpnięty z Chin. Wygląd japońskich smoków jest trochę inny, ponadto różnią się one od swoich chińskich kuzynów charakterem: chińskie smoki są dobre i przyjazne ludziom, natomiast japońskie przynoszą liczne szkody i zazwyczaj potrzebny jest jakiś śmiałek, żeby je powstrzymać. Smoki przedstawione w niniejszym tekście zostaną, ze względu na bogactwo dostępnych materiałów, ograniczone do tych, które zostały opisane w dwóch oficjalnych kronikach dynastii panującej: Kojiki i Nihonshoki. Kojiki (Księga Dawnych Wydarzeń) została spisana przez O no Yasumaro na podstawie informacji zapamiętanych przez zawodowego opowiadacza Hieda no Are. Została ukończona w 712 roku, obejmuje czasy od początku świata do pano O. Szymanowska, Czy to pies czy wydra?... wania cesarzowej Suiko1. Składa się z 3 zwojów: górnego, środkowego i dolnego. Pierwszy zwój przedstawia mity związane z początkiem i tworzeniem świata przez bóstwa, a dwa kolejne – dzieje władców japońskich. Nihonshoki (Kronika japońska), znana również pod nazwą Nihongi2 (to samo znaczenie tytułu), została skompilowana przez księcia Toneri, ukończona w roku 720. Składa się z 30 zwojów, opisuje dzieje od powstania świata (epoka bogów) do roku 697 – panowania cesarzowej Jito3. Istotną cechą, która odróżnia tę kronikę od Kojiki, jest to, że każda historia jest przedstawiona we wszystkich znanych w owym czasie wariantach. Najpierw zostaje podana tak zwana główna wersja, a potem kolejne. Czasami jest to jedna dodatkowa wersja, czasami zdarzają się dwie, trzy lub więcej. Kojiki jest pod tym względem bardziej spójna i podaje zawsze jedną wersję, stanowiącą całość z poprzedzającą ją i następującą po niej częścią fabuły. Na uwagę zasługuje fakt, że obie kroniki zostały spisane z rozkazu władcy, więc ich autorzy nie mogli być ani niezależni, ani obiektywni w doborze treści. Trudno powiedzieć z całą pewnością, na ile historie z udziałem fantastycznych istot są dokładnym odbiciem wierzeń starożytnych Japończyków, a na ile próbą manipulacji faktami, mającej na celu przedstawienie dynastii panującej w jak najlepszym świetle. Należy również przyjąć możliwość, że autorzy przy spisywaniu mitów posłużyli się metodą tak zwanej maski historycznej, aby zachować dla potomności niekorzystne dla ówczesnych władców wydarzenia. Mimo że przedstawione poniżej stwory można zaklasyfikować jako smoki, w rzeczywistości tożsamość stworzeń fantastycznych w kronikach nie jest sprawą oczywistą. Kojiki i Nihongi są napisane w języku starojapońskim i znaczenie wielu słów jest obecnie trudne do ustalenia. Wygląd opisanych przeze mnie istot jest tematem ożywionych dyskusji w środowisku naukowym, co przekłada się na liczne teorie. Moim zadaniem będzie przedstawienie mitów oraz porównanie najciekawszych teorii dotyczących ich bohaterów. 2. Yamatanoorochi – postać z popularnej legendy o smoku i bohaterze czy metafora problemu dotykającego ówczesnych Japończyków? Przedstawiony poniżej mit pochodzi z Nihongi. Ponieważ niewiele się on różni od swojego odpowiednika w Kojiki, pozostanę przy jednej wersji. 1 Lata panowania: 592–628 r. 2 W całym tekście będzie stosowany tytuł: Nihongi. 3 Lata panowania: 686–690 r. (regencja po śmierci męża), 690–702 r. (jako cesarzowa) Susanoo no mikoto4 zszedł5 z Niebios6 i poszedł w górę rzeki Hii w prowincji Izumo. Wtedy usłyszał płacz, więc postanowił poszukać źródła tego dźwięku. Znalazł dwoje staruszków, a między nimi dziewczynę, którą przytulali. Wszyscy troje wznosili głośne lamenty. Susanoo7 zapytał: „Kim jesteście i z jakiego powodu płaczecie?” Staruszek odpowiedział: „Jestem bóstwem ziemskim, mam na imię Ashinazuchi8. Moja żona nosi imię Tenazuchi. Ta dziewczyna jest naszą córką o imieniu Kushinadahime. Powód, dla którego płaczemy, jest następujący. Początkowo miałem osiem córek. Ale one rok po roku były pożerane przez Koshinoyamataorochi, a teraz nadchodzi czas na tę dziewczynę. Nie ma dla niej możliwości ucieczki, dlatego rozpaczamy”. Susanoo no mikoto rzekł: „Jeśli ja coś na to poradzę, czy oddacie mi córkę za żonę?” „Tak, wtedy spełnię twoje życzenie i oddam ci ją.” Susanoo no mikoto zamienił Kushinadahime w grzebień9 i wetknął sobie w pukiel włosów10. Następnie nakazał Ashinazuchiemu i Tenazuchi nawarzyć ośmiokrotnie warzonej sake, wykonać osiem stojaków z półkami, na każdej półce postawić kadź z sake i oczekiwać potwora. Gdy nadszedł czas, potwór pojawił się. Miał głowę rozszczepioną na osiem części i ogon rozszczepiony na osiem części, jego oczy były czerwone niczym kwiat miechunki11, na jego grzbiecie rosły cyprysy i kryptomerie. Gdy pełznął, rozciągał się na przestrzeni ośmiu wzgórz i ośmiu dolin. Gdy potwór znalazł sake, zanurzył każdą głowę w kadzi. Gdy każda głowa wypiła zawartość jednej kadzi, potwór upił się i zasnął. Wtedy Susanoo porąbał jego cielsko na kawałki swoim długim na dziesięć piędzi mieczem. Gdy ciął ogon, ostrze jego miecza nieznacznie się wyszczerbiło. Susanoo no mikoto rozciął ogon i dokładnie go sprawdził. W środku był miecz. To jest właśnie miecz12 Kusanagi no tsurugi13. Punktem wyjścia dla naszych rozważań o naturze potwora jest przetłumaczenie jego imienia: Koshinoyamataorochi ......... Podstawowym znaczeniem, które przychodzi na myśl, jest ‘wąż z Koshi, rozszczepiony na osiem części’. Koshi to wioska w prowincji Izumo lub sąsiednia prowincja o tej samej nazwie. Yamata oznacza rozszczepienie na osiem części, a Orochi jest słowem określającym wielkiego węża. To rozszczepienie węża miałoby polegać na tym, 4 Aston podaje to imię w formie „Mężczyzna z Susa”, według Kotańskiego jest to z kolei „Mąż Zsyłający Opady”. 5 Susanoo no mikoto został z Niebios wygnany za przewiny wobec swojej siostry, Amaterasu. 6 Japońskie Niebiosa noszą nazwę Takamanohara, czyli, według tłumaczenia Wiesława Kotańskiego, Przestwór Wysokich Niebios. 7 Japońskie postaci mitologiczne posiadają honoryfikatywne tytuły „mikoto”. W celu uniknięcia dłużyzn zostaną one pominięte w tłumaczeniach tekstów. 8 Tłumaczenia imion staruszków i dziewczyny zostaną przedstawione później. 9 Słowo kushi w imieniu Kushinadahime oznacza grzebień. 10 Mężczyźni w starożytnej Japonii nosili długie włosy związane w pukle po obu stronach głowy. 11 Większość badaczy zgadza się co do tego, że oczy potwora są porównywane do kwiatów konkretnej rośliny, jednak Hirata uważa, że nazwą akakagachi określano w starożytności gatunek węża. 12 Ten miecz niejeden raz odegrał ważną rolę w historii. Znaczenie jego nazwy nie jest pewne, jedno z tłumaczeń brzmi: Miecz-trawosiecz. 13 Nihongi: Chronicles of Japan from the Earliest Times to A.D. 697, transl. W. Aston, London 1896, ss. 52.53. Wszystkie cytaty zawarte w niniejszym tekście, jeżeli nie zaznaczono inaczej, podawane są w tłumaczeniu własnym. że z tułowia wyrasta mu osiem głów i osiem ogonów, co znajduje potwierdzenie w dalszej części mitu – potwór każdą głowę wsadził do innej kadzi z sake. Taka powierzchowność potwora wielu Europejczykom przywiodłaby zapewne na myśl smoka o wielu głowach, znanego z licznych baśni i legend. Tak naprawdę możemy tutaj śmiało mówić o smoku, gdyż Japończycy nazywali „wężem ze skrzydłami” lub „wężem z nogami” to właśnie stworzenie. Należy również pamiętać, że liczba osiem w japońskiej symbolice oznacza nieprzebraną ilość. Wobec tego możemy potraktować pojawiającą się nad wyraz często w micie ósemkę jako środek prowadzący do podkreślenia na przykład wielkości smoka czy ogromu spustoszeń, jakie wywołał. Ten mit na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl popularną w wielu kulturach walkę bohatera ze smokiem, zakończoną sukcesem tego pierwszego. Susanoo no mikoto dostaje Kushinadahime za żonę i dodatkowo jest nagrodzony cennym znaleziskiem w postaci miecza, który później stanie się jednym z trzech cesarskich regaliów. Te rozważania nie wyczerpują jednak wszystkich znaczeń opowieści. Z mitu wynika, że na grzbiecie smoka rósł las, wiec nasuwa się pytanie o znaczenie tego szczegółu. Czy miał on tylko podkreślić wielkość i siłę potwora, czy może chodzi o coś innego? Wiesław Kotański w swojej książce Japońskie opowieści o bogach, interpretuje ten mit14 w nieco inny sposób. Otóż imię smoka zostaje przedstawione jako „Wdzierający się Duch Niszczyciel Gór i Pól”. Większość badaczy, w tym także Aston, tłumaczy imiona staruszków jako „Starzec Głaskający Stopy” i „Staruszka Głaskająca Ręce”, odnosząc się do czynności pocieszania płaczącej dziewczyny. Ich córka jest zwyczajowo określana jako „Przedziwna Księżniczka Inada”, chociaż to tłumaczenie niezbyt pasuje do treści mitu. Kotański proponuje odmienne tłumaczenie także i tych imion: „Duch Obdarzający Plonami Ryżu”, „Duch Obdarzający Ziarnem”, „Dziewczyna Obdarzająca Cudownymi Ziołami”. Skoro „Wdzierający się Duch Niszczyciel Gór i Pól” ma na grzbiecie las, to być może potwór symbolizuje dziką przyrodę, która utrudnia prace rolnicze. Znajomość zasad upraw ryżu, zbóż oraz zbierania ziół jest związane z podporządkowaniem natury człowiekowi. W takim razie cały mit może być interpretowany jako walka człowieka pragnącego przystosować ziemię pod uprawy z tym, co na tej ziemi początkowo zastał, czyli dziką puszczą. W czasach opisywanych w micie Japończycy dopiero się uczyli sztuki uprawiania roli, więc możemy sobie wyobrazić, jak łatwo pod wpływem braku wiedzy czy zaniedbań na wykarczowanym i obsianym polu na powrót wyrastały drzewa i chaszcze15. Inną ciekawą kwestią jest pożeranie dziewcząt przez potwora z coroczną regularnością. Badaczom nieodparcie kojarzy się to z rytuałem agrarnym. Według podań ludowych dawniej co roku w okresie sadzenia ryżu poświęcano bóstwu jedną młodą dziewczynę w celu wybłagania obfitych plonów. Oficjalnie mówiło się o niej, że zostawała małżonką bóstwa, ale w rzeczywistości skazywano ją na 14 Wiesław Kotański opiera swoje interpretacje na Kojiki, ale w tym przypadku imiona postaci są identyczne, więc mogę z nich korzystać także przy interpretacji Nihongi. 15 Por. W. Kotański, Japońskie opowieści o bogach, Warszawa 1983, s. 136. śmierć. Legenda mówi, że kazano jej sadzić ryż tak długo, aż padała z wyczerpania16. Wobec tego smok mógł pełnić rolę bóstwa dzikiej przyrody, a ofiara z dziewczyny miała zapobiec wdzieraniu się drzew i krzewów na pola uprawne. Tę teorię potwierdza Kotański, który zauważył, że w wersji mitu opisanej w Kojiki ojciec dziewczyny waha się, czy oddać Susanoo córkę za żonę. Wątpliwości Ashinazuchiego prawdopodobnie pochodziły z faktu, że smok także był kandydatem na męża17 i miał jako potężne bóstwo wysoką pozycję. Bóg Opadów zaskarbia sobie przychylność staruszka zapewnieniem, że jest bratem Bogini Słońca Amaterasu18 i dopiero ta informacja, a nie obietnica uratowania dziewczynie życia, przeważa szalę na jego korzyść. Wybór Susanoo na zięcia mógł także sygnalizować jakiś przełom w sposobach zdobywaniu gruntów pod uprawę: skoro staruszkowie – bóstwa rolnictwa – zgadzają się na walkę ze smokiem, oznacza to, że nie ma już potrzeby przekupywania bóstwa dzikiej przyrody ofiarami z ludzi19. Dwie powyższe interpretacje nie są jedynymi teoriami dotyczącymi tożsamości potwora. Niektórzy badacze traktują tego smoka jako… metaforę rzeki. Rzeka Hii istnieje nie tylko w micie, ale także na mapie Japonii, płynie zakolami, więc jej wygląd może kojarzyć się z ogromnym, pełzającym wężem. Jej ujście znajduje się na górze Sentsu. Ta góra do dziś zawiera rudy żelaza, a historia wydobycia tego metalu sięga czasów starożytnych. Kojiki podaje, że tułów smoka ociekał krwią, a piasek rzeki Hii jest w naturalny sposób zabarwiony żelazem na czerwono, co sprawiało wrażenie, że rzeka jest czerwona20. Rzeka może stanowić zagrożenie dla ludzi i pól uprawnych, gdy wylewa, a z powodu pory deszczowej taka sytuacja mogła mieć miejsce nawet raz w roku! Jeżeli starożytni Japończycy nie potrafili racjonalnymi metodami uchronić się przed powodzią, uciekali się do czynności magicznych – oddawali dziewice bóstwu w ofierze, na przykład wrzucając je do rzeki. Tę interpretację trudno jednakże potwierdzić, odwołując się do treści mitu – grzbiet smoka porastały cyprysy i kryptomerie, a nie rośliny rosnące na brzegu zbiorników wodnych. Istnieje również teoria, według której orochi to nie wąż ani smok, tylko lokalny ród możnych. Prowincja Izumo znajdowała się na terenie obecnej prefektury Shimane. W położonym w tej prefekturze miasteczku Yokota stoi chram Igataki- jinja, poświęcony synowi Susanoo no mikoto – Itakeru no mikoto. W tekście opisującym powód założenia chramu czytamy: 16 Por. ibidem. 17 Por. ibidem, s. 137. 18 Amaterasu jest najważniejszym bóstwem w japońskim panteonie, przodkinią i patronką rodu cesarskiego. 19 Por. W. Kotański, Japońskie opowieści…,op. cit., s. 137. 20 M. Hata, Anata ni tsunagaru yaoyorozu no kamigami. Nihon no shinwa to kamisama techo (Osiem milionów bóstw, które są z wami związane. Notatnik mitów i bogów japońskich), Tokio 2012, s. 72. pokonał wraz z ojcem ród Orochi, który w celu wydobycia żelaza, ogołocił z drzew okoliczne góry. Później [Itakeru] razem z mieszkańcami tej ziemi, sadził drzewa na jałowych górach, doprowadzając do ich zalesienia21. W takim razie mityczny potwór rozszczepiony na osiem głów i ogonów mógł być metaforą dużej grupy ludzi, karczującej drzewa na rozkaz członków rodu Orochi, a Susanoo no mikoto – wybitnym przywódcą i lokalnym bohaterem, stającym w obronie osób pokrzywdzonych przez Orochi. 3. Watatsumi no kami – król smoków czy krokodyli? W przypadku tego mitu zostaną zestawione główna wersja Nihonshoki oraz wersja z Kojiki, gdyż zachodzą tutaj dość duże rozbieżności w opisywaniu interesujących nas stworzeń. W celu uniknięcia niepotrzebnych dłużyzn zostaną zacytowane tylko te fragmenty, w których występują informacje bezpośrednio związane z istotami nadprzyrodzonymi. Kolejne stworzenie występuje w micie o dwóch braciach: Honosusori no mikoto i Hikohohodemi no mikoto (w Kojiki są to Hoderi no mikoto i Hoori no mikoto). Bracia postanowili wymienić się bronią, jakiej używali do łowów. Honosusori dał bratu haczyk na ryby, a Hikohohodemi – łuk i strzały. Po jakimś czasie Honosusori pożałował zamiany i zwrócił prezent bratu, żądając swojego haczyka. Niestety Hikohohodemi zgubił haczyk w morzu. Brat nie chciał przyjąć niczego w zamian i coraz natarczywiej domagał się zwrotu haczyka. Zrozpaczony Hikohohodemi poszedł na brzeg morza i zaczął głośno lamentować. Jego płacz usłyszał jeden z bogów i postanowił mu pomóc. Poniżej fragmenty z obu źródeł. Wersja Nihonshoki: [Shiotsutsu no oji]22 uplótł koszyk, umieścił tam Hikohohodemiego i spuścił na morze. Po pewnym czasie [Hikohohodemi] znalazł się na bezpiecznej mieliźnie, wyszedł z koszyka i idąc przed siebie, dotarł do pałacu Boga Mórz. Pałac miał blanki, baszty i wieże. Przed wrotami znajdowała się studnia, a nad nią rósł rozłożysty klon. Hikohohodemi schował się za drzewem i czekał. Po jakimś czasie wrota otworzyły się i wyszła z nich piękna kobieta. Podeszła do studni, niosąc kryształowy dzban. Już miała nabrać wody, gdy nagle podniósłszy oczy, dojrzała go i wystraszyła się. Wróciła do pałacu i powiedziała ojcu i matce: „Przed wrotami pod drzewem stoi obcy mężczyzna”. Bóg Mórz przygotował ośmiowarstwową poduszkę i wpuścił Hikohohodemiego do środka23. Wersja Kojiki: 21 Ibidem. 22 Jedno z tłumaczeń imienia boga, który pomógł Hikohohodemiemu, to „Bóg Morskiej Soli”. 23 Por. Nihongi…, op. cit., s. 93. Wtedy Shiotsuchi no kami rzekł: „Dam ci dobrą radę”. To mówiąc, zrobił łódkę z ciasno plecionych łodyg bambusa i umieścił go w tej łodzi, mówiąc: „Kiedy popchnę tę łódkę, będzie jakiś czas płynąć. Potem będzie sprzyjająca fala przypływu. Gdy będziesz dalej tak płynął, natrafisz na pałac zbudowany jak gdyby z rybich łusek. Jest to pałac Watatsumi no kami. Gdy dotrzesz do bram [pałacu] tego boga, będzie tam stało wspaniałe drzewo katsura obok studni. Jeśli wdrapiesz się na czubek tego drzewa, zobaczy cię córka Boga Mórz i coś ci poradzi”24. W obu wersjach mitu bohater później pojmuje za żonę córkę Boga Mórz. Mieszka szczęśliwie w pałacu, ale po jakimś czasie zaczyna tęsknić za rodzinnymi stronami. W tej sytuacji Bóg Mórz wyprawia go z powrotem do domu. Pomaga mu również odnaleźć zgubiony haczyk – jedna z ryb miała go w gardle. Oprócz tego Bóg Mórz pomaga młodzieńcowi pokonać uciążliwego brata poprzez kierowanie ruchami morza za pomocą perły przypływu i perły odpływu25. Wersja Nihonshoki: Hikohohodemi pojął za żonę córkę Boga Mórz, Toyotamahime, i zamieszkał w morskim pałacu. Przez trzy lata cieszył się spokojem i przyjemnościami, ale cały czas tęsknił za swoimi rodzinnymi stronami i od czasu do czasu wzdychał głęboko. Toyotamahime, słysząc to, rzekła do ojca: „Niebiański Wnuk26 często wzdycha, jakby z żałości. Być może ten jego smutek wynika z tęsknoty za rodzinnymi stronami”. Zatem Bóg Mórz podszedł do Hikohohodemiego i odezwał się do niego serdecznie: „Jeśli Niebiański Wnuk pragnie wrócić do swego kraju, odeślę go z powrotem”27. Treść Kojiki jest w tym miejscu niemal identyczna, więc zostanie pominięta, jednak występuje tu również epizod, którego nie ma w Nihonshoki – Bóg Mórz wyprawia Hikohohodemiego w drogę powrotną na grzbiecie stworzenia zwanego wani – będzie o nim mowa później. Nihonshoki nie podaje żadnych informacji co do postaci Boga Mórz. Kojiki wymienia tylko jego imię: Watatsumi no kami. Według Astona wata było starojapońskim słowem nazywającym morze, a mi oznaczało ciało. Kotański tłumaczy to imię: „Duch Rodzący Przestrzenie Wodne”. Jednak tradycyjnie Bóg Mórz jest nazywany „Królem Smoków” (ryuo ..) i na wielu ilustracjach jest przedstawiany jako człowiek z unoszącą się nad nim głową smoka. Skąd zatem pochodzi ta tradycja? Inne czytanie słowa „smok” brzmi tatsu i jest to także człon imienia Watatsumi, ale według badaczy nie tutaj należy szukać skojarzeń ze smokiem. Legenda o młodzieńcu, który dopłynął do pałacu Króla Smoków i pojął za żonę 24 Kojiki, transl. D. L. Philippi, Princeton, Tokyo 1969, s. 66. 25 Por. W. Kotański, Japońskie opowieści…, op. cit., s. 229. 26 Hikohohodemi był synem władcy Jimmu, potomka Bogini Słońca, stąd to określenie. 27 Nihongi…, op. cit., s. 94. jego córkę, występuje także w Chinach, a łudząco podobne elementy tej opowieści dają się odnaleźć w indyjskich opowieściach Dżataka28. Opowieść Campeyya-Jataka (nr 506): Dawno, dawno temu, kiedy A.ga był władcą królestwa A.ga, a Magadha panował w królestwie Magadha, między królestwami A.ga i Magadha płynęła rzeka Campa, w której było miejsce zamieszkane przez węże i tam rządził król Campeyya. Czasami król Magadha obejmował w posiadanie królestwo A.ga, czasami król A.ga podbijał Magadha. Pewnego razu, kiedy król Magadha, po stoczeniu przegranej walki z królem A.ga, dosiadł konia i rzucił się do ucieczki, ścigany przez wojska A.ga. Kiedy przybył nad rzekę Campa, ta rzeka właśnie wylała. Ale król rzekł: „Lepsza śmierć na dnie rzeki niż śmierć z rąk moich wrogów!” Wtedy król wraz z koniem wskoczył do rzeki. W tym samym czasie król Campeyya zbudował sobie pod wodą ozdobiony klejnotami pawilon i z tej okazji brał udział w hucznym przyjęciu razem ze swoim dworem. Król i jego koń wpadli do rzeki dokładnie w tym miejscu, gdzie ucztował Król Węży. Gdy Król Węży ujrzał wspaniałego monarchę, od razu go polubił. Podniósł się ze swojego miejsca, pozwolił królowi usiąść na swoim tronie, prosił, żeby ten się niczego nie obawiał i zapytał o powód wskoczenia do rzeki. Król Magadha opowiedział mu o wszystkim. Król Węży na to: Nie bój się niczego, o wielki władco! Uczynię cię panem obu królestw”. Następnie pocieszył go i przez siedem dni podejmował go z wielkimi honorami. Siódmego dnia Król Węży wraz z królem Magadhą opuścili wężowy pałac. Dzięki mocy Króla Węży, król Magadha opętał króla A.ga, zabił go i zdobył panowanie nad obydwoma królestwami29. Ta opowieść ma wiele cech wspólnych z mitem o zgubionym haczyku. Po pierwsze bohater trafia do podwodnego królestwa z powodu problemów spowodowanych przez inną osobę. W obu historiach pałac władcy podwodnego świata jest opisany na różne sposoby, ale zawsze opowieść podkreśla jego splendor. Postępowanie tegoż władcy jest dokładnie takie samo w obu przypadkach, mimo że w wersji indyjskiej wyjaśnienie tego zachowania jest bardziej logiczne. Japoński Król Smoków zaprasza młodzieńca do swego pałacu, chociaż nigdy go przedtem nie widział, w dodatku Hikohohodemi jest kandydatem na męża jego córki wybranym przez nią samą, a nie, jak to się zazwyczaj odbywało, przez ojca dziewczyny. Kolejną wspólną cechą jest kilkudniowa gościna w podwodnym pałacu. Te opowieści łączy też pomoc sił nadprzyrodzonych – magicznych pereł/czarów – w pokonaniu wroga, przez którego bohater znalazł się pod wodą. Ponownie widzimy to samo postępowanie bohatera w dwóch różnych od siebie sytuacjach. O ile można zrozumieć chęć pokonania raz na zawsze odwiecznego wroga, o tyle chęć brutalnej zemsty na własnym bracie spowodowana tylko tym, że ten domagał się zwrotu prezentu, jest dość dziwna, chyba że japoński mit w zawoalowany sposób przedstawia zmniejszanie kolejki pretendentów do tronu – „podły brat” 28 Jataka („dżataka” to spolszczone słowo oznaczające również pojedynczą opowieść) – tytuł zbioru 574 opowieści o poprzednich wcieleniach Buddy Śakjamuniego. Zostały spisane prawdopodobnie ok. IV w. p.n.e. 29 The Jataka or Stories of the Buddha’s Former Births, t. IV, transl. E. B. Cowell, W. H. D. Rouse, Cambridge 1901, s. 282. ze względu na starszeństwo zostałby władcą przed Hikohohodemim. Zasadniczą różnicą jest brak pięknej księżniczki w indyjskiej opowieści, ale taki motyw znajduje się w innej historii o królestwie węży. Podwodne węże obdarzone nadprzyrodzonymi umiejętnościami to naga (Naga) – jedne z ośmiu rodzajów istot czczących Buddę. Naga są opisywane w licznych buddyjskich tekstach, nie tylko indyjskich, ale również chińskich. Sztuka buddyjska przedstawia istotę tego typu w trzech formach: 1) jako człowieka jadącego na smoku o kilku głowach, 2) jako węża 3) jako hybrydę – w połowie człowieka, w połowie węża (na przykład jako ciało ludzkie z czterema wężowymi głowami lub też jako stworzenie od pasa w dół będące wężem, a od pasa w górę – człowiekiem)30. W dżatakach naga są zawsze opisywane jako wielkie węże, jednak w późniejszej sztuce indyjskiej zdarzają się ich wizerunki jako smoków. Na malowidle pochodzącym z Gandhary31 widnieją naga o ciele smoka pokrytym łuską, ze skrzydłami i parą końskich nóg, z górną ludzką częścią ciała. Na innym malowidle przedstawiającym walkę tych stworzeń z ich odwiecznymi wrogami, Garuda32, odmalowane są w kilku różnych postaciach: jako zwykłe węże, ludzie z czterema wężami zamiast głowy oraz o górnej części ciała ludzkiej, z głową wołu i od pasa w dół jako węże33. De Visser przypuszcza, że wszystkie te wizerunki wpłynęły na wyobrażenia smoków w starożytnych Chinach, ale nie ma pewności, czy japoński mit o zgubionym haczyku pochodzi z Indii. Jak wiemy, oficjalna mitologia została spisana w VIII w., a Japończycy poznali buddyzm już w VI w., więc Japończycy mieli wyobrażenie o morskich wężach dzięki pismom buddyjskim. Z drugiej strony nie jest wykluczone, że w tym micie oryginalnie występował stwór wani, a podobieństwo elementów mitu japońskiego do indyjskiego odpowiednika jest przypadkowe. Jest jeszcze jedna możliwość: w Kojiki został spisany mit w swojej pierwotnej formie, a w Nihonshoki została przedstawiona wersja z wplecionymi elementami opowieści o naga. Powyższe wnioski nie zmieniają jednak faktu, że król podwodnej krainy z opowieści zbioru Dżataka jest wężem, a nie smokiem. Źródła tej „zamiany” należy szukać w sposobie, w jaki Japończycy poznawali myśl buddyjską. W starożytności Japonia nie miała styczności z Indiami, jednak buddyzm był obecny w Chinach i Korei – państwach, z którymi miała kontakty handlowe i dyplomatyczne. Pismo japońskie powstało poprzez zapożyczenie znaków chińskich i dopasowanie ich do japońskiej fonetyki i składni. W chińskich sutrach naga są określane znakiem . oznaczającym smoka, na przykład: „[Budda jest czczony przez] Dewa, Naga [i pozostałe] 8 klas – ....” lub też: „Naga, uszczęśliwiony, wywołał wiatr 30 Por. W. De Visser, Dragon in China and Japan, Amsterdam 1913, s. 5. 31 Gandhara – starożytne państwo znajdujące się na terenie obecnego Afganistanu i Pakistanu. Istniało do VI w. n.e. Było twierdzą buddyzmu i ważnym ośrodkiem rozwoju sztuki buddyjskiej. 32 Istoty fantastyczne, na równi z Naga należące do czcicieli Buddy, jednak będące ich zaciekłymi wrogami. W ikonografii buddyjskiej są przedstawiane jako ptaki lub pół ptaki, pół ludzie. 33 Por. W. De Visser, op. cit., s. 6. i deszcz trwające siedem dni i nocy – .........”34. Poza tym, jak już zostało powiedziane, Chińczycy mieli własne wyobrażenia o smokach i one także zostały zasymilowane z wierzeniami japońskimi. Godny uwagi jest fakt, że dla Chińczyków granica między wężem a smokiem była raczej nieostra: teng she .., według znaków wąż bez skrzydeł, „potrafi sprawić, żeby chmury się uniosły i jadąc na nich, jest w stanie przelecieć tysiące mil. Może się zmienić w smoka”35. W tekście Yiu-yang tsa tsu36 możemy przeczytać, że „Według uczonych smoki i węże są spokrewnione”37. 4. Toyotamahime – Piękna czy Bestia? Kolejnym istotnym fragmentem mitu o zgubionym haczyku jest ten, w którym jest mowa o narodzinach potomka Hikohohodemiego i Toyotamahime. Wersja Nihonshoki: Kiedy Niebiański Wnuk miał wyruszyć w drogę powrotną, Toyotamahime odezwała się do niego w te słowa: „Twoja służebnica38 jest już ciężarna, a czas jej porodu nie jest odległy. W dniu, kiedy wiatry i fale szaleją, przybędę na brzeg i proszę, żebyś zbudował dla mnie chatę porodową39 i czekał na mnie”. Kiedy zbliżał się czas porodu, [Toyotamahime] błagała Hikohohodemiego tymi słowami: „Kiedy twoja służebnica ma bóle porodowe, prosi, żebyś na nią nie patrzył”. Mimo to, Niebiański Wnuk nie mógł się powstrzymać, podkradł się potajemnie do chaty i zajrzał do środka. Toyotamahime właśnie rodziła i była zamieniona w smoka. Zawstydziła się bardzo i rzekła: „Gdybyś nie okrył mnie hańbą, zagwarantowałabym kontakt między morzem a lądem, i na zawsze zapobiegłabym ich rozdzieleniu. Ale teraz, skoro zhańbiłeś mnie, czy [sądzisz, że] będę związana jakimś uczuciem przyjaźni?” Po tych słowach owinęła niemowlę w trzciny i zostawiła je na brzegu morza. Następnie weszła w morskie głębiny, zamknąwszy za sobą drogę łączącą morze z lądem40. Wersja Kojiki: Wtedy córka Boga Mórz, Toyotamabime, przybyła do niego i powiedziała: „Byłam ciężarną przez jakiś czas, a teraz czas porodu jest bliski. Pomyślałam, że to nie jest właściwe, żeby dziecko bóstw niebiańskich urodziło się na morzu. Dlatego przybyłam [do ciebie]”. Następnie na plaży zbudowano chatkę porodową o dachu pokry 34 Ibidem, s. 11. 35 Ibidem, s. 75. 36 Tekst napisany w IX w. przez Tan Ching Shi. 37 W. De Visser, op. cit., s. 75. 38 „Służebnica” w tym kontekście oznacza małżonkę; tym zwrotem Toyotamabime symbolicznie obniżyła swój status, wywyższając męża i okazując mu w ten sposób szacunek. 39 Wszystko wskazuje na to, że w starożytności poród był uznawany za czynność wywołującą rytualne skalanie – to dlatego kobiety na czas porodu izolowano od społeczeństwa, umieszczając je w chatach oddalonych od siedzib ludzkich. 40 Nihongi…, op. cit., s. 95. tym piórami kormoranów. Jednak zanim krycie dachu zostało zakończone, niepokój w jej łonie stał się dla niej nie do zniesienia i [Toyotamabime] weszła do chatki. Gdy miała urodzić, powiedziała do męża: „Wszystkie osoby z obcych krain, kiedy rodzą, powracają do postaci z ich własnych krain. Ja też wrócę do dawnej postaci i urodzę dziecko. Proszę, nie patrz na mnie!”. Zdziwiony jej słowami, [Hoori], obserwował potajemnie, jak szykowała się do porodu. Zamieniła się w ośmiosążniowego wani, wiła się i skręcała z bólu. Widząc to, [Hoori] przestraszył się i uciekł. Toyotamabime no mikoto, dowiedziawszy się, że była obserwowana, bardzo się zawstydziła. Porzuciła nowonarodzone dziecko i powiedziała: „Zawsze chciałam wędrować w jedną i w drugą stronę poprzez morskie drogi, jednakże teraz, kiedy ujrzałeś moją [prawdziwą] postać, czuję wielki wstyd”. Następnie, zamykając granicę pomiędzy morzem a lądem, wróciła do morza41. Słowo wani nastręcza badaczom wiele trudności. Obecnie oznacza krokodyla, ale Japonia nie jest miejscem, w którym można spotkać krokodyla w jego środowisku naturalnym. W starożytnej Japonii nikt takiego gada prawdopodobnie nie widział. Niewykluczone, że dawniej to określenie było przypisane do innego stworzenia, być może mitycznego. W tekście mitu to słowo jest zapisane fonetycznie42, więc nie można na podstawie znaków odgadnąć jego znaczenia. Philippi w swoim tłumaczeniu Kojiki pozostaje przy krokodylu, jednak Kotański uważa, że to słowo oznacza rekina. Wani pojawia się także w micie o zającu z Inaba (wersja Kojiki): Okuninushi no kami, który szedł na końcu43 zobaczył zająca i spytał: „Dlaczego leżysz tu i płaczesz?” Zając odparł: „Byłem na wyspie Oki. Chciałem przebyć morze, żeby dostać się tutaj, jednak nie było na to sposobu. Wtedy oszukałem morskiego wani, mówiąc: »Sprawdźmy, kto ma więcej krewnych; ty czy ja. Przyprowadzisz ze sobą tylu członków rodziny, ilu masz, i każesz im ułożyć się w prostej linii pomiędzy tą wyspą a przylądkiem Keta. Ja przebiegnę po nich, jednocześnie ich licząc, i wtedy dowiemy się, czy jest ich więcej niż moich krewnych«. Kiedy one położyły się tak, jak im powiedziałem, przebiegłem po nich. Kiedy już miałem stanąć na lądzie, krzyknąłem: »Nabrałem was!« Kiedy to powiedziałem, wani leżący na samym końcu linii chwycił mnie i odarł z szat”44. Ten fragment nie przekazuje nam bezpośrednio informacji o wyglądzie wani, ale pojawiają się w nim pewne wskazówki: po pierwsze zwierzęta te były w stanie położyć się na powierzchni wody tak, żeby mógł po nich przebiec zając, po drugie należały do stworzeń drapieżnych, skoro jednym kłapnięciem paszczy mogły obedrzeć zająca ze skóry. To zawęża nasz obszar poszukiwań, jednak nadal faworytami są krokodyl i rekin – obydwa stworzenia idealnie pasują zarówno do tego, jak i do poprzedniego mitu. 41 Kojiki…, op. cit., s. 71. 42 ... 43 Przodem szli jego liczni bracia. 44 Kojiki…, op. cit., s. 32. Toshio Akima zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt: w starożytności istniał klan Wani, który od IV do VI wieku wysyłał swoje córki na dwór w charakterze cesarskich małżonek. Jest wysoce prawdopodobne, że małżeństwo pochodzącego od Bogini Słońca Hikohohodemiego/Hooriego (dynastia panująca) z córką króla mórz (dziewczyną z rodu Wani) odzwierciedla ten obyczaj. Dzięki związkom z rodem Wani cesarz miał zagwarantowaną kontrolę nad morzem i połowem ryb45. Idąc tym tropem, można założyć, że stwór wani pełnił rolę pośrednika pomiędzy lądem a podwodnym światem. Legendarna władczyni Jingu (lata panowania: 200–270) była z tym rodem spokrewniona, a musimy pamiętać, że była ona również szamanką. Za życia męża Chuaia (lata panowania: 192–200) służyła jako medium, a gdy po jego śmierci objęła tron, przed każdą ważną decyzją modliła się do bóstw morza46. Jingu ofiarowała im ziemie Półwyspu Koreańskiego zdobyte w wyprawie wojennej. Istnieje zatem możliwość, że powiązanie określenia wani z osobą Toyotamabime wskazuje na jej pochodzenie nie od stworów wani, ale od ludzi o takim nazwisku. Należy również pamiętać o tym, że jedna – główna – wersja Nihongi podaje, że Toyotamahime zmieniła się w smoka. W pozostałych dwóch wersjach widnieje złożenie: ośmiosążniowy wielki niedźwiedź-krokodyl.....47. Znak użyty na określenie smoka (.) nie pozostawia żadnych wątpliwości: tym słowem Chińczycy określali rodzime smoki i naga z pism buddyjskich, a Japończycy smoki o chińskiej proweniencji. Ta wersja mitu jest zatem logicznym następstwem wyobrażeń Japończyków o Bogu Mórz jako Królu Smoków. Pozostałe wersje Nihongi wzbogacają charakterystykę Toyotamabime/Toyotamahime o jeszcze jeden eufemizm, związany z niedźwiedzią siłą. Poza tym znak czytany wani rzeczywiście oznacza krokodyla. De Visser ma na ten temat interesującą teorię. Okazuje się, że ten mit jest uderzająco podobny do indonezyjskich legend. W opowieści z wysp Kei bohater, który zgubił haczyk pożyczony przez brata, płynie po chmurach łódką, ale w końcu znajduje haczyk w gardle ryby. W legendzie z Minahasa bohater nurkuje w morzu i dopływa do wioski na dnie morza. Znajduje haczyk w gardle dziewczyny, a do domu wraca na grzbiecie wielkiej ryby. Krokodyle występują na terenie Indonezji, a słowo wani może być indonezyjskiego pochodzenia. Kroniki nie podają żadnych informacji o kontaktach Japonii z Indonezją, nie sugerują tego również żadne wykopaliska archeologiczne, stąd wniosek de Vissera, że Indonezyjczycy podbili wyspy japońskie i osiedlili się na nich, dlatego też w Japonii zachowały się 45 T. Akima, op. cit., s. 150. 46 Te bóstwa to: Sokotsutsunoo, Nakatsutsunoo i Uhatsutsunoo („Mąż Zezwalający na Występowanie Wirów Dna”, „Mąż Zezwalający na Występowanie Wirów w Środkowej Warstwie Wód”, „Mąż Zezwalający na Występowanie Wirów na Powierzchni Morza”) – por. W. Kotański, Opowieści o pierwszych władcach japońskich, Warszawa 1990, s. 135. 47 Por. Nihongi, op. cit., ss. 229, 239. ślady ich wierzeń48. Pochodzenie etniczne Japończyków do dziś pozostaje zagadką dla badaczy, więc nie można wykluczyć również takiej możliwości. 5. Mizuchi – stwór wodny czy lądowy? Kolejne stworzenie opisane w kronikach japońskich to mizuchi. Tym razem mamy do czynienia już nie z mitem, a z historią dotyczącą panowania jednego z władców Japonii. Poniżej fragment Nihonshoki: W tym roku (65 roku panowania władcy Nintoku49) w środkowej części prowincji Kibi, w rozwidleniu rzeki Kawashima, żył wielki mizuchi, który nękał ludzi. Kiedy podróżnicy przemierzali to miejsce, dostawali się we władanie [jego] trucizny, a wielu z nich z tego powodu zmarło. Wtedy strażnik prowincji50, przodek rodu Omi z Kasa, człowiek gwałtownego usposobienia i wielkiej siły fizycznej, stanął nad sadzawką w rozwidleniu, mówiąc: „Ciągle wypuszczasz truciznę, dręcząc tym podróżników. Zabiję cię, mizuchi. Jeżeli dasz radę zatopić te tykwy, sam odbiorę sobie życie, ale jeśli nie dasz rady ich zatopić, potnę cię na kawałki”. Mizuchi zmienił się w jelenia i próbował zatopić te tykwy, ale tykwy nie tonęły. Wtedy [strażnik] wszedł do wody z obnażonym mieczem i zaszlachtował mizuchi51. Mizuchi (.) według słowników to rogaty stwór o ciele węża z czterema kończynami52. Żyje w wodzie, zionie trującym oddechem. Aston tłumaczy to słowo jako „wąż wodny”53, ale słowo „wąż” wskazuje na brak kończyn. Dziwnym zabiegiem ze strony potwora jest przemiana w jelenia – jeleń ma rogi, cztery nogi, zupełnie jak mizuchi, za to w wodzie czuje się chyba mniej pewnie. W każdym razie nie ma wątpliwości co do tego, że stwór zmienił się właśnie w jelenia. Postać jelenia przybrało również złe bóstwo, które zastąpiło drogę Yamatotakeru54 na górze Oyama55. Można z tego wyciągnąć wniosek, że tutaj również mamy do czynienia z bóstwem. Mizuchi pod wieloma względami przypomina chińskiego smoka, opisanego między innymi przez Wang Fu, filozofa z czasów dynastii Han: 48 Por. W. De Visser, op. cit., s. 141. 49 Nintoku jest uznawany przez badaczy za władcę legendarnego, nie historycznego. Według oficjalnej chronologii był szesnastym cesarzem Japonii, jego panowanie datuje się na pierwszą połowę V wieku. 50 Ten tytuł brzmi po japońsku agata-mori, nie jest podane imię strażnika. 51 Nihongi…, op. cit., s. 299. 52 Por. Super daijirin, Tokio 2006. 53 To słowo można podzielić na dwa człony: mizu oznaczające wodę, a chi węża lub ojca. 54 Syn legendarnego władcy Keiko, w Kojiki i Nihongi opisywany jako dzielny wojownik, który dokonał wielu bohaterskich czynów. 55 J. Tubielewicz, Mitologia Japonii, Warszawa 1977, s. 98. Istnieją wyrażenia, takie jak „trzy miejsca złączenia” i „dziewięć podobieństw”, to jest: od głowy do ramion, od ramion do piersi, od piersi do ogona. To są miejsca złączenia. Jeśli chodzi o dziewięć podobieństw, to są one następujące: jego rogi są podobne rogom jelenia, jego głowa przypomina wielbłądzią, jego oczy przypominają oczy demona, jego szyja węża, jego brzuch przypomina małża, jego łuski – karpia, szpony – orła, podeszwy łap – tygrysa, jego uszy przypominają uszy krowy. Na głowie ma rozległą wypukłość, zwaną chi mu. Jeśli smok nie posiada chi mu, nie może wzbić się w niebo56. Zarówno smok, jak i mizuchi mają wężowe ciało pokryte łuskami, rogi i cztery łapy. 6. Skąd pochodzą japońskie smoki? Bohaterka opowieści Bhuridatta-Jataka (nr 543) wykazuje pewne podobieństwo zarówno do Toyotamabime, jak i do mizuchi. Jest nagą płci żeńskiej, która owdowiała i musiała opuścić królestwo, gdyż brak małżonka pchał ją w ramiona różnych mężczyzn naga, co spowodowało zrozumiałą niechęć wśród mężatek jej gatunku. Pod postacią pięknej kobiety błąka się po brzegu morza, aż znajduje namiot stojący na plaży. Jego mieszkańcem okazuje się młody książę o imieniu Brahmadattakumara, wygnany z pałacu przez własnego ojca, gdyż król obawiał się, iż syn jeszcze za jego życia pozbawi go tronu. Naga poddaje młodzieńca kilku próbom, żeby sprawdzić, czy nie jest on pustelnikiem, który wyrzekł się doczesnych przyjemności. Dopiero gdy okazuje się, że książę chce mieć żonę, zgadza się na zamieszkanie z nim. Dzięki czarom kobiety chatka staje się wspaniałą posiadłością, a zakochanej parze rodzą się syn i córka. Spokój burzy zjawienie się królewskich ministrów – król zmarł, więc książę jako prawowity następca musi wrócić do pałacu i objąć władzę. Brahmadattakumara obiecuje ukochanej, że w pałacu będzie miała najwyższą pozycję wśród… szesnastu tysięcy innych królewskich małżonek. Kobieta odpowiada, że nie może z nim iść, gdyż naga mają gwałtowny temperament i gdy wpadną w złość, wydzielają zabójczą truciznę, a bardzo łatwo rozgniewać się na drugą żonę. Po tych wyjaśnieniach kobieta oddaje dzieci mężowi i odchodzi do swojego podwodnego królestwa57. Ta opowieść zarówno zawiera motyw odejścia kobiety pochodzącej z obcej krainy od męża (Toyotamahime) i powrót do jej świata, jak i uwzględnia właściwości trujące nadprzyrodzonej istoty (mizuchi). Poza tym wszystkie trzy istoty są ściśle związane ze środowiskiem wodnym. Kolejną łączącą je cechą jest możliwość zmiany postaci. Nie da się z całą pewnością stwierdzić, że postać Toyotamahime została przejęta z opowieści o nagach, a mizuchi pochodzi z wierzeń chiń 56 W. de Visser, op. cit., s. 70. 57 Por. The Jataka or Stories of the Buddha’s Former Births, t. VI, transl. E. B. Cowell, W. H. D. Rouse, Cambridge 1907, s. 83. skich (także czerpiących wzorce z Indii), ale istnieje prawdopodobieństwo, że nie wszystkie historie opisane w kigi58 zawierają rdzennie japońskie wierzenia. Podsumowując, japońskie smoki mają wiele wspólnego ze swoimi chińskimi krewniakami (mizuchi), można również zauważyć ich podobieństwo do smoków europejskich (Yamatanoorochi). Nie zmienia to faktu, że tak naprawdę trudno jednoznacznie ustalić, jakie były wyobrażenia starożytnych Japończyków w kwestii wymienionych w tekście fantastycznych stworzeń. Starożytne słowa już dawno zatraciły swe pierwotne znaczenie, więc wiele znaczeń pozostaje w sferze domysłów. Ustalanie tożsamości postaci mitycznych pozostawia zatem szerokie pole do popisu i nadal pozostaje fascynującą przygodą dla badaczy kultury, religii i języka japońskiego. 58 Nazwa zbiorcza Kojiki i Nihongi. Bibliografia Akima T., The Origins of the Grand Shrine of Ise and the Cult of the Sun. Nihongi: Chronicles of Japan from the Earliest Times to A.D. 697, transl. W. Aston, London 1896. De Visser W., Dragon in China and Japan, Amsterdam 1913. Eberhard W., Symbole Chińskie. Słownik, Kraków 2007. Goddess Amaterasu Omikami, „Japan Review” 1993, No. 4. Hata M., Anata ni tsunagaru yaoyorozu no kamigami. Nihon no shinwa to kamisama techo (Osiem milionów bóstw, które są z wami związane. Notatnik mitów i bogów japońskich), Tokio 2012. Ingersoll E., Dragons and Dragon Lore, New York 1928. Kojiki, transl. D. L. Philippi, Princeton, Tokyo 1969. Kotański W., Japońskie opowieści o bogach, Warszawa 1983. Kotański W., Opowieści o pierwszych władcach japońskich, Warszawa 1990. Shinto jiten, Kobundo, Tokio 2011. Shoki Shuge, Ritsuan zô 1785. Smith G. E., The Evolution of the Dragon, London, New York, Chicago, Bombay, Calcutta, Madras 1919. Super daijirin, Tokio 2006. Teisei Kokun Kojiki, Kyoto, 1803. The Jataka or Stories of the Buddha’s Former Births, t. IV, transl. E. B. Cowell, W. H. D. Rouse, Cambridge 1901. The Jataka or Stories of the Buddha’s Former Births, t. VI, transl. E. B. Cowell, W. H. D. Rouse, Cambridge 1907. Tomaszewska-Bolałek M., Zwierzęta zodiaku w kulturze Japonii, Warszawa 2007. Tubielewicz J., Mitologia Japonii, Warszawa 1977. Streszczenie Czy to pies, czy wydra? Problematyka tożsamości smoków w japońskich kronikach Tematem tego artykułu są smoki występujące w japońskich kronikach Kojiki i Nihonshoki. Powodem, dla którego właśnie te stworzenia zostały opisane, jest ich niejednoznaczny wizerunek, a często również niejasna rola w wierzeniach. Stwór Yamatanoorochi pozornie wpisuje się w kanon opowieści o smoku pożerającym dziewice i bohaterze pokonującym bestię. Jednak interpretacje badaczy, patrzą cych na ten mit przez pryzmat kultury japońskiej, przypisują smokowi o wiele większe znaczenie, niż ma jego odpowiednik w baśniach europejskich, a nawet stawiają go na równi z bohaterem. Następnie autorka opisuje dwoje bohaterów japońskich wierzeń, zwanych wani, co do których badacze łamią sobie do dzisiaj głowy: Króla Smoków i jego córkę, Toyotamahime. Problem polega na tym, że starożytne znaczenie słowa „wani” nie jest znane, dlatego można je interpretować na wiele sposobów. I tak, liczne teorie każą widzieć w wani smoka, krokodyla, a nawet rekina. Ostatnim przedstawionym stworzeniem jest mizuchi, który łącząc w sobie cechy chińskich smoków i indyjskich nagów, jest punktem wyjścia do rozważań o pochodzeniu smoków japońskich. Istnieje prawdopodobieństwo, że wizerunek i cechy tych stworzeń zostały zaczerpnięte z Indii za pośrednictwem Chin oraz z samych Chin, jednak nie ma na to jednoznacznych dowodów. Summary Fish or fowl? The problem of dragons’ identity in Japanese chronicles The topic of this article is the ambiguous image and unclear role in popular beliefs of dragons present in Japanese chronicles Kojiki and Nihonshoki. Yamatanoorochi seems to fit into the classic story about a dragon devouring maidens and hero defeating the beast. However, the scholars who look at the myth from the perspective of Japanese culture attribute to the beast much greater importance than is given to its counterpart in European fairy tales, and even put Yamatanoorochi on a par with the hero. Next, the author describes two protagonists of Japanese beliefs called wani whom the researchers still puzzle over: the Dragon King and his daughter, Toyotamahime. The problem is that the ancient meaning of the word “wani” is not known, so it can be interpreted in many ways. Because of this, in numerous theories the wani is translated as a dragon, a crocodile or even a shark. The last creature described in the article is mizuchi which combines the features of a Chinese dragon and the Indian naga, and as such can be a starting point for discussion about the origins of Japanese dragons. There is a possibility that the image and characteristics of these creatures have been drawn from India via China or directly from China, but there is no conclusive evidence to prove it. Gabriela Matusiak Instytut Filozofii, Uniwersytet Jagielloński Lisice, wężyce i kocice z japońskich opowieści – niesamowite istoty czy kobiety fatalne? Wśród wielu niesamowitych, magicznych i demonicznych istot z japońskiej mitologii, popularnych legend i ludowych podań opartych na przekazach ustnych istotne miejsce zajmują tak zwane bakemono .... W dosłownym tłumaczeniu są to istoty, które posiadają zdolność przybierania innego kształtu lub postaci, a dzięki temu – zwodzenia i oszukiwania innych. Określenie pochodzi od japońskiego słowa bakeru ... (‘przybierać kształt, przeobrażać się, transformować, przebierać się’1). Znak . (czytanie japońskie: ba, czytanie sinojapońskie: ka) stosowany do zapisu tego czasownika używany jest również na określenie wpływania na kogoś, oczarowywania oraz zwodzenia i wprowadzania w błąd2. Wszystkie te określenia doskonale oddają charakter bakemono. Najczęściej są to magiczne zwierzęta, między innymi lisy, jenoty, smoki, węże i koty, które przybierają postaci ludzkie, chociaż potrafią zmieniać się również w przedmioty. Niektóre robią to, by ukryć swoje prawdziwe oblicze, inne – by spłatać figla niczego nie spodziewającemu się człowiekowi i zyskać jakąś korzyść dla siebie, jeszcze inne z rozmysłem sprowadzają na ludzi nieszczęścia lub wręcz przeciwnie – pomagają im, na przykład w ramach wdzięczności za przysługę. Jednymi z najbardziej intrygujących bakemono są zwierzęta przybierające postaci pięknych i nieco tajemniczych kobiet. W swoim artykule przedstawię trzy wybrane grupy bakemono, lisice, wężyce i kocice, wraz z krótkim zarysem wybranych historii i legend związanych z daną grupą. Przez ich pryzmat postaram się odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule: czy lisice, wężyce i kocice były jedynie wytworem wyobraźni autorów niesamowitych opowieści o magicznych i demonicznych isto 1 Por. Bakeru, jisho.org [on-line:] http://jisho.org/search?utf8=%E2%9C%93&keyword=bakeru [30.08.2015]. 2 Por. ibidem. G. Matusiak, Lisice, wężyce i kocice z japońskich... tach, których należy się bać? A może tym, co wzbudzało strach było – paradoksalnie – zupełnie ludzkie, choć nie zawsze społecznie akceptowane zachowanie tych istot, a niesamowite historie miały być jedynie wyrazem potępienia? Lisice – kitsune . Opowieści o lisach przybierających różne postaci pochodzą z kontynentu, wiele z nich zostało spisanych w zbiorze opowiadań Konjaku monogatari (XII w.). Większość historii o kobietach-lisicach sprowadza się do motywu poślubienia przez mężczyznę wyjątkowo urodziwej, a jednocześnie nieco tajemniczej kobiety, z którą wiedzie szczęśliwe życie do momentu odkrycia prawdy o swej wybrance. Kobieta jest idealną, oddaną żoną i matką, ale po zdemaskowaniu nie bez żalu opuszcza rodzinę3. Z tego typu historii można wywnioskować, iż istniało silne przekonanie o tym, że lisice, istoty nadprzyrodzone, nie mogły żyć jawnie wśród ludzi, nawet jeśli były wyjątkowo dobre i oddane. Stworzenia magiczne unikały otwartego ingerowania w świat ludzi. Mniej romantyczne historie przedstawiają lisice w niekorzystnym świetle, obwiniając je za nieszczęścia sprowadzane na mężczyzn. Opowiadają o niezwykle pięknych i tajemniczych kusicielkach-lisicach (z gatunku dzikich lisów zwanych yako), które znienacka pojawiają się w odludnych miejscach, uwodzą mężczyzn, spędzają z nimi upojne noce, a w rzeczywistości pozbawiają energii i witalności, zagrażając tym samym zdrowiu, a nawet życiu ich kochanków4. Nieliczni, jak na przykład Yasutaka z jednego z wielu opowiadań ze zbioru Konjaku monogatari, nie ulegają jednak czarowi tych stworzeń. Bohater nie dał się zwieść pięknej nieznajomej i wystraszył ją, udając rozbójnika, na co kobieta zmieniła się w lisa i uciekła5. Opowiadanie kończy się znamiennym, moralizatorskim przesłaniem, mówiącym, że „kiedy samemu przemierza się bezludne miejsca, nie powinno się wyciągać ręki do pięknej nieznajomej”6. O wiele mniej szczęścia miał cesarz Zhou (1105 r. p.n.e.–1046 r. p.n.e.), ostatni władca z dynastii Shang (ok. 1600 r. p.n.e.–ok. 1046 r. p.n.e.). Według legend cesarz zakochał się bez pamięci w swojej konkubinie Daji (w Japonii znanej jako Dakki). Przestał sprawować swoje obowiązki, a za to zaczął dogadzać ukochanej we wszystkim, o co go poprosiła. Niestety jego wybranka cechowała się okrucieństwem, a jej ulubioną rozrywką były wymyślne tortury i morderstwa; poza tym uważano ją za powód upadku dynastii7. Przyczyną postepowania Daji było to, że w rzeczywistości była lisicą – i to nieprzeciętną, bo demoniczną, długowieczną 3 Por. A. Kozyra, Mitologia japońska, Bielsko-Biała 2011, s. 400. 4 Por. M. Tatarczuk, Kaidan, japońskie opowieści niesamowite epoki Edo, Warszawa 2011, ss. 103.104. 5 Por. Japońska księga duchów i demonów. Zbiór historii dawnych i obecnych Konjaku monogatari, tłum. R. Iwicka, Toruń 2013, ss. 149.151. 6 Ibidem, s. 151. 7 Por. A. Kozyra, op. cit., s. 405. lisicą o dziewięciu ogonach i złotym futrze. Daji jednak była uważana jedynie za jedno z kilku wcieleń tego stworzenia. Innym takim wcieleniem miała być niezwykle piękna, utalentowana oraz wyjątkowo inteligentna i błyskotliwa Tamamo- no-mae, dama na dworze japońskiego ekscesarza Toby (1103–1156 r.)8. Jednakże, inaczej niż jej chińska poprzedniczka, Tamamo miała 42 łapy i dwa ogony9. Według podań również omal nie przyniosła zguby eksesarzowi, wkupując się w jego łaski i odbierając mu siły witalne. Udało się ją przepędzić do równiny Nasuno, gdzie lisica przeobraziła się w śmiercionośną skałę (sesshoseki)10, która sprowadzała śmierć na każdego, kto się do niej zbliżył11. Zabójczą naturę potworzycy powstrzymał dopiero buddyjski mnich Genno, który dzięki żarliwej modlitwie zapewnił kobiecie wyzwolenie z kręgu morderczych wcieleń12. Cechę wspólną demonicznych lisic stanowiło to, że były doskonałymi uwodzicielkami, owijającymi sobie mężczyzn wokół palca i doprowadzającymi ich do zguby. Używały umiejętności transformacji w celu wykorzystania mężczyzn do własnych celów (na przykład do zdobycia władzy przez Daji czy Tamamo-no-mae), były typowymi przykładami famme fatale, czyli „kobietami tajemniczymi, pięknymi i wyrachowanymi, przynoszącymi zgubę zakochanym w nich mężczyznom”13. Wężyce – hebi . Innymi nadprzyrodzonymi istotami zmiennokształtnymi, które pod postacią kobiet przynosiły ofierze nieszczęście, były węże. Pierwsza udokumentowana wzmianka o wężycy bakemono pojawia się już w Kojiki (712 r.) czyli Księdze dawnych wydarzeń, jednym z pierwszych japońskich źródeł pisanych. Według zapisu małomówny książę Homutsuwake w drodze powrotnej z Izumo spędza noc z dość tajemniczą dziewczyną Hinagahime (Dziewczyną Długą Jak Rura14). Książę zorientował się, że jego nałożnica jest żmiją, i starając się uniknąć pogoni zdemaskowanej dziewczyny, ucieka w popłochu po wodzie i lądzie do domu15. 8 Cesarz Toba panował w latach 1107–1123, historia, według podania, miała miejsca za panowania cesarza Konoe (1139–1155 r.) panującego w latach 1142–1155 r.; por. Tamamo-no-mae [on-line:] http://edb.kulib.kyoto-u.ac.jp/exhibit-e/otogi/tamamo/tamamo.html [30.08.2015]. 9 Por. ibidem. 10 Inna wersja historii mówi o tym, że lisica została zabita, a z jej ciała powstały rzadkie skarby – por. ibidem. 11 Por. J. Tubielewicz, Mitologia Japonii, Warszawa 1980, s. 147. 12 Por. A. Kozyra, op. cit., s. 404. 13 Femme fatale [w:] Słownik języka polskiego PWN [on-line:] http://sjp.pwn.pl/sjp/femme-fatale; 2557676.html [30.08.2015]. 14 Tłumaczenie wg W. Kotańskiego; por. Kojiki, czyli księga dawnych wydarzeń, t. 1, tłum. W. Kotański, Warszawa 1986, s. 164; Kojiki, czyli księga dawnych wydarzeń, t. 2, tłum. W. Kotański, Warszawa 1986, s. 162. 15 Kojiki…, t. 1, op. cit., s. 164. Żmija pojawiająca się we śnie zwiastowała również spisek poczyniony przez matkę Homutsuwake, która za namową brata próbowała zabić cesarza16. Poza tymi dość enigmatycznymi wzmiankami motyw węża nie pojawia się więcej w Kojiki. Jedną z najbardziej znanych historii o wężycy jest opowieść o dzwonie ze świątyni Dojoji. Pierwsza wersja tej historii pojawiła się w Dai-Nihon Hokekyo Genki (ok. 1040 r.). Opowieść dotyczy buddyjskich mnichów, którzy w drodze do Kumano zatrzymują się w domu pewnej kobiety. Ponieważ jeden z nich był młody i bardzo przystojny, kobieta zapragnęła go uwieść, ale ten odrzuca jej zaloty, tłumacząc się obowiązkiem zachowania czystości w czasie pielgrzymki do jednego z ośrodków religijnych. Obiecuje jednak odwiedzić ją w drodze powrotnej, co wkrótce okazuje się kłamstwem. Oszukana i wzgardzona przez mnicha kobieta ze zgryzoty umiera i przeistacza się w ogromnego węża, po czym dociera do świątyni Dojoji, gdzie mężczyzna się ukrył. Tam wężyca owija się wokół świątynnego dzwonu, pod którym schował się mnich. Niestety kapłan ginie (a dzwon topnieje) pod wpływem ognia i żaru wydobywającego się z ciała węża. Po jakimś czasie mnich pojawia się we śnie przeora świątyni, prosząc, by ten w jego intencji skopiował wybrany rozdział Sutry Lotosu, po czym oboje z kobietą odradzają się w nowych i lepszych wcieleniach17. Wersja tej historii zapisana w Konjaku monogatari zawiera moralizatorskie przesłanie przestrzegające przed okrutną i niebezpieczną naturą kobiet, zagrażającą zwłaszcza tym, którzy pragną kroczyć ścieżką oświecenia18. Podobna historia pojawia się w trzydziestotomowym zbiorze historii buddyzmu Genko Shakusho (1332 r.) i dotyczy mnicha Anchina. Ulega on, w przeciwieństwie do wyżej wymienionego kapłana, pięknej córce gospodarzy, u których się zatrzymuje, i spędza z nią noc, jednak nie zamierza wiązać się z nią na dłużej. Odtrącona i rozzłoszczona kochanka ściga mnicha, a zmieniwszy się w węża, przekracza wezbraną rzekę, aż w końcu dopada go we wspomnianej świątyni19. Historia została zilustrowana na zwoju ilustrowanym Dojoji Engi Emaki, pochodzącym z XVI w. Wnioskując z wyżej przytoczonych opowieści, wężycami stawały się kobiety zazdrosne, często odtrącone przez mężczyzn, a tym samym znieważone. Ich transformacja, inaczej niż u lisic, nie była całkowicie zależna od ich woli: kobiety przybierały postać węża w niepohamowanym gniewie, z powodu niemożności zaspokojenia ich pragnień seksualnych przez wybranego mężczyznę. Co więcej, bohaterki tych opowieści kierują swe uczucia i namiętność w stronę mnichów, a więc tych, którzy z zasady powinni zachować czystość i którzy stanowią swego rodzaju łącznik ze sferą sacrum. Złamanie tabu czystości wiązałoby się z surowym potępieniem, wręcz skalaniem – zwłaszcza, gdy doszłoby do stosunku z kobietą 16 Por. ibidem, s. 158. 17 Por. S. B. Klein, Woman as Serpent. The demonic feminine in the noh play Dojoji [w:] Religious Reflections on the Human Body, ed. J. M. Law, ss. 104-105. 18 Por. ibidem, s. 105. 19 Por. A. Kozyra, op. cit., s. 444. pożądliwą, która sama inicjuje zbliżenie, wyłamując się z kanonu uległej i biernej w stosunku do mężczyzn. Virginia Skord Waters zauważa również symboliczne odwrócenie seksualnych atrybutów kobiety i mężczyzny: „kobieta-wąż reprezentuje ofensywnego fallusa; mnich [schowany pod dzwonem – przyp. G. M.] – łono i osłonę”20. Taka inwersja była nienaturalna, niezgodna z ogólnie przyjętymi normami, dlatego stała się w tych historiach przedmiotem potępienia. W tym wypadku zarówno mężczyzna, jak i kobieta zostają ukarani; on – śmiercią, ona – przemianą w demoniczne zwierzę. Jak sugeruje historia przystojnego mnicha spod dzwonu w Dojoji, jedynie szczere i żarliwe praktyki religijne, takie jak kopiowanie sutr (również te wykonane przez inną osobę we wskazanej intencji), zapewniały spokój duszy i odrodzenie w lepszym wcieleniu. Wszystkie te historie miały charakter pouczający, przestrzegały przed negacją przypisanych ról społecznych, uleganiem namiętnościom i seksualnym pragnieniom (zwłaszcza dotyczyło to kobiet), jak również przed złamaniem nakazu zachowania rytualnej czystości. Dość zagadkowym stworzeniem była nure-onna (‘mokra kobieta’, ‘mokra pani’), istota mająca głowę, a niekiedy również ramiona kobiety oraz ogon węża. Agnieszka Kozyra opisuje nure-onna jako „smoczycę”21, jednak prezentacja jej wyglądu i zachowania daje obraz zdecydowanie odbiegający od wyobrażenia smoków22. Według opisu An online database of Japanese ghosts and monsters „mokra pani” objawia się w pobliżu rzek i plaż jako kobieta z dzieckiem na ręku, prosząc o pomoc w potrzymaniu niemowlęcia. Kiedy ofiara bierze dziecko na ręce, staje się ono coraz cięższe, unieruchamiając trzymającego, dzięki czemu nure-onna może zaatakować23. Co ciekawe, motyw kobiety z dzieckiem bardziej pasuje do innej istoty nadprzyrodzonej, a dokładniej do ubume – ducha kobiety zmarłej w trakcie porodu24. Niezależnie od tego, kim lub czym dokładnie była nure-onna według różnych wierzeń, stanowi ona kolejny przykład bakemono, którego należało się wystrzegać. Kocice – neko . Jeśli chodzi o koty, to obok podań o tych przedstawicielach tego gatunku, których uważano za przychylnych i pomocnych ludziom (jak na przykład Manekineko), istniały również takie o demonicznych, zmieniających postać, złych kotach bake- neko. Metamorfoza polegała na tym, że zwierzę najpierw zagryzało człowieka, 20 Por. V. Skord Waters, Sex, Lies, and Illustrated Scroll. The Dojoji Engi Emaki [on-line:] http://www.ux1.eiu.edu/~rspetersen/HGNOL/HGNOL/Readings_files/Dojoji%20emaki.pdf [30.08.2015]. 21 A. Kozyra, op. cit., s. 458. 22 Por. ibidem, ss. 453.461. 23 Por. Nure-onna [w:] An online database of Japanese ghosts and monsters [on-line:] http://yokai. com/nureonna/ [30.08.2015]. 24 Por. A. Kozyra, op. cit., ss. 301.303. a następnie przyjmowało jego postać. Umiejętność transformacji zyskiwały również bardzo stare koty (w jednej wersji po osiągnięciu dziesięciu lat życia, w innej – czterdziestu25). Tym, co zdradzało ich prawdziwą postać, był między innymi cień26. Agnieszka Kozyra przytacza kilka historii o demonicznych kocicach. W dwóch z nich kotki zagryzają swoje właścicielki i przyjmują ich wygląd, po czym zostają zdemaskowane przez synów zamordowanych kobiet. W historii o kocie Okazaki kobieta zostaje opętana przez zwierzę. W kolejnej legendzie, opowiadającej o pięknej Otoyo, kocica zagryza kochankę wielmoży, przemienia się w nią, a następnie, na wzór lisicy, odbiera swemu panu zdrowie. Jednak dzięki poświęceniu jednego z wasali prawdziwa postać kocicy zostaje ujawniona, a bake-neko ginie27. Zack Davisson przytacza również historię prostytutki z dzielnicy rozrywki, która okazała się być kocicą28. Historie te są podobne do opowieści o lisicach, jednak te drugich w równie licznych romantycznych historiach przedstawiane są jako oddane żony. Kocice natomiast z reguły były złe i szkodziły człowiekowi. Podsumowanie Większość przytoczonych przykładów opowiada o bakemono jako o kobietach fatalnych, zazdrosnych, pełnych gniewu i nienawiści w stosunku do mężczyzn, którzy je skrzywdzili, lub po prostu złych ze swej natury i bez skrupułów doprowadzających swoje ofiary do zguby. Jednocześnie większość bohaterek cechowała niezwykła uroda, czar, erotyczny urok, jak również wyjątkowa inteligencja i błyskotliwość. Bakemono były niewątpliwie jednostkami wyróżniającymi się na tle przeciętnych kobiet. Mimo złego usposobienia potrafiły walczyć o swoje, nawet jeśli ta walka była dla nich zgubna – na co wskazują często zakończenia przytoczonych historii. Znamienne jest to, że przez wieki, w myśl zasad konfucjanizmu i buddyzmu, japońskie kobiety był usytuowane w hierarchii niżej niż mężczyźni. Interesujące jest to, kiedy historie o niebezpiecznych kobietach-bakemono stawały się szczególnie popularne. Wiele tego typu opowieści zostaje zebranych i spisanych w Konjaku monogatari shu z XII w., czyli z przełomu epok Heian (794–1185 r.) i Kamakura (1185–1333 r.), a więc z okresu stopniowego przejścia od epoki pokoju i arystokratycznych, wysublimowanych rozrywek do epoki wojowników. Coraz prężniej rozwijał się wtedy również buddyzm. Zmiany polityczne i religijne pociągały za 25 Por. M. Tatarczuk, Kaidan, japońskie opowieści niesamowite epoki Edo, Warszawa 2011, s. 114. 26 Por. Bakeneko – The Changing Cat [on-line:] http://hyakumonogatari.com/2012/06/03/bakenekothe- changing-cat/ [31.08.2015]. 27 Por. A. Kozyra, op. cit., ss. 434.437. 28 Por. Bakeneko…, op. cit. sobą modyfikacje sposobu myślenia i postrzegania ról społecznych29, czego efekty widoczne są w wielu historiach ze wspomnianego zbioru opowiadań. Opowieści o niebezpiecznych lisicach czy wężycach próbujących zwieść mężczyzn miały za zadanie przestrzegać przed złamaniem ogólnie przyjętych norm społecznych, wtłaczających kobietę w ramy podporządkowanej mężczyźnie na tej samej zasadzie, jak podporządkowany był wasal swemu panu w hierarchii wojskowej. Opowiadania o wężycach ilustrują również potępienie kobiet ośmielających się ujawnić swoje seksualne pragnienia. Pożądliwe kobiety były niebezpieczne, ponieważ zaprzeczały ogólnie przyjętym normom, według których to mężczyzna jest osobą aktywną i zdobywającą, kobieta zaś pozostaje bierna. Kobiety były szczególnym zagrożeniem dla nieskalanych grzechem mnichów. Co prawda historie zawarte w zbiorze Konjaku monogatari pochodzą z wcześniejszych okresów, niekiedy były przekazywane ustnie przez lata, jednak sam fakt opublikowania ich na przełomie epok wydaje się nieprzypadkowy. Zwieńczeniem trwającego przez wieki procesu kształtowania się porządku ról społecznych związanych z płciami była Wielka nauka dla kobiet (Onna Daigaku) – dzieło przypisywane Kaibara Ekikenowi (1630-1714 r.) wydane w XVIII w. Według nauk przytoczonych w Onna Daigaku idealna kobieta powinna być uległa, pokorna, posłuszna, cierpliwa, a nie może przejawiać złośliwości, głupoty i zazdrości30. Wielka nauka dla kobiet została opublikowana w epoce Edo (1603–1868 r.), kiedy jedną z form rozrywki były spotkania aranżowane w celu opowiadania strasznych historii (kaidan). Wiele z nich, podobnie do Konjaku monogatari, przestrzegało przed tajemniczymi pięknościami pojawiającymi się znikąd, kobietami fatalnymi, które w rzeczywistości mogły okazać się złośliwymi, mściwymi i groźnymi bakemono. Jednak niewykluczone, że te przerażające opowieści przy gasnących świecach mimowolnie kreowały modelowe przykłady kobiet. Ta pokorna, podporządkowana woli mężczyźny i starająca się spełnić kryteria opisane w Onna daigaku była przykładną partnerką dla mężczyzny, natomiast taka pojawiająca się samotnie (przejawiająca samodzielność zamiast podporządkowania?), ponętna i zagadkowa była uważana za osobę zagrażającą porządkowi społecznemu. Niezależnie od tego, czy przytoczone historie pochodzą z dwunastowiecznego Konjaku monogatari, czy też z innych źródeł i epok, większość historii sprowadza się do metaforycznej krytyki kobiet nieprzeciętnych, nieprzystających lub niepodporządkowanych. Osoby niepasujące do obowiązujących norm uważano za niebezpieczne i dlatego je potępiano. Agnieszka Kozyra tak pisze o szukających zemsty kobietach-duchach z różnych podań i legend: 29 Por. M. A. Silva-Grondin, Women in Ancient Japan: From Matriarchal Antiquity to Acquiescent Confinement [on-line:] http://www.studentpulse.com/articles/286/women-in-ancient-japan-frommatriarchal- antiquity-to-acquiescent-confinement [31.08.2015]. 30 Por. Excerpts from The Great Learning for Women (Onna Daigaku) by Kaibara Ekken [on-line:] http://afe.easia.columbia.edu/ps/japan/ekken_greaterlearning.pdf?menu=1 [31.08.2015]. ze względu na dyskryminację w wielu wypadkach w świecie żywych nie miały one możliwości domagania się kary dla swoich oprawców i zemsta zza grobu była dla nich jedynym sposobem wymierzenia sprawiedliwości31. Analogicznie kobiety-bakemono z opowieści niesamowitych mogły stanowić odzwierciedlenie niepokornej kobiecej natury, która pragnie uwolnić się z wiążących ją schematów nałożonych przez społeczeństwo, zamanifestować swoje pragnienia, również te seksualne. Kwestią otwartą pozostaje również to, czy te niesamowite podania o magicznych i demonicznych zwierzętach są tylko alegorycznymi opowieściami z moralizatorskim przesłaniem, czy też wziętymi z życia historiami o niepokornych kobietach – historiami, które na przestrzeni epok obrosły w otoczkę niesamowitości, a samym ich bohaterkom nadano cechy istot z japońskiego folkloru i, dla przykładu, dopowiedziano fragmenty o przykrych konsekwencjach ich niepokorności i odmienności. 31 A. Kozyra, op. cit., s. 295. Bibliografia Excerpts from The Great Learning for Women (Onna Daigaku) by Kaibara Ekken [on-line:] http://afe.easia.columbia.edu/ps/japan/ekken_greaterlearning.pdf ?menu=1 [31.08.2015]. Hyakumonogatari Kaidankai [on-line:] http://hyakumonogatari.com/ [31.08.2015]. Jisho.org [on-line:] http://jisho.org/ [30.08.2015]. Japońska księga duchów i demonów. Zbiór historii dawnych i obecnych Konjaku monogatari, tłum. R. Iwicka, Toruń 2013. Kojiki czyli Księga dawnych wydarzeń, tłum. W. Kotański, Warszawa 1986. Słownik języka polskiego PWN [on-line:] http://sjp.pwn.pl/ [30.08.2015]. Tamamo-no-mae [on-line:] http://edb.kulib.kyoto-u.ac.jp/exhibit-e/otogi/tamamo/ tamamo.html [30.08.2015]. Yokai.com [on-line:] http://yokai.com/ [31.08.2015]. Goff J., Foxes in Japanese Culture: Beautiful or Beastly?, „Japan Quarterly” 1997, nr 44 (2). Kozyra A., Mitologia japońska, Bielsko-Biała 2011. Klein S. B., Woman as Serpent. The Demonic Feminine in the Noh Play Dojoji [w:] Religious Reflections on the Human Body, red. J. M. Law, Bloomington 1995. Silva-Grondin M. A., Women in Ancient Japan: From Matriarchal Antiquity to Acquiescent Confinement [on-line:] http://www.studentpulse.com/articles/286/ women-in-ancient-japan-from-matriarchal-antiquity-to-acquiescent-confinement [31.08.2015]. Skord Waters Virginia, Sex, Lies, and Illustrated Scroll. The Dojoji Engi Emaki [on-line:] http://www.ux1.eiu.edu/~rspetersen/HGNOL/HGNOL/Readings_files/ Dojoji%20emaki.pdf [30.08.2015]. Tatarczuk M., Kaidan. Japońskie opowieści niesamowite epoki Edo, Warszawa 2011. Tubielewicz J., Mitologia Japonii, Warszawa 1986. Yanagita K., Japanese Folk Tales, tłum. F. H. Mayer, Nagoya 1952. Streszczenie Lisice, wężyce i kocice z japońskich opowieści – niesamowite istoty czy kobiety fatalne? Analizując wybrane przykłady pochodzących z japońskiego folkloru demonicznych zwierząt zmieniających swą postać w ludzką, w tym lisy, węże i koty, autorka w swoim artykule postara się odpowiedzieć na pytanie, czy zwierzęta te były jedynie wytworem wyobraźni autorów niesamowitych opowieści przestrzegających przed złymi istotami nadprzyrodzonymi, czy też mogły być odzwierciedleniem jednostek potępianych za niedopasowanie się do norm społecznych. Summary Vixens, serpents and cats from Japanese stories – supernatural beings or femmes fatales? Basing on examples of demonic animals with ability to change their shape such as vixens, serpents and cats from Japanese folklore, the author of the article aims to answer the question: were these animals used only as cautionary images in sententious ghost stories or were they a portrayal of individuals condemned for their incongruity? Marcin Chludziński Instytut Religioznawstwa, Uniwersytet Jagielloński Nue – pożeracz cesarskich snów Poniższy artykuł poświęcony jest szczególnej istocie występującej w mitologiach kręgu konfucjańskiego – hybrydzie określanej terminem Nue. Pojawia się ona w folklorze japońskim, chińskim, wietnamskim, jak również koreańskim. Pierwsza część artykułu prezentuje ogólne informacje o wyobrażeniach związanych z hybrydami w regionie Azji Wschodniej. Dalsze partie tekstu poświęcone są opisowi istot zmiennokształtnych na przykładzie pochodzących z japońskiego folkloru lisów kitsune. Celem tej części jest wskazanie konkretnych utrwalonych wątków mitologicznych dotyczących tej kategorii stworzeń, a pojawiających się również w historiach o Nue. W następnych paragrafach przedstawione i poddane analizie zostają różne warianty opowieści o tym zmiennokształtnym potworze. W artykule wykorzystane zostały źródła w języku japońskim, które nie zostały dotychczas wydane poza Japonią. We wskazanych przypadkach posłużyłem się przekładami własnymi na język polski. 1. Charakterystyka hybryd wschodnio-azjatyckich W regionie Azji Wschodniej czy Południowo-Wschodniej występują liczne przykłady hybryd. Istoty te łączą w sobie zazwyczaj elementy różnorakie, charakterystyczne dla czasem skrajnie odmiennych gatunków zwierząt. Mogą to być zarówno wyróżniające cechy wyglądu, jak i specyficzne zwyczaje, które były szczególnie interesujące dla obserwujących je ludzi. To właśnie zainteresowanie człowieka było i nadal pozostaje podstawowym kryterium decydującym o uznaniu jakiegoś zjawiska za unikatowe. Im szybciej dana istota się porusza lub im większa czy wyższa jest, tym bardziej wyróżnia się ona na tle innych i tym samym staje się ważniejszym obiektem zainteresowania. Wyjątkowość taka może wynikać z rzeczywistego zachowania zwierzęcia czy też być wyłącznie wyrazem przesądów i cech jedynie przypisanych zwierzętom przez człowieka. Podobnie jak w innych kręgach cywilizacyjnych, również w Azji Wschodniej niektóre zwierzęta stawały się symbolami atrybutów, które wyróżniały je w oczach obserwatorów. Wierzeniach na temat hybryd łączą jednak rów M. Chludziński, Nue – pożeracz cesarskich snów nie często cechy zwierzęce z nadzwyczajnymi mocami, takimi jak powodowanie zmian pogody, wywoływanie trzęsień ziemi czy „pożeranie” słońca. Wschodnio- azjatyckie mutanty mityczne scalały w sobie zazwyczaj elementy o znaczeniu symbolicznym szczególnie wyrazistym dla kultur, w których się pojawiały. Najczęściej elementy składowe takiej istoty były wyrazem powszechnych, grupowych i skoncentrowanych lęków społeczności dotyczących drapieżnych, zagrażających ludziom zwierząt, oraz trudnych do wyjaśnienia, a przy tym potencjalnie niebezpiecznych zjawisk przyrody. Rzadziej łączyły one cechy pozytywne i pożądane, takie jak odwaga, bystrość umysłu, siła czy zaradność. W większości przypadków wygląd i zdolności mitycznych hybryd uosabiały skumulowane czynniki uznawane w danej kulturze za mogące zakłócić spokój lub zagrozić ludzkiemu życiu. Często tego rodzaju osobniki powielały schematy już obecne w świadomości danej społeczności. Gdyby, dla przykładu, ludzie bali się smoków będących przyczyną czy to silnych, gwałtownych burz, czy też długotrwałej suszy, a także żywili lęk przed małpą, która mogła skraść słońce, i na dodatek obawiali się ryby powodującej wielkie fale powodziowe, takie jak tsunami, wówczas można by się spodziewać, iż w micie poświęconym najstraszniejszej bestii będzie ona posiadać władzę nad wodą i chmurami, pozwalającą zasłonić słońce. Hybrydy stawały się czasem straszniejszą, bardziej niebezpieczną odmianą już znanych potworów, której pokonanie wymagało nadzwyczajnych wysiłków, artefaktów lub umiejętności będących w posiadaniu bohaterów, którzy stawiali im czoła. Ludzkie obawy są związane z problemami, które najczęściej dotykają dane społeczności. Różnią się one zatem w zależności między innymi od zamieszkiwanego obszaru i od zjawisk przyrody, na przykład częstego występowania określonego rodzaju klęsk żywiołowych. Ludność nadmorska obawia się tsunami, górskie wioski martwią się lawinami, a sąsiedztwo dużej rzeki wzmaga strach przed powodzią. W rezultacie zazwyczaj hybrydy były istotami wyraźnie różniącymi się od siebie, charakterystycznymi dla położenia geograficznego i cech kultur, w których przekazach się pojawiają. Stąd też stworzenia hybrydalne poszczególnych państw, takich jak Tajlandia czy Korea, były zazwyczaj zupełnie różne. Wyjątek od tej zasady stanowi istota określana w Japonii oraz Chinach mianem Nue1. W przypadku Nue powtarza się nie tylko nazwa stworzenia, ale również jego zachowania, okoliczności pojawienia się, sposób negatywnego oddziaływania na ludzką rzeczywistość, jak i część działań podejmowanych, by temu zapobiec. Takie podobieństwa mogą wskazywać na migrację i przeszczepienie mitu rodzimego jednej wspólnoty na pozostałe, w których mit ten występuje. Poniżej zostanie wykazane, czy tak było w istocie, choć różnice między poszczególnymi wariantami przekazów o Nue są czasem tak duże, a przy tym charakterystyczne dla lokalnych społeczności, które ten mit znają, że zdają się przeczyć tezie o rozprzestrzenianiu się owego potwora z jednego obszaru na inne. Niepodważalne jest natomiast silne 1 Por. D. Cavallaro, Magic as Metaphor in Anime: A Critical Study, Jefferson 2010, s. 88. piętno, jakie Nue odcisnęła w świadomości państw, które padły jej/jego ofiarą. Historie dotyczące tajemniczego pojawienia się stwora w Japonii, Chinach, Wietnamie czy Korei są zgodne w kwestii poważnego zagrożenia, które on stanowił. Najbardziej charakterystyczną cechą Nue jest brak jakichkolwiek stałych cech wyglądu. Ze względu na zdolność zmiany płci w dalszym tekście formy żeńska i męska będą stosowane zamiennie w zależności od kontekstu danego wariantu mitu. Zmienność płciowa w mitach może wskazywać na ginandromorfizm, dlatego w przypadku Nue najwłaściwsza byłaby forma nijaka. 2. Zmiennokształtność w wyobrażeniach kultur konfucjańskich Nue zalicza się do obszernej grupy istot zmiennokształtnych, powszechnie występujących zarówno w kręgu konfucjańskim, jak i w tych częściach Azji Wschodniej, które pozostawały poza zasięgiem oddziaływania Chin. Na tle zmiennokształtnych wyróżnia się jednak brakiem stałej, konkretnie określonej formy, z którą można by to stworzenie powiązać. Odróżnia się tym samym między innymi od należących do najpowszechniej znanych youkai2 (..), zdolnych przeistaczać swój wygląd, występujących zarówno w Japonii, Korei, jak i Chinach, czyli lisów kitsune3. Termin kitsune pochodzący z mitologii japońskiej dotyczył szczególnej kategorii lisów obdarzonych własną jaźnią i niezwykłym intelektem. Miały również umiejętność przybierania ludzkiej postaci, mogły udawać inne zwierzęta, roślinność czy przedmioty codziennego użytku, takie jak meble czy nawet narzędzia i ubrania. W zależności od kręgu kulturowego były albo wybitnie niebezpieczne i szkodliwe – czy to przez fakt żywienia się ludzkimi duszami lub mięsem, czy przez swoją zwodniczość i skłonność do wywoływania konfliktów między ludźmi – jak ma to miejsce w folklorze koreańskim, albo pozostawały neutralne i trzymały dystans w stosunku do człowieka, pełniąc funkcję boskich posłańców, którą przypisują im tradycje japońskiego shinto4. W każdym ze wspomnianych krajów przedstawicieli tego gatunku – a właściwie p r z e d s t awi c i e l k i , gdyż wiązało się to z przybieraniem postaci pięknych kobiet – oskarżano o wywoływanie wojen. Kitsune czyniły to, uwodząc lokalnych możnowładców czy wręcz głowy państw, i twierdząc zazwyczaj że ich miłość posiąść może wyłącznie władca całego regionu. W Korei miało to doprowadzić między innymi do wojen między wczesnymi państwami koreańskimi, co może być powodem bardzo negatywnego obrazu lisów we współczesnej świadomości mieszkańców tego kraju. 2 Youkai .. (. you – ‘nieszczęście’/’oczarowujący’; . kai – ‘niewiadoma, tajemnica’/’podejrzany’; tutaj: you – ‘niezwykły, nadludzki’; kai – ‘gatunek’; bardzo szeroka grupa istot o nadludzkich zdolnościach, do której zalicza się istoty pochodzenia boskiego, demonicznego, duchy i wszystko to co wymyka się kategorii „człowiek”. W rzeczywistości: przypuszczalnie wielokrotnie poszerzana kategoria osób wyjętych spod prawa cesarskiego. 3 Por. M. Bathgate, The fox’s craft in Japanese religion and culture , New York – London 2004, s. 10. 4 Por. ibidem, s. 18. Trudno jest precyzyjnie określić, kiedy i dlaczego Koreańczycy nabrali tak krytycznego stosunku do tych zwierząt, gdyż w ich wczesnej literaturze i mitologii występowały one również w roli istot dobrych i pomocnych, tak jak w Chinach czy Japonii5. O ile jednak kitsune również obecnie mają silnie uwypuklony pozytywny lub skrajnie negatywny charakter, o tyle koreańskie kumiho6 postrzegane są już wyłącznie jako bestie żerujące na ludzkich sercach lub wątrobach. Potwór taki robi to pod postacią pięknej kobiety podczas uwodzenia swoich przyszłych ofiar. Wywoływanie konfliktów zbrojnych prowadzących w konsekwencji do śmierci setek osób miało ułatwić kumiho kolekcjonowanie dusz. Zebrane ludzkie życia dawały rosnącą samoświadomość, a zarazem mądrość, wiedzę i magiczną moc. Inną drogą pozyskiwania własnego ja było żywienie się mięsem poległych w bitwach żołnierzy, co wpisuje się w wiązanie tych stworzeń z wojną. Według tych wierzeń zwyczajne zwierzę wraz ze stopniowym pożeraniem kolejnych ludzi zyskuje jaźń, a w wielu przypadkach namiastkę lub odpowiednik duszy, będącej czasem duchem pożartego zmarłego7. Zrodzony w ten sposób świadomy lis łączy w sobie cechy ludzkie ze zwierzęcymi, stąd początkowa zdolność przybierania obu postaci. Warto podkreślić, że w opowieściach zarówno chińskich, jak i koreańskich narodziny w wyniku pożarcia ludzkiego ducha prowadziły zazwyczaj do ukształtowania się złej, niebezpiecznej istoty, która swój rozwój utożsamiała z polowaniem na kolejne dusze. Tym właśnie w zdecydowanej większości są koreańskie kumiho. Odróżnia je to od japońskich kitsune, które mogły narodzić się w wyniku interwencji kami, gdy zwierzę takie stawało się boskim posłańcem. Funkcja ta wymagała zazwyczaj od lisa zdolności mowy, co ułatwiało przekazywanie woli danego boga adresatom przesłania. Niektóre zadania wymagały szerszej palety umiejętności, stąd też moce którymi dysponowały różne gatunki kitsune, uzależnione były zarówno od zakresu władzy bóstwa, któremu służyły, jak i po prostu od okoliczności8. Z czasem istoty te posiadły zdolność tworzenia iluzji, początkowo cechującą wyłącznie najsilniejszych przedstawicieli gatunku, a z biegiem czasu rozciągniętą na cały gatunek. Wspólną jednak cechą wszystkich tych zmiennokształtnych istot była pierwotna forma lisa, która pozostawała ich podstawowym wcieleniem, przybieranym przez nie w momencie śmierci. Zmiennokształtność zaczęto stopniowo utożsamiać ze zwodniczością i iluzorycznością, a następnie z oszustwem, wykorzystywaniem i ludzką krzywdą. Cechy przypisywane początkowo tylko najokrutniejszym – a zdaniem autorów części mitów: właśnie dlatego najpotężniejszym – kitsune rozszerzono na cały gatunek, a następnie na wszystkie istoty zdolne do zmiany postaci. Echa tej charakterystyki dostrzec można również w opowieściach poświęconych Nue – stąd wyżej przed 5 Por. ibidem, s. 53. 6 Por. ibidem, s. 46. 7 Por. ibidem, s. 36. 8 Por. ibidem, ss. 25.27. stawiona krótka charakterystyka mitologicznych samoświadomych lisów. Dotyczy to także motywu oddziaływania na osoby związane z najwyższą władzą w poszczególnych państwach (królów i cesarzy), co pozwala wstępnie sformułować tezę, że opowieści poświęcone Nue są późniejsze niż folklor związany ze zmiennokształtnymi lisami. Wskazuje na to powtarzający się motyw romansu między cesarzem i próbującym go zniewolić stworzeniem. Poniżej przedstawione zostaną dwie wersje mitu o Nue – jego japoński oraz chiński wariant, które zachowały się w najbardziej rozbudowanej formie. 3. Nue w mitologii japońskiej W literaturze japońskiej poznajemy Nue na kartach Heike Monogatari (....), opowieści opisującej konflikt zbrojny pomiędzy dwoma japońskimi klanami konkurującymi o władzę na dworze cesarskim. Są to zmagania pomiędzy rodami Taira oraz Minamoto, które miały swój finał w XII w. w wyniku Wojny Genpei9 przypadającej na lata 1180.1185, zakończonej zwycięstwem tych ostatnich. Jest to skompilowana co najmniej przez kilku autorów opowieść o wspomnianych zmaganiach z perspektywy zwycięskiego rodu Minamoto, sławiąca jego dokonania, bardzo krytyczna dla przeciwników, dlatego nie nazywa się jej oficjalną kroniką państwową. Należy jednak pamiętać, że podobne powieści to główne źródła informacji z epoki Heian, których analiza dostarcza informacji o tym, jak w rzeczywistości wyglądało życie dworskie czy relacje pomiędzy poszczególnymi warstwami społeczeństwa. W tym właśnie dziele opisane są wydarzenia, w trakcie których japoński cesarz pada ofiarą Nue. U schyłku epoki Heian (794.1185 r.) doszło do kilku niebezpiecznych wydarzeń. W 1153 roku z niewyjaśnionych przyczyn wokół Seiryo-den, części Cesarskiego Pałacu w Kyoto zaczęły zbierać się gęste, ciemne chmury. Wydawały się początkowo wyłącznie zwiastować wielkie ulewy, z czasem jednak przysłoniły niebo w takim stopniu, że dzień przypominał noc, zaś nocą w krytycznym momencie nie było już widać nawet gwiazd i księżyca. W tym samym czasie cesarz Konoe zaczął słabnąć, aż w końcu zapadł na dziwną, nieznaną chorobę. Coraz bardziej opadał z sił, nie był w stanie opuszczać swojej komnaty, stopniowo zaczął sypiać co raz dłużej i gorączkować. Nadworni medycy byli bezradni, więc zasięgnięto porady kolejno wróżbitów, mnichów buddyjskich oraz kapłanów shintoistycznych, aż wreszcie odwołano się do egzorcystów onmyoji10. Poszczególne warianty historii 9 Heike Monogatari, Wojna Genpei – obydwie te nazwy odnoszą się bezpośrednio do rodów zaangażowanych w konflikt. Znak . czytany jako „gen” pojawia się jako pierwszy człon nazwy Minamoto, którzy zresztą znani byli również jako ród Genji. Natomiast znak . „Hei”, pochodzący z tytułu Heike, odczytywane w nazwie wojny jako udźwięcznione „pei”, było alternatywnym czytaniem/wymową znaku oznaczającego Taira. 10 Onmyoji – wysoki doradca cesarski w sprawach dotyczących właściwego rozwiązywania problemów o naturze spirytystycznej. Jest to obecnie tytuł przyjmowany przez niektórych wysoko postawionych i doświadczonych kapłanów shintoistycznych, współcześnie reprezentujący raczej poglądy wyznawane przez tych kapłanów shinto reprezentujących szkołę onmyodo („Ścieżkę nie są zgodne w kwestii tego, który z wezwanych specjalistów odkrył przyczyny słabości władcy, gdyż przydatność w diagnozie i leczeniu cesarza w tak krytycznym momencie mogła decydować o późniejszej pozycji danej religii na dworze. Heike Monogatari wydaje się wskazywać na mistrza onmyodo, któremu dopiero połączony wachlarz umiejętności taoizmu oraz shinto pozwolił na celną diagnozę. Okazało się, że choroba cesarza pojawiła się niedługo po tym jak zaczęły dręczyć go koszmary i sny, których znaczenia nie potrafił zrozumieć. Początkowo w poszczególnych snach widywał on zwierzęta. W pierwszym śnie władca padł ofiarą psot małpy, która w części wariantów historii okazywała się bystrzejsza od niego i tym samym ośmieszała go, choćby przez zwycięstwo w shogi11. Kolejna była wizja tygrysa, przed którym paniczna ucieczka zdominowała pierwszy koszmar. Do grona zagrożeń dołączył następnie jenot japoński (tanuki12) oraz wąż kąsający cesarza, wywołujący silną gorączkę. Pomiędzy tymi snami nawiedzała jednak cesarza również wizja niezwykle pięknej kobiety, przewyższającej urodą jakąkolwiek znaną mu osobę. W części przekazów piękność pojawia się niemal każdej nocy, stając się szybko obsesją władcy. Dlatego też jedną z pierwszych diagnoz stawianych przez nadwornych specjalistów był silny zawód miłosny. Dopiero ostatni ekspert, który miał się zresztą wywodzić również z linii Minamoto, zidentyfikował źródło choroby. Wydarzenia, które działy się wokół dworu, a następnie pogrążyły całe Kyoto w nieprzeniknionych ciemnościach, zbiegły się z pojawieniem się koszmarów cesarza Konoe, a im dłużej one trwały, tym bardziej symptomy choroby nasilały się, a chmury nad miastem gęstniały. Wskazywało to na aktywność youkai. Zadecydowano wówczas, iż konieczne są nadzwyczajne środki, a istota, z którą należy się zmierzyć, jest wyjątkowo potężna. Dlatego konieczne było zastosowanie wspominanego już wcześniej skutecznego artefaktu służącego zwalczaniu potworów. Za takowe powszechnie uchodziły święte łuki, między innymi wykorzystany w tym przypadku oręż należący wcześniej do Minamoto no Yorimitsu, używany przez niego podczas jego licznych łowów na demony. Miał być on przekazywany z pokolenia na pokolenie w rodzinie Minamoto i był już w przeszłości wykorzystywany do skutecznego odpędzania zła. Wezwano więc Minamoto no Yorimasę, który przy użyciu potężnego artefaktu uśmiercił Nue. Uczynił to, wykonując polecenia mędrca, który zdiagnozował cesarza. O zmierzchu wdraYin i Yang”), będącą centralną i jedną z najstarszych japońskich szkół ezoterycznych i okultystycznych. Onmyodo jest jednak pojęciem zbyt szerokim, by omówić je w niniejszym artykule. 11 Shogi – popularna japońska odmiana szachów, której cechą charakterystyczną jest możliwość powrotu zbitych figur do gry oraz zakończenia rozgrywki przez zbicie króla. Wariant ten ukształtował się pomiędzy X a XII wiekiem, po dotarciu na Wyspy Japońskie xiangqi, określanych mianem szachów chińskich. Shogi jest popularnie nazywane szachami japońskimi, choć w Kraju Kwitnącej Wiśni występują również inne odmiany tej gry. Badacze tej gry uznają, iż o jej popularności zadecydowała możliwość wprowadzenia do gry figur przeciwnika po ich wcześniejszym zbiciu. Przypuszcza się, iż była to popularna zwyczajowa furtka pozwalająca uniknąć egzekucji pokonanym wasalom jednej ze stron konfliktu, poprzez przysięgę wierności składaną przeciwnikowi których ich pokonał, a następnie pojmał. 12 Por. M. Bathgate, The fox's craft…, op. cit., s. 12. pał się na możliwie najwyższy dach pałacu znajdujący się nad komnatą śpiącego władcy, naciągnął cięciwę do oporu i z głośnym dźwiękiem wypuścił pojedynczą strzałę, która przeszyła dziwne kłęby dymu unoszące się nad pałacem13. Chmura rozproszyła się, zaś na ziemię zwaliło się cielsko niezwykłej istoty14. Co ciekawe, poszczególne opisy tego wydarzenia, nawet te znacząco różniące się od siebie, są mniej więcej zgodne, iż była to hybryda zwierząt nawiedzających cesarza w koszmarach. W części przekazów ostateczna forma Nue była efektem ataku, w wyniku którego Yorimasę nawiedzić miały wizje jego śmierci – czy to w paszczy tygrysa, czy przez ukąszenie krzyżówki węża z potworną małpą. Bohater miał być jednak albo odporny ze względu na pochodzenie z heroicznego rodu potomków Minamoto no Yorimitsu, albo też chroniony zaklęciem i tylko dzięki temu udało mu się umknąć śmierci15. Zgodnie z najczęściej powtarzającym się opisem Nue miało posiadać zdziczałą twarz przerażającej małpy, cielsko jenota stojące na masywnych, tygrysich nogach oraz ogon przypominający żywego, agresywnego węża16. Często ciało jenota zastępowane jest krzyżówką cech małpich i tygrysich, zaś istota chodzi albo na dwóch nogach, albo na czterech, a wówczas jest w większym stopniu podobna do tego ze zwierząt, które się w ten sposób porusza. Japońskie warianty historii tworzą również Nue z połączenia wyglądu dwóch innych zmiennokształtnych, czyli wspomnianego jenota (tanuki) oraz lisa (kitsune). 4. Nue w mitach chińskich Chińska wersja mitu wprowadza do przytoczonej historii poważne różnice. Po pierwsze brak w niej jednego herosa, który mógłby stawić czoła potworowi, któremu uległ nawet cesarz. Jego miejsce zastępuje gwardia pałacowa, która z narażeniem życia strzeże dostępu do swojego pana. Brak również wątpliwości co do tego, kto stawia diagnozę przyczyn choroby cesarza. Rolę tą wypełniają uczeni konfucjańscy; z czasem kolejne wersje historii stawiają w tej roli nauczycieli z różnych szkół filozoficznych czy nawet wcielenie Konfucjusza. Barwniejszy jest również opis poszukiwań odpowiedzi na znaczenie dziwacznych snów władcy. Podobnie jak w japońskich przekazach nad stolicą zbierają się chmury, a na ulicach oraz w samym pałacu zawisa gęsta, czarna mgła. Tuż przed pojawieniem się tych anomalii cesarza nawiedzają pierwsze zagadkowe sny, których bohaterami zdają się być przypadkowe zwierzęta, takie jak kot czy kogut. Zaniepokojony dobry władca nie waha się zasięgnąć porady swoich ministrów, nikt jednak nie zna odpowiedzi na stawiane mu w snach przez zwierzęta pytania. Wówczas na dwór wzywa się mędrców ze wszystkich stron imperium. Wraz z kolejnymi sna 13 Por. Y. Yukinori, ......... Truth in fantasy. IV ... (Fantastyczni mieszkańcy świata, Prawda w fantasy IV – Japońskie dziwadła), [s.l.] 1990, ss. 319–332. 14 Por. M. Tanabe, ..... (Legendarne Kobe), Kobe 1998, ss. 88–89. 15 Por. Y. Yukinori, op. cit., ss. 319–332. 16 Por. ibidem. mi cesarz zaczyna słabnąć, zaś samą stolicę i jej okolice nawiedzają nieszczęścia i niezrozumiałe kataklizmy. Sam władca w krytycznym momencie starzeje się na oczach swoich podwładnych. Wreszcie ktoś dostrzega, iż zwierzęta nawiedzające cesarza odpowiadają znakom chińskiego zodiaku – wniosek ten pada po koszmarach z udziałem tygrysa. Do grona składającego się z koguta, małpy, tygrysa oraz węża nie pasował pozornie kot, był on jednak jednym ze zwierząt ubiegających się o pozycję w horoskopie, przechytrzonym ostatecznie przez szczura. Umożliwiło to przygotowanie odpowiedzi, których władca miał udzielać, śniąc. Wówczas choroba władcy zdaje się ustawać, a on sam twierdzi, iż cieszy się najlepszym snem w swoim życiu. Nie rozprasza to jednak dziwnej mgły ani chmur, zaś tragiczne śmierci na ulicach stolicy nadal trwają, więc mędrcy słusznie uznają, że problem nie został rozwiązany. Okazuje się, iż władca państwa jest odwiedzany nocą przez młodą dziewczynę o niezwykłej urodzie. Cesarz zakochuje się od pierwszego wejrzenia i coraz chętniej lekceważy swoje obowiązki, aby tylko pogrążyć się we śnie, w którym spotyka dziewczynę. Doradcy uznają wówczas, że to tajemnicza kobieta musi być źródłem zamętu. Wynika to w pierwszej kolejności z faktu, iż nie została im przedstawiona, a zatem nie uzyskała akceptacji jako potencjalna konkubina. Ponadto zaskakującym zdaje się, iż w pałacu nie ma żadnej kobiety odpowiadającej urodą sławionej przez cesarza piękności. Podejmują więc decyzję, aby otoczyć komnatę śpiącego strażami. W tym miejscu warianty mitu znacząco się różnią. Nue zostaje odkryta albo dopiero wtedy, gdy strażników niepokoi łoskot i hałasy z pokoju, albo w momencie, gdy patrolujące pałac służby zaczynają natykać się na powykręcane zwłoki swoich towarzyszy broni leżące w miejscach, w których mieli oni pełnić swoje obowiązki. Ścieżka z trupów wiedzie pod drzwi sypialni cesarza, gdzie oczom wszystkich ukazuje się scena niezwykła: władca oddaje się pieszczotom z nieznaną kobietą, ta jednak, gdy tylko zostaje zauważona, nagle w części pokrywa się sierścią tygrysa, jej włosy zmieniają się w węże oplatające szyję lub kąsające cesarza, okazuje się też, że posiada ona szpony i szalony wzrok. Opisy Nue są zupełnie niespójne, co jednak nie powinno dziwić w przypadku tej konkretnej istoty. Chińska historia występuje również w wariantach, zgodnie z którymi władca miałby zostać nakryty na odbywaniu stosunku seksualnego z krzyżówką tygrysa z kogutem o wężowym ogonie i kocim łbie17. W innym przypadku tym, co najsilniej bulwersuje ministrów i strażników, jest fakt, iż partnerem władcy jest mały, drobny chłopiec o dziewczęcej urodzie. Spłoszona bestia zaczyna ucieczkę, jednak na jej drodze stają strażnicy. Dochodzi do tragedii i objawienia się najstraszliwszej mocy przypisywanej Nue: umiejętności przybierania odmiennych postaci dla różnych obserwatorów. Każda osoba stająca naprzeciw Nue widzi to, czego lęka się najbardziej na świecie – czy miałby to być gigantyczny pająk, czy rozwścieczona teściowa. Dochodzi wówczas do pojedynku umysłów, który zazwyczaj kończy się śmiercią człowieka. Osoby o silnej woli stanowią jednak dla stwora tak poważne wyzwanie, iż przy braku reakcji Nue zaczyna co raz bardziej rozpaczliwie przybie 17 Por. S. Mizuki,...... (Ilustrowana encyklopedia japońskich youkai), Tokio 1994, s. 324. rać kolejne postaci drapieżników i potworów mogących pokonać przeciwnika18. Chiński wariant mitu jest zgodny co do tego, iż większość obecnych strażników oraz ministrów traci życie przy pierwszym kontakcie z bestią, znajduje się jednak pośród nich jeden, który rzuca się w pościg. Uciekający i wyraźnie zaskoczony stwór, uparcie ścigany przez mężczyznę uzbrojonego we włócznię, dobiega aż do podwórza, zostawiając za sobą ścieżkę ze zwłok osób, które mijał na pałacowych korytarzach. Zdesperowany wojownik próbuje ugodzić przeciwnika, ale ten umyka na dach. I w tym miejscu dochodzi do ostatecznego starcia, w którym strażnik bądź to miota włócznią w szkaradną poczwarę, bądź też strzela w nią z łuku, należącego do jednego z martwych gwardzistów leżących u jego stóp. Efekt jest jednak odmienny niż w japońskiej historii gdyż bestia zostaje poważnie zraniona a mimo to udaje jej się odlecieć, wskakując najpierw na gęste chmury; gdy jednak dostrzega desperację strażnika gotowego podążyć za nią, przybiera bliżej nieokreśloną formę i odlatuje na księżyc. 5. Analiza porównawcza obrazów Nue w kontekście różnic kulturowych Bez trudu można zauważyć zdecydowane różnice pomiędzy przekazem chińskim oraz japońskim. Podstawową są próby podejmowane w celu rozwiązania problemu oraz sukces bądź jego brak w kwestii eksterminacji potwora. Odmienne są również zwierzęce formy przybierane przez Nue, te jednak w sposób bezpośredni wynikają z różnic pomiędzy oboma kręgami kulturowymi. W Japonii są to zwierzęta mające z jednej strony uosabiać prymaty bóstw opiekuńczych cesarstwa, z drugiej natomiast odzwierciedlać dużo bardziej lokalny, rozwijający się niezależnie w poszczególnych częściach wysp folklor i potwory wzbudzające w nim szczególne obawy. Stąd motywy wskazujące wyraźnie na innych zmiennokształtnych, takich jak jenoty tanuki, znane powszechnie z bycia oszustami i naciągaczami o silnych tendencjach do alkoholizmu, czyli cech zupełnie sprzecznych z wzorem cnót dworskich. Podobną rolę pełni nawiązanie do lisów kitsune, które już wcześniej w historii cesarstwa japońskiego były dla niego zagrożeniem19. Wystarczy przytoczyć tutaj historię jednego z Trzech Wielkich Youkai, czyli Tamamo no Mae, która również miała być piękną lisicą, kusicielką, która zabijała cesarza, powodując u niego pogłębiającą się chorobę20. Dla Chin zdecydowanie ważniejsze i bardziej naturalne były znaki zodiaku i astrologia, czego wyrazem stają się poszczególne zwierzęta zaangażowane w dręczenie władcy. Podobnie zresztą historia wygląda w przypadku dworu króla wietnamskiego, gdzie również kuszenie ma charakter wizyt kobiety przeplatających się z pytaniami o zwierzęta uosabiające pożądane cechy dobrego przywódcy. Kolejną różnicą jest forma zaan 18 Por. D. Cavallaro, Magic as Metaphor in Anime…, op. cit., s. 88. 19 Por. M.Bathgate, The fox's craft… op. cit., s. 79. 20 Por. ibidem, s. 153. gażowania dworu w rozwiązanie problemu. W przypadku chińskiej wersji mamy do czynienia kolektywnym udziałem w walce z potworem, co można wyjaśnić próbą podkreślenia, że skoro nawet ktoś tak potężny jak boski cesarz uległ bestii, to tym bardziej zwykli ludzie nie mieli z nią szans. W Japonii natomiast chodziło o podkreślenie heroicznej roli Yorimasy z rodu Minamoto. Heike monogatari miało służyć oczywiście ugruntowaniu silnej pozycji i wpływu tej rodziny na rządy cesarza, jak również wpisywało się w rozwijający się wówczas nurt opowieści rycerskiej, której zadaniem było kreowanie i legitymizacja władzy klasy samurajów. Również sposób, w jaki Nue żerowały na swojej ofierze, znacząco się różnił w kontynentalnym wariancie mitu i jego wyspiarskim odpowiedniku. W kulturze japońskiej utrwaliło się przekonanie, iż Nue żywią się lękiem oraz snami, natomiast w Chinach pokarmem mają być ludzkie słabości, takie jak chociażby niewiedza czy pożądanie. Z tego powodu w Państwie Środka mit staje się podłożem krytyki moralnej homoseksualizmu jako zjawiska zagrażającego nie tylko władcy, ale i całemu państwu. Uniemożliwia on bowiem przedłużenie dynastii, a zatem naraża kraj na późniejsze konflikty o charakterze sukcesyjnym. Drugim aspektem wyraźnie wskazanym w micie jest bezpośrednia zależność pomiędzy rozwiązłością seksualną cesarza i zaniedbywaniem obowiązków państwowych, co skutkuje katastrofami spadającymi na poddanych. Katalog moralnych przestępstw władcy w chińskich przekazach o Nue obejmuje homoseksualizm, brak wiedzy, nadmierne przywiązanie do uciech cielesnych czy w końcu lenistwo. To ostatnie wyrażone jest przez opóźniany – mimo wyzdrowienia – powrót do obowiązków, lekceważonych na rzecz oddawania się spotkaniom z piękną kochanką/ kochankiem. Słuszność tej krytyki opiera się na przekonaniu o wielkiej odpowiedzialności spoczywającej na władcy, od którego wymaga się dla dobra kraju pewnych wyrzeczeń. Należy jednak zadać pytanie o to, czy można uznać, że chiński władca rzeczywiście powrócił do zdrowia: choć fizycznie przestał gorączkować i słabnąć, to jego umysł nadal pozostawał pod wpływem iluzji Nue. Jednakże z perspektywy konfucjańskiej niemoralne zachowanie głowy państwa owocowało sprowadzeniem kataklizmów czy wręcz śmierci na jego poddanych. Dostrzegamy tu wyraźne podkreślenie mechanizmu mandatu niebios, którego pogwałcenie w pierwszej kolejności sprowadza gniew tian21 na obywateli. Naruszanie tego pierwotnego porządku uzasadnia konieczność interwencji, najpierw nastawionej na próbę ratowania cesarza, a w przypadku niepowodzenia upoważnia podwładnych do zmiany władcy, który świadomie naruszał prawa nieba. Porażka poniesiona przez gwardię cesarską Państwa Środka podczas próby zgładzenia Nue i ucieczka potwora na księżyc mogłyby wskazywać na przenoszenie się tej hybrydy na inne tereny łowieckie, które stanowić mogły dwory Korei, 21 Tian – starożytna chińska koncepcja nieba, rozumianego początkowo jako absolut stanowiący o porządku świata, którego rola z czasem była modyfikowana przez każdą szkołę filozoficzną czy religijną. W okresie dynastii Shang (XVII–XI w. p.n.e.) utożsamiany z osobą legendarnego władcy Shangdi. Był to pierwotny kult nieba, który został zmodyfikowany przez taoizm oraz konfucjanizm poprzez dodanie przeciwstawnego, uzupełniającego elementu którym stała się ziemia (di). Wietnamu czy Japonii, gdzie bestia zostaje ostatecznie zgładzona. Tezie tej przeczą jednak warianty historii zakładające ataki więcej niż jednego potwora równocześnie. W ich przypadku wspomina się czy to o gromadzie chmur, co mogłoby wskazywać na liczną grupę bestii polujących na ulicach stolicy, w trakcie gdy jedna z nich pożywia się cesarzem, czy też – w bardziej znanym wariancie japońskim – o tym, że stwory dręczące cesarza były dwa: Yorimasa zdołał zabić jednego z pary, drugi zaś rzucił się przed nim w ucieczkę. Wówczas cesarskiego łucznika miały nawiedzić koszmarne wizje, które omal nie pozbawiły go życia jednak uchroniła go płynąca w jego żyłach krew wielkiego pogromcy, Minamoto no Yorimitsu. Wtedy też druga Nue miała objawić się mu w swojej hybrydalnej postaci, a następnie zraniona uciec na księżyc. W Japonii znana jest również wersja mitu, gdzie z Nue mierzy się gwardia cesarska, podobnie jak ma to miejsce w wariancie chińskim, jednak również tutaj mamy do czynienia z przynajmniej parą potworów, z których jeden ginie w trakcie ucieczki z pałacu. Należy zauważyć również, iż zarówno nazwa Nue, jak i przynajmniej część cech przypisywanych tej istocie w Heike monogatari i pokrewnych narracjach były znane i opisywane dużo wcześniej, gdyż pojawiają się chociażby na kartach pierwszej japońskiej kroniki, czyli Kojiki. Obecność historii o istotach określanych jako Nuewe wczesnej mitologii i w lokalnym folklorze przeczy tezie przeniesienia mitu chińskiego i modyfikacji go na gruncie japońskim. Zbieżne elementy historii oraz znajomość dźwięku i znaku oznaczającego Nue w Chinach wskazywałoby raczej na o wiele rzadziej występującą migrację treści mitycznych z Wysp Japońskich do Państwa Środka. Japoński przekaz podkreśla przeraźliwy dźwięk, który wydawać miała z siebie Nue w kontakcie z innymi zwierzętami lub ludźmi. Miał to być zniekształcony ptasi skrzek „hyoo-hyoo”, wywołujący jednak silny strach oraz ból u słuchacza. Przekonanie o destruktywnym charakterze hałasu wywoływanego przez tą hybrydę wyraża utrwalone w języku japońskim powiedzenie, że noce, kiedy rozbrzmiewa zawodzenie Nue, zwiastują coś złowieszczego. Badacze Kojiki początkowo interpretowali tą hybrydę właśnie przez pryzmat wydawanego przez nią dźwięku. Zanim w epoce Heian zostały opisane naoczne kontakty z Nue, utożsamiano z nią bażanta zielonego (Phasianus versicolor22). Interpretacja ta wynikała z analizy znaków, którymi posługiwano się przy opisie wspomnianego dźwięku, składającego się z pustego znaczeniowo elementu fonetycznego, wymawianego właśnie jako nyue oraz członu tłumaczonego jako „dziwny ptak”. Pierwotnie jednak znakiem tym określano przedstawiciela zupełnie innego gatunku, mianowicie drozda White’a (Zoothera aurea), którego nazwa pochodzi od jego odkrywcy, Gilberta White’a. Ptaki te w przekonaniu Japończyków miały wydawać swoje charakterystyczne piski nocą23. Uznawano to za złą wróżbę, szczególnie gdy skrzek ten usłyszał właśnie 22 Por. Phasianus versicolor [w:] Integrated Taxonomic Information System [on-line:] http://www. itis.gov/servlet/SingleRpt/SingleRpt?search_topic=TSN&search_value=175906 [01.09.2015]. 23 Por. B. Rosen, The Mythical Creatures Bible: The Definitive Guide to Legendary Beings, New York 2009, s. 107. cesarz. Odprawiano wówczas rytuały oczyszczające oraz ochronne, mające strzec ludzi przed nieszczęściami. W samym Heike monogatari hybryda, która została pokonana przez Yorimasę, jest określana jako „coś, co zawodziło niczym nyue, czego prawdziwa forma została ujawniona”. Nue stało się jednak nazwą tego gatunku youkai na tyle rozpowszechnioną, iż współcześnie terminem tym określa się każdy byt, którego formy nie można jednoznacznie określić. Japońskie warianty mitu są zgodne w kwestii tego, że Nue grasowało w cesarstwie w epoce Heian, trudno jest jednak określić, który cesarz był pierwszą ofiarą stwora. Pojawia się pytanie, czy w przypadku cesarza Kraju Kwitnącej Wiśni mamy do czynienia z pojedynczym incydentem, czy raczej kolejni władcy padali ofiarą tej samej kategorii stworów. Bestia miała żerować na cesarzu Nijo, jego ojcu Go-Shirakawie, jego następcy, czyli wspomnianym w Heike monogatari Konoe, lub w poprzedzającym każdego z nich o niemal pół wieku okresie rządów cesarza Toba. Przyjęcie założenia, iż mamy do czynienia z pewną kategorią istot, a nie pojedynczym osobnikiem, tłumaczyłoby również mnogość przekazów i wariantów historii dotyczących tej hybrydy. Pozwoliłoby to również na akceptację treści większości z poszczególnych wariantów mitu, zapewniając dużo szerszą wiedzę na temat Nue w rodzimym folklorze Cesarstwa Japońskiego. Jeszcze większe różnice niż w opisie wyglądu czy czasu pojawienia się Nue dotyczą w przypadku japońskich mitów późniejszych losów zwłok tej niezwykłej istoty. Heike monogatari, wskazywana najczęściej jako klasyczna wersja historii, podaje, że ciało Nue wzbudzało strach ludności Kyoto i dlatego zostało wsadzone do łodzi i puszczone z nurtem rzeki Kamo, będącej dopływem Yodo, która wpadała do morza24. Zwłoki dryfowały między innymi w okolicach Osaki, zakłócając połowy, aż zostały wyrzucone na brzeg w okolicach rzeki Ashiya. Jako że negatywny wpływ na otoczenie nie ustawał, lokalna ludność zdecydowała się rozpocząć rytuały puryfikujące i pochówkowe25. Nue złożono w specjalnie w tym celu przygotowanym kopcu pogrzebowym w miejscu, które od tamtej pory określane było jako Nuezuka26. Potwierdzenie tego miejsca spoczynku odnajdujemy również w Settsu Meisho Zue, które także wskazuje na wybrzeże pomiędzy ujściami rzek Ashiya oraz Sumiyoshi27. Odmienną lokację odnajdujemy w Ashiwakebune, pochodzącym z epoki Edo leksykonie geograficznym. W pojawiającej się w nim historii z obszaru ujścia rzeki Yodo zwłoki Nue rozbiły na wybrzeżu właśnie tam, zaś okoliczna ludność, obawiając się klątwy związanej z tak niecodziennym znaleziskiem, wezwała kapłana ze świątyni Boon-ji, który przeprowadził długie obchody żałobne, po czym istotę pochowano. Na miejscu pochówku wzniesiono kopiec, który miał stanowić równocześnie pieczęć uniemożliwiającą powrót potwora zza grobu. Obrazuje to wyraźnie, jak wielki lęk wywoływała ta hybryda. Zabezpieczenie ule 24 Por. M. Tanabe, op. cit., ss. 88.89. 25 Por. ibidem. 26 Por. ibidem. 27 Por. ibidem, s. 88. gło jednak zniszczeniu w trakcie epoki Meiji, przez co uwolniła się nie tylko dusza Nue, ale i gromadzące się wokół niej pomniejsze youkai, które zaczęły prześladowania okolicznej ludności. Wzniesiono wówczas nowy monument, co rozwiązało problemy okolicy28. Zupełnie inny zakończenie podaje Genpei Seisuiki, czyli kolejna narracja rycerska dotycząca konfliktu między Taira a Minamoto29. Zgodnie z zawartym w niej przebiegiem wydarzeń Nue zapieczętowano w samym Kyoto, a konkretniej: w słynnej Kiyomizu-dera30. Ta wersja historii odnajduje poparcie zarówno w lokalnych legendach dotyczących świątyni i świętej pieczęci, którą ma ona skrywać, jak i w rozlicznych współczesnych adaptacjach historii Nue. Wiele z nich prędzej czy później przywołuje znaną świątynię, w której dochodzi czy to do uwolnienia, czy też do ponownego zapieczętowania bestii. Przejawem takich wydarzeń miały być chociażby nieszczęścia, które spadły na Japonię w epoce Edo, czyli szeroko pojęte problemy z białoskórymi najeźdźcami oraz degeneracja rodu Tokugawa, a w rezultacie: całej instytucji szogunatu. Miały one wynikać z nieświadomego lub celowego złamania pieczęci czy nawet wykopania hybrydy tam złożonej. Tą samą lokację spoczynku Nue podaje również Kandenjihitsu31. Jeszcze inna historia dotycząca zmagań dwóch rodów informuje, że oczyszczony świętym łukiem potwór odrodził się w postaci konia. Był wyjątkowej urody i oczarował Minamoto no Yorimasę do tego stopnia, iż ten osiodłał go i ochrzcił imieniem Kinoshita. Zwierzę okazało się wspaniałym wierzchowcem, dlatego zostało skradzione Yorimasie przez Taira no Munemoriego. Strata tak rozwścieczyła słynącego we wszystkich przekazach ze spokoju, umiarkowania i szlachetności Yorimasę, iż zebrał podległych mu wasali oraz ich wojska i wyprawił się w odwecie na Munemoriego. Poniósł wtedy sromotną klęskę, tracąc swój majątek, tytuły oraz pozycję. Zgodnie z tą wersją historii była to zemsta Nue zza grobu. Ostatni z wartych omówienia wariantów mitu przedstawia Nue jako istotę zrodzoną z życzenia i silnych emocji. W tej wersji historii bestia jest w rzeczywistości matką Yorimasy, która prześladowana przez ród Taira skryła się nad jeziorem Azoga-ike. Tam też żarliwie modliła się o opiekę bogów nad jej synem, a także o odrodzenie i rehabilitację upokorzonego rodu Minamoto. Jej emocje – strach, silna miłość oraz niekontrolowana nienawiść do Tairów – przemieniły ją w potwora. Wówczas to, niesiona z wiatrem, powróciła do Kioto, gdzie zaczęła prześladować cesarza oraz członków znienawidzonego klanu. W konsekwencji jej syn został wezwany do stolicy, uratował władcę i przysłużył się mu, pokonując bestię, z którą nikt inny nie potrafił sobie poradzić. Dzięki temu zyskał rozgłos i uznanie, zaś życzenie matki spełniło się. Dusza kobiety powróciła nad jezioro Azoga-ike, gdzie została przemieniona w ducha opiekuńczego okolicy. Jej ludzkie życie stało 28 Por. Y. Yukinori, op. cit., ss. 319–332. 29 Por. K. Murakami, ...... - .........·..... (Kyoto Yokai Noriyuki – przewodnik po tajemnicach i legendach), Tokio 2007/2008, ss. 12–17. 30 Por. ibidem. 31 Por. ibidem. się ofiarą, która pozwoliła na odrodzenie rodu Minamoto. Równocześnie emocje, które dały życie Nue, są doskonale wyrażone w sposobie jej postępowania – miłość pozwalała uwodzić cesarza, strach stał się jej pokarmem, zaś skrywana w sercu zawiść czyniła z niej śmiertelne zagrożenie dla każdej napotkanej osoby z wyjątkiem Yorimasy. We wszystkich dotychczas przytoczonych historiach hybryda ta utożsamiana jest ze źródłem nieszczęść i pecha. Jej ofiarami padają w pierwszej kolejności władcy, co wskazuje na pełnienie przez Nue roli przeciwwagi dla sacrum królewskiego. Jest to przestroga dla panujących i zarazem wyzwanie, któremu muszą stawić czoło. Hybryda ta stanowi ostatecznego wroga, źródło zagrożenia kataklizmami, które dotknąć mogą zarówno samego władcę, jak i wszystkich jego poddanych. Gęste chmury i czarna mgła, które tłumiły światło, wskazują na pełnioną przez Nue rolę potwora zaćmieniowego, na tyle groźnego i potężnego iż jest w stanie odebrać ludzkości nie tylko słońce, ale również księżyc i gwiazdy, tym samym całkowicie pogrążając świat w ciemności. Zachowuje przy tym element podkreślający jej/ jego wężowy charakter – ogon, którym jest drapieżny, trujący gad, wskazujący na powiązanie z wężami i smokami zaćmieniowymi. Mnogość zróżnicowanych przekazów obecnych zarówno w Japonii, jak i w kontynentalnej Azji wskazuje na istotną rolę, którą Nue odgrywało w świadomości Azjatów. W tym szczególnym przypadku podobieństwa pomiędzy opisami zachowania tej istoty skłaniają do pytania, czy w każdym z omówionych przypadków nie mamy do czynienia z tym samym stworem czy chociaż przedstawicielami tego samego gatunku. Brak jest również klarownej odpowiedzi na pytanie o to, czy zagrożenie zostało pokonane i odsunięte od ludzkości na dobre, czy też może powrócić. Wyraźne powiązanie z księżycem stanowi motyw wzbudzający szczególne zainteresowanie dzisiejszych autorów, próbujących wykorzystać lub zbudować własny mit Nue. Współcześnie w Japonii jest ono określane zapożyczonym z języka angielskiego terminem Heian alien (‘obcy z epoki Heian’). Nazwa ta wyraża uwspółcześnione, odświeżone lęki Japończyków. Zatem po niemal tysiącleciu tajemnicza istota kryjąca się pod nazwą Nue nadal spełnia swoją mityczną rolę symbolu skoncentrowanego, społecznego strachu przed nieznanym i nieokreślonym. Zmiennokształtność wzbudza od wieków szczególne uczucie niepewności i narastającą nieufność wobec obcego. Abstrahując od kwestii tego, czy były to rzeczywiste mutacje zwierzęce, wyolbrzymione i zmitologizowane na przestrzeni wieków, czy też istoty takie były literackim wytworem lub wywodziły się z pierwotnych wierzeń ludów zamieszkujących obszar Azji Wschodniej, Nue stanowi wyjątkowy przypadek na tle innych azjatyckich hybryd. Narastające wysiłki badaczy starających się zdemaskować Nue oraz autorów próbujących rozwijać historię tej hybrydy – chociażby wiążąc ją z równie tajemniczymi postaciami, takimi jak Abe no Seimei – wskazują na fakt, iż jest to mit żywy, a strach przed nieznanym jest jednym ze stałych lęków dotykających człowieka. Bibliografia Bathgate M., The fox’s craft in Japanese religion and culture, New York 2004. Cavallaro D. , Magic as Metaphor in Anime: A Critical Study, Jefferson 2010. Mizuki S., ...... (Ilustrowana encyklopedia japońskich youkai), Tokio 2004. Murakami K., ...... - .........·..... (Kyoto Yokai Noriyuki – przewodnik po tajemnicach i legendach), Tokio 2007/2008. Phasianus versicolor [w:] Integrated Taxonomic Information System [on-line:] http://www.itis.gov/servlet/SingleRpt/SingleRpt?search_topic=TSN&search_ value=175906 [01.09.2015]. Rosen B., The Mythical Creatures Bible: The Definitive Guide to Legendary Beings, New York 2009. Tanabe M.,..... (Legendarne Kobe), Kobe 1998. Yukinori Y., .........Truth in fantasy IV ... (Fantastyczni mieszkańcy świata, Prawda w fantasy IV – Japońskie dziwadła), [s.l.] 1990. Streszczenie Nue – pożeracz cesarskich snów Artykuł Nue – pożeracz cesarskich snów stanowi analizę mitów i legend dotyczących unikatowej hybrydy, która prześladowała mieszkańców średniowiecznych stolic Azji Wschodniej. Ze szczególnym upodobaniem dręczyła przede wszystkim cesarzy – Japonii oraz Chin – wywołując u nich koszmary oraz chorobę. W artykule omówione zostają poszczególne warianty historii związanych z tą istotą. Nue należała do kategorii zmiennokształtnych, dlatego w drugiej części artykułu omówione zostały cechy charakterysytyczne dla większości istot zaliczanych do tej kategorii w kręgu konfucjańskim. Wyjątkowość Nue wynika z dwóch powiązanych ze sobą przyczyn. Po pierwsze istota ta nie ma żadnych ściśle określonych stałych cech wyglądu na gruncie zarówno mitologii japońskiej, jak i chińskiej. Odpowiedź na pytanie o to, czym było Nue, pozostaje tajemnicą zarówno dla autorów poszczególnych wariantów historii, jak i dla współczesnych Japończyków. Zazwyczaj każdy inny stwór miał określoną przyczynę i sposób powstawania, tłumaczące jego zachowanie i wygląd. W przypadku Nue jedyne wspólne cechy to powtarzające się w części przekazów elementy zwierząt, z których zbudowane było ciało hybyrydy oraz ulubiony pokarm – ludzkie sny i nieszczęścia. Drugą przyczyną jest występowanie Nue w mitach więcej niż jednego kraju. Postać ta znana jest w części państw kręgu konfucjańskiego, choć kompletne przekazy odnajdujemy wyłącznie w Japonii oraz w mniejszym stopniu w Chinach. Po chodzenie mitów oraz relacje między nimi zostają szerzej omówione w trzecim i czwartym podrozdziale artykułu. W artykule posłużono się źródłami, które nie były wcześniej publikowane poza Japonią. W tym przypadku autor wykorzystał przekłady własne tychże źródeł. Summary Nue – devourer of Emperors’ dreams Nue – devourer of Emperors’ dreams is a case study of myths and legends connected with unique hybrid called Nue that has haunted citizens of East Asia capitols between IX and XII century. This creature caused especially harsh problems for Chinese and Japanese Emperors such as nightmares resulting in serious illness. This case study contains analysis of different scenarios of stories about Nue. Nue is an exceptional case of Asian mythical creature mainly because it does not have any characteristic feature, not even constant, permanent appearance, neither in Japanese literature, nor in Chinese folklore stories. Only dreams that Nue fed on and few pieces of Nue’s body share the same characteristics. Second paragraph of this article describes shapeshifters in East Asian cultures because in every variant of myth Nue was undoubtedly a shapeshifter. Another reason why Nue is an interesting case of a shapeshifter is the fact that folk stories in which it appears originate at least in several Asian countries. A relation between different variants has been presented in 3rd and 4th paragraph. The article uses materials that have not been previously translated from Japanese. In such cases the author used his own translations. M. Chludziński, Nue – pożeracz cesarskich snów Anna Kuchta Instytut Filozofii, Uniwersytet Jagielloński Joanna Malita Instytut Religioznawstwa, Uniwersytet Jagielloński Spirit possession and emotional suffering in „The Tale of Genji” and its selected adaptations. A study of love triangle between Prince Genji, Lady Aoi and Lady Rokujo Considered a fundamental work of Japanese literature – even the whole Japanese culture – The Tale of Genji, written a thousand years ago by lady Murasaki Shikibu (a lady-in-waiting at the Imperial Court of the empress Shoshi1 in Heian Japan2), continues to awe the readers and inspire the artists up to the 21st century. The amount of adaptations of the story, including more traditional arts (like No theatre) and modern versions (here films, manga and anime can be mentioned) only proves the timeless value and importance of the tale. The academics have always regarded The Tale of Genji as a very abundant source, too, as numerous analyses and studies have been produced hitherto. This article intends to add to the perception of spiritual possession in the novel itself, as well as in selected adaptations. From poems to scents, from courtly romance to political intrigues: Shikibu covers the life of aristocrats so thoroughly that it became one of the main sources of knowledge about Heian music3. Murasaki’s novel depicts the perfect male, 1 For the transcript of the Japanese words and names, the Hepburn romanisation system is used. The Japanese names are given in the Japanese order (with family name first and personal name second). 2 The Heian period (794–1185) is considered to be the most exquisite and sublime time of Japanese court culture. Peace and tranquillity prevailed, no armed conflicts disturbed the stately existence of the nobility. Aristocrats gathered in capital city, Heian-kyo (today’s Kyoto) and devoted themselves to poetry, dance, music and other cultural activities. 3 See: R. Garfias, Music of a Thousand Autumns: The Togaku Style of Japanese Court Music, Berkeley and Los Angeles, 1975, pp. 22–23. A. Kuchta, J. Malita, Spirit possession and... court ladies’ ideal hero – Hikaru Genji, son of the Emperor and “a jewel beyond compare”4 – and tells his life story in the peak of the Heian period. The protagonist of the novel, also known as the Shining Prince5, is equipped with all possible qualifications of a perfect Heian gentleman. Genji is not only handsome beyond describing (“How very handsome Genji was!”6), unbelievably polite or extraordinarily elegant, but he also recites the most beautiful poems and dances in amazingly sophisticated way. “Even persons to whom Genji was nothing were drawn to him”7, writes Shikibu affectionately and it is no wonder that just a mere sight of the beautiful prince can make a woman dream about their perfect romance or adore Genji from afar. Significance of lady Murasaki’s novel might be also measured in the number of received reactions and their extremity – from utmost appraisal possible to rejection and accusation of immorality. On the one hand, The Tale of Genji has been canonised and described as the most important Japanese novel ever (“our nation’s number-one novel of all time”8, “the oldest, the grandest, and the greatest novel in our country”9). In the late 19th and in the beginning of 20th century it has also served as a proof that Japanese literature, as well as its Western counterpart, may produce a true realistic novel (or a predecessor of it). Thus, according to Tsubouchi Shoyo, it would “elevate the image of Japan as a civilised nation in the eyes of the Westerners”10. This way of thinking was also reflected by first, abridged translation into English (1882) by Suematsu Kencho. Suzuki Tomi presents Kencho’s concern and aim as mostly political – as to “impress the advanced European nations with Japan’s social and cultural achievements”11. On the other hand, both the plot and the form The Tale of Genji have been highly criticised. In modern times, some criticised the form: the writing was described as poor, and the novel itself as boring (as Watatsuji Tetsuro put it: “I hesitate to call it a masterpiece: it’s monotonous, repetitive, and even partially beautiful sce 4 M. Shikibu, The Tale of Genji, transl. E. Seidensticker, New York 1990, p. 48. 5 This sobriquet refers to Genji’s stunning features, as “he had grown into a lad of such beauty that he hardly seemed meant for this world”. See: ibidem, p.18. 6 Ibidem, p. 137. 7 Ibidem, p. 86. 8 Fujioka Sakutaro in his Kokunugaku zenshi: Heian-cho hen (Complete History of Japanese Literature: The Heian court, 1905, work marking the beginning of modern scholarship on Heian literature), as quoted by H. Shirane, see: H. Shirane, “The Tale of Genji” and the Dynamics of Cultural Production [in:] Envisioning the “Tale of Genji”: Media, Gender, and Cultural Production, ed. H. Shirane, New York 2008, p. 7. 9 Ikeda Kikan in secondary-school textbook from 1951, see: T. Suzuki, “The Tale of Genji”, National Literature Language, and Modernism [in:] Envisioning the “Tale of Genji”..., op. cit., p. 277. 10 Ibidem, p. 249. 11 Ibidem, p. 245. nes are clouded by the dull monotony of the whole”12). The author, lady Murasaki Shikibu, was not spared either: some regarded her remarks as insufficient, because she was a woman (“No matter how talented (…), a woman is a woman. Her observation of human beings is shallow”13). Nevertheless, the approving comments were in majority, but it is the amount of both positive and negative commentaries given to the work written a thousand years ago that prove importance of the novel to Japanese literature and culture. Belief in spirits in the Heian period Heian Japan seems to be a setting where supernatural and real worlds entwined closely. The people of the Heian period, aristocrats and commoners, believed in a great variety of spirits and demons14, as well as their ability to affect human existence (in both positive and negative way). General term applied to the hostile spirits was .., onryo (literally meaning “vengeful” or “spiteful” spirit), and that would include both spirits of the dead and spirits of the living. As Hori Ichiro notes, it was the belief in the spirits of the dead (shiryo) which flourished the most15. Some people were thought to have turned into malevolent spirits after their death (especially when the death itself was sudden or mysterious) and caused a great deal of misfortunes as such. For example, Sugawara no Michizane16 was considered to have transformed into a spiteful spirit, and his vengeful attacks (including causing deaths of some courtiers and natural disasters, like a lightning that struck the imperial palace) ceased only after his deification and when a shrine in Kyoto was dedicated to him17. Spirits were also believed to be able to possess people – both spirits of the living and spirits of the dead. The latter, shiryo (literally, “spirit of the dead”, .., ., shi, meaning “death” and ., ryo, meaning “ghost, soul, spirit”), was easily detected, though the exorcism rites could have lasted for a very long time (ritual manuals, handed down within Nichiren Buddhism, prescribed seventeen days)18. Another possessing spirit is ikiryo – literally a “living spirit”, .. or ... (. or .., iki, meaning “living”), a phenomenon unique to Japan, ha 12 W. Tetsuro, “Genji monogatari” ni tsuite (On “The Tale of Genji”, 1922), as quoted by T. Suzuki, op. cit., p. 268. 13 M. Hakucho, Koten o yonde (On Reading Classics, 1926), as quoted by T. Suzuki, op. cit., p. 269. 14 The most general term to all spirits would be either rei, . (also read as ryo in compounds), or tama, ., which can be both translated as “soul, spirit, ghost”. 15 I. Hori, Folk Religion in Japan: Continuity and Change, Chicago and London 1968, p. 111. 16 Poet and scholar who lived in Heian period (845–903), today is revered as Tenjin, god of learning. 17 M. D. Foster, Pandemonium and Parade: Japanese Monsters and the Culture of Yokai, Berkeley 2009, p. 6. 18 J. P. Laycock, Spirit Possession around the World: Possession, Communion, and Demon Expulsion across Cultures, Santa Barbara 2015, p. 183. ving roots in native beliefs19. Ikiryo detaches from a living body in order to haunt and torment other people. The crucial element is the fact that the person from whom the ikiryo emerged did not necessarily have to be aware of the fact – at least at the beginning. As Nancy Barnes notices, only an extraordinary cause would provoke a living person to “assume a kind of secondary existence and rush out invisibly to attack its enemies”20. Among the possible causes, jealousy, a fiercely and powerful emotion, was most likely to evoke an ikiryo. To free a possessed person from spirit’s power, special exorcisms were performed – in case of ikiryo they usually lasted seven days and included recitation of sutras, as well as burning special incense21. A whole range of spirits is widely portrayed in various Japanese legends, folk tales and literary works – and in The Tale of Genji one of the most famous ikiryo appears: the one that detached from Lady Rokujo and possessed Lady Aoi. In the adaptations of the Aoi’s possession scene, though, the term ikiryo is applied along with onryo and sometimes more general term mono no ke (...), which can be translated as a “spectre”. Lady Aoi, Lady Rokujo and spirit possession in the novel Although The Tale of Genji contains a few incidents of spirit possessions, the case of Lady Aoi is the best known and most often reinterpreted in the periods to follow. Trying to explain the popularity of this very example of spirit possession, one should consider two main factors. Firstly, Lady Aoi is an important character in the novel because of her official status as prince Genji’s first principal wife. In Murasaki Shikibu’s novel, Lady Aoi is a noble daughter of the Minister of the Left22, “beautiful and [...] [has] advantage of every luxury”23. She married Genji at the age of sixteen, when the prince himself was only twelve – this age difference is often signalised when their relationship is addressed in the novel and may serve as one of the reasons why the couple appears to be distant24. Another reason would be the fact that their marriage was arranged, a normal practice for Heian aristocrats. 19 B. Brockman, Spirit Possession, Exorcism, and the Power of Women in the Mid-Heian Period, (Electronic Thesis or Dissertation), 2001, p. 21 [on-line:] http://rave.ohiolink.edu/etdc/view?acc_ num=wuhonors1338405581 [30.07.2015]. 20 N. Barnes., Lady Rokujo's Ghost: Spirit Possession, Buddhism, and Healing in Japanese Literature, “Literature and Medicine” 1989, vol. 8, p. 107. 21 J. P. Laycock, op. cit., p. 183. 22 Sadaijin, ... (along with the Minister of the Right, Udaijin, ...), was one of the most important government positions in Japan in Nara and Heian periods. 23 M. Shikibu, op. cit., p. 27. 24 “The bride was older, and somewhat ill at ease with such a young husband” – M. Shikibu, op. cit., p. 26. What is more, Genji’s principal wife, Aoi, is expected to give birth to the prince’s first son and future successor. This proves that while Hikaru Genji was intimately involved with numerous ladies introduced in the tale, it is Aoi who was his official love interest, which makes not only their romance but also her spirit possession a public event. Moreover, as Doris Bargen states, the scene of Aoi’s possession is “very explicit”25 on the emotional level, which makes it influential and gives an excellent material that may be used by future authors to explore the matter of spirit possession and its consequences. This is because Murasaki Shikibu intuitively understood psychical relationships that twentieth-century anthropologists refer to as »spirit possession«”26 and while it was not her intention to theorise, she characterised Lady Aoi’s spiritual illness with psychological realism and authenticity. The case of Lady Aoi’s spirit possession and her subsequent death are described in the chapter “Aoi”27 of The Tale of Genji. According to Bargen, the novel presents her suffering as “prolonged state of mental dissociation”28, which cannot be ceased by medicaments or exorcisms. Chapters preceding Aoi’s possession and death are filled with “rumours of [Aoi] young husband’s growing number of mistresses”29 that reach the lady and cause her a great distress and emotional suffering. Despite being formally his first wife, Aoi often feels insecure, neglected and even insignificant in comparison with ladies that are romantically involved with Genji. Aoi, who is often characterised as a proud and sophisticated lady, surely feels not only lonely but also humiliated when her husband chooses to spend his time with other women. The main focus of the story introduced in the chapters preceding the death of the prince’s wife is a growing tension between Lady Aoi and Lady Rokujo30, one of Genji’s lovers and “a particularly dangerous woman from his past”31. Rokujo is a widow of the former Crown Prince (that is why she is referred to as “Miyasudokoro 32” in the original text) and mother of Akikonomu, vestal priestess at Ise 25 D. Bargen, Spirit Possession in The Context of Dramatic Expressions of Gender Conflict: The Aoi Episode of The Genji monogatari, “Harvard Journal of Asiatic Studies” 1988, vol. 48, No. 1, p. 98. 26 Ibidem, p. 96. 27 It is worth pointing that while this chapter was entitled “Aoi” in Japanese original and Waley version of the novel, it was renamed to “Heartvine” and “Heart-to-Heart” in respectively Seidensticker and Tyler translations. 28 D. Bargen, op. cit., p. 98. 29 Ibidem, p. 102. 30 In Waley’s version, she is called “The lady of Sixth Ward”, “lady Rokujo” in Seidensticker’s and “Rokujo no Miyasudokoro” in Tyler’s translation. 31 R. Tyler, Rivalry, Triumph, Folly, Revenge: A Plot Line through “The Tale of Genji”, “Journal of Japanese Studies” 2003, vol. 29, no. 2, p. 253. 32 Miyasudokoro (...), literally meaning “the emperor’s resting place”, was the title applied to the ladies who had given birth to an imperial child. See: N. Fujii, Historical Discourse Analysis: Grammatical Subject in Japanese, Berlin 1991, p. 243. Shrine and later an empress. Shikibu presents Rokujo as very refined and exquisite woman, seven years older than Genji. The Shining Prince courts her persistently and finally wins her but doing so, loses his interest33. He engages with other ladies (such as Yugao, “the Lady of the Evening Faces”), while Rokujo awaits him during long, lonely nights – soon she becomes fiercely jealous. However, while Murasaki Shikibu describes Rokujo rather as the jealous type (“The Sanjo people went over the list of Genji’s ladies one by one [...] only the Rokujo lady and the lady at Nijo seemed to have been singled out for special attentions, and no doubt they were jealous”34), in this emotional love triangle it may be easily proved that both women had reasons to be jealous of each other. Rokujo, of course, envies Aoi’s position and her official relationship with the Shining Prince, but at the very same time Aoi, whose “marriage had not been happy”35, wishes for a genuine romance, passion and emotional bond, similar to the one that was once between Genji and Rokujo. Despite their very different positions, “two women compete for Genji”36, explains Bargen, and the prince, while being aware of the tension, fails to mediate between them. The most dramatic, “real-life” confrontation of Lady Aoi and Lady Rokujo takes place during the Kamo festival in the Fourth Month, which is also described in the chapter “Aoi”. Lavish ceremonies include majestic procession throughout the capital and everyone wishes to catch even a glimpse of it. Even Lady Aoi, who rarely leaves her residence to attend such events, especially during pregnancy, eventually decides to go and admire Genji who was among other attendants of the procession. When Aoi and her entourage reach their destination in an elegant carriage, other carriages are moved aside to allow her the best view – all but for two old carriages, “obviously belonging to someone who did not wish to attract attention”37. It is Lady Rokujo with her daughter who also wants to observe Genji and the celebration and “briefly forget her unhappiness”38. Nevertheless, Rokujo’s men in attendance are not inclined to yield place to Lady Aoi. A quarrel among drunken servants results in a fight and finally Rokujo is forced to retreat, with her carriage shafts broken. She regrets coming there with all her heart, as she has wanted to come quietly and now she has been recognised. The utmost misery for Rokujo happens when Genji passes and, recognising the carriage of his wife, pays respect to Aoi rather than to Rokujo. The latter lady feels “utterly defeated”39. 33 “He had overcome the lady’s resistance and had his way, and, alas, he had cooled toward her” – M. Shikibu, op. cit., p. 36. 34 Ibidem, p. 157. 35 Ibidem, p. 157. 36 D. Bargen, op. cit., p. 99. 37 M. Shikibu, op. cit., p. 149. 38 Ibidem, p. 149. 39 Ibidem, p. 151. Seemingly trivial yet emotionally traumatic for both ladies, carriage incident at Kamo festival lead to even more drastic consequences – “the stage is set for the next act in the drama of love and hate”40 and the actual scene of spirit possession soon follows. It is worth pointing here that Tyler uses the phrase “chain of consequences”41 while describing the tragic series of events concerning Genji and Lady Rokujo (jealousy, carriage quarrel, Aoi’s possession and death being only a part of a much longer story he analyses). This expression may suggest that at least some of the events occur without deliberate intent or action of any character involved, almost like a bad fortune or a cruel caprice of fate. In the same chapter42 of the novel a careful reader will surely notice that the narration shifts between the story of Aoi and the story of Rokujo, which intertwine with each other. The feelings of the two ladies – jealousy, loneliness, hurt pride and “the wrath of a neglected woman”43– are characterised parallely and collide in the final act of Aoi’s story where her possession, childbirth and death are described. While the title may suggest that the chapter focuses on Aoi, the scene opens with a detailed study of Rokujo feelings and emotions. Murasaki Shikibu describes the lady as suffering from psychological distress so profound that it manifests with physical symptoms: “her very soul seemed to jump wildly about, and at last she fell physically ill”44. And at the very same time, as the author narrates the story in a parallel way, Aoi, pregnant with Genji’s child, begins to feel growing presence of malign spirits45. Despite multiple prayers, religious chants and presence of skillful exorcist, one of the spirits tends to be not only persistent, but especially vile46. While the spirit chooses not to identify itself and remains mysterious, its connection to one of Genji former lovers seems to be obvious – as “jealousy or resentment is a plausible motive for spirit possession”47 – and among those, Lady Rokujo is rumoured to be a primary suspect. As the dangerous presence of the spirit continues, Aoi “sometimes [weeps] in loud wailing sobs, and sometimes 40 D. Bargen, op. cit., p. 106. 41 R. Tyler, op. cit., p. 253. 42 “Aoi” chapter. 43 D. Bargen, op. cit., p. 102. 44 M. Shikibu, op. cit., p. 156. 45 Various terms are applied to the spirit in the Japanese version, sometimes it is identified as onryo, sometimes as ikiryo, at first even the term mono no ke (...) is used. See: M. Shikibu, The Tale of Genji, modernised by Eiichi Shibuya [on-line:] http://jti.lib.virginia.edu/japanese/ genji/modern.html [22.07.2015]. 46 Here, a gender interpretation may be introduced, as Brittany Brockman notes, “The inability of the male exorcists to subdue the spirit of Lady Rokujo may be seen as a strong assertion of power over the patriarchal social norms which hold jealousy to be among the worst emotions, and to which only women are susceptible” – cf. B. Brockman, op. cit., p. 40. 47 D. Bargen, op cit., p. 100. [is] tormented by nausea and shortness of breath”48. Once again, just like in case of Rokujo, strong emotions or vile intentions manifest with physical symptoms – “classic signs of hysteria”49, as Bargen diagnoses – and both ladies continue to feel “utterly miserable”50. Moreover, while Genji’s wife is suffering from both psychological trauma and premature labour pains, Rokujo starts to experience prolonged moments of confusion and “sometimes in a daze she would ask herself if her soul had indeed gone wandering off”51. The “great distress”52 of two women continues and finally reaches its culmination when Aoi, weakened both by her state of pregnancy and due to presence of malign spirit, calls for her husband. However, as Genji joins his “critically ill”53 wife, he quickly realises that “it was not Aoi’s voice, nor was the manner hers […] and then he knew that it was the voice of the Rokujo lady”54. Describing the scene of possession, Murasaki Shikibu focuses rather on emotions than the presence of supernatural. Genji and the spirit share a short, poetic conversation which leaves him “horrified and repelled”55. The moment of possession lasts only briefly and, as mysteriously as the spirit has manifested, it disappears and Aoi seems to be recovering. The author chooses this moment to shift the point of focus and moves to analyse the behaviour of Lady Rokujo who “was not herself. The strangest thing was that her robes were permeated with the scent of the poppy seeds burned at exorcisms”56. It is worth pointing that even though Genji identifies angry spirit as Rokujo and at the very moment perceives her as an antagonist, the lady herself is oblivious to the fact that she has (probably unwillingly) participated in the event of spiritual possession. Rather than angry, she is characterised as confused, “overcome with self-loathing”57, distressed and plagued with nightmares. What is more, while Lady Rokujo refers to Aoi as her “rival”58, she demonstrates no joy or satisfaction hearing about the events that had occurred in Genji’s household. Analysing psychological aspects of this scene, Bargen points that Lady Rokujo’s reaction is consistent with the fact that she “wishes 48 M. Shikibu, op. cit., p. 157. 49 D. Bargen, op. cit., p. 13. 50 M. Shikibu, op. cit., p. 157. 51 Ibidem, p. 158. 52 Ibidem, p. 158. 53 Ibidem, p. 159. 54 Ibidem, p. 162. 55 Ibidem, p. 162. 56 Ibidem, p. 163. 57 Ibidem, p. 163. 58 Ibidem, p. 163. not Aoi’s destruction but Genji’s devotion”59 and thus, rather than an antagonist, she is a victim of her own tragic feelings for the Shining Prince. As the story unravels, Murasaki continues to put Prince Genji and his feelings in the centre of attention while Aoi is just featured in the background. There is no detailed description of childbirth and even the tragic moment of her sudden death is described in just one, simple sentence – “Aoi was again seized with a strangling shortness of breath; and very soon […] she was dead” 60 – while the rest of the chapter focuses mostly on Genji’s grief and Lady Rokujo attempts to rebuild their relations. “No doubt Aoi had been fated to die”61, states Shikibu, and for a careful reader of the novel it is obvious that the lady is a subject of greater plot62, one that centres around Genji and Rokujo and the major tale of love, pride, anger and despair. Aoi’s possession, although having a profound impact on both Genji’s emotions and the novel storyline, is at the same time a very mysterious scene. The moment of possession is described rather briefly and no definite explanations are given about the spirit intentions or its origins. All information given in the chapter can be simply analysed as speculations or thoughts of Prince Genji (he is the one to label the spirit as Rokujo) or other spectators of the event63, diverting the reader from any certain conclusions. Of course, the lack of definite answers corresponds well with the general character of the novel. As pointed by Royall Tyler, narrator in The Tale of Genji “rarely confirms or denies [...] possibilities”64, leaving the reader free to search for their own conclusions. Moreover, Murasaki’s novel is “loosely plotted”65, which means that Murasaki Shikibu deliberately left blank spaces in Prince Genji’s storyline (perhaps even, using Roman Ingarden’s terminology, “places of indeterminacy”66 which wait to be filled in by an individual reader’s 59 D. Bargen, op. cit., p. 27. 60 M. Shikibu, op. cit., p. 165. 61 Ibidem, p. 169. 62 Cf. “The operations of Rokujo’s living spirit allow the author to remove the excessively respectable, hence in the long run uninteresting and constricting, Aoi from the narrative establish Rokujo as a potential threat to Genji in future, and seal the long intimacy of Genji and Murasaki's married life.” (R. Tyler, op. cit., p. 273). Both Murasaki herself (as an author) and Tyler (as a critical reader of the novel) seem to treat Aoi as a temporary plot device and a character of lesser importance than Genji's other lovers, such as Rokujo or Murasaki. Moreover, this interpretation corresponds well with the image of Aoi in various adaptations where her part is often reduced. In the no play Lady Aoi (attributed to Zeami) she is only represented simply by a kimono, while in Mishima's modern version of the play she is practically mute for the majority of the story. 63 See: “The exorcists were asked about the possibility [that the spirit is lady Rokujo – A. K.], but they gave no very informative answer” – M. Shikibu, op. cit., p. 157. 64 R. Tyler, op. cit., p. 251. 65 Ibidem, p. 251. 66 For more information on the subject see: H. Markiewicz, Places of Indeterminacy in a Literary Work [in:] Roman Ingarden and Contemporary Polish Aesthetics, ed. P. Graff, S. Krzemień-Ojak, Warszawa 1975, pp. 159–171. interpretation), allowing “those who aspire to a more comprehensive view of the tale”67 to pursue their own ideas, plot possibilities or speculations. Moreover, it may also be read in the light of theories of Hans Georg Gadamer who states that while “one intends to understand the text itself […] the interpreter’s own thoughts too have gone into re-awakening the texts’ meaning”68. Similarly to Ingarden’s places of indeterminacy, Gadamer notes that in the process of understanding, original text merges with reader’s own imagination and interpretation. Thus, it is no wonder that almost each and every important scene in The Tale of Genji has a vast number of adaptations. What is more, especially in case of historical works, like The Tale of Genji, it is important to point that readers tend to “regain the concepts of a historical past in such a way that they also include our own comprehension of them”69. Consequently, each of numerous adaptations of Murasaki’s novel may serve not only as a reinterpretation of Genji’s story but also as an important evidence of social and cultural context in which it was itself created. Lady Aoi on the stage – Aoi no Ue and No theatre As already mentioned, The Tale of Genji, tale of love, pride, anger and despair has become a source of inspiration for many works of art, including traditional Japanese theatre. In the Muromachi period (1336–1573), with the actual emergence of No, Shikibu’s opus magnum became one of the key foundational texts which inspired playwrights, along with The Tale of Ise and The Tale of Heike. Nine plays based on The Tale of Genji are the part of the current repertoire and the one drawing from the story of Lady Aoi – Lady Aoi (Aoi-no-Ue) – is thought to be a part of the No canon70. The No version of the Lady Aoi which has survived to modern days is probably Zeami’s revision of a previous, anonymous work, written for Inoue’s troupe in the first half of the 15th century which makes it the oldest Genji-based No play71. It differs from the usual pattern of female-spirit No plays of a sort, “in which a spirit or a ghost of a beautiful female character from the Heian court appears on the stage and recalls her former life”72. The case of Lady Aoi is rather a re-enactment of a the famous scene, loosely based – as we shall soon observe – on Murasaki’s work and paradoxically tells the story not about Lady Aoi, but about Lady Rokujo. 67 R. Tyler, op. cit., p. 251. 68 H. G. Gadamer, Truth and method, ed., transl. J. Weinsheimer, D. Marshall, New York 1996, p. 388. 69 Ibidem, p. 374. 70 R. Yamanaka, The Tale of Genji and the Development of the Female-Sprit No [in:] Envisioning the “Tale of Genji”..., op. cit., p. 81. 71 H. Shirane, Traditional Japanese Literature: An Anthology, Beginnings to 1600, New York 2007, p. 925. 72 R. Yamanaka, op. cit., p. 82. In the first act of Lady Aoi, the female shaman called Teruhi73 is due to perform an exorcism on Lady Aoi (represented on stage simply by an embroidered kosode kimono) who lays sick and possessed by a demon. Teruhi chants a proper incantation for the evil spirit to come forth and then spirit of Rokujo enters, with a long wig, mask with gold-painted eyes and a lavish kimono. She passionately complains of her agony (“How sad is my fate! (…) I shall stand to tell of my sorrow”74), then finally reveals her identity and laments for the old days, full of happiness. Happily thus I spent my days [at the palace] Among bright hues and scents. Fallen in life, today I am no more Than a morning glory that wither with the rising sun My heart knows no respite from pain Bitter thoughts grow like fern shoots Bursting forth in the field. I have appeared to take my revenge75. The spirit of Lady Rokujo reveals deep trauma concerning the events at the Kamo Festival76, confesses her hatred for Aoi and attempts to destroy her because “as long as she [Aoi] lives, her bond with the Shining Genji will never end”77. This corresponds well with perception of Rokujo as a victim of her own feelings rather than a demonic villain, which was mentioned earlier. In the second act of the play, the Holy Man78 from Yokozawa is called to aid Lady Aoi whose condition has worsened even more than before. He starts performing exorcisms and again, the spirit of Lady Rokujo appears – yet this time wearing a different mask, hannya, the mask of a female demon. They both struggle, the Holy Man chanting exorcism and the spirit resisting, trying to assault both Aoi and the Holy Man. Yet finally, the spirit of Lady Rokujo subdues to the exorcisms: How fearful is the chanting of sutra! My end at last has come. Never again will this spirit come79. 73 In some translations Teruhi is presented as a “witch”, not a “shaman”. See: A. Waley, The No plays of Japan, London 1954. 74 H. Shirane, Traditional Japanese Literature, op. cit., p. 929. 75 Ibidem, p. 930. 76 In some earlier versions of the play she entered the stage, riding a broken carriage. See: H. Shirane, Traditional Japanese Literature..., op. cit., p. 926. 77 Ibidem, p. 932. 78 In some translations he is called “saint” or simply “priest”. See: A. Waley, The No plays of Japan..., op. cit. 79 H. Shirane, Traditional Japanese Literature..., op. cit., p. 936. She rises, “as if rid of her course”80 and the play ends with chorus’ remark of her becoming peaceful: “The demon’s heart grows gentle […] she enters nirvana, released from the cycle of death and rebirth”81. As Yamanaka Reiko points out, this particular No version of Aoi’s possession bears few resemblances to the original chapter from The Tale of Genji. The characters of shaman Teruhi and the Holy man have been added and they both “considerably enhance the dramatic conflict”82. Shirane Haruo notes the absence of any direct citation from the novel, pregnancy of Lady Aoi is not mentioned in the play and the perpetrator of the whole conflict, Genji himself, does not appear in the No version at all (in Murasaki’s novel he is the one to recognise Rokujo as the spirit who possessed Aoi)83. Rokujo in Lady Aoi ask for no forgiveness – as spiruits in No theatre often do – dedicating herself to vengeance instead. What is interesting, other No plays with Rokujo as a leading character do not differ that much from the original – for example Nishinomiya where the spirit of the Lady Rokujo dwells on the brief meeting with Genji in Saga fields84. Lady Rokujo does not appear in the flesh in the play at all, it is only her spirit85 who we encounter. Therefore, it would be hard to dispel the doubts whether Aoi’s possession had been a deliberate act of a living person – on the contrary to the novel, where Rokujo is unaware of being involved in the spirit’s possession and clearly has not sent her spirit or “ordered” it to act according to her will. Modern No adaptation – Mishima Yukio’s The Lady Aoi The issue of Aoi’s possession and subsequent death was also addressed by Mishima Yukio, 20th century Japanese author, poet and playwright, in his play The Lady Aoi. The author reinterprets the scene in a contemporary, minimalistic setting with limited properties and only a few characters present on the stage. As stated by Arthur Waley, one of The Tale of Genji translators, in The Lady Aoi Mishima “achieved an integration of the legendary and the actual most completely”86 and managed to connect spiritual atmosphere straight from The Tale of Genji with characteristic features of the modern world. Thus, while Mishima’s reinterpreta 80 Ibidem, p. 936. 81 Ibidem, p. 936. 82 R. Yamanaka, op. cit., p. 84. 83 H. Shirane, Traditional Japanese Literature..., op. cit., p. 926. 84 R. Yamanaka, op. cit., pp. 87–88. Lady Rokujo is a central character of three of nine Genji-based No plays, including Lady Aoi, Nonomiya and Shikimi tengu. 85 She identifies herself as onryo, saying “I am a vengeful spirit of Rokujo Miyasudokoro”. For Japanese version of the play, see: [on-line:] http://www.the-noh.com/en/plays/data/program_006.html [25.07.2015]. 86 A. Waley, Review: Five Modern No Plays. By Yukio Mishima, “The Journal of Asian Studies”, vol. 17, no. 3 (May 1958), p. 487. tion of the scene surely fits “modern theatrical tastes”87, it is the same old story of Genji, Aoi and Rokujo that builds the plot. Waley is also the one to notice and point that while the form of the play that Mishima uses may link to Zeami’s work, “in Aoi Mishima follows The Tale of Genji rather than the No play”88. The event of possession takes place in hospital where Lady Aoi – here named Wakabayashi Aoi – lies sick from mysterious illness and her husband –Wakabayashi Hikaru, described as a spitting image of prince Genji89 – comes with an evening visit. Despite the modern setting and altering the names of the characters, Mishima ensures that a reader will be provided with numerous links to Murasaki’s original text. Everything seems quiet, almost peaceful, yet a certain anxiety and suspense is definitely noticeable since the very beginning of the play. Aoi, despite being mentioned in the title, is unconscious and silent for majority of the play and does not participate in the dialogue, which corresponds very well with how the lady is shown in the original text of the novel. According to the explanation given by the nurse, the Aoi suffers from various “sexual complexes”90 and is tormented by terrible dreams. Mentioning Aoi’s troubled sleep is not only a direct reference to her symptoms described in original text of Murasaki’s novel but it also creates oneiric atmosphere that continues to be present throughout entire play. The nurse, a character that may serve here as a quasi-narrator as she explains current situation both to Hikaru and to the readers of the play, informs Aoi’s concerned husband that his wife is nightly visited by “a beautiful middle-aged woman, very well dressed, who arrives in a sleek automobile that seems to fly through the streets”91. Such description is an excellent example of how Mishima connects modern technology and elements of contemporary world with the presence of supernatural. Moreover, as the nurse confesses that visits of mysterious nightly guest make her feel anxious, the atmosphere of suspense intensifies and at this point even a reader unfamiliar with the story of Lady Aoi’s possession may certainly feel looming presence of something unholy or unearthly. When the awaited guest finally arrives, Hikaru quickly recognises his former lover, Rokujo Yasuko, even though it has been years since they have last met. The lady informs Hikaru with no remorse that she has been deliberately causing Aoi pain, as she would not tolerate another woman as his wife or lover. What is interesting in comparison with the scene of possession in Murasaki’s The Tale of Genji is the fact that in Mishima’s version of the story an explanation of both the cause and the process of possession is given straight from the visiting lady. “My spirit would leave my body even while I was still alive, and it would go to torture her. 87 N. Barnes, op. cit., p. 117. 88 A. Waley, Review: Five Modern No Plays…, op. cit., p. 487. 89 Y. Mishima, Aoi no Ue [in:] Kindai No Gakushu, Tokyo 1963, p. 426. 90 Ibidem – own translation. 91 N. Barnes, op. cit., p. 118. My living ghost would afflict her and torment her and torture her”92, she states contemplating the fate of Hikaru’s wife. However, despite the threats she is making, Rokujo is at the same time disturbingly alluring. She mesmerises Hikaru with stories from the times they were together and draws him into a dream world built with memories they shared long time ago. Immersed so deeply in Rokujo’s words, “enveloped by a dream-web (…) Hikaru does not realise that Aoi is calling for help”93 and only after a few distressed sobs from his wife he manages to “wrench himself out of Madame Rokujo’s world back to Aoi’s”94. Similarly to the event that occurred in The Tale of Genji, Hikaru proclaims his love to Aoi, causing Rokujo to disappear and leaving him frightened and confused with the situation that has just happened. In response, he reaches the phone and tries to contact Rokujo – once again Mishima easily links modern technology with spiritual realm. It is also worth pointing that even though he manages to escape from the dream-web, Hikaru’s attention is still focused on Rokujo rather than on Aoi, which seems to correspond with the story given by Murasaki Shikibu in her novel. As the story reaches its finale, Hikaru tries to speak with Rokujo via telephone and Mishima presents their conversation in dualistic way, as Rokujo’s voice can be heard both from outside of the hospital room and through the telephone and simultaneously she both continues their former dialogue from earlier and seems to be confused by his phone call in the middle of the night. Similarly to the scene in the novel, Aoi dies suddenly and does not seem to be a point of focus even at the moment of her death. As she “collapses and dies”95, Rokujo continuous questions via telephone seem to muffle her final cries. As the play is over, the reader is left with numerous unanswered questions and simply labelling the characters simply as “victim” or “aggressor” seems uneasy. Although the nightly visitor identifies herself as the Rokujo’s angry spirit and threatens Aoi with death (that later indeed follows), the telephone conversation at the end of the play gives a new insight and portraits Rokujo as oblivious and confused rather than cruel, which is another interesting similarity to the novel’s original text. “They remain hopeless victims of their personal fantasies and supernatural forces”96, diagnoses Nancy Barnes, as she analyses the situation of the main characters of Mishima’s play. Moreover, she points that while Mishima does not label Rokujo as an aggressor, as she has no control over the actions of an angry spirit, 92 Y. Mishima, The Lady Aoi [in:] idem, Fire Modern No Plays, transl. D. Keene, New York 1973, pp. 167–168. Mishima firstly uses the term . (tamashii), which English version translates into spirit (but it may also be a “soul”) and later .. (ikiryou) as “living ghost”. Moreover, in the same part of dialogue the ghost refers to itself as ... (mono no ke) as well. Cf. Y. Mishima, Aoi no Ue, op. cit., p. 434. 93 N. Barnes, op. cit., p. 118. 94 Ibidem, p. 118. 95 Ibidem, p. 118. 96 Ibidem, p. 119. he does not blame Aoi or Hikaru either. Making Aoi unconscious and silent for the majority of the play, Mishima removes all possible hints of Aoi’s jealousy (that were, as previously stated, present in the original text of The Tale of Genji) or her active participation in the rivalry with Rokujo. He even changes the timeline of the events so that Hikaru’s romance with Lady Rokujo would happen prior to his marriage with Aoi, making him a faithful husband. However, while there is no obvious evil or no defined crime leading to deadly consequences, “in the uncharted world of the modern No play, no means exist to cure Aoi’s illness or save Madame Rokujo”97, explains Barnes simply. There is no healing force – neither modern medicine nor ancient prayers and exorcisms can bring peace or redemption. Lady Aoi on screen – selected film adaptations The scene of Lady Aoi’s possession is shown in most of the film adaptations and in most of those cases it is a spectacular one. Yet, the first film version from 1951, directed by Yoshimura Kozaburo and entitled simply The Tale of Genji, fails to portray Rokujo at all – Lady Aoi simply dies in childbirth, without any reference to a spirit possession. First film to introduce both Lady Rokujo and the scene of spirit possession is Shin Genji monogatari (The New Tale of Genji) directed by Mori Kazuo and released in 1961. While it repeats a great amount of scenes and ideas from Kozaburo’s version98, it introduces some additions, including the character of Lady Rokujo. Even more, the tension between Genji (played by Ichikawa Raizo), Aoi (portrayed by Wakao Ayako) and Rokujo (played by Nakata Yasuko) serves as an important part of the plot. In Mori’s film, arranged marriage between Genji and Aoi is shown as quite unhappy. Although Genji tries to be kind, his wife seems to feel forced and reluctant to have such a husband. “Our marriage is not of love”99, says Aoi bluntly during their wedding night. When Genji, surprised, confesses his love and assures he wants to make her happy with all his heart, Aoi reproaches him for his relationship with Lady Rokujo. “It is but for an unfounded rumour, completely untrue (…), a past thing”100, remarks Genji eagerly, but Aoi is inconvincible. Soon, Genji admits to his servant that his marriage was a mistake and Aoi is a cold and frigid woman. Meanwhile, young daughter of Lady Rokujo expresses her disbelief in Genji marrying Aoi, as she thought he would wed her mother instead and become her father. Although Rokujo chastens her daughter immediately for delivering such childish remarks, she secretly weeps upon her love, certain 97 Ibidem, p. 119. 98 For example, the scene of abduction of young Murasaki or secret meetings with Fujitsubo. See: K. Tateishi, “The Tale of Genji” in Postwar Film: Emperor, Aestheticism and the Erotic [in:] H. Shirane, Envisioning the “Tale of Genji”..., op. cit., p. 312, p. 325. 99 0:13, Shin Genji monogatari, dir. K. Mori, Japan 1961 – own translation. 100 0:14, ibidem – own translation. she lost Genji forever. It appears that Genji’s attention shifts from Aoi to Rokujo constantly, though he engages himself with other ladies as well. After a while, he visits Rokujo, tormented with his complicated relationship with Fujitsubo, his stepmother and first love interest, and swears that would never forget Rokujo and that he depends on her deeply. In the meantime, his servants allow themselves to say that his involvement with such an old lady is indeed remarkable. Aoi, though indifferent at the beginning, grows to become jealous of Rokujo, Fujitsubo and young Murasaki, but melts after Genji confesses his devotion to her. Then it is Rokujo’s turn to become jealous of Aoi and this emotion meets its climax in the famous carriage quarrel at the Kamo festival. Defeated and humiliated Rokujo, forced to yield place to Genji’s lawful wife, broods over the event the same night. “Mortifying!”101, she tells herself, and when she is about to fall asleep, a spirit emerges from her body102. Rokujo is aware of the fact but cannot control anything – she lays, unfit to move, and the spirit departs, paying no heed to her begging: “Do not go, do not go anywhere!”103, pleads Rokujo. The spirit walks straight to Aoi’s chambers and sits at her headboard. She immediately recognises its presence, calls for aid and starts to curl up with pain. Genji learns that his wife has become possessed (by, as servants tell him, a mono no ke) and tends to Aoi affectionately. Rokujo realises his attachment and, embittered, sends her spirit to Genji’s wife once again (“I’ll curse her! I’ll haunt her to death!”104, she exclaims). Genji recognises Rokujo’s voice speaking through Aoi’s mouth and, according to spirit’s request, stops the recitation of sutras. The spirit leaves and soon Aoi safely delivers the child. Happy and safe, she and Genji finally reconcile and promise themselves a better life from now on. Yet, when Genji leaves, the spirit comes for the third time – in the shape of the black smoke – and kills Aoi, despite sutras being chanted constantly. Genji grieves after her death deeply, yet no reaction of Rokujo is shown – he receives only her letter, informing about her departure to Ise with her daughter105. What is most important in Mori’s interpretation of the famous possession motive, Lady Rokujo is aware of the spirit’s action from the beginning. Although at first she wishes it to do no harm, her embitterment and pain are so great that eventually she decides to take revenge on Aoi. Rokujo’s determination and anger exceed the lady’s portrayal in Murasaki’s novel considerably. She might be even considered to be the film’s villain, standing in the way of Genji’s and Aoi future married bliss. 101 1:05, ibidem – own translation. 102 It is quite interesting in shape, as it take form resembling a photographic negative version of the lady. 103 1:06, Shin Genji... op. cit. – own translation. 104 1:08, ibidem – own translation. 105 The letter is the last statement the viewer receives from Rokujo – she is later seen at the ceremony of her daughter’s consecration, yet remains silent. Since 1961, the character of Lady Rokujo has become an important figure of The Tale of Genji film versions106. Among them, the adaptation from 2001 by Horikawa Tonko, entitled Love of a Thousand Years: The Tale of the Shining Genji (Jpn. ............., Sennen no Koi: Hikaru Genji monogatari) seems to be the most liberal one and presents an interesting vision of Lady Rokujo (here played by Takeshita Keiko). As Tateishi Kazuro notes, Horikawa’s film is rather an artistic rendition of The Tale of Genji. Not only does the film appear to be an innovative concept of a story within a story, with Shikibu herself educating young empress Shoshi and telling her about Genji and his romances, but also it “displays preposterous «creativity»”107. Love of a Thousand Years includes many fantastic motives, for instance underwater love scene between Genji and lady Akashi (literally shot in an aquarium). As Murasaki Shikibu narrates the story, she explains that Genji (portrayed by former Takarazuka star and otokoyaku, Amami Yuki), out of regard for his memories of his late mother, turned to older woman – no one else, but Lady Rokujo. The emphasis is put on the very significant age difference, as Rokujo constantly ponders on her own age (“Oh, in my young years I was a beauty!”108, she sighs, looking at herself in a mirror) and wishes she could have met Genji earlier, when she was young. Passionate lover, Lady Rokujo is “demonised for her carnal lust and self-pity”109. Aoi no Ue, on the other hand, is “beautiful but secluded to her own heart”110, as the narrator puts it. Nevertheless, the married couple is able to conceive a child, though it “seems to be a miracle”111, according to Aoi’s ironic remark. Later she becomes convinced that the child she bears is not hers, but Rokujo’s and Genji’s. Rokujo, wearing a spider-pattern kimono, promises herself she will not give Genji to anyone and stares intensely into a mirror. Her reflection leaves the mirror and torments Aoi – several months pregnant – causing her a great deal of pain. Genji’s wife imagines her husband and Rokujo during an ardent love scene and hears Rokujo’s ominous and triumphant laugh. Exorcism rites are performed, Genji again recognises Rokujo’s voice speaking through Aoi and bravely fights the spirit with his sword. The child is safely delivered, but Aoi dies. Rokujo leaves for Ise without conveying any message, yet Genji is still haunted by her image and even hallucinates that her carriage crashes him. Eventually, the memory of Rokujo is faded due to new lovers and new romances. 106 She appears, among others, in the film from 1966 directed by Takeshi Tetsuji (The Tale of Genji, Japan, 1966), TV film by Teruhiko Kuze (The Tale of Genji, Japan, 1980), and in the animated film Murasaki Shikibu: The Tale of Genji by Sugi Gisaburo (Japan, 1987). 107 K. Tateishi, op. cit., p. 316. 108 0:32, Love of a Thousand Years: The Tale of the Shining Genji, dir. T. Horikawa, Japan, 2001. 109 K. Tateishi, op. cit., p. 319. 110 0:35, Love of a Thousand…, op. cit. 111 0:36, ibidem. Rokujo in Horikawa’s vision is a demonic character, vicious and jealous. No daughter is mentioned in this adaptation and Genji’s older lover seems to be occupied by two desires: to be young and beautiful again and have the Shining Prince for herself forever. Thus, she bears negative feelings for Aoi for two reasons: Aoi is younger, more beautiful and lawful spouse of Genji. Extreme, even exaggerated portrayal of Rokujo fits well with the general vision of Shikibu’s novel in Love in Thousand Years and remains the most fiendish of all. Similarly to Mori’s film, Rokujo consciously sends her spirit to haunt Aoi112. Conclusions As mentioned earlier, the scenes concerning Aoi’s possession and death (both in the original text of the novel and in its various adaptations) rarely concentrate on detailed description of supernatural intervention, they focus rather on emotions, feelings and the development of the characters (mainly Genji, as the hero of the novel) and relationships between them. In the case of the original novel, it might be also suspected that Heian readers were familiar with the mechanism of the spirit possession and needed neither detailed explanation nor theoretical background, which is why Murasaki Shikibu put emphasis on emotions of the characters and used the possession motif mainly to introduce more drama between Genji, Aoi and Rokujo. What is more, following the studies of Oasa Yuji, Tyler states that in The Tale of Genji episodes of possession are “less examples of the supernatural [...] than evidences of plot construction”113, which proves to be also helpful while searching for the reason of the confusion in formal classification of the angry spirit that haunted Aoi. In addition, in some cases “it seems not to matter who or what the spirit is”114, explains Tyler, as it is simply the very fact of possession that matters and its (often tragic) consequences that matter. Thus, while there are obvious differences between various forms of spirit possession, it should not be surprising that some authors use different terms (such as ikiryo and mono no ke in case of Mishima’s play) almost as synonyms. “In a way, Rokujo spirit indeed functions as the ghost of Genji’s past”115, deciphers Tyler once again, pointing to the fact that the event of Aoi’s possession may be viewed not only as a result of Rokujo’s vile intentions but also as a consequence of Genji’s former actions that is now beyond his (or anyone else’s) control. This interpretation corresponds well with the fact that Lady Rokujo often seems obli 112 In the latest film adaptation of the novel Tale of Genji: A Thousand Year Enigma (Genji Monogatari: Sennen no Nazo, Japan, 2011), directed by Tsuruhashi Yasuo, Rokujo – despite being young and beautiful – grows jealous and vicious and kills not only Aoi, but also Yugao (in the novel Yugao dies because of spirits’ intervention, yet it is not clearly stated whether it has been Rokujo’s doing or not). 113 R. Tyler, op. cit., p. 277. 114 Ibidem. 115 Ibidem, p. 281. vious to the spirit’s actions and helpless during the actual moment of possession. In the words of Earl Miner, the angry spirit possessing Aoi in The Tale of Genji and its later adaptations is not Rokujo per se, but her “passions [that – A. K.] – escape her subconscious and torment her rivals”116. The usage of the word “subconscious” shows that the angry spirit is neither a product of carefully plotted revenge nor it originated from devious intent. It is rather an unfortunate result of hidden emotions or suppressed pain. Moreover, while he refers to the lady as “unwitting cause of misery”117 in Genji’s life, it is obvious that Rokujo herself is no less miserable. Nonetheless, in the mentioned film adaptations Lady Rokujo is scarcely portrayed as an innocent victim of her own fatal love. First unwilling to harm, then vindictive in Mori’s version, deliberate and evil in Horikawa’s, Rokujo acquires the position of the film villain who must be stopped by any means118. In both cases, the viewer is more likely to sympathise with Aoi – as her jealousy cannot compare to powerful envy of Rokujo – and to regret that she died just as her marriage with Genji entered a new, probably far happier phase. Yet again, spirit possession on the screen appears as a prelude to a passionate game of emotions between the three characters rather than a fantastic motive or a study of actual belief in the doing of onryo. One may suppose that the filmmakers decided to portray Rokujo as an antagonist in a more explicit and unambiguous way in order to intensify the films’ pace. The case of Lady Aoi (and, all the same, Lady Rokujo, as their fates intertwine with each other) remains to have an extraordinary inspirational effect on various artists since The Tale of Genji was written. It also shows that Murasaki Shikibu used motives and beliefs natural to the Heian people to introduce a subtle and complicated plot, and critics who concentrated on Murasaki’s skills might find it a good starting point for their future analysis. It is not the spirit possession that is the most important here – it is the emotions, the development of the characters and their complicated relations with one another that play the crucial and the most fascinating role. 116 E. Miner, Some Thematic and Structural Features of the Genji Monogatari, “Monumenta Nipponica” 1969, vol. 24, no. 1/2, p. 2. 117 Ibidem, p. 12. 118 It may be interesting to note that in all mentioned cases Rokujo’s spirit is fully controlled before Genji’s wife safely delivers the child. However, it does not mean that Aoi herself is spared, as the spirit finally comes to kill her. The question why the spirit could not be exorcised once and for all to save both the child and Aoi might become a starting point for another study. Bibliography Bargen D., A Woman’s Weapon: Spirit Possession in The Tale of Genji, Honolulu 1997. Bargen D., Spirit Possession in The Context of Dramatic Expressions of Gender Conflict: The Aoi Episode of The Genji monogatari, “Harvard Journal of Asiatic Studies” 1988, vol. 48, No. 1. Barnes N., Lady Rokujo’s Ghost: Spirit Possession, Buddhism, and Healing in Japanese Literature, “Literature and Medicine” 1989, vol. 8. Brockman B., Spirit Possession, Exorcism, and the Power of Women in the Mid- Heian Period (Electronic Thesis or Dissertation), 2001 [on-line:] http://rave. ohiolink.edu/etdc/view?acc_num=wuhonors1338405581 [30.07.2015]. Diaries of court ladies of old Japan, transl. A. S. Omori K. Doi, New York 1970. Foster M. D., Pandemonium and Parade: Japanese Monsters and the Culture of Yokai, Berkeley 2009. Gadamer H. G., Truth and method, ed., transl. J. Weinsheimer, D. Marshall, New York 1996. Garfias R., Music of a Thousand Autumns: The Togaku Style of Japanese Court Music, Berkeley and Los Angeles 1975. Hori I., Folk Religion in Japan: Continuity and Change, Chicago and London 1968. Kuchta A., Malita J., „Opowieść o Księciu Promienistym”: fascynacja na granicy fikcji i rzeczywistości [in:] Literatura na granicach, Kraków 2015. Laycock J. P., Spirit Possession around the World: Possession, Communion, and Demon Expulsion across Cultures, Santa Barbara 2015. Markiewicz H., Places of Indeterminacy in a Literary Work [in:] Roman Ingarden and Contemporary Polish Aesthetics, ed. P. Graff , S. Krzemień-Ojak, Warszawa 1975. Miner E., Some Thematic and Structural Features of the “Genji Monogatari”, “Monumenta Nipponica” 1969, vol. 24, no. 1/2. Mishima Y., The Lady Aoi [in:] idem, Fire Modern No Plays, transl. D. Keene, New York 1973. Mishima Y., Aoi no Ue [in:] Kindai No Gakushu, Tokyo 1963. Morris I., The World of the Shining Prince: Court Life in Ancient Japan, New York – Tokyo 2013. Puette W., The Tale of Genji: A Reader’s Guide, Tokyo and Singapore 1983. Shikibu M., The Tale of Genji, – transl. E. Seidensticker, New York 1990. – transl. A. Waley, New York 1960. Envisioning the Tale of Genji: Media, Gender, and Cultural Production, ed. H. Shirane, New York 2008. Shirane H., Traditional Japanese Literature: An Anthology, Beginnings to 1600, New York 2007. Tyler R., Rivalry, Triumph, Folly, Revenge: A Plot Line through “The Tale of Genji”, “Journal of Japanese Studies” 2003, vol. 29, no. 2. Waley A., The No plays of Japan, London 1954. Waley A., Review: Five Modern No Plays. By Yukio Mishima, “The Journal of Asian Studies” 1958, vol. 17, no. 3. Filmography The New Tale of Genji (......., Shin Genji monogatari), dir. K. Mori, Japan 1961. Love of a Thousand Years: The Tale of the Shining Genji (............., Sennen no Koi: Hikaru Genji monogatari), dir. H. Tonko, Japan 2001. Streszczenie Opętanie i cierpienie w „Opowieści o księciu Promienistym” oraz w wybranych adaptacjach. Studium trójkąta miłosnego między księciem Genjim, damą Aoi i damą Rokujo Opowieść o księciu Promienistym, słynna powieść napisana przez Murasaki Shikibu u progu XI wieku, aż po dziś dzień inspiruje rozmaitych artystów. Wiele motywów zostało zaadaptowanych lub zinterpretowanych w innych dziełach sztuki, jednak wyjątkowo interesująca wydaje się być scena opętania – kiedy Aoi no Ue, żona księcia Genjiego, zostaje opętana przez ducha jego kochanki, damy Rokujo. W artykule zbadano te adaptacje Opowieści, w których motyw opętania jest szczególnie znaczący: warto tu wymienić klasyczne i nowoczesne sztuki no oraz ekranizacje filmowe. Analizie poddano przede wszystkim relacje miedzy trójką bohaterów, ich emocje oraz pobudki: zarówno w tekście oryginalnym, jak i w adaptacjach. To właśnie te uczucia, ich rozwój oraz wzajemne relacje postaci okazują się być kluczowe – dużo ważniejsze niż właściwa opętanie oraz jego przebieg. Summary Spirit possession and emotional suffering in „The Tale of Genji” and its selected adaptations. A study of love triangle between Prince Genji, lady Aoi and lady Rokujo The Tale of Genji, renowned novel written by lady Murasaki Shikibu in the beginning of the 11th century, continues to inspire various artists through the centuries. Many motifs have been adopted or reinterpreted within other works of art, yet the scene of spirit possession – when wife of prince Genji, lady Aoi, is possessed by the spirit of her lover, lady Rokujo – seems to be exceptionally inspiring. This article traces those adaptations of The Tale, where the possession is highly significant: including classic no play, modern no play and film versions. The relations between the characters are carefully investigated, along with their emotions and motives: both in the original text and its adaptations. The key conclusion shows that in all analysed works it is not the actual possession and its mechanism that matters the most, it if for the emotions of the characters, their development and complicated relations with one another. A. Kuchta, J. Malita, Spirit possession and...